Myśląc Ojczyzna – red. Stanisław Michalkiewicz

 


Pobierz

Pobierz

Nie pozbawią nas złudzeń

Już zdążyliśmy nieco ochłonąć po expose pani premierzycy Ewy Kopacz, którego nie mogli się nachwalić zarówno funkcjonariusze poprzebierani za dziennikarzy niezależnych mediów głównego nurtu, jak i prorocy mniejsi w rodzaju pana redaktora Jacka Żakowskiego, który kiedy trzeba – to chwali, a kiedy pada inny rozkaz – to surowo piętnuje. Spełnienie choćby części poczynionych tam obiecanek musiałoby kosztować co najmniej 100 miliardów złotych, które rząd musiałby zedrzeć z i tak już przecież obdartych podatników. Im więcej bowiem rządy obiecują, tym więcej muszą potem rabować, więc kto się z takich obiecanek cieszy, ten sam sobie szkodzi. Skoro jednak już zdążyliśmy nieco ochłonąć po expose pani premierzycy, to możemy zatrzymać się nad sprawą komisji śledczej, jaką zaproponowała chwytająca się brzytwy dziwnie osobliwa trzódka posła Palikota. Podejrzewam, że w przypadku dziwnie osobliwej trzódki biłgorajskiego filozofa było to ostatnie zadanie wyznaczone jej przez razwiedkę. Kiedy bowiem wspomniana trzódka przeforsowała w Sejmie uchwałę o powołaniu komisji śledczej która wytarzałaby w smole i pierzu znienawidzonego posła Antoniego Macierewicza z powodu rozwiązania Wojskowych Służb Informacyjnych, zaczęła się gwałtownie rozpadać, zgodnie z zasadą, że skoro Murzyn zrobił swoje, to już może odejść. Trzeba atoli przypomnieć, że jeszcze nie wiadomo, czy ta komisja w ogóle zostanie utworzona, bo po mieście krążą fałszywe pogłoski, że zarówno były premier Donald Tusk, który obecnie na Malcie uczy się mówić językami,  pani premierzyca Ewa Kopacz i pani Elżbieta Radziszewska się do tego pomysłu zniechęcili. Ja oczywiście w te fałszywe pogłoski nie wierzę, bo zarówno Donald Tusk, jak i obydwie panie zrobią to, co im każą starsi i mądrzejsi. Jeśli zatem na mieście zaczęły krążyć fałszywe pogłoski, że nie wiadomo, czy ta komisja w ogóle powstanie, to nieomylny to znak, że wśród starszych i mądrzejszych pojawiły się wątpliwości, czy opłaca się tarzać znienawidzonego posła Macierewicza w smole i pierzu, skoro mogą przy tym pojawić się śmierdzące dmuchy, mogące zniweczyć reputację razwiedki już do reszty. Ciekawe, że na podobnym stanowisku stanął również znienawidzony poseł Macierewicz oświadczając, że on wprawdzie takiej komisji się nie boi, ale lepiej, żeby nie powstała. Wyglądałoby na to, że zarówno razwiedka, jak i jej pogromca stanęli na nieubłaganym stanowisku respektowania konstytucyjnej zasady III Rzeczypospolitej: „my nie ruszamy waszych – wy nie ruszacie naszych”. Bo wydaje mi się, że w interesie społecznym leży coś zupełnie innego. W interesie społecznym leży powołanie komisji, która pokazałaby mechanizmy okupacji naszego nieszczęśliwego kraju przez bezpieczniackie watahy wojskowe i cywilne, mechanizm rozkradania przez nie państwa i mechanizm wysługiwania się przez nie obcym państwom poważnym. Inna sprawa, czy Sejm, gdzie zasiadają posłowie, których podejrzewam o wykonywanie agenturalnych usług dla tych bezpieczniackich watah, jest w ogóle do czegoś takiego zdolny. Na pewno nie – ale to całkiem inna sprawa, bo niezależnie od tego pokazanie społeczeństwu mechanizmu zdrady narodowej, byłoby ze wszech miar wskazane już choćby dlatego, byśmy pozbyli się rozmaitych złudzeń.

Warto w związku z tym przypomnieć choćby aferę Funduszu Obsługi Zadłużenia Zagranicznego, będącą „matką wszelkich afer” i zarazem aktem założycielskim III Rzeczypospolitej. Pod tym pretekstem soldateska wydoiła z państwa 1 700 milionów dolarów, ale na wykupienie długów poszło tylko 60 milionów. Reszta została rozkradziona i zużyta na założenie przez bezpiekę starych rodzin i stworzenie materialnych podstaw dla zachowania pozycji społecznej w nowych warunkach ustrojowych. Gdyby chociaż bezpieka radziła sobie na rynku, to może można by to jakoś przeboleć, ale skąd mordochłapstwo miałoby znać się na normalnym biznesie? Bezpieczniackie mordochłapstwo potrafi tylko kraść i marnotrawić – co widać i obecnie, choćby po losach programu Inwestycje Polskie, którą w 2012 roku kazano premieru Tusku uruchomić w charakterze nowego żerowiska dla bezpieki, a który minister Bartłomiej Sienkiewicz w podsłuchanej rozmowie scharakteryzował słowami, z których najprzyzwoitsze to: „kamieni kupa”. Wyobrażam sobie, ile przez te dwa lata bezpieczniacy zdążyli rozkraść – oczywiście całkowicie bezkarnie, podobnie jak bezkarnie zakończyła się afera FOZZ.  Pani sędzia Barbara Piwnik, której klakierstwo nie mogło się nachwalić za wyjątkową nawet w środowisku sędziowskim surowość obyczajów, kiedy dostała od premiera Millera propozycję objęcia stanowiska ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego, rzuciła ten cały FOZZ w jednej chwili, wskutek czego proces trzeba było rozpoczynać od nowa. Nic dziwnego, że w tej sytuacji góra urodziła mysz w postaci wyroku skazującego Grzegorza Żemka, wytypowanego na użytek niezawisłego sądu w charakterze kozła ofiarnego. Z punktu widzenia potrzeby publicznego wyjaśnienia mechanizmu tych wszystkich złodziejstw i łajdactw bezpieki, pomysł biłgorajskiego filozofa, chociaż w intencjach nikczemny, mógłby okazać się szczęśliwą winą, ale krążące po mieście fałszywe pogłoski pokazują, że razwiedka też woli uniknąć ryzyka, bo czego oczy nie widzą, o to serce nie boli.

red. Stanisław Michalkiewicz

drukuj