Myśląc Ojczyzna – red. Stanisław Michalkiewicz


Pobierz

Pobierz

U progu ciekawych czasów

Z obfitości serca usta mówią – powiada Pismo Święte. I rzeczywiście. Niedawno były premier Kazimierz Marcinkiewicz podczas przesłuchania u resortowej „Stokrotki” zeznał, że naszym nieszczęśliwym krajem rządzą „służby”, które w dodatku „robią, co chcą”. Pan Kazimierz Marcinkiewicz nie jest ani specjalnie wiarygodnym, ani specjalnie bystrym obserwatorem, ale przecież ziarenko prawdy może trafić się nawet ślepej kurze, więc cóż dopiero – byłemu premierowi rządu? Skoro jednak „służby”, czyli bezpieczniackie watahy „rządzą”, to co w takim razie robi rząd – na przykład zrekonstruowany właśnie rząd pani premierzycy? Wygląda na to, że rząd pani premierzycy piastuje jedynie powierzone mu przez „służby” tak zwane zewnętrzne znamiona władzy w postaci gabinetów, sekretarek, limuzyn, no i oczywiście związanej z tym forsy, do której najwyraźniej wszyscy się przyzwyczaili. Widać to choćby z wynurzeń pani Elżbiety Bieńkowskiej w rozmowie z bezpieczniakiem Wojtunikiem, że za 6 tysięcy złotych to pracuje tylko „idiota lub złodziej”. Ja bym tam pani Bieńkowskiej nie dał nawet 6 złotych, bo wydaje mi się, że jej praca nie jest tego warta – ale „służby” widać mają na ten temat inne zdanie i futrują ją pieniędzmi, aż człowiek się dziwi, gdzie w takim bądź co bądź niewielkim organizmie mieści się tyle forsy. Mniejsza zresztą o panią Bieńkowską, niech jej tam będzie na zdrowie, bo ważniejsze są przecież te „służby”, które według byłego premiera Kazimierza Marcinkiewicza, „rządzą” naszym nieszczęśliwym krajem.

Według mojej ulubionej teorii spiskowej, punkt ciężkości władzy przesunął się w stronę „służb” i już tam pozostał w początkach stanu wojennego. Poszlaką  na to wskazującą było internowanie Edwarda Gierka i jego pierwszego ministra Piotra Jaroszewicza. Nie dlatego przecież, by stwarzali oni jakieś zagrożenie dla ustroju socjalistycznego, czy sojuszów. Taka myśl nie przyszłaby do głowy ani Edwardowi Gierkowi, ani Piotrowi Jaroszewiczowi nawet w gorączce. Generał Jaruzelski zdecydował się ich internować, by przy pomocy takiej aluzji przekazać opinii publicznej ważną informację, że oto partia przestała się już liczyć i odtąd liczą się tylko „służby”, a najbardziej – wojskowy RAZWIEDUPR. Aliści w drugiej połowie lat 80-tych, kiedy po spotkaniu Michała Gorbaczowa z prezydentem Ronaldem Reaganem na Islandii okazało się, iż istotnym elementem ustanawianego właśnie nowego porządku politycznego w Europie będzie ewakuacja imperium sowieckiego z Europy Środkowej, bezpieczniacy, którzy dotychczas wysługiwali się sowieciarzom w zamian za możliwość pasożytowania na historycznym narodzie polskim, zaczęli przechodzić na służbę do państw, które wkrótce stały się nowymi sojusznikami Polski. Z tego powodu również bezpieczniacy nie są samodzielni w rządzeniu naszym nieszczęśliwym krajem. Oni tylko wykonują zlecenia swoich zwierzchników z państw poważnych, na służbę których się przewerbowali. Dlatego tak naprawdę Polską rządzą trzy stronnictwa: Stronnictwo Ruskie, które teraz zostało zepchnięte do głębokiej defensywy, ale oczywiście nie składa broni – Stronnictwo Pruskie, które teraz właśnie traci wpływy na rzecz gwałtownie reaktywowanego Stronnictwa Amerykańsko-Żydowskiego. Widać to nie tylko po ostatnich przesunięciach na politycznej scenie, ale również choćby po niedawnej pielgrzymce pana ministra Schetyny do Izraela, gdzie – jak wynika z komunikatu końcowego – rozmawiał o wszystkim, tylko nie o wysuwanych wobec Polski majątkowych roszczeniach. Czyżby miał to już surowo zakazane? Tego wykluczyć nie można, bo państwa poważne mają wobec naszego nieszczęśliwego kraju swoje projekty, które tu realizują właśnie  za pośrednictwem bezpieczniaków tworzących odpowiednie stronnictwa, a ci z kolei rano i wieczorem nakręcają panię premierzycę razem z frakcją psiapsiółek oraz innych Umiłowanych Przywódców, by ćwierkali z właściwego klucza. Dlatego też nic nie pomogą nawoływania pana profesora  Krzemińskiego w „Gazecie Wyborczej”, by Platforma Obywatelska ponownie nawiązała więź z masami. O żadnej więzi Platformy Obywatelskiej z „masami” nie może być mowy, bo „masy” już straciły do niej cierpliwość. Nie pomogą jej nawet podejmowane przez pana ministra Siemoniaka gorączkowe próby przeflancowania się do Stronnictwa Amerykańsko-Żydowskiego, bo trudno będzie przelicytować konkurencję w nadskakiwaniu. W tej sytuacji losy naszego nieszczęśliwego kraju zależą od tego, czy Niemcy wytrwają w strategicznym partnerstwie z Rosją, czy też machną na nie ręką by – oczywiście za odpowiednim wynagrodzeniem – wziąć udział w montowanej przez Amerykanów antyrosyjskiej krucjacie. Co tu ukrywać – idą ciekawe czasy.

red. Stanisław Michalkiewicz

drukuj