Myśląc Ojczyzna – prof. Mirosław Piotrowski

 


Pobierz

Pobierz

Unia w potrzasku

Zakończyła się kolejna sesja Parlamentu Europejskiego w Strasburgu. Na mocy zapisów traktatowych, które zapewniła sobie Francja, wszyscy europosłowie i pracownicy Parlamentu przyjeżdżają tutaj do Strasburga 12 razy w roku. Ten tydzień był jednak szczególny, gdyż we Francji wprowadzono stan wyjątkowy. Przywrócono kontrole na granicach, także w pobliskim Kehl, wprowadzono dodatkowy system kontroli przy wejściach do Parlamentu Europejskiego, który jest strzeżony przez policję i wojsko. Również w centrum miasta wchodzący do dużych sklepów i centrów handlowych są kontrolowani, muszą rozpinać płaszcze, w ruch idą wykrywacze metalu. Podobnym kontrolom poddawane są osoby wchodzące do słynnej strasburskiej gotyckiej katedry. Parlamentarne dyskusje zdominowała kwestia bezpieczeństwa. W debacie priorytetowej wysłuchać można było oświadczenia Rady i Komisji na temat ostatnich zamachów terrorystycznych w Paryżu. Głosowano także nad sprawozdaniem w sprawie „zapobiegania radykalizacji oraz rekrutacji obywateli europejskich przez organizacje terrorystyczne”.

Dla wielu atmosfera ubiegłego tygodnia była przygnębiająca. Unia Europejska znalazła się w potrzasku, z którego oczywiście może się wyrwać, ale najważniejszym warunkiem jest prawidłowe zdiagnozowanie sytuacji. A z tym jest duży kłopot. Nie ma bowiem wątpliwości, że wraz z niekontrolowanym napływem ogromniej rzeszy migrantów do Europy, na co pozwoliła kanclerz Angela Merkel, przedostają się do nas terroryści. Na niebezpieczeństwo to zwracał już wcześniej uwagę szef jednej ze służb specjalnych Niemiec, a także byli szefowie służb Wielkiej Brytanii i Izraela. Problem polega na tym, że nie chcą dostrzec tego unijni politycy. Przewodniczący Europejskiej Partii Ludowej (EPL), największej grupy politycznej w Parlamencie Europejskim, Manfred Weber uznał, że niedopuszczalnym jest twierdzenie, iż uchodźcy przybywający do Europy są sprawcami terroryzmu.  Jego zdaniem są oni ofiarami terroryzmu. Argument ten sformułowano niedługo po zamachach w Paryżu i stał się on sztandarową wykładnią dla czołowych polityków Unii Europejskiej, którzy nie chcą przyznać się do błędu polegającego na wpuszczeniu do Europy tak wielkiej liczby migrantów.

Przewodniczący drugiej co do wielkości grupy w Parlamencie Europejskim – socjalistycznej – grzmiał: „Europa nie pozwoli, aby terroryzm ją zmienił”. To czytelne sygnały podtrzymywania dotychczasowej polityki imigracyjnej w Unii Europejskiej, która w niedługim czasie może doprowadzić do likwidacji strefy Schengen. W tym tygodniu pani kanclerz Merkel stwierdziła w Bundestagu, odwracając kota ogonem, że utrzymanie obszaru Schengen zależne jest od wprowadzenia solidarnościowego mechanizmu podziału uchodźców między wszystkie kraje Unii Europejskiej. Zderza się to z logiką rozumowania innych przywódców unijnych, którzy, jak premier Węgier Viktor Orban, uważają, że „faktycznie, wszyscy terroryści są w zasadzie migrantami”. W tym kontekście propozycja, a właściwie żądanie pani kanclerz Merkel, oznacza solidarne dzielenie się realnym niebezpieczeństwem.

Strach panuje w Europie, nie tylko w Belgii i Francji, ale także Holandii i Danii, której premier wycofał się z wcześniejszej deklaracji przyjęcia określonej liczby imigrantów. Sprawa ta najbardziej dzieli państwa członkowskie. Niestety, unijni politycy zarówno w naszym Parlamencie, jak i Komisji Europejskiej, w obliczu tak poważnych wyzwań nie są w stanie wyrwać się z chocholego tańca unijnej nowomowy. Podobnie jak podczas innych kryzysów, jak mantrę powtarzają wyświechtane slogany, że dla przezwyciężenia trudności i niebezpieczeństwa potrzeba nam „więcej Europy w Europie”, że konieczne są zjednoczone działania i że jesteśmy bezpieczni, gdy jesteśmy zjednoczeni. W przywołanym wcześniej sprawozdaniu o zapobieganiu radykalizacji Parlament nasz m.in. uważa, że „UE i państwa członkowskie muszą rozwijać strategię na rzecz zapobiegania radykalizacji, jak i na rzecz deradykalizacji, uwzględniając przy tym w pewnym stopniu płeć (par. 36)”.

Oczywiście napisać i wypowiedzieć można wiele pięknych słów, szczególnie w wygodnym szklanym gmachu Parlamentu Europejskiego, ale realne życie toczy się obok, na ulicy. A tu na ulicach Strasburga, nazywanego „stolicą Bożego Narodzenia” ludzi dwa, a nawet trzy razy mniej niż zazwyczaj o tej porze roku. Właściciele hoteli, sklepów i restauracji już liczą straty i nie kryją irytacji. Strach zatrzymał w domach ich gości i klientów. Jeśli dochody drastycznie spadną, biznesmeni się zdenerwują.
A jeśli są znaczący, to mogą doprowadzić do wymiany znaczących unijnych polityków, bądź tych, którzy za takich się uważają.

prof. Mirosław Piotrowski, europoseł

drukuj