Myśląc Ojczyzna – prof. Mirosław Piotrowski



Pobierz Pobierz

Rewolucja w Europie?

Zakończyła się kolejna sesja plenarna Parlamentu Europejskiego w Strasburgu, we Francji.
Co miesiąc na cztery dni przyjeżdża tu 750 europosłów z 28 krajów członkowskich Unii Europejskiej. Strasburg leży przy granicy z Niemcami. Aby się tu dostać wielu jedzie od strony niemieckiego miasta Kehl, przekraczając graniczny most. Samochody są obserwowane i wyrywkowo kontrolowane przez francuskie wojsko i policję, gdyż nie tylko w Strasburgu, ale i całej Francji obowiązuje nadal stan wyjątkowy. Możliwe są bowiem kolejne zamachy terrorystyczne. Jakby tego było mało, od wielu dni we Francji trwały strajki. Należało zatankować samochody w Niemczech, gdyż protesty objęły branżę paliwowo-energetyczną. Brakowało benzyny na francuskich stacjach paliwowych. Istniała groźba wstrzymania dostaw energii, gdyż strajkowali pracownicy niektórych elektrowni atomowych. Strajkowali kolejarze, zapowiedziano strajk na lotniskach. Protesty związane są z reformą prawa pracy. Socjalistyczny rząd zamierza, jak to ujęto, uelastycznić rynek pracy, czyli m.in. wprowadzić możliwość przedłużenia tygodniowego czasu pracy z 35 do 48 godzin, a dnia pracy nawet do 12 godzin.  Szef największych związków zawodowych CGT odwrotnie niż rząd domaga się skrócenia czasu pracy z 35 do 32 godzin tygodniowo. No cóż, przelicytowuje nawet samych socjalistów. Jak widać wiosna pobudza wyobraźnię, wzmacniając nastroje populistyczne. Brakuje im jednak wiele do postulatów komunistów w przedwojennej Polsce, o których poeta Konstanty Ildefons Gałczyński pisał w wierszu „Siedem wiosen” w zwrotce pt. „Wiosna poety proletariackiego”: „I znowu wiosnę widzą me klasowo nastawione oczy, precz z rządem, wiwat KPP i półgodzinny dzień roboczy”.

W obecnej Francji daleko do uspokojenia rewolucyjnych nastrojów. Już przed kilku laty jeden z intelektualistów (Jacques Attali) twierdził, że Francja stoi może nie tyle na skraju załamania, ale „być może i rewolucji”. Analizując historię Francji, wielu dochodzi do przekonania, że w tym kraju przemiany społeczne, gospodarcze, nie odbywały się na zasadzie porozumień, czy paktów społecznych, ale właśnie rewolucji. Jak twierdził wspomniany intelektualista „Francja rozwija się wyłącznie poprzez rewolucje. Reformy następują tu po rewolucjach i kontrrewolucjach”.  I pomyśleć, że kraj ten obok Niemiec nazywany jest głównym motorem Unii Europejskiej. Powinno to budzić jeśli nie zdziwienie, to przynajmniej zastanowienie w Parlamencie Europejskim, który debatował w Strasburgu. W porządku obrad minionego tygodnia nie znalazł się żaden punkt dotyczący tej sprawy. Znalazły się inne, być może ważniejsze, np. debata na temat sytuacji w Bangladeszu, pomocy makrofinansowej dla Tunezji, czy też europejskiej polityki kosmicznej. To wszystko oczywiście jest bardzo ważne, ale teraz właśnie jeden z głównych krajów – filarów Unii Europejskiej chwieje się w posadach.
Żeby tego było mało, to został doświadczony przez powódź, która zalała duże jego obszary, zagrażając Paryżowi. Realnym zagrożeniem nie są niestety jedynie powódź i strajki.

W trakcie odbywających się we Francji mistrzostw Europy w piłce nożnej, jak przyznał sam prezydent Francji François Hollande, „istnieje groźba zamachów terrorystycznych”.
Do ochrony tej imprezy zaangażowano 90 000 funkcjonariuszy. Niebezpieczeństwo jest realne. Świadczą o tym takie przykłady, jak chociażby ostrzelanie na kilka dni przed rozpoczęciem mistrzostw autokaru we Francji. Rannych zostało 6 osób. Na granicy polsko-ukraińskiej zatrzymano Francuza, który, jako podano, planował zamachy w Paryżu. Podczas zatrzymania miał w swoim samochodzie takie niezbędne akcesoria kierowcy jak karabiny Kałasznikowa, rakietowe granatniki przeciwpancerne i około 120 kilogramów materiałów wybuchowych. Jedno jest pewne, to muszą przyznać nawet frankofile, sytuacja w tym kraju jest bardzo groźna i zmierza w niepokojącym kierunku. Można by zapytać, co na to Komisja Europejska?
Nie wyraża żadnego zaniepokojenia, nie monituje, nie apeluje do władz Francji, np. o zawarcie porozumienia ze związkowcami. Wyobraźmy sobie na moment, że podobne okoliczności zaszłyby nad Wisłą, w Polsce. Już nie tylko komisarz Timmermans, ale połowa składu Komisji, badałaby zagrożenie swobód i bezpieczeństwa obywateli. A przecież w Polsce nie było rewolucji, a we Francji była i jak wspomniałem wielu nie wyklucza powtórki z historii, która może przecież rozlać się na całą Europę.

prof. Mirosław Piotrowski, europoseł

drukuj