Myśląc Ojczyzna – prof. Mirosław Piotrowski


Pobierz Pobierz

Niemiecko-europejskie problemy

W Niemczech wrze. Mimo, że kanclerz Angela Merkel spuściła wyraźnie z tonu w sprawie uchodźców, to problem nabrzmiewa. Już nie tylko burzą się obywatele tego kraju, ale widoczne jest także napięcie w rodzimej partii kanclerz Merkel CDU. Zbliżają się bowiem wybory w trzech landach niemieckich i startujący tam kandydaci CDU są więcej niż zaniepokojeni. Polityka imigrancka Merkel od wielu miesięcy ciągnie ich w dół. Pokazują to niemal wszystkie sondaże. To jeszcze nie katastrofa, gdyż CDU w tych landach (Badenia-Wirtembergia, Nadrenia-Palatynat i Saksonia-Anhalt), jak i w większości kraju przewodzi, ale jak tak dalej pójdzie, to zjazd po równi pochyłej może okazać się trwały. Liczy na to przede wszystkim stosunkowo nowa partia AfD, czyli Alternatywa dla Niemiec, która nazywana jest w mediach „prawicowo-populistyczną”. Wybrani z jej list europosłowie weszli do grupy Europejskich Konserwatystów i Reformatorów, tworząc koalicję wraz z europosłami Prawa i Sprawiedliwości i brytyjskimi konserwatystami. W Bundestagu nie posiadają swoich przedstawicieli, chociaż niewiele zabrakło im do osiągnięcia progu wyborczego. Poparcie dla nich rośnie. Wydatnie pomaga im w tym kanclerz Merkel.  Mimo rozłamu w AfD i odejścia głównego lidera profesora Bernda Lucke, który założył własną partię Alfa, poparcie dla AfD wzrasta. Ich głównym paliwem wyborczym stała się krytyka imigranckiej polityki Merkel, która trafiła na bardzo podatny grunt.

Wzrost notowań AfD w Niemczech jest tym większy, im więcej problemów stwarzają imigranci. O ile we wspomnianych wyborach do Bundestagu otrzymali 4,7%, w wyborach europejskich 7%, to obecnie cieszą się ponad dwunastoprocentowym poparciem w Niemczech.

Mój niemiecki kolega europoseł z jednej strony nie krył zadowolenia, gdy co miesiąc jego partia AfD w sondażach rosła o dwa punkty procentowe, z drugiej jednak martwił się o stabilność formacji. Przeważa jednak zadowolenie. Na samej krytyce Merkel rosną jak na drożdżach. Choć niemiecka kanclerz zapowiedziała, że przez następne dwa lata nie będzie możliwe łączenie rodzin osób, które przybyły do Niemiec, że odbędzie się weryfikacja i prawdopodobne jest gromadne odsyłanie do kraju pochodzenia, a także zaostrzenie kontroli na granicach Unii, to dla większości Niemców rozwiązania te nie są wystarczające. Oficjalnie podano bowiem, że tylko w ubiegłym roku do Niemiec przybyło milion 100 tysięcy imigrantów, a tylko w styczniu tego roku od 60 do 90 tysięcy. Oznacza to, jak publicznie się podaje, że każdego dnia granice z Niemcami przekracza około dwa-trzy tysiące imigrantów. I tu znów politycy AfD zdominowali dyskusję. Ich kierownictwo z Frauke Petry na czele stwierdziło, że dla ochrony niemieckich granic przed nielegalnymi imigrantami policja niemiecka i straż graniczna może i ma prawo w razie potrzeby użyć broni. Powołują się na odpowiedni zapis w niemieckiej konstytucji. Uważają też, że przed ostatecznym użyciem broni policjanci powinni oddać strzał ostrzegawczy w powietrze. Propozycja ta wywołała burzę w niemieckich mediach. Wicekanclerz Niemiec, a jednocześnie szef SPD Sigmar Gabriel, nie wykluczył objęcia AfD obserwacją-inwigilacją przez niemieckie służby specjalne. Twierdzi, że podstawę ku temu daje właśnie przywoływana wypowiedź w sprawie użycia broni na granicy wobec imigrantów. Idzie także dalej uważając, że zachodzi poważna wątpliwość, czy konkurencyjna partia „hołduje wartościom stanowiącym fundament niemieckiej demokracji”. W związku z tym sugeruje też, że takim partiom politycznym należałoby odciąć dostęp do publicznej telewizji.

 W tych wypowiedziach przebija strach dwóch największych partii politycznych  – CDU Angeli Merkel i SPD Sigmara Gabriela przed wyrastającą na trzecią siłę polityczną w Niemczech AfD. Politycy ci mają świadomość, że niemieckie społeczeństwo jest wzburzone, zwłaszcza po ujawnieniu imigranckich sylwestrowych ekscesów i nałożeniu cenzury w niemieckiej telewizji. A wracając do wypowiedzi polityków AfD, tę dyskusję próbowano przenieść na forum Parlamentu Europejskiego, gdzie padł wniosek, aby przewodniczący Parlamentu Martin Schulz zajął się europosłami, którzy opowiadają się za użyciem broni wobec imigrantów nielegalnie przekraczających austriacko-niemiecką granicę. Specjalny list wyjaśniający w tej sprawie wysłała do europosłów EKR niemiecka europosłanka Beatrix von Storch. Dobitnie zaznaczyła, że „partia jej stoi na gruncie prawa”.
Całe zamieszanie na Niemcy i Europę sprowadziła kanclerz Merkel, której zdjęcie w minionym tygodniu zamieszczono na okładce niemieckiego tygodnika z podpisem „Angela Merkel. Czy da się ją jeszcze uratować?” To pytanie ważne jest nie tylko z punktu widzenia Niemiec, ale i całej Europy.

 

prof. Mirosław Piotrowski, europoseł

drukuj