Myśląc Ojczyzna – red. Stanisław Michalkiewicz


Pobierz

Pobierz

Powroty do rzeczywistości    

Szanowni Państwo!

„Ach w kogóż ma wpatrzyć się naród nieszczęsny, jakiego mu wcisnąć cwaniaka, który zeń wyłudzi podatek potężny? To jasne, że „Jurka Owsiaka”!” – Zmieniają się rządy, przez kraj przetaczają się polityczne wojny, ale kiedy „Jurek Owsiak” wyrusza na miasto, wszystko ustaje, jakby ręką odjął. Cuius est condere, eius est tolere – mawiali starożytni Rzymianie, co się wykłada, że kto ustanowił, ten może znieść. Toteż nietrudno się domyślić, że ta sama ręka, która wznieca w naszym nieszczęśliwym kraju polityczne wojny, nadyma również „Jurka Owsiaka” na przywódcę, który nasz nieszczęsny naród „jednoczy”.  Niektórzy dają się na ten trick nabierać tym bardziej, że Umiłowani Przywódcy, który po raz kolejny się sfajdali przy nieudanym zamachu stanu, żeby zatrzeć to niemiłe wrażenie uczepili się „Jurka Owsiaka” niczym tonący brzytwy. Jak tak dalej pójdzie, to „Jurek Owsiak” może przelicytować nawet pana redaktora Adama Michnika, który do tej pory nie tylko zajmował pierwsze miejsce wśród człowieków honoru, ale również pierwsze miejsce wśród kandydatów na moralnych przywódców mniej wartościowego narodu tubylczego. Żeby tylko nie doprowadziło to do kolejnego konfliktu między moralnymi autorytetami, bo wtedy obóz nieubłaganego postępu miałby potężny dysonans poznawczy.

Tymczasem po nieudanym zamachu stanu w Warszawie, również w Berlinie dały się zauważyć oznaki bolesnego powrotu do rzeczywistości. Najpierw w dzienniku „Die Welt” ukazał się artykuł sugerujący, że może lepiej jakoś dogadać się z prezesem Kaczyńskim, zamiast z nim wojować, zwłaszcza w towarzystwie pana Kijowskiego, czy sprytnego pana Rysia. Stanowisko niemieckiej gazety jest zrozumiałe tym bardziej, jeśli się zważy, że wprawdzie Amerykanie dokonali reorganizacji politycznej sceny w Polsce, ale przecież chyba nie po to, by w atmosferze zamachu stanu na pozycję lidera powróciła polityczna ekspozytura Stronnictwa Pruskiego, w dodatku w towarzystwie wydmuszki starych kiejkutów pod przewodnictwem sprytnego pana Rysia. Toteż już wkrótce pojawiły się skrzydlate wieści, że do Warszawy wybiera się Nasza Złota Pani, która ma odbyć rozmowy nie tylko z panem prezydentem i panią premier, ale również z prezesem Jarosławem Kaczyńskim. Najwyraźniej po nieudanej próbie przewrotu przyszedł czas powrotu do rzeczywistości. Indianie powiadają, że skoro nie możesz ich pokonać, to przyłącz się do nich. Na to ozywiście liczyć nie można, natomiast jest bardzo prawdopodobne, że zarówno Nasza Złota Pani, jak i niemiecka BND  będzie musiała nie tylko pogodzić się z istnieniem prezesa Kaczyńskiego, ale i jakoś ułożyć z nim stosunki, podobnie jak to wcześniej stało się z węgierskim premierem Wiktorem  Orbanem. Jeśli tak, to taka zmiana musiałaby przełożyć się też na wysługujących się Niemcom starych kiejkutów, a za ich pośrednictwem – również na Umiłowanych Przywódców, a nawet na autorytety moralne w rodzaju pana redaktora Adama Michnika, który musiałby – podobnie jak pozostające pod wpływem „Gazety Wyborczej” grono proroków mniejszych w rodzaju pana red. Jacka Żakowskiego – zacząć ćwierkać z innego klucza.

Z tego punktu widzenia warto zwrócić uwagę na zalety sytuacji, że Unia Europejska nie ma własnych sił zbrojnych niezależnych od NATO. Pomijam już  okoliczność, że pomysł utworzenia takich „europejskich sił zbrojnych” jest tylko słabo maskowanym pseudonimem wyprowadzenia Bundeswehry spod amerykańskiej kurateli, chociaż i tego lekceważyć przecież nie można, jako jednego z ostatnich skutków wojny przegranej przez Adolfa Hitlera. Ważniejsze jest to, że nie mając własnych sił zbrojnych, Unia Europejska nie może dyscyplinować państw członkowskich tak, jakby może chciała. W takiej sytuacji pochopna zgoda na tworzenie takiej europejskiej armii byłaby, zwłaszcza w przypadku Polski, decyzją wyjątkowo lekkomyślną, a przede wszystkim – kolejną amputacją i tak już szczątkowej suwerenności. Wspominam o tym, bo dotychczasowe stanowisko Umiłowanych Przywódców w tej kwestii wcale nie było jasne, a tymczasem zarówno lekcja z nieudanej próby zamachu stanu w Polsce, jak i zbliżająca się wizyta Naszej Złotej Pani w Warszawie są dobrą okazją, by te wszystkie niejasności wyjaśnić.

red. Stanisław Michalkiewicz

drukuj