Myśląc Ojczyzna – prof. Mirosław Piotrowski

 


Pobierz

Pobierz

Europejski Pearl Harbor

Blisko 75 lat temu, w grudniu 1941 roku, Japończycy zaatakowali amerykańską bazę Marynarki Wojennej Pearl Harbor. Straty w ludziach i sprzęcie były ogromne, jednakże historyczny wymiar tego ataku był o wiele większy. Spowodował on przystąpienie Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej do II wojny światowej. USA uczyniły to niechętnie, gdyż zmuszone zostały do porzucenia swej historycznej polityki izolacjonizmu. Japonia związana była paktem z hitlerowskimi Niemcami, co popchnęło Amerykanów do totalnej wojny z III Rzeszą. Całkiem niedawno na początku Wielkiego Tygodnia, terroryści tzw. Państwa Islamskiego zaatakowali Brukselę. Zamachowcy samobójcy zdetonowali ładunki wybuchowe na lotnisku Zaventem i w brukselskim metrze. Zginęło ponad 30 osób, niewinnych, kilkadziesiąt jest w stanie krytycznym, a kilkaset zostało rannych. Do zamachu przyznali się bojownicy Państwa Islamskiego, jednocześnie informując, że to dopiero początek. Bruksela zamarła. W tym dniu zamknięto sklepy i większość restauracji, Parlament Europejski otoczyło wojsko i transportery. Zaostrzono środki bezpieczeństwa i ogłoszono najwyższy stopień alarmu terrorystycznego. Obecnie jest on obniżony o jeden stopień.

Trwają obławy w Brukseli, a granice Belgii są kontrolowane. Do momentu tychże zamachów władze belgijskie nie kwapiły się nazbyt do walki z terroryzmem, podobnie jak Stany Zjednoczone, które próbowały za wszelką cenę uniknąć zbrojnego uczestnictwa w II wojnie światowej. Belgia dotychczas była bierna, ale została wciągnięta do pościgu za terrorystami przez francuskie władze po zamachach w Paryżu. Okazało się bowiem, że paryscy terroryści zamach przygotowywali w Brukseli, stąd wyjechali i tutaj też powrócili. Naciskani przez Francuzów Belgowie zorganizowali obławę, w wyniku której pochwycono organizatorów zamachów, a niektórych zastrzelono. W odwecie terroryści dokonali zamachów w Brukseli. Dopiero teraz dostrzeżono to, co powszechnie było wiadome od przynajmniej kilkunastu lat, że w Brukseli istnieją dzielnice, zwłaszcza jedna Molenbeek, która pozostaje de facto poza kontrolą policji. Nazywana jest „wylęgarnią terrorystów”. Tutejsze władze przymykały na to powiekę i jak dowodzą niektórzy publicyści, wynikało to z cichego porozumienia – my wam nie przeszkadzamy, a wy na terenie Belgii nie organizujecie żadnych zamachów. Bez względu na prawdziwość tejże tezy, stan taki można było obserwować gołym okiem.

Mimo, że np. budynki naszego Parlamentu Europejskiego na pozór są świetnie chronione, widać na zewnątrz wojsko, w środku ochrona przeprowadza kontrole, prześwietlane są pakunki, to moim zdaniem dokonanie tutaj zamachu terrorystycznego nie stanowiłoby wielkiego problemu. Z łatwością można przemycić różne paczki, a pracownicy techniczni, zatrudniani np. przez firmy sprzątające, pochodzący z różnych zakątków świata nie są za każdym razem nazbyt szczegółowo kontrolowani. Wniosek nasuwa się więc sam – nie było woli zaatakowania tych budynków. Notabene, to z punktu widzenia terrorystów rozsądne rozwiązanie, gdyż od lat większość europejskich polityków nie tylko nie pokusiła się o własny konkretny projekt walki z terroryzmem, ale wręcz piętnowała kraje europejskie, które przyłączyły się do zwalczania terroryzmu pod wodzą USA. Tylko nasz Parlament wydał kilka rezolucji potępiających poszczególne kraje Unii za łamanie praw człowieka, tzn. ludzi podejrzanych o terroryzm, o komisji Rady Europy Dicka Marty’ego nie wspominając. Od lat mówiłem w tej Izbie o potrzebie zmiany polityki, o tym, że należy chronić zwykłych niewinnych ludzi, a nie pieścić się z podejrzanymi o terroryzm, goszcząc ich po złapaniu szampanem i kawiorem, a później wypłacając horrendalne odszkodowania.

Niestety wielu polityków europejskich do dziś nie widzi zależności pomiędzy napływem ogromnej fali nielegalnych uchodźców i imigrantów, a możliwością przedostania się w ich szeregach terrorystów do Europy. Słowem, europejscy politycy nie dostrzegają tego, co widzą normalni ludzie i sądzę, że nie odczuwają też lęków, które opanowały normalnych obywateli. Wielu polityków przed kamerami składało kondolencje rodzinom ofiar, wyrażało ubolewanie. Za chwilę jednak powracali oni do swych codziennych zajęć. Prezydent Barack Obama na przykład, tańczył tango, co uwieczniły kamery i co spotkało się z oburzeniem. Zazwyczaj po zamachach politycy organizują marsze, przypinają sobie plakietki i wstążeczki. Próbują zaklinać rzeczywistość, ale to nie zastąpi realnych działań, Terroryści już zapowiedzieli, że Daesh wyszkolił już od czterystu do sześciuset terrorystów zdolnych do ataków w Europie. Dotychczas informacje o atakach takich jak w Brukseli były lekceważone, o czym przypomniał prezydent Turcji, który deportował wcześniej brukselskiego terrorystę i ostrzegał władze belgijskie przed możliwym zamachem. Także wywiad izraelski miał wcześniej informować Belgię o możliwych atakach na lotnisku i w metrze. Informacje te zostały jednak zlekceważone, a ludzie boją się i to już nie tyko w Brukseli, Paryżu czy Londynie. Wielu pyta, gdzie znaleźć bezpieczne miejsce na spędzenie wakacji. W pytaniach tych pobrzmiewa irytacja względem lekceważących sytuację polityków. Czy zmienią oni swoją politykę, czy konieczna będzie wymiana polityków? Dokonać tego mogą społeczeństwa.

Przypomnę, że gdy Polska Zjednoczona Partia Robotnicza lekceważyła robotników, to robotnicy ją zmietli. Gdy nie tak dawno Platforma Obywatelska w Polsce lekceważyła obywateli, to obywatele jej podziękowali. Podobnie teraz, jeśli politycy europejscy zlekceważą ludzi w Europie, to również będą musieli zejść ze sceny. Wszystko zależy od tego, czy atak w Brukseli zostanie potraktowany jako jeden z kolejnych po Paryżu, Londynie, Ankarze, czy też jako moment zwrotny, decydujący, jako zamach na serce Europy i europejskie wartości i stanie się takim swoistym Pearl Harbor w walce z terroryzmem.

prof. Mirosław Piotrowski, europoseł

 

drukuj