Myśląc Ojczyzna – prof. Mirosław Piotrowski


Pobierz

Pobierz

Unia na gorąco

W Unii Europejskiej robi się gorąco i nie idzie tu o wiosenne słoneczko, które coraz mocniej świeci w Brukseli i Strasburgu.  Temperaturę podgrzewa Brexit. Niedawno premier Wielkiej Brytanii Theresa May przekazała szefowi Rady Europejskiej stosowną notyfikację. Od momentu referendum w Wielkiej Brytanii w sprawie Brexitu do tegoż aktu minęło dziewięć miesięcy, które brytyjski europoseł Nigel Farage przyrównał do przebiegu dobrej ciąży. Mówił to podczas głównej debaty Parlamentu Europejskiego na temat Brexitu tutaj w Strasburgu. W trakcie burzliwej wymiany zdań roiło się od wielu aluzji i porównań. Najczęściej wypowiadanym słowem był rozwód. Z debaty wynikało, że nie czeka nas łagodny rozwód Unii Europejskiej z Wielką Brytanią bez orzekania o winie, lecz jak w przypadku wielu innych rozwodów, bitwa o każdą szklankę i ręcznik. W przekazie medialnym nazywa się to twardym Brexitem. Szef największej grupy politycznej w Parlamencie Manfred Weber mówił o twardej pozycji negocjacyjnej Europy. Przewodniczący socjalistów Gianni Pittella podkreślał, że „kłamstwa doprowadziły do chaosu w Wielkiej Brytanii”. Główny liberał Guy Verhofstadt użył sformułowania, że stosunki pomiędzy Unią Europejską i Wielką Brytanią nie były romansem ani namiętnością, ale małżeństwem z rozsądku. Współprzewodniczący Zielonych Philippe Lamberts stwierdził, że „May wybrała Brexit w wersji hard”, czyli twardy Brexit.

Wszelkie ataki odpierał jak zwykle ze swadą niezawodny Nigel Farage. Twierdził, że kwota, którą wyliczyła Unia – 52 miliardy funtów, czyli około 60 miliardów euro – jest kwotą wydumaną. Mówił, że decydenci Unii zachowują się jak mafia, która za wypuszczenie Wielkiej Brytanii żąda okupu. Na sali obrad obecni byli nie tylko europosłowie, ale przedstawiciel prezydencji maltańskiej, główny negocjator rozwodowy Michel Barnier oraz szef Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker. Nieobecny był natomiast szef Rady Europejskiej Donald Tusk, co oczywiście nie mogło umknąć uwadze Farage’a, który o nieobecnym Tusku mówił: „Nie ma go, pewnie gdzieś w kącie płacze, jak otrzymał list (notyfikacyjny), to wyglądał jakby miał się rozpłakać”. Słysząc kpiny z Tuska przyznam, że poczułem zadowolenie, że nie był on jednak kandydatem polskiego rządu.

Oczywiście Brexit rozgrzał atmosferę także poza Strasburgiem. Szkoci planują referendum i myślą o odłączeniu się od Wielkiej Brytanii i pozostaniu w Unii Europejskiej. Podobne tendencje mogą się nasilić w Irlandii Północnej, co w pesymistycznym scenariuszu mogłoby doprowadzić do rozpadu Zjednoczonego Królestwa. Odżyły też inne zadawnione konflikty, przede wszystkim kwestia Gibraltaru, który wprawdzie od trzystu lat jest pod zwierzchnictwem Wielkiej Brytanii, ale w obliczu Brexitu przypomniała sobie o nim Hiszpania. Wysłała nawet okręt wojenny, który wpłynął na wody Gibraltaru. Został wprawdzie zawrócony, ale europosłowie zapowiadają wsparcie dla Hiszpanii, która pozostaje członkiem Unii Europejskiej. Robi się zatem naprawdę bardzo gorąco. Główny spór rozwodowy ogniskuje się jednak wokół pieniędzy. Wspomniany szef chadeków Weber grzmiał, że Wielka Brytania „nie będzie wybierała sobie wisienki z tortu”, zapowiadając twarde stanowisko negocjacyjne. Odnosi się ono do pieniędzy, czyli owych sześćdziesięciu miliardów euro tzw. okupu. W odpowiedzi Weberowi jeden z brytyjskich europosłów wypalił, że „120 miliardów funtów kosztowała nas walka z Hitlerem”. Brytyjczycy będą jednak przymuszani do spłaty zobowiązań sprzed brexitowego referendum. Unia stoi na stanowisku, że pacta sunt servanda, czyli trzeba płacić za to, do czego się zobowiązało wcześniej. Stanowisko premier Theresy May oscyluje wokół zasady zmiennych okoliczności (rebus sic stantibus). W wersji obrazowej sformułowały to brytyjskie źródła rządowe w następujący sposób: „To tak jak w przypadku wyjścia z siłowni lub klubu – nie płacisz dalej za innych ludzi, którzy po twoim wyjściu korzystają z tych urządzeń”.

I proszę bardzo, jakie życie na gorąco zafundowała Unii Europejskiej premier May. Może być ono nawet bardziej ekscytujące niż dawny peerelowski serial zatytułowany „Życie na gorąco”, którego głównym bohaterem był także notabene redaktor o nazwisku Maj.

prof. Mirosław Piotrowski, europoseł

drukuj