Myśląc Ojczyzna


Pobierz Pobierz

Szczęść Boże!

Wprawdzie mówiłam ostatnio trochę o potrzebie, a nawet o naszym patriotycznym obowiązku pójścia na wybory do unijnego parlamentu, które odbędą się w maju, ale ze względu na niezwykła wagę tych wyborów dla Polski i Polaków, warto zatrzymać się na tym temacie trochę dłużej. Kandydatom do Parlamentu Europejskiego (PE), ale też i wyborcom, trzeba przypomnieć, że Parlament Europejski nie reprezentuje państw, ani regionów, lecz ponadnarodowe, ogólne kierunki polityczne. Nie ma w PE klubów narodowych – europosłów z Polski, z Czech czy Hiszpanii, są grupy polityczne, zwane grupami lub frakcjami – zrzeszające w swych szeregach przedstawicieli różnych państw członkowskich, noszące nazwy, jak wspomniałam, różnych odmian ideowych, np. Chrześcijańscy Demokraci, Grupa Europejskich Konserwatystów i Reformatorów, Grupa Europejskich Partii Ludowych, Frakcja Liberalna i Demokratyczna itd. Trzeba też pamiętać, że europosłowie z poszczególnych krajów nie reprezentują w Parlamencie Europejskim interesów swych państw narodowych, ale w ramach wspomnianych grup politycznych mają działać w interesie tzw. „ogólnowspólnotowym”. Organizacja Parlamentu Europejskiego jest nastawiona na zacieranie różnic między państwami członkowskimi, na rugowanie wszelkich oznak i elementów narodowej tożsamości, których afirmowanie nie jest mile widziane w Unii Europejskiej, której obecnym ideologom chodzi o utworzenie w miejsce państw suwerennych, narodowych – jednego, europejskiego, jednolitego państwa Eurolandu, o „rozpuszczenie” w nim narodów i państw, o utopijne stworzenie nieistniejącego w rzeczywistości narodu europejskiego.

W Unii Europejskiej, także w Parlamencie Europejskim, nie działa też podstawowa zasada systemu demokratycznego, iż władza pochodzi od ludu. Ilość posłów poszczególnych krajów wyznaczana jest odgórnie, w drodze rządowych ustaleń politycznych. Silniejsze państwo ma więcej europosłów, słabsze – mniej. Europosłowie, jak wspomniałam, nie mogą reprezentować w Unii interesów swych państw, a traktaty nakładają na nich obowiązek realizowania tzw. interesów wspólnotowych. Nie jest jednak jasne, kogo więc i czyje konkretnie interesy reprezentują posłowie państw członkowskich, gdyż zgodnie z regulaminem Parlamentu Europejskiego mają oni być niezależni i nie mogą być związani poleceniami, ani instrukcjami narodowymi. Powstaje w efekcie nienaturalna sytuacja ustawiająca europosła jako wynarodowionego członka PE, któremu nie wolno kierować się interesem narodowym państwa, z którego pochodzi. Ma myśleć i kierować się dobrem całej Europy, co oczywiście jest fikcją, gdyż coś takiego jak interes całej wspólnoty w ogóle nie istnieje. Każe bowiem z państw Unii Europejskiej ma swoje własne – z reguły – odrębne od innych interesy: gospodarcze, społeczne, kulturalne czy dotyczące bezpieczeństwa.

Jak zaś rozumieć ten enigmatyczny, ogólnikowy, niekonkretny „interes ogólnowspólnotowy” decydują najsilniejsze państwa członkowskie Unii, tj. Niemcy i Francja. I to ich, konkretne, narodowe interesy są realizowane za pomocą struktur organizacyjno-prawnych całej Unii. To dzięki tym strukturom Niemcy znowu doszły do pozycji światowej potęgi gospodarczej. Oczywiście, wbrew ideałom, które leżały u podstaw powołania tej organizacji w powojennej współpracy państw europejskich. To egoistyczne wykorzystywanie organizacji i środków unijnego działania przez Niemcy i Francję, doprowadziło z czasem do bardzo dużej nierównowagi w obrębie państw członkowskich, doprowadziło do zapaści gospodarczej, szczególnie państw południowej Europy – jak Grecja, ale też Włochy czy Portugalia. Parlament Europejski nie jest, w przeciwieństwie do parlamentów narodowych, organem ustawodawczym, prawodawczym. W swym obecnym przekroju i składzie politycznym jest zdecydowanie lewicowo-lewacki i liberalny. Głównym jego zajęciem jest agresja ideologiczna i gospodarcza wobec państw Europy środkowo-wschodniej i uchwalanie różnych wezwań, apeli i zaleceń wobec nich, mających na celu podbój kulturowy naszej części Europy.

Dlatego też tak bardzo ważne jest, by do unijnego parlamentu wybrać takich przedstawicieli z Polski, którzy w planowanej współpracy z przedstawicielami narodowo-konserwatywnych, chrześcijańskich środowisk innych państw, będą blokować pochód zniszczenia cywilizacji europejskiej przez ideologię lewicowo-liberalną. Musimy podjąć próbę zawrócenia Unii Europejskiej z tej zgubnej drogi, zawrócenia do źródeł współpracy gospodarczej państw powojennej Europy, opartej na Dekalogu. Aby to się udało, a musi się to dokonać w naszym interesie, to jak najwięcej z nas musi pójść na te eurowybory w maju. Musimy ten antycywilizacyjny, niszczący suwerenność państw członkowskich pochód eurokratów zatrzymać. I to jest to minimum, które w wyborach do Parlamentu Europejskiego każdy z nas może zrobić. To jest iść i zagłosować na Prawo i Sprawiedliwość, jedyną partię, która ma realną szansę na sukces.

 

Szczęść Boże!

drukuj