Myśląc Ojczyzna


Pobierz Pobierz

 

Szanowni Państwo!

Nasi okupanci – bo niepodobna zrozumieć, co się w naszym nieszczęśliwym kraju dzieje bez poznania rzeczywistej struktury i hierarchii władzy – więc nasi okupanci próbują wyciągnąć z naszego nieszczęśliwego kraju, co się tylko da, zanim przez Zaleszczyki zwieją do takiej, dajmy na to, Wielkiej Brytanii, której paszport chowają w pancernej kasie, niczym grandziarz Kunik z „Kariery Nikodema Dyzmy” – albo jesli nie do Wielkiej Brytanii, to do innych, poważnych państw, do których przewerbowali się jeszcze w drugiej połowie lat 80-tych, a i później też –  kiedy tylko pozatrudniali się w bezpiece.

Bo trzeba nam wiedzieć, że zgodnie z moją ulubioną teorią spiskową, na samym szczycie hierarchii naszych okupantów plasuje się bezpieka wojskowa, co to do spółki z „lewicą laicką” przygotowała sławną „transformację ustrojową”, rozdzielając przy okazji żerowiska w ramach budowania w Polsce kapitalizmu kompradorskiego. Potem w hierarchii władzy plasują się inne bezpieczniackie watahy, które też potrafią pilnować swego, od czego co pewien czas mamy rozmaite „wojny na górze”, ze spektakularnymi aresztowaniami, a nawet sobotnimi wizytami zbiorowego samobójcy – i wreszcie na samym dole hierarchii są ci wszyscy Umiłowani Przywódcy: prezydenci, premierzy, ministrowie i dygnitarze drobniejszego płazu. Ilu wśród nich mamy konfidentów poszczególnych bezpieczniackich watah – to tylko jeden Pan Bóg wie – no i oczywiście – oficerowie prowadzący.

Opisuję tę hierarchię władzy nie bez powodu – bo widać z tego opisu, że ci wszyscy uczestnicy bezpieczniackich watah tak naprawdę niczego nie umieją – poza rabowaniem własnego kraju i jego obywateli.  Żeby zilustrować to konkretnym przykładem, wspomnę pewnego jamochłona finansowego. Trudno wyobrazić sobie lepsze warunki, jakie sobie stworzył dla działalności biznesowej – a jednak w końcu musiał strzelić do siebie aż cztery razy, zanim zawiadomił rodzinę o zejściu z tego świata.  Ex nihilo nihil fit – mawiali starożytni Rzymianie, co się wykłada, że z niczego nic nie będzie. Ta myśl wyrażona jest również przez polskie ludowe przysłowie, że „jaki pan – taki kram”.

Totez dla nikogo nie powinno być zaskoczeniem, że w czasie Świąt Wielkanocnych pojawiły się sondażowe,  a kto wie, czy już nie pilotażowe pomysły, by Otwarte Fundusze Emerytalne, czyli tak zwany „drugi filar” wiekopomnej reformy, nastręczonej nam przez wiecznie zadowolonego z siebie, charyzmatycznego premiera Buzka – żeby te Otwarte Fundusze Emerytalne  nie wypłacały nieszczęśnikom, którym zrabowały pieniądze, emerytur do końca życia, tylko przez, dajmy na to, dziesięć lat.

Dziesięć lat! Tak się tylko mówi – bo od kiedy bezpieka nakazała premieru Tusku przedłużyć wiek emerytalny, wiadomo było, że forsa się skończyła i teraz łobuzeria będzie wycofywała się ze zobowiązań wobec obrabowanych obywateli. Zatem pozyjemy – zobaczymy, bo jeszcze trochę kryzysu, a może okazać się, że Otwarte Fundusze Emerytalne bedą wypłacały emerytury nie przez dziesięć lat, a tylko przez dziesięć miesięcy, a jeszcze lepiej – przez dziesięć dni.  Wszystko jest możliwe zwłaszcza w okupowanym przez bezpiekę naszym nieszczęśliwym kraju, gdzie jeśli tylko coś złego może się stać, to na pewno się stanie.

No dobrze – ale właściwie dlaczego w tych całych Otwartych Funduszach Emerytalnych nagle taka posucha? Przecież nie raz i nie dwa słyszeliśmy, jakie to tęgie głowy nimi zarządzają, jak to potrafią rozmnażać pieniądze jak króliki – oczywiście dla naszego dobra, bo jakże by inaczej? Jakże tedy tęgie głowy przez tyle lat tak „inwestowały”, aż im się wszystko skawaliło?

Ale bo też „inwestowały” w obligacje skarbowe, które nasi Umiłowani Przywódcy wypuszczają w ramach powiększania długu publicznego. Inwestować w ten sposób potrafiłby nawet szympans – w każdym razie miałby też 50 procent szans na udaną inwestycję. Zatem kiedy bankrutuje państwo, to nic innego nie może czekać tych, co zainwestowali w skarbowe obligacje.

Ale jeśli nawet z inwestowaniem u tęgich głów nietęgo, to przecież niepodobna odmówić im pewnego rodzaju mądrości, którą nazywamy sprytem. Otwarte Fundusze Emerytalne biorą pod przymusem forsę od obywateli i „inwestują” – ale za pośrednictwem Umiłowanych Przywódców  załatwiły sobie, że w razie czego gwarantem całego bajzlu jest… budżet państwa. Budżet państwa, czyli podatnicy, którzy już raz zostali obrabowani pod pretekstem „składki emerytalnej”. Teraz będą musieli zapłacić drugi raz – tym razem już nie jako klienci Otwartych Funduszy Emerytalnych, tylko jako podatnicy – żeby od naszych okupantów w ogóle dostać cokolwiek.

Mówił Stanisław Michalkiewicz

drukuj