Myśląc Ojczyzna


Pobierz Pobierz

 

Epidemia sodowego wodogłowia

 

Szanowni Państwo!

Były prezydent naszego nieszczęśliwego kraju Lech Wałęsa zamierza wyegzekwować przy pomocy komornika kwotę 25 tysięcy  złotych od Krzysztofa Wyszkowskiego, tytułem zwrotu kosztów przeprosin. Chodzi o to, że w słynnym z niezawisłości gdańskim sądzie zapadł wyrok nakazujący Krzysztofowi Wyszkowskiemu przeproszenie byłego prezydenta naszego nieszczęśliwego kraju za podanie informacji, że Lech Wałęsa był tajnym współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa. Ponieważ Lech Wałęsa niekiedy takim informacjom zdecydowanie zaprzecza, słynący z niezawisłości gdański sąd nakazał Krzysztofowi Wyszkowskiemu przeprosiny. Ponieważ ten z przeprosinami się nie kwapił, były prezydent naszego nieszczęśliwego kraju Lech Wałęsa przeprosił sam siebie, co kosztowało go 25 tysiecy  złotych.  Tę właśnie kwotę zamierza od Krzysztofa Wyszkowskiego odzyskać.

   W całej tej sprawie najbardziej smakowita wydaje się okoliczność, ze za sprawą słynącego z niezawisłości gdańskiego sądu, Lech Wałęsa może brać pieniądze z powodu współpracy ze Służbą Bezpieczeństwa w 23 roku od sławnej transformacji ustrojowej. Za komuny, to co innego; za komuny konfidenci SB za swoje usługi pobierali wynagrodzenie. Okazuje się, że teraz też można, chociaż oczywiście z całkiem innego tytułu; nie za to, że współpracował, ale za to, że niezawisły sąd zadekretuje, iż nie współpracował. Tak czy owak – pieniądze płyną – co pokazuje, że w naszym nieszczęśliwym kraju ciągłość jest większa, niż się wielu ludziom wydaje.

   A właśnie Stowarzyszenie Sędziów Polskich „Iustitia” domaga się natychmiastowego wycofania z gimnazjów podręcznika wiedzy o społeczeństwie, ponieważ „obraża” on środowisko sędziowskie poprzez stwierdzenie, iż sądy pracują źle, są skorumpowane i panuje tam atmosfera kolesiostwa. Zwraca uwagę okoliczność, że „Iustitia” nie kwestionuje wprost tej oceny, tylko obawia się, że w młodych ludziach wzbudzi ona nieufność do wymiaru sprawiedliwości. Okazuje się, że – po pierwsze – nic tak nie gorszy, jak prawda, a po drugie – że sędziowie myślą, iz wiedzę o społeczeństwie młodzież czerpie wyłącznie z podręczników.

   Czytając o tym nie mogę powstrzymać się przed wspomnieniem osobistym. Oto kiedy w 1970 roku, jako młody absolwent prawa, odwiedziłem prezesa Sądu Wojewódzkiego w Gdańsku w ramach starań o aplikację sądową, ten zadał mi jedno pytanie – czy mianowicie należę do partii. Ponieważ nie należałem, na tym rozmowa się skończyła. Gdybym jednak nie wyłożył się na tym pierwszym pytaniu, ciekawe jakie byłoby pytanie drugie? Czy na przykład nie takie: a powiedzcie no, towarzyszu, jaki jest wasz, wicie, rozumicie, stosunek do Służby Bezpieczeństwa? Może takie pytanie by nie padło, ale wykluczyć tego przecież nie można tym bardziej, że środowisko sędziowskie wymigało się od lustracji. Najwyraźniej nikomu nie przeszkadza, że obok normalnych sędziów, mamy również przebierańców, którzy natchnienie czerpią z oficera prowadzącego. Już mniejsza zresztą o sędziów; chcą kolegować z konfidentami, to ich sprawa  – ale co ma myśleć obywatel? W tej sytuacji lamenty, że podręcznik „obraża” środowisko sędziowskie, można uznać za objaw uderzenia do głowy wody sodowej.

   To juz u nas prawdziwa epidemia, bo woda sodowa uderza do głowy nie tylko sędziom, ale również aktorom. Oto Zwiazek Artystów Scen Polskich stanął, jak to się mówi, murem za Maciejem Stuhrem, który zagrał w filmie Władysława Pasikowskiego „Pokłosie” – jak to polska dzicz holokaustuje biednych Żydów. Pan Pasikowski pewnie za tę chałturę spodziewa się „Oskara”, ale nie o to w tej chwili chodzi. Otóż nie chodzi również o to, że Maciej Stuhr w tym filmie zagrał. Aktor jest od grania, jak nie przymierzając – no, mniejsza z tym. Może zagrać krzesło, zwłoki, czy pomruki tłumu  i nikt nie powinien mieć do niego o to pretensji, podobnie jak do adwokata, że broni odrażającego mordercę.

   Chodzi o to, że Maciej Stuhr z małpią zręcznością wspiął się na piedestał, z wysokości którego zaczął mniej wartościowy tubylczy naród polski moralizować, rozdrapywać mu sumienie – i tak dalej. Skąd mu przyszła do głowy taka uzurpacja?  Pewnie z tego samego źródła co i sędziom ze Stowarzyszenia Sędziów Polskich „Iustitia”, to znaczy – na skutek uderzenia wody sodowej do głowy. Gdyby to były pojedyncze  przypadki, to można by przejść nad tym do porządku, ale skoro uderzenia wody sodowej do głowy zaczynają trapić całe środowiska, to znaczy, że mamy do czynienia z epidemią. Bo również Związek Artystów Scen Polskich zdradza objawy uderzenia wody sodowej do głowy. W swoim wystąpieniu protestuje przeciw „opluwaniu” Macieja Stuhra. Widać, że aktorzy każdą krytykę traktują jako niedozwolone „opluwanie”. Niczym innym, jak wodą sodową w głowie wytłumaczyć się tego nie da, zwłaszcza, że i Maciej Stuhr, kiedy tylko z małpią zręcznością wdrapał się na piedestał autorytetu moralnego, wygadywał piramidalne głupstwa.

Mówił Stanisław Michalkiewicz

drukuj