Myśląc Ojczyzna – prof. Mirosław Piotrowski



Pobierz Pobierz

Grecja bez euro?

Grecy wybrali nowy parlament. Tak, jak wcześniej przewidywano, zwyciężyła skrajnie lewicowa Syriza, najczęściej określana jako partia populistyczna. Społeczne poparcie zawdzięczała przedwyborczym obietnicom, że odrzuci politykę zaciskania pasa. Gdy w 2009 roku wybuchł grecki kryzys finansowy, okazało się, że kraj ten jest zadłużony na 80 miliardów euro. Dziś po ponad pięciu latach i wpompowaniu do Grecji, a de facto w banki niemieckie i francuskie dodatkowych 240 miliardów euro, okazuje się, że nie tylko pomoc nic nie dała, ale obecnie Grecja jest zadłużona na ponad 320 miliardów. Społeczeństwo nie wytrzymuje restrykcyjnego programu narzuconego przez tzw. Trojkę, czyli Międzynarodowy Fundusz Walutowy, Europejski Bank Centralny i Unię Europejską. Grecy nie chcą dalej płacić i dopuszczają możliwość wystąpienia ze strefy euro, bo waluta ta stała się praprzyczyną obecnego kryzysu.

Jak anonsowano wcześniej w niemieckiej prasie, podobno rząd Niemiec już się pogodził z takim scenariuszem. Problem jednak polega na tym, że jeśli Grecja zechce wystąpić ze strefy euro, to musi najpierw wyjść z Unii Europejskiej, co określa art. 50 Traktatu Lizbońskiego, a większość Greków tego akurat nie chce. Zakładając jednak hipotetycznie, że Grecja wychodzi ze strefy euro i powraca do dawnej waluty drachmy, a co za tym idzie opuszcza struktury Unii Europejskiej, to przed wszystkimi krajami Unii zaczną piętrzyć się kolejne problemy. Wychodząc z Unii Europejskiej Grecy utracą swojego komisarza oraz przedstawicieli w Parlamencie Europejskim. Z naszej Izby musiałoby odejść 21 greckich eurodeputowanych. Tu napotykamy na kolejny problem. Traktat Lizboński, uważany za najważniejszy dokument Unii Europejskiej precyzyjnie określa liczbę europosłów na 750 plus przewodniczący. Po wyjściu Greków powstanie pytanie, jak zapełnić tę lukę: czy rozpisać kolejne wybory w pozostałych 27 krajach członkowskich, czy proporcjonalnie dokooptować brakujących europosłów z tych 27 krajów?

Pytanie także, co z greckim długiem? Na sześć największych banków, w których Grecja jest zadłużona, trzy pierwsze to banki niemieckie, a trzy następne francuskie. Po wyjściu ze strefy euro Grecja nie otrzyma dalszego finansowania z Unii i Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Prawdopodobnie musiałaby ogłosić bankructwo, gdyż w kasie państwowej zabraknie realnych pieniędzy na wynagrodzenia pracowników sektora publicznego (m.in. służby zdrowia, szkół, wojska) oraz wypłatę świadczeń emerytalnych. Zdaniem analityków prawdopodobne są protesty społeczne, gdyż dopiero po trzech-czterech latach Grecja odzyskałaby stabilność wynikającą z powrotu do własnej waluty, m.in. wzrósłby grecki eksport. Na operacji tej nie musiałaby ucierpieć kondycja samej waluty euro w innych krajach, gdyż przez pięć lat greckiego kryzysu dopracowano mechanizmy amortyzacji takiego wstrząsu, tworząc Europejski Mechanizm Stabilności. Lider greckiej lewicowej formacji Syriza tuż po wyborach zawiązał koalicję z prawicową partią „Niezależni Grecy”. Obie formacje łączy tylko niechęć do Unii Europejskiej, w szczególności do Niemiec.

W kontekście przedwyborczych deklaracji nowy rząd grecki będzie zmuszony podjąć negocjacje z unijnymi wierzycielami w sprawie znacznej redukcji długu.  Grecy powołują się na przykład Niemiec, którym po wojnie anulowano ponad połowę długu. Negocjacje potrwają przynajmniej kilka miesięcy. Na razie strona unijna zastygła w oczekiwaniu. Trudno zakładać, że zgodzi się na radykalną obniżkę długu. Gdyby nawet do tego doszło, nie sądzę, aby możliwy był powrót do ponownego rozluźnienia pasa i przywrócenia greckich przywilejów pracowniczych, o których rozpisywała się prasa. Jeszcze trzy lata temu ponad pół miliona Greków otrzymywało specjalne dodatki do pensji i miało możliwość przejścia na emeryturę już w wieku 50 lat w przypadku kobiet i 55 w przypadku mężczyzn. Dotyczyło to niebezpiecznych zawodów, których w Grecji wyszczególniono podobno aż 600. Do takich zawodów stanowiących zagrożenie dla zdrowia zaliczono m.in. fryzjerstwo, gdyż myjąc włosy przed strzyżeniem fryzjer miał kontakt z szamponem. W wykazie zawodów niebezpiecznych znaleźli się też kucharze, kelnerzy, muzycy orkiestry dętej i ogrodnicy cmentarni. Zdumienie budziły także ustalone w Grecji specjalne dodatki, np. pracownicy zakładów komunikacyjnych  za punktualne przychodzenie do pracy otrzymywali w przeliczeniu na złotówki 1400 złotych miesięcznie więcej, urzędnicy państwowi pracujący w budynkach bez windy dodatkowo otrzymywali 300 złotych miesięcznie, a np. urzędnicy ministerstwa sprawiedliwości za skuteczne prowadzenie urzędowych spraw – 2700 złotych miesięcznie.

Przyzwyczajenie i tęsknota za tego rodzaju bonusami nie może być kompasem dla nowo wybranych greckich polityków. Jeśli pozostaną w strefie euro i zechcą ukrywać się przed unijnymi wierzycielami, to mają bardzo duże możliwości. Znaczny procent obszaru Grecji stanowią wyspy, których jest około 3000. Zamieszkałych jest tylko 167. Na pozostałych można więc zorganizować nowe życie i to bez euro.

prof. Mirosław Piotrowski, europoseł

drukuj