Myśląc Ojczyzna – red. Stanisław Michalkiewicz


Pobierz

Pobierz

Tyle szczęścia na raz

Szanowni Państwo!

Co tu ukrywać – prawdziwi z nas szczęściarze! Oczywiście nie ma rzeczy doskonałych, więc jeśli nawet w jednych sprawach szczęście nam dopisuje, to przecież nie we wszystkich. Na przykład z dotychczasowego przebiegu kampanii wyborczej na prezydenta wynika, że jeśli nawet Polska nie ginie, to na pewno – ledwie zipie. Innego zdania jest chyba tylko pan prezydent Bronisław Komorowski, ale jemu trudno się dziwić. Po pierwsze – osobiście odniósł ogromny sukces, no, może nie taki, jak Donald Tusk, którego wynagrodzenie powiększyło się siedmiokrotnie, ale jak to mówią – wedle stawu grobla. Po drugie – czyż urzędującemu prezydentowi wypada mówić, że pod jego przywództwem państwo ledwie zipie? Jasne, że nie wypada, bo wiadomo, że każda sroczka swój ogonek chwali i pan prezydent Komorowski nie jest żadnym wyjątkiem. Wreszcie – po trzecie – niechby tylko przyznał, że pod jego przywództwem państwo ledwie zipie, to zaraz razwiedka przypomniałaby mu, skąd wyrastają mu nogi. Zatem musi demonstrować urzędowy optymizm, zgodnie z wierszem Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego „Siedem wiosen”. Czytamy w nim między innymi o „wiośnie poety proletariackiego”: ”i znowu wiosnę widzą me / klasowo nastawione oczy. / Precz z rządem! Wiwat KPP / i półgodzinny dzień roboczy!” Tej demagogii przeciwstawia poeta  stateczną, zgodną z bezpieczeństwem „wiosnę rządu” w której czytamy, że: „radosna twórczość kipi wszędzie / wbrew opozycji niecnym krzykom. / Niedługo wydać trzeba będzie / letnie mundury urzędnikom”.  Nie tylko zresztą urzędnikom; jeśli mobilizacja rezerwistów nadal będzie przebiegała w dotychczasowym tempie, to stan wojenny będzie można ogłosić nawet pierwszego lipca, a wtedy w mundury znowu ubiorą się również funkcjonariusze niezależnych mediów głównego nurtu, w szczególności – resortowa „Stokrotka”.

Na razie jednak, dopóki nie padnie salwa, humory nam dopisują tym bardziej, że co tu ukrywać – prawdziwi z nas szczęściarze! Po pierwsze – mamy wiosnę. Nadejście wiosny pokazuje, że pory roku następują po sobie z zadziwiającą regularnością, jako że to nie zależy ani od rządu, ani od opozycji. W przeciwnym razie mielibyśmy już jesień, a może nawet zimę, z surowymi prawami stanu wojennego. Na szczęście takie rzeczy nie zależą od rządu, więc nie tylko mamy wiosnę, ale w dodatku w dzień jest jasno, a w nocy jest ciemno – i tak będzie nawet w sytuacji, gdyby wybory prezydenckie wygrał Bronisław Komorowski. Okazuje się, że nawet w takiej sytuacji końca świata nie będzie, podobnie zresztą w sytuacji, gdyby wybory prezydenckie wygrał pan Andrzej Duda. Czyż nie jest to dowód, że prawdziwi z nas szczęściarze? A skoro tak, to powinniśmy zwracać większą uwagę na to, co mówimy podczas kampanii. W jednej ze swoich piosenek Piotr Szczepanik przestrzegał: „nigdy więcej nie ryzykuj jednym słowem / mogę później nie zapomnieć, co mi powiesz”. Skoro tedy nie tylko po 10 maja, ale nawet i później, nie został zarządzony koniec świata, to musimy zostawić sobie trochę energii na jesień, kiedy to odbędą się wybory do Sejmu i Senatu, w następstwie których 560 Umiłowanych Przywódców zacznie doić Rzeczpospolitą przez najbliższe cztery lata.  Wyobraźmy sobie tylko, ile szczęścia, ile radości może dostarczyć ta możliwość nie tylko im samym, ale również bliższym i dalszym rodzinom, a także przyjaciołom, którzy dostaną koncesje na hurtownie spirytusu, no i przyjaciółkom, które dostaną brylanty, będące jak wiadomo, prawdziwymi przyjaciółmi kobiet! Czyż to nie kolejny dowód, że prawdziwi z nas szczęściarze? Wprawdzie to nie my będziemy doili Rzeczpospolitą, ale skoro wszyscy doić nie mogą, to niech chociaż popatrzymy, jak doją inni, no nie?

No i wreszcie – wydarzenie towarzyskie na miarę 25-lecia III Rzeczypospolitej. Mam oczywiście na myśli pogrzeb Władysława Bartoszewskiego, w którym wzięli udział wszyscy, to znaczy – partyjni i bezpartyjni, wierzący i niewierzący, a nawet – zasuspendowani, żywi i umarli – zupełnie jak za Gierka, a w dodatku – z udziałem najważniejszego, żeby nie powiedzieć – honorowego gościa w osobie izraelskiego ministra spraw zagranicznych, pana Mosze Arensa. Na razie jeszcze izraelskiego i ministra spraw zagranicznych, ale już wkrótce, kiedy naciskana przez wszystkich przyjaciół Polska spełni żydowskie roszczenia majątkowe – to kto wie? Nie ma co ukrywać – prawdziwi z nas szczęściarze! Aż trudno uwierzyć, że spotkało nas tyle szczęścia naraz!

red. Stanisław Michalkiewicz

drukuj