Myśląc Ojczyzna – prof. Mirosław Piotrowski



Pobierz Pobierz
Migranci ponad wszystko

 

„Nie mogę dłużej współpracować z tą kobietą” – zdanie to dwukrotnie miał wypowiedzieć minister spraw wewnętrznych Niemiec i szef współrządzącej partii CSU Horst Seehofer, a dotyczyło ono kanclerz Angeli Merkel. Wewnątrz niemieckiej koalicji trwa spór. Poważny. Przyczyną jest polityka migracyjna. Od czasu, gdy Merkel szeroko otworzyła drzwi dla migrantów, poddawana jest nieustannej krytyce w Niemczech i innych krajach Unii Europejskiej. Polityka migracyjna stała się największym problemem Unii, na bok spychając nawet brexit. Komentatorzy polityczni i sami politycy są zgodni, że kwestia migracyjna rozsadza Unię Europejską. Kanclerz Merkel od wielu miesięcy próbuje zażegnać kryzys, nie przyznając się jednak do własnego błędu. A to, moim zdaniem, blokuje skuteczne rozwiązanie. Merkel forsuje „uwspólnotowienie” problemu, czyli jak się to nazywa w języku dyplomacji „solidarny rozdzielnik” uchodźców. Na przymusowy ich podział od dawna nie wyrażają zgody Węgry i Polska, a nowy projekt zaproponowany przez bułgarską prezydencję upadł ze względu na sprzeciw m.in. Grecji i Włoch. W związku z tym cytowany niemiecki minister spraw wewnętrznych zapowiedział wprowadzenie konkretnych rozwiązań, polegających na kontrolach na granicach i deportowaniu z Niemiec wszystkich migrantów, którzy wcześniej zarejestrowali się w innych krajach Unii Europejskiej, jak i tych, którzy nie posiadają dokumentów tożsamości, choć techniczne szczegóły tego planu nie są jeszcze znane. Na to nie zgadza się kanclerz Merkel, twierdząc, że problem trzeba omawiać z europejskimi partnerami. W Niemczech zaiskrzyło, a sprawa stała się na tyle poważna, że rozpoczęto dyskusję nad rozpadem rządzącej tam koalicji.

 

CDU/CSU kojarzy się niektórym jako jedna partia. CSU jest bawarskim odpowiednikiem CDU, ale to jednak osobna formacja polityczna. Obydwie tworzą koalicję z SPD. Wyjście CSU z koalicji oznaczałoby brak większości w Bundestagu. Wówczas kanclerz Merkel musiałaby albo kierować rządem mniejszościowym, albo zaprosić do koalicji np. Zielonych, lub też rozpisać nowe wybory. Lider CSU sprawę imigrantów postawił na ostrzu noża, dlatego musiała odbyć się osobna narada ważnych polityków jego partii, a także osobna narada CDU. W rezultacie CSU dało kanclerz Merkel chwilę oddechu i czas do końca miesiąca na sformułowanie zmodyfikowanego stanowiska. Pod koniec czerwca ma się odbyć oficjalny szczyt Rady Europejskiej.  Przewodniczyć mu będzie Donald Tusk. Przypomnę, że w grudniu ubiegłego roku domagał się on ostatecznego rozstrzygnięcia w sprawie rozdzielnika migrantów do czerwca tego roku. W przeciwnym razie zapowiedział, że „sam zaproponuje rozwiązanie”. Jakoś nie widzę, żeby liderzy unijnych krajów z wypiekami na twarzy oczekiwali na pomysł szefa Rady Europejskiej, ale kto wie? Tymczasem w październiku tego roku odbędą się wybory w Bawarii, stąd nie należy się spodziewać, że szef CSU spuści z tonu. Po piętach depcze mu antyimigrancka „Alternatywa dla Niemiec”.

 

Horst Seehofer jako minister spraw wewnętrznych uważa, że z racji sprawowanej funkcji do niego należy rozwiązanie problemu migracyjnego w Niemczech i zapewnienie bezpieczeństwa obywatelom. Wspólny język może on znaleźć z innymi ministrami spraw wewnętrznych krajów Unii Europejskiej, jak chociażby włoskim Matteo Salvinim i austriackim Herbertem Kicklem. A propos Austrii, to Seehofer spotkał się niedawno w Berlinie z kanclerzem tego kraju Sebastianem Kurzem, który krytykuje politykę imigracyjną Merkel. Seehofer popiera Kurza, a ten proponuje stworzenie koalicji państw chętnych do walki z nielegalną migracją, którą nazywa „osią chętnych”. Z drugiej strony kanclerz Merkel, widząc fiasko swoich ogólnoeuropejskich propozycji zapowiedziała cykl dwustronnych spotkań z poszczególnymi krajami Unii w sprawie migracji. „Temat migracji dzieli Europę” – czytamy w nagłówkach wielu gazet. Nie dotyczy to już tylko Węgier i Polski, ale także wielu innych krajów Unii Europejskiej. Obecnie brukselski establishment najbardziej obawia się Włoch. Wszystko to przypomina gaszenie pożaru bez wygaszenia głównego ogniska. Potrzebna jest decyzja o zamknięciu granic zewnętrznych Unii Europejskiej i skierowaniu konkretnej pomocy finansowej na miejscu w krajach, z których przybywają migranci. Konieczne jest też skuteczne przeciwdziałanie mafii przemycającej ludzi. Tak naprawdę oczekują tego obywatele Unii Europejskiej, także z tych największych krajów jak Francja i Niemcy. Potrzeba zgody tylko jednej osoby – kanclerz Merkel. Ta jednak, jak dotychczas, woli półśrodki, aby nie przyznać się do błędu. Niebawem odbędzie się posiedzenie Rady Europejskiej. Niewykluczone, że tym razem będzie ono bardzo burzliwe.

 

Mirosław Piotrowski

drukuj