Myśląc Ojczyzna


Pobierz Pobierz

 

Tasowanie Umiłowanych Przywódców

 

Szanowni Państwo!

Ileż podobieństw z wiekiem XVIII przeżywa dzisiaj nasz nieszczęśliwy kraj! Jak pamiętamy, w wieku XVIII ościenne państwa bardzo interesowały się rozwojem sytuacji w Polsce i jedno przez drugie usiłowały wpływać również na kształt tubylczej sceny politycznej. W związku z tym ambasadorowie wykonywali różne dodatkowe zadania: kaptowali sobie większych i mniejszych dygnitarzy, wypłacali im jurgielt, wyznaczali zadania, a potem rozliczali ich z ich wykonania. Słowem – zupełnie tak samo, jak i dzisiaj, z tą tylko różnicą, że dzisiaj ambasadorowie działają głównie za pośrednictwem bezpieczniaków, którzy podczas transformacji ustrojowej przewerbowali się na służbę u obecnych naszych sojuszników – a z kolei bezpieczniacy wykonują zlecone zadania posługując się konfidentami awansowanymi do godności Umiłowanych Przywódców. Poza tymi drobnymi różnicami wszystko przebiega jednak tak samo, jak w wieku XVIII – a i cel tych wszystkich zabiegów pozostaje taki sam; żeby mianowicie w naszym nieszczęśliwym kraju nie powstał zalążek żadnej siły, a nasz mniej wartościowy naród tubylczy żeby został doprowadzony do stanu bezbronności. Nad tym własnie czuwaja dzień i noc ambasadorowie, bezpieczniacy i Umiłowani Przywódcy.

Żeby jednak podtrzymać w opinii publicznej pozory autentyczności życia państwowego, Umiłowani Przywódcy muszą być od czasu do czasu przegrupowywani. Taki właśnie moment nieubłaganie się zbliża, o czym świadczy nie tylko rozporządzenie rosyjskiego prezydenta Putina, nakazujące tamtejszej Federalnej Służbie Bezpieczeństwa nawiązanie współpracy ze Służbą Kontrwywiadu Wojskowego w Polsce, nie tylko wahania premiera Tuska, który nie był pewien, czy otrzyma rozkaz kandydowania na stanowisko przewodniczącego Komisji Europejskiej, czy przeciwnie – rozkaz, żeby na żadne europejskie synekury nie kandydować – ale również raport Amnesty International o tajnych więzieniach CIA w Polsce.

Z tego raportu wynika nie tylko, że te tajne więzienia na terenie Polski istniały, nie tylko, że więźniowie byli tu poddawani torturom – ale również – że o wszystkim wiedzieli polscy Umiłowani Przywódcy: Aleksander Kwaśniewski. Marek Siwiec, Zbigniew Siemiątkowski i Jerzy Szmajdziński. Warto zwrócić uwagę, że wśród Umiłowanych Przywódców nie ma Leszka Millera, chociaż to on właśnie był w tym czasie premierem rządu. Ale skoro premier Tusk mógł nie wiedzieć o memoriale podpisanym przez EuRoPolGaz z rosyjskim Gazpromem o gazociągu, to dlaczego premier Miller musiałby wiedzieć o tajnych więzieniach CIA w Polsce?

Żarty żartami – ale warto się nad tym zastanowić głębiej. Uważam, że rozporządzenie prezydenta Putina nakazujace FSB ścisłą współpracę z polską kontrrazwiedką miało między innymi na celu taką przebudowę tubylczej sceny politycznej, żeby zewnętzne znamiona władzy powierzone zostały szerokiej koalicji lewicowej, która nie tylko wzorowo „pojedna” nas z Rosją, nie tylko w podskokach zaakceptuje status „bliskiej zagranicy”, ale również zaimplantuje w naszym nieszczęśliwym kraju wszystkie narzędzia społecznego rozkładu, które nasz mniej wartościowy naród tubylczy  doprowadzą do stanu bezbronności. Istotnym elementem tego projektu jest były „prezio”, czyli Aleksander Kwaśniewski, który ostatnio nie może wytrzymać bez posła Palikota i jego dziwnie osobliwej trzódki. Aleksander Kwaśniewski najwyraźniej został upatrzony na Umiłowanego Przywódcę przyszłej lewicowej koalicji. Najwyraźniej rozgoryczony zlekceważeniem go przez Amerykanów, ktorym przecież tyle sie napodlizywał, przeszedł na drugą stronę Mocy – co pośrednio potwierdza lobbowanie na rzecz Wiaczesława Mosze Kantora, izraelskiego oligarchy z rosyjskim paszportem.

W takiej sytuacji śmierdzące dmuchy, jakie wydobyły sie akurat teraz z raportu Amnesty International stawiają dalszą karierę byłego „prezia” pod znakiem zapytania. Do turmy może nie trafi, ale czy torturantowi wypada przewodzić postępowej awangardzie? Jasne, że nie wypada, zatem raport Amnesty International obiektywnie wzmacnia pozycję Leszka Millera przed zbliżającym się kongresem SLD, na którym kwestia personalnego przywództwa nad szeroką formacją lewicową prawdopodobnie zostanie objawiona. Warto zatem przypomnieć, że Leszek Miller był jedynym polskim politykiem tej rangi, który złożył wizytę w centrali CIA w Langley i wzorowo załatwił sprawę pułkownika Kuklińskiego – czego nie potrafił załatwić nawet taki szermierz wolności i pogromca komunizmu, jak Lech Wałęsa. I dopiero na tym tle możemy lepiej docenić i zrozumieć ciepłe słowa, jakie pod adresem Sojuszu Lewicy Demokratycznej wygłosił niedawno poseł Hoffman, nie wykluczając w przyszłosci koalicji Prawa i Sprawiedliwosci z Sojuszem Lewicy Demokratycznej.

red. Stanisław Michalkiewicz

drukuj