Myśląc Ojczyzna – red. Stanisław Michalkiewicz



Pobierz Pobierz

Hagiograficzne koncepcje czekają

Szanowni Państwo!

Ach, jak to dobrze, że teraz można już ujawnić te wszystkie tajemnice, które dotąd pozostawały starannie zapieczętowane! Ale co jeden człowiek zakrył, to drugi odkryje, a na dodatek „święte pieczęcie złamie, powyskrobuje” i w ten sposób blask prawdy będzie mógł dotrzeć nawet do najbardziej wstydliwych zakątków.  Oto przed kilkoma dniami do Instytutu Pamięci Narodowej zgłosił się były prezydent naszego i tak już przecież nieszczęśliwego kraju Lech Wałęsa, żeby przed prokuratorem  zeznać, które z dokumentów zgromadzonych w teczkach „Bolka”, jakie pani Kiszczakowa przekazała do IPN, są sfałszowane, a które nie. Okazało się, że sfałszowane są wszystkie, to znaczy – prawie wszystkie. Ci ubecy to byli wyjątkowo niegrzeczni chłopcy; nie tylko podbierali sobie pieniądze przeznaczone na wynagrodzenie agenta „Bolka”, ale w dodatku fałszowali dokumenty w ten sposób, że notatki, jakie konfiskowali przy rewizjach przeprowadzanych w mieszkaniu Lecha Wałęsy przedstawiali jako rzekome donosy agenta „Bolka”. To oczywiście oburzające, ale nie wyjaśnia przyczyn, dla których Lech Wałęsa sporządzał i trzymał w domu takie szczegółowe notatki, które nieuprzedzony obserwator mógł na pierwszy rzut oka uznać za donosy. Tymczasem wyjaśnienie może być bardzo proste, chociaż rozumiem, że znana na całym świecie modestia, z jakiej słynie Lech Wałęsa, nie pozwala mu jeszcze z tą koncepcją wystąpić. Otóż obecność tych szczegółowych notatek w mieszkaniu Lecha Wałęsy nie tylko można, ale nawet należy wyjaśnić, że to były materiały do książki „Droga nadziei”, którą Lech Wałęsa już wtedy przygotowywał, trafnie przewidując, że po zwycięstwie nad komunizmem jemu właśnie zostanie powierzony najwyższy urząd w państwie i przyznany tytuł pogromcy komuny. Dlatego, żeby uniknąć ewentualnych nieporozumień, trzeba było zawczasu zanotować najdrobniejsze szczegóły, wszystkie nazwiska, adresy, kontakty, bliskie spotkania III stopnia, spisać wszystkie czyny i rozmowy oraz utrwalić wszystkie barwy walki. Dzięki temu przyszłe pokolenia będą wiedziały, jak w razie czego obalać komunizm, regularnie wygrywać w totolotka i zwyciężać. Miejmy nadzieję, że prokurator w to wszystko uwierzy i na użytek przyszłych, Bogu ducha winnych pokoleń, zostanie zatwierdzona kolejna hagiografia.

Ciekawe, jaką koncepcję zaprezentuje w związku z tym pan Ryszard Petru po ujawnieniu przez tygodnik „Newsweek”, że jego partię finansowały takie osobistości, jak słynny agent sławnego „wywiadu gospodarczego” doktor Andrzej Olechowski, czy pan Wojciech Kostrzewa. W tej historii ciekawe przede wszystkim jest to, dlaczego święte pieczęcie finansowych tajemnic pana Ryszarda Petru powyskrobywali akurat dziennikarze tygodnika „Newsweek”, wydawanego przez niemieckie wydawnictwo Axel Springer, a kierowane przez znanego z żarliwego obiektywizmu pana redaktora Tomasza Lisa. Pewne światło na tę sprawę rzuca okoliczność, że Nowoczesna pana Ryszarda Petru rośnie w siłę, podczas gdy Platforma Obywatelska nie tylko słabnie, ale nawet wydaje się być w przededniu procesów rozpadowych. Ponieważ zgodnie z moją ulubioną teorią spiskową podejrzewam, iż Platforma Obywatelska jest polityczną ekspozyturą Stronnictwa Pruskiego, no to nie ma nic dziwnego, że wydawany przez niemieckiego wydawcę, a kierowany przez pana red. Tomasza Lisa tygodnik „Newsweek” obnaża wstydliwe zakątki Nowoczesnej. Ujawniając, że i pan dr Andrzej Olechowski i pan Wojciech Kostrzewa należeli do sponsorów sukcesu politycznego pana Ryszarda Petru, tygodnik niedwuznacznie sugeruje istnienie niebezpiecznych związków między Nowoczesną, a różnymi bezpieczniackimi watahami. Warto przypomnieć, że o związkach między bezpieczniackimi watahami i Platformą Obywatelską bardzo szeroko opowiadał w swoim czasie pan generał Gromosław Czempiński, wspominając, ile to rozmów i bliskich spotkań III stopnia musiał odbyć, by w ogóle doszło do powstania tej partii. Skoro jednak teraz sponsorowany jest pan Ryszard Petru, to nieomylny to znak, iż bezpieczniacy musieli porzucić służbę w niemieckiej BND i przejść na służbę do Amerykanów, którym polityczna ekspozytura Stronnictwa Pruskiego jest na polskiej scenie politycznej potrzebna, jak psu piąta noga. Zwracałem na to uwagę po międzynarodowej konferencji naukowej „Most”, jaka odbyła się w Warszawie 18 czerwca ub. roku, no a teraz wszystkie podejrzenia się potwierdzają, między innymi dzięki nieporozumieniom w klubie gangsterów, stanowiącym podszewkę naszej młodej demokracji.

Mówił Stanisław Michalkiewicz

drukuj