Myśląc Ojczyzna


Pobierz

Pobierz

Szczęść Boże!

Jak mówiłam w ubiegłym tygodniu, wzięłam – wraz z paniami posłami z 4 innych klubów poselskich – udział w Tokio w tzw. Globalnym Szczycie Kobiet. Spełniły się niestety moje obawy co do jego charakteru i przebiegu. W szczycie wzięło udział ok. 1 000 kobiet, zwłaszcza licznie reprezentujące państwa dalekiej Azji. Wiele z nich poubieranych w tradycyjne, piękne narodowe stroje. Najliczniejsza była reprezentacja z Kazachstanu licząca ok. 90 osób.

Jak wspomniałam kolejne, od 1990 roku szczyty kobiet zajmują się i interesują sprawami kobiet biznesu: ich awansem, możliwościami i skutecznym konkurowaniem z mężczyznami. Konferencja w Tokio zajmowała się wyłącznie bogatymi kobietami biznesu międzynarodowego, goszcząc ich przedstawicielki na scenie na kolejnych debatach. Opowiadały one jak trzeba robić karierę, jak dobrze czują się w biznesie, jak bardzo są siebie pewne. Pokazywały swą znajomość spraw ekonomii korporacyjnej, stawiane były przez dziennikarki prowadzące kolejne panele, dyskusje za wzór skuteczności, dowcipu, życiowej zaradności i sukcesu. I poszukiwały ciągle odpowiedzi na stawiane sobie pytanie: jak jeszcze bardziej przyspieszyć awans kobiet w radach nadzorczych międzynarodowych korporacji, jak być dobrą animatorką i innowatorką w biznesie.

Na jednej z debat prezentowano biznes mody i projektowania, na innej wręczono sobie jakieś nagrody. Z jednego z paneli poświęconych dyskusji wytypowanych bogatych kobiet biznesu na temat równowagi między pracą a życiem prywatnym, pozostały mi w pamięci puste w zasadzie i banalne wypowiedzi pań mówiących, że trzeba się starać, aby obie te sfery życia pogodzić. Zaś z panelu o przyspieszeniu przywództwa kobiet w korporacjach, zapamiętałam w zasadzie wypowiedź pewnej szefowej wielkiej filipińskiej korporacji, iż ceną za jej karierę był rozpad jej małżeństwa i wyrzuty tej ważnej w biznesie pani, że nie udało się jej zapewnić dzieciom rodziny z obojgiem rodziców.

Inna bardzo bogata bizneswoman, entuzjastka gadżetów elektronicznych, opowiadała dowcipnie i ze swadą, iż o rozwoju jej kariery zdecydował telefon komórkowy, czy też nowoczesny smartfon, który otwiera (jej zdaniem) gospodarce szerokie możliwości. Kilkakrotnie podnosiła swój smartfon (tj. wieloczynnościowy aparat elektroniczny) do góry, wskazując na niego jak na bohatera biznesu, na sprawcę jej wielkiej kariery. Mnie osobiście do swych rad na sukces nie przekonała, gdyż sama była potwornie wychudzona jak anorektyczka, choć mówiła o zdrowym trybie życia. Na wychudzonej twarzy do powiek przylepione były wielkie sztuczne rzęsy. Niestety nie była reklamą korporacyjnego sukcesu zdrowotnego.

Większość głosów, których wysłuchałam w czasie konferencji wydawało mi się mówić głównie o sztucznych, nieprawdziwych problemach wąskiej, marginalnej grupy zamożnych kobiet. Ani słowa o kobietach-pracownikach, ani słowa o kobietach-klientkach różnych sieci handlowych, ani słowa o przedsiębiorcach-matkach. A to przecież też są elementy problematyki kobiet w gospodarce.

Ponieważ sponsorami kolejnych tych wielkich szczytów kobiet są największe międzynarodowe korporacje jak: Simens, IBM, Intel, McDonald’ s, Sony, Deloitte itd., firmy kosmetyczne, więc niejako kupowały (i corocznie kupują) i sponsorują spotkania dla reklamowania i promowania swoich menedżerek, szefowych, dyrektorek i prezesek. Bardzo to wszystko na scenie i w tych sztucznych, płytkich debatach-rozmowach było dalekie i snobistyczne, jak też lewacko-feministyczne, było niekobiece. To sztuczne rozmawianie o kobietach jako technicznym elemencie w trybiku maszyny do zarabiania, do wyciskania z innych dalszych pieniędzy, było nawet przykre. Jednak, biogramy i wypowiedzi pań z komitetu organizacyjnego tego szczytu ekonomicznego kobiet pokazują, że są to większości osoby ze środowisk feministyczno-lewicowych.

Wśród organizatorek tego szczytu jest też znana w Polsce działaczka Kongresu Kobiet, lewicowa feministka z Konfederacji Pracodawców – pani Henryka Bochniarz, która na otwarcie szczytu oświadczyła ze sceny, iż w Europie zwycięża populizm i konserwatyzm, więc „w tej sytuacji kobiety świata muszą się trzymać razem”. Organizatorki dbały o autoreklamę, więc filmiki pokazujące poprzedni szczyt, który w 2016 roku odbył się w Warszawie, wielokrotnie eksponował działaczki polskiego środowiska feministek, Kongresu Kobiet, w tym panią Warakomską – dziś rzeczniczkę Komitetu Obrony Demokracji, czy panią Henrykę Bochniarz, a tyle oczywiście widok Pałacu Kultury – daru od rosyjskiego okupanta.

Jadąc na te 3 dni do Tokio, po zorientowaniu się o jego lewicowym charakterze i składzie osób kierujących, przygotowałam (jeszcze w Polsce) krótkie wystąpienie na 2-3 tematy, jeszcze z Polski sygnalizowałam chęć zabrania głosu, także na miejscu organizatorzy obiecali mi to umożliwić, zgłosiłam tę prośbę także bezpośrednio przed plenarnym posiedzeniem. Chciałam po prostu opowiedzieć, skoro jechałam jako przedstawiciel Sejmu, opowiedzieć zwięźle o Polsce, o polskich reformach, obniżeniu wieku emerytalnego dla kobiet o 7 lat i wielu innych udogodnieniach dla kobiet i rodziny. Po minie prowadzącej spotkanie brytyjskiej dziennikarki zorientowałam się jednak, że łatwo z tym nie będzie. Nie zostałam zaskoczona. Głosu, mimo dopominania się, nie udzielono mi. Była za to „ustawka” tzw. wolnej dyskusji z dwoma niby spontanicznymi głosami, wytypowanymi prawdopodobnie wcześniej osobami – studentki z Chin z jakąś panią, zdaje się z Afryki.

Tak właśnie wyglądają feministyczne, lewicowe, szumnie reklamowane, ale ściśle kontrolowane w swych przekazach i przebiegu zjazdy. „Lans” ideologii tzw. liderek biznesu, na tle zaproszonych kobiet, często nie rozumiejących, iż są manipulowane właśnie w interesie biznesu. Za dwie uroczyste kolacje, śniadanie i obiad, za bycie tylko tłem. Mając doświadczenie wyjazdu do Tokio, więcej – tym bardziej jako polski poseł, nie dam się wykorzystać jako tło i sala bijąca oklaski dla sprytnych kilkunastu lewicowych bizneswoman, które z kongresowania po świecie uczyniły sobie styl życia. Polski Sejm takich zaproszeń nie powinien przyjmować, jak też nie powinien wyjazdów na takie kongresy ideologiczne, lewackie finansować.

Szczęść Boże!

drukuj