Myśląc Ojczyzna – prof. Mirosław Piotrowski



Pobierz Pobierz

Niesprawiedliwy klimat

Podczas gdy Unię Europejską zajmują negocjacje brexitowe z Wielką Brytanią, ustalanie ram nowego budżetu Unii, tropienie rzekomych zagrożeń demokracji w Polsce i niemożność utworzenia rządu w Niemczech, Parlament nasz nie zapomina o kobietach. Nie tylko tych w Unii Europejskiej, ale i na całym świecie. Dostrzegł niedawno, że obserwowane zmiany klimatu właśnie dla kobiet są najbardziej dolegliwe. Rzuca więc wyzwanie tej, jak to nazywa, niesprawiedliwości klimatycznej. Głównym instrumentem ma być przyjęte w ubiegłym tygodniu w Strasburgu sprawozdanie „w sprawie kobiet, równouprawnienia płci i sprawiedliwości klimatycznej”. Już w punkcie B preambuły zapisano, że „skutki zmiany klimatu są inaczej doświadczane przez kobiety i mężczyzn” i  że właśnie kobiety są „narażone na wyższe ryzyko i obciążenia”, a dzieje się tak ze względu na „zróżnicowane doświadczenia instersekcjonalne kobiet”. W punkcie H cytowanego dokumentu Parlament Europejski stawia, moim zdaniem, dość ryzykowną tezę, że „skutki zmian klimatu pogłębiają zróżnicowanie sytuacji kobiet i mężczyzn w zakresie (…) wykorzystywania seksualnego”.  W tym samym punkcie domaga się, aby „przyjąć podejście uwzględniające aspekty płci, łączące analizę skutków klimatycznych z krytyczną refleksją nad wzorcami konsumpcji i wpływem nad zmianą klimatu”.

W dalszej części dokumentu podkreślamy, że „kobiety mają do odegrania strategiczną rolę w rozwijaniu zrównoważonych i ekologicznych wzorców konsumpcji i produkcji” (punkt J). Wzywamy też ONZ-owską agencję ds. zmian klimatu do „równego udziału mężczyzn i kobiet w zwalczaniu pustynnienia i skutków susz” (punkt K). Więcej, domagamy się, aby wspomniany organ „zdecydował się śledzić postępy w osiąganiu celu równowagi płci w ramach realizacji polityki klimatycznej uwzględniającej aspekt płci” (punkt M) . Myliłby się głęboko ktoś sądząc, że Parlament Europejski tylko apeluje, nie dostrzegając błędów.

W przywoływanym dokumencie znajdują się słowa krytyki pod adresem państw członkowskich Unii Europejskiej. W punkcie N stwierdzono, że „w państwach członkowskich UE kobiety nadal są niedostatecznie reprezentowane w organach decyzyjnych w dziedzinie zmian klimatu na szczeblu krajowym”. Za to w odpowiednich dyrekcjach Komisji Europejskiej ds. klimatu z dumą stwierdza, że aż „40% stanowisk zajmują kobiety”. W dominującej części jednak sprawozdanie ma charakter postulatywny. Mowa jest o „ wzmocnieniu pozycji kobiet i sprawiedliwości międzypokoleniowej” (punkt R), „wzmocnieniu odporności kobiet na zamianę klimatu” (punkt T) i „propagowaniu globalnych polityk klimatycznych uwzgledniających aspekt płci” (punkt AA). Z żalem odnotowano, że „konwencja dotycząca statusu uchodźców z 1951 roku nie przewiduje kategorii uchodźcy klimatyczni. I tu dochodzimy do clou zagadnienia.

Otóż od dłuższego czasu w Unii Europejskiej dąży się do klasyfikowania emigrantów ekonomicznych,  jako „uchodźców klimatycznych”. Problem jednak w tym, że z punktu widzenia prawa międzynarodowego kategoria taka nie istnieje. Niedoskok ten w pewnym sensie ma nadrobić sprawozdanie Parlamentu Europejskiego, w którym szczególnie skupiono się na kobietach. Oprócz cytowanych punktów preambuły, zawarto aż 46 paragrafów. Na przykład w paragrafie 43 domagamy się „by kwestii migracji klimatycznej nadano znaczenie międzynarodowe”. Ale wcześniej podkreślamy, że „kobiety są nie tylko ofiarami, ale również ważną siłą napędową zmian” i to one „mogą budować odporność na zmiany klimatu” (paragraf 1).  W paragrafie piątym czytamy, że „kobiety i dziewczęta są najlepszym źródłem wiedzy na temat ich własnej sytuacji i potrzeb” i że „statystycznie kobiety są bardziej niż mężczyźni zaniepokojone z powodu zmiany klimatu” (paragraf 5).

Głosując nad przejęciem bądź odrzuceniem tego dokumentu w Parlamencie Europejskim w Strasburgu widziałem uśmiech na twarzach wielu kolegów europosłów. Różnych opcji politycznych. Formułowali krótkie, z reguły złośliwe komentarze jak to słońce, deszcz, śnieg czy mróz niesprawiedliwie oddziaływają osobno na mężczyzn i osobno na kobiety. Jakież to niesprawiedliwe. Bez względu na osobiste odczucia i uszczypliwości finalnie głosowali jednak zgodnie z zaleceniami swoich grup politycznych. A ja zastanawiałem się, gdzie podziała się neutralność płciowa lansowana nie tak dawno w publikacji „Język neutralny płciowo w Parlamencie Europejskim”, w której zalecano eliminowanie słów „kobieta”, „mężczyzna”, „pan”, „pani” i „panna”. Ale cóż pewnie jesteśmy już na kolejnym etapie swoistej europejskiej walki klas.

Mirosław Piotrowski

drukuj