Myśląc Ojczyzna – prof. Mirosław Piotrowski


Pobierz

Pobierz

Satyra, czy chamstwo?

Satyra, czy chamstwo? Pytanie to pada w kontekście programu satyrycznego, wyemitowanego w niemieckiej telewizji ZDF, w którym zajęto się prezydentem Turcji Recepem Erdoğanem. To, co jednych śmieszy, innych oburza. Tak jest też w przypadku prezydenta Turcji, którego niemiecki satyryk Jan Böhmermann przedstawia i wyśmiewa w wierszyku jako zoofila, uprawiającego seks z kozami. Scenka ta przedstawiona jest na tle flagi tureckiej. Był to już kolejny odcinek programu, w którym ten sam niemiecki satyryk, a jednocześnie prezenter telewizyjny, kpi z prezydenta Turcji.  Czuł się on na tyle pewny siebie, że zalecił Erdoğanowi, aby wystąpił przeciwko niemu z pozwem sądowym. Z pewnością nie spodziewał się, że prezydent Turcji skorzysta z jego rad, ale tak się stało. Na podstawie bardzo rzadko stosowanego paragrafu 103 niemieckiego kodeksu karnego, dotyczącego obrazy organów i przedstawicieli obcego państwa, Turcja złożyła pozew. Za tego rodzaju przestępstwo, czyli obrazę głowy państwa, przywołany paragraf przewiduje karę pozbawienia wolności od trzech miesięcy do pięciu lat. Jednakże, co najważniejsze, zgodę na wszczęcie postępowania przez prokuraturę musi wydać niemiecki rząd. Niedawno taką decyzję korzystną dla prezydenta Turcji podjęła Angela Merkel. Niemiecki rząd koalicyjny CDU/CSU z SPD był w tej sprawie podzielony. Socjaldemokraci sprzeciwili się ściganiu satyryka, zadecydował więc głos pani kanclerz.

Satyryk będzie ścigany, co spotkało się z oburzeniem niemieckiej opinii publicznej, a notowania Merkel po tej decyzji spadły o ponad 10 punktów procentowych.  Większość komentatorów nie ma wątpliwości, że decyzja ta jest pochodną porozumienia Unia Europejska-Turcja w sprawie tzw. uchodźców. Europa, a szczególnie Niemcy stały się zakładnikiem Turcji, której powierzono klucze do rozwiązywania kryzysu migracyjnego. Przedstawiana sytuacja dowodzi stosowania podwójnych standardów. Przypomnę, że gdy w 2006 roku niemieckie media polskiego prezydenta Lecha Kaczyńskiego określały jako „młodego kartofla”, „drania, który chce zapanować nad światem”, itp. to władze niemieckie nie reagowały.
Bez reakcji pozostawiono naśmiewanie się w niemieckiej telewizji z Jarosława Kaczyńskiego i jego zmarłego brata i to po ostatnich wyborach w Polsce. A o to próbka finezyjnej satyry z tegoż programu, cytuję: „Najpotężniejszym człowiekiem jest Jarosław Kaczyński,  jednojajowy bliźniak, drugie jajo spadło parę lat temu”. Można zapytać – satyra to, czy chamstwo? W trakcie tych tzw. żartów szef stacji ZDF, tej samej, w której obśmiewano prezydenta Erdoğana, siedział na widowni i świetnie się bawił. Sytuację tę przypomniała jedna z niemieckich gazet w artykule pt. „Polaków nie przeproszono”. Co więcej, polskie władze nadal są rozkosznym przedmiotem kpin i to tej samej stacji i tego samego niemieckiego dziennikarza, który ma być ścigany za obrazę prezydenta Turcji. Nie tak dawno w jego programie pojawił się transparent z wizerunkiem polskiej premier Beaty Szydło. Można by zapytać, w czym Polska jest gorsza od Turcji? Pytanie to kierować trzeba do niemieckiej kanclerz, która obecnie znajduje się pod ogromnym ostrzałem zarówno mediów, jak i rządowego koalicjanta.

Niektórzy niemieccy dziennikarze twierdzą, że Merkel „pewną ręką wiedzie Niemcy ku nowej NRD”. A jeśli już o przebrzmiałych czasach komunizmu mowa, to i my na chwilę możemy wrócić pamięcią do PRLu. Na przykład do znanej komedii „Rejs”, w której również pojawił się temat wolności słowa. Otóż podróżujący statkiem poeta odkrył, że w damskiej toalecie ktoś napisał „głupi KO-wiec”. KO-wcem, czyli instruktorem kulturalno-oświatowym  był główny bohater filmu, który powziąwszy tę informację, domagał się więcej niż wyjaśnień.  Nalegał na innego pasażera statku prokuratora weterana, aby „no, jakąś karę jednak z miejsca zastosować”. Prokurator weteran mówił: „No jasne, karę z miejsca, którą panie kolegium panie zatwierdzi i żeby była odstraszająca dla… Dla innych i aby się nie powtarzały tego rodzaju panie dzikie jakieś wyskoki…”. Zainteresowany KO-wiec potwierdził, mówiąc: „Tak. Nie mówię o karze śmierci no…”. Ale, ale rodzi się pytanie, czy Niemcy naprawdę chcą powrócić do podobnego scenariusza?

prof. Mirosław Piotrowski, europoseł

 

drukuj