Myśląc Ojczyzna – red. Stanisław Michalkiewicz

 


Pobierz

Pobierz

Linia duraczenia i walki

Szanowni Państwo!

Mieszkająca od lat w Paryżu pisarka i dziennikarka Anna Bojarska mawiała, że „od polityki uciec niepodobna”. To oczywiście prawda nie tylko dlatego, że nie ma takiej rzeczy, której nie można by wykorzystać dla potrzeb polityki, ale również dlatego, że w miarę rozszerzania się kompetencji państwa, wszystkie aspekty życia nabierają politycznego znaczenia. W rezultacie od polityki uciec niepodobna, tak samo, jak od karabinu maszynowego, który każdego uciekiniera, czy, dajmy na to, każdego uchodźcę zawsze dogoni. Nabiera to szczególnej aktualności zwłaszcza w dzisiejszych czasach, kiedy to w Unii Europejskiej, a także poza nią, mamy do czynienia z rewolucją komunistyczną w pełnym natarciu, w wykorzystaniem instytucji unijnych i instytucji poszczególnych państw członkowskich. Jeśli nie zawsze zdajemy sobie z tego sprawę, to dlatego, ze rewolucja ta prowadzona jest według innej strategii, niż tak, która znamy. My bowiem poznaliśmy strategię bolszewicką, która składała się z trzech elementów: gwałtownej zmiany stosunków własnościowych, masowego terroru i masowego duraczenia, czyli indoktrynacji. Obecnie rewolucja komunistyczna prowadzona jest według strategii zalecanej jeszcze w latach 20-tych XX wieku przez włoskiego komunistę Antoniego Gramsciego. Gramsci główne pole bitwy rewolucyjnej umieścił w sferze ludzkiej świadomości, w sferze kultury, w związku z czym  w nowej strategii na plan pierwszy wysunęło się masowe duraczenie, które realizowane jest przy pomocy piekielnej triady  w postaci państwowego monopolu edukacyjnego, mediów i przemysłu rozrywkowego. Narzędzia terroru są stworzone; wystarczy przejrzeć ustawodawstwo – ale nie są stosowane w skali masowej po pierwsze dlatego, że masowe duraczenie przynosi znakomite rezultaty, a po drugie – by przedwcześnie nie płoszyć potencjalnych ofiar. Człowiek terroryzowany wie, ze jest terroryzowany i czeka, kiedy terror zelżeje lub ustanie, a cały czas myśli po swojemu. Tymczasem człowiek zoperowany przy pomocy wspomnianej piekielnej triady, nie wie, że został zoperowany. Nie wie, że żyje już w rzeczywistości podstawionej, myśli, że to wszystko naprawdę, więc można go „w każdą formę ulepić”. Chociaż strategia rewolucyjna się zmieniła, to cele komunistycznej rewolucji cały czas pozostają takie same. Pierwszym celem jest bowiem wyhodowanie człowieka sowieckiego. Człowiek sowiecki tym się różni od normalnego człowieka, że wyrzekł się wolnej woli. To się robi raz na zawsze; kto się wolnej woli wyrzeknie, już nigdy jej nie odzyskuje. Dlatego człowiek sowiecki nie może żyć w normalnym świecie, bo w normalnym świecie trzeba nieustannie dokonywać samodzielnych wyborów, czego on już nie potrafi. Dlatego drugim celem komunistycznej rewolucji jest stworzenie człowiekom sowieckim środowiska, w którym mogliby oni żyć. Tym środowiskiem jest państwo totalitarne, które tym się charakteryzuje, że nie toleruje żadnej władzy poza własną, a więc – władzy rodzicielskiej, władzy religijnej, a także władzy właściciela nad rzeczą – bo to wszystko są władze i w dodatku autonomiczne względem państwowej. Ale w tej strategii można wyróżnić dwie fazy. Pierwsza –  którą właśnie obserwujemy – polega na systematycznym niszczeniu wszelkich organicznych więzi społecznych, takich jak rodzina, religia, czy własność po to, by w fazie drugiej, na wytworzonej w ten sposób pustyni, w której ludzie nie będą mieli już żadnego punktu oparcia, podporządkować ich reżymowi totalitarnego państwa.

Dlatego też obserwujemy nasilającą się walkę z rodziną, do której, pod pretekstem zwalczania przemocy, wprowadza się urzędnika państwowego w charakterze arbitra, który ma ostatnie słowo, obserwujemy walkę z Kościołem, który z jednej strony podstępnie wciągany jest w rozmaite „dialogi na cztery nogi”, a z drugiej – atakowany za „nietolerancję” wobec sodomitów, czy gomorytów, wreszcie – wyszydzany przez niezmiennie zadowolonych ze swego rozumu ateistów, którzy na użytek ostatniej demonstracji w Warszawie przebrali się w kostiumy imitujące liturgiczne szaty biskupów, czy habity zakonne i trzymali w ręku krzyże – zamiast przywdziać stroje czekistów i wystąpić pod bolszewickimi emblematami sierpa i młota. Najwyraźniej trochę się bolszewickich korzeni wstydzą, a może zakazali im tego oficerowie prowadzący z Wojskowych Służb Informacyjnych, które w rewolucję komunistyczną w Polsce wspierają co najmniej z takim samym zaangażowaniem, jak środowisko skupione wokół „Gazety Wyborczej”? Wreszcie – obserwujemy walkę z własnością prywatną. Na skutek przejmowania przez państwo coraz to nowych kompetencji w dziedzinie gospodarczej, własność coraz bardziej przypomina orła wypchanego. Ma on niby to samo, co orzeł żywy: dziób, skrzydła a nawet szpony, tyle że – nie lata. W rezultacie w sprawach własnościowych coraz mniej ma do powiedzenia właściciel, a coraz więcej – urzędnicy, dobierani oczywiście według klucza politycznego. Czyż w tej sytuacji możemy się dziwić, że politycznego zabarwienia nabiera każdy aspekt życia, że od polityki uciec niepodobna?

red. Stanisław Michalkiewicz 

drukuj