Myśląc Ojczyzna – prof. Mirosław Piotrowski


Pobierz

Pobierz

Rezolucja, rezolucje

Od dłuższego czasu Polska i polski rząd straszony jest rezolucją. Rezolucją Parlamentu Europejskiego na temat stanu praworządności w Polsce. Ma to być jeden z twardszych instrumentów dyscyplinowania naszego kraju na forum Unii Europejskiej.  Oświadczenia komisarzy Komisji Europejskiej o wszczęciu wstępnej procedury wobec Polski, debata w Parlamencie Europejskim w Strasburgu z udziałem polskiej premier Beaty Szydło, rozważania szefa Rady Europejskiej Donalda Tuska, czy organ mu podległy zajmie się sytuacją w Polsce, wszystko to nic, tylko słowa. Przeciwnikom polskiego rządu potrzeba spisanego na papierze lub opublikowanego w Internecie tekstu. Wychodzą oni bowiem ze słusznego skądinąd założenia, że nawet najgorsze i siermiężne pismo jest lepsze od wspaniałej i wykwintnej mowy. Jak mówi się potocznie, mowa – trawa, potrzeba jest więc czegoś na piśmie.

Jak miał to ująć przewodniczący naszego Parlamentu Martin Schulz,   istnieją naciski grup politycznych, aby w sprawie zmiany władzy w Polsce Parlament uchwalił pisemną rezolucję. Sprawcy tegoż pomysłu doskonale zdają sobie sprawę, że większość obywateli Unii Europejskiej nie rozróżnia obligującej prawnie rządy Unii twardej dyrektywy, czy rozporządzenia, od nieobligującej do niczego rezolucji.  Projekt rezolucji może złożyć każdy poseł do Parlamentu Europejskiego w sprawie „objętej zakresem działalności Unii Europejskiej”. Także debata, którą przeprowadza się w naszej Izbie, może, ale nie musi kończyć się rezolucją poddaną głosowaniu. Rezolucja jest pewną formą ekspresji, emanacji stanu ducha. Przekazywana jest później krajowi członkowskiemu, Komisji Europejskiej, Radzie, ale jak wspomniałem, nie ma żadnej mocy prawnej. W przypadku naszego kraju ma stworzyć, bądź dopełnić wrażenie, że coś jest nie w porządku.

Na przestrzeni lat Parlament nasz przyjął wiele rezolucji, którymi albo się w ogóle nie przejmowano, albo wpływały one jedynie na pobudzenie refleksji. Dotyczyły zarówno kwestii technicznych, jak i tzw. europejskich wartości. Przykładowo, w ubiegłym miesiącu Parlament Europejski przyjął rezolucję „w sprawie patentów i praw do ochrony odmian roślin”.  Rok wcześniej jedna z włoskich europosłanek złożyła projekt rezolucji „w sprawie nieprawidłowego odżywiania się i zagrożeń dla zdrowia obywateli europejskich”. W marcu 2009 roku uchwaliliśmy rezolucję”w sprawie uczciwości gier hazardowych online”, a w 2006 roku rezolucję”w sprawie sytuacji w sektorze owoców miękkich, wiśni i czereśni przeznaczonych do przetwarzania”. Niewiele to jednak dało. Wiele rezolucji dotyczyło poszczególnych krajów pozaeuropejskich i europejskich.

W jednej z nich z 2007 roku zatytułowanej „Homofobia w Europie” wymieniono Polskę. W punkcie 10-tym tejże rezolucji zapisano, że – cytuję: „Parlament Europejski wzywa właściwe władze polskie, by powstrzymały się od proponowania lub przyjmowania ustawy w formie przedstawionej przez polskiego wicepremiera i ministra edukacji, a także od wdrażania środków mających na celu zastraszanie organizacji lesbijek, gejów, biseksualistów i transseksualistów”. Na marginesie warto zauważyć, że zapis ten niezwykle pedagogicznie wpłynąć musiał na wymienionego w rezolucji wicepremiera i ministra edukacji, kierującego podówczas partią polityczną o nazwie Liga Polskich Rodzin. Dziś nie tylko zszedł on ze złej drogi, ale stał się wzorem i ikoną najwyższych europejskich wartości demokratycznych, w których obronie nie waha się wychodzić na czele demonstracji KOD-u nawet, gdy jest zimno, inicjując dość zabawne podskakiwanie. Stanął razem z Donaldem Tuskiem po jasnej stronie mocy. Bez wahania można stwierdzić, że obaj są szczerymi Europejczykami. Wraz z grupą sierot po dawnym układzie PO-PSL, do dziś nie mogą pogodzić się z wyborczą porażką swojej ulubionej formacji. W Polsce zdecydowali o tym wyborcy, a oni liczą na pomoc zaprzyjaźnionych brukselskich polityków i rezolucję, którą moim zdaniem, postrzegają jako ostatnią deskę ratunku.

prof. Mirosław Piotrowski, europoseł

drukuj