Myśląc Ojczyzna – red. Stanisław Michalkiewicz


Pobierz Pobierz
Owczarki i folksdojcze

Szanowni Państwo!

„Słowicze wdzięki w mężczyzny głosie, a w sercu lisie zamiary” – przestrzegał w „Świteziance” Adam Mickiewicz, a wtórował mu pozbawiony złudzeń ksiądz biskup Ignacy Krasicki, pisząc w bajce o zwierzętach i niedźwiedziu, jak to zwierzęta „pod lwem starym ustawną prowadziły wojnę. Młody, że panowanie obiecał spokojne – cieszyły się zwierzęta. Niedźwiedź cicho siedział. Spytany, czego milczy, wręcz im odpowiedział: zatrzymajmy się jeszcze z tą wieścią radosną, aż młodemu lewkowi pazury urosną”. Właśnie nadszedł moment, gdy Unia Europejska, w której  folksdojcze z całej Europy wyśpiewują, jak to „wszyscy ludzie będą braćmi” –  pokazała kły i pazury. Zwłaszcza pokazał je niemiecki owczarek Franciszek Timmermans, który zyskał międzynarodowy rozgłos dzięki tarmoszeniu Polski za nogawki. Na razie uzyskał tyle, że polski wiceminister został w Luksemburgu poddany przesłuchaniu, ale pewnie na jednym wytarzaniu Polski w smole i pierzu się nie skończy. Niemcy na pewno nie zrezygnują z odzyskania wpływów w Europie Środkowej, przede wszystkim – w Polsce, która w 2014 roku spod kurateli niemieckiej zaczęła przechodzić pod kuratelę amerykańską. Jak dotąd wychodzi na tym, jak Zabłocki na mydle, bo pod rządami Donalda Trumpa Stany Zjednoczone wykonują i to w podskokach, rozkazy żydowskiej diaspory, która Polskę upatrzyła sobie na skarbonkę. Toteż amerykański Kongres uchwalił ustawę, na podstawie której Stany Zjednoczone zobowiązały się do dopilnowania, by żydowskie roszczenia zostały wypłacone do ostatniego grosza. Wygląda na to, że Volkslista amerykańska też ma swoje „plusy ujemne”, podobnie jak Volkslista niemiecka, nie mówiąc już o rosyjskiej. W tej chwili Rosja jednak żadnego polskiego ministra nie tarza w smole i pierzu, ani też nie wzywa Polski do uchylenia nowelizacji ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej, czego domagają się od nas „butne kongresmeny”. Nie tylko zresztą oni, bo przedwczoraj z takim żądaniem  wystąpiło też Międzynarodowe Stowarzyszenie Adwokatów i Prawników Żydowskich. To bardzo osobliwa nazwa, bo wynika z niej, że żydowscy adwokaci nie są prawnikami, a Żydzi  nie są narodem. Skoro bowiem stowarzyszenie prawników żydowskich jest „międzynarodowe”, to jakże inaczej? Wszystko to być może i dopiero na tym tle lepiej rozumiemy, co oznacza „narodowość prawnicza”, do której przyznaje się rosyjski polityk Włodzimierz Żyrynowski („matka Rosjanka, ojciec prawnik”). Najwyraźniej w tym środowisku nie obowiązują zasady logiki, co, nawiasem mówiąc, rzuca snop światła na żydowskie roszczenia wobec Polski. Logiki żadnej w nich nie ma, ale to tym gorzej, bo można spodziewać się wszystkiego.

Wróćmy jednak do niemieckich prób odzyskania w Polsce politycznych wpływów. Oprócz owczarków w rodzaju pana Franciszka Timmermansa, Niemcy mobilizują kraje od nich zależne, albo  – jak słodka Francja – mające ambicję współrządzenia Europą. Przede wszystkim jednak – folksdojczów w Parlamencie Europejskim i w naszym nieszczęśliwym kraju. Okazało się, że folksdojcze w Polsce są zgrupowani aż w 120 organizacjach pozarządowych, więc choćby na tej podstawie widać, ile starań, ile rozmów i bliskich spotkań III stopnia musiały włożyć w to stare kiejkuty. Kiedyś, gdy była mowa o początkach Platformy Obywatelskiej, rąbka tajemnicy uchylił pan generał Gromosław Czempiński.  Tymczasem pan generał Marek Dukaczewski milczy jak zaklęty. Pewnie wie, że tajemnica to wielka i że w razie jej ujawnienia starsi i mądrzejsi natychmiast przypomnieliby mu, skąd wyrastają mu nogi. Na razie tedy, zgodnie z aktualnymi rozkazami, folksdojcze rozmiłowali się już nie tyle w demokracji, co w praworządności, ale jak będzie trzeba, to znajdą sobie, a ściślej – Niemcy wymyślą im jakiś inny pretekst.

Ale i w samych Niemczech sytuacja się komplikuje, bo szef bawarskiej CSU przedstawił Naszej Złotej Pani coś w rodzaju ultimatum. Jeżeli nie przestanie  wygłupiać się z bisurmanami, to CSU wyjdzie z koalicji. Pamiętamy, z jakim trudem została ona sklecona, więc gdyby teraz się rozpadła, to Nasza Złota Pani musiałaby albo rozpocząć beznadziejne negocjacje z następcą Martina Schulza w SPD, Olafem Scholzem, albo BND zdecydowałaby się na nowe wybory. Wtedy jednak Alternatywa dla Niemiec, która w poprzednich wyborach wysunęła się na trzecie miejsce w Bundestagu, teraz mogłaby wysunąć się na miejsce drugie, a może nawet – na pierwsze. W takiej sytuacji Niemcy, przynajmniej na odcinku bisurmanów, zaczęłyby śpiewać z całkiem innego klucza, a w takim razie – z całkiem innego klucza musieliby też zacząć ćwierkać nasi folksdojcze. Ale o tym przekonamy się wkrótce, a ja tymczasem żegnam się z Państwem w nadziei, że spotkamy się znowu na antenie i telewizyjnym ekranie po wakacyjnej przerwie.

Stanisław Michalkiewicz

drukuj