Myśląc Ojczyzna


Pobierz Pobierz

Szczęść Boże! W rozdziale 8 Konstytucji zatytułowanym Sądy i Trybunały określono podstawowe zasady dotyczące ich funkcjonowania, m.in. iż sądy i trybunały są władzą odrębną i niezależną od innych władz. Sędziowie w sprawowaniu swego urzędu są niezawiśli i podlegają tylko Konstytucji oraz ustawom. Sędziowie powoływani są przez Prezydenta na wniosek Krajowej Rady Sądownictwa na czas nieoznaczony. Z kolei sędziowie Trybunału Konstytucyjnego w sprawowaniu swego urzędu są także niezawiśli, ale podlegają już tylko Konstytucji.
Funkcjonowanie polskiego sądownictwa jest tematem na oddzielną i z pewnością burzliwą dyskusję. Gdyby przyjrzeć się choćby powierzchownie czy postanowienia Konstytucji dotyczące sędziów, sądów i trybunałów, ich funkcjonowania, które przed chwilą wskazałam, są respektowane w praktyce, trzeba by jednak odpowiedzieć, że niestety nie zawsze, a nawet często nie są. Co więcej, przyglądając się polskiemu wymiarowi sprawiedliwości i działalności np. Trybunału Konstytucyjnego, często odnosi się wrażenie, iż władze te, mające wymierzać sprawiedliwość czy też – tak jak Trybunał Konstytucyjny – stać na straży konstytucyjności, tzn. zgodności z Konstytucją stanowionego w Polsce prawa, same częstokroć to prawo i Konstytucję, ale też i elementarne poczucie sprawiedliwości naruszają.
Konstytucja określa sądy i trybunały, jako władzę odrębną i niezależną od innych. O tę niezależność środowiska sędziowskie bardzo walczą, toczą spory i reagują na każdą próbę np. Ministra Sprawiedliwości, odebrania, ograniczenia im tej niezależności, w czasie kiedy Minister Sprawiedliwości chciałby mieć np. w niektórych, wyjątkowych sytuacjach wgląd w akta niektórych spraw już po wyroku. Środowiska sędziów ostro wtedy protestowały na forum publicznym. Można powiedzieć, że niezależność sądów jest w Polsce respektowana, a władzom administracyjnym i wykonawczym, ministrom czy premierowi nie przychodzi raczej do głowy by bezceremonialnie te zasady naruszać.
Przy tej okazji, na marginesie, jakże inaczej władze publiczne podchodzą do również przecież konstytucyjnie wskazanej niezależności i autonomii polskiego Kościoła. Rząd i środowiska lewackie w Sejmie nagminnie składają projekty ustaw, które bezceremonialnie, głęboko naruszają, łamią, podważają niezależność i kompetencje Kościoła, zwłaszcza katolickiego w Polsce. Premier mający nieskrywaną niechęć wobec polskich duchownych i katolików w czasie swej kadencji dawał i daje dowody łamania konstytucyjnej zasady niezależności i autonomii Kościoła. Mówi publicznie, że przed księdzem klękać nie będzie. Jego rząd poprzez osoby, np. ministrów dawniej Kudryckiej czy Ministra Ochrony Środowiska, podejmują i podejmowali działania wymierzone w katolicką uczelnię w Toruniu i katolickie inicjatywy gospodarcze. Ogranicza się i utrudnia prowadzenie lekcji religii. Publicznie Minister Spraw Wewnętrznych piętnuje i straszy księży za treść ich kazań. Naciskami na przełożonych udaje się niekiedy doprowadzić do usuwania niektórych duchownych z oczu władz, które to władze nie lubią słuchać np. patriotycznych homilii.
Rozpatrywany obecnie w Sejmie przy akceptacji PO i części PSL projekt SLD zmiany Kodeksu Wyborczego, chce zabronić rozmów na tematy polityczne na obszarach terenów i budynków kościołów i innych podmiotów katolickich. Lewacy przy akceptacji obecnych władz chcą zamknąć usta polskiemu Kościołowi w głoszeniu moralnej oceny otaczającej nas rzeczywistości. Oczywiście nie tylko głęboko narusza to autonomię i niezależność Kościoła, ale wprost podważa czynne prawa wyborcze polskich księży. Ale to na marginesie, jak różnie władze mogą traktować i realizować konstytucyjny nakaz szacunku i przestrzegania niezależności. Respekt dla niezależności sądów i ogromne lekceważenie tej niezależności wobec kościołów w Polsce. Sądy mają więc niezależność, która jest respektowana i której ostro bronią.
Sędziowie podlegają w swym orzekaniu tylko Konstytucji i ustawom, nie zaś jakiemuś ministrowi czy prezesowi. Sędziowie są powoływani na swe funkcje na czas nieoznaczony, a po przejściu w stan spoczynku korzystają z zabezpieczenia emerytalnego dającego im bardzo godne życie. Oczywiście korzystają z immunitetu, co utrudnia pociąganie ich do odpowiedzialności na tych samych zasadach, jak innych polskich obywateli. Oświadczenia majątkowe sędziów nie są podawane do publicznej wiadomości, jak innych osób wykonujących funkcje publiczne. Składają je do sądowego sejfu, właściwie nie wiadomo po co. Można powiedzieć, że przy ogromnej władzy do decydowania o życiu i sytuacjach prawnych innych ludzi, sami sędziowie nie podlegają żadnej realnej, demokratycznej kontroli i weryfikacji.
Jasne jest, iż sędziemu należy zapewnić optymalne warunki dla orzekania bez róznych nacisków i uwikłań, ale skoro sędziowie podlegają nie tylko ustawom, ale i Konstytucji, to oznaczać powinno nie tylko to, że mogą oni sami stosować bezpośrednio Konstytucję, a tak sędziowie to sobie z reguły interpretują. Podległość sądów i sędziów Konstytucji, winno oznaczać też podleganie konstytucyjnym regułom organizacji funkcjonowania państwa demokratycznego, a to znaczy, że suwerenami w Polsce – mimo, iż mogą wydawać ostateczne wyroki – nie są sędziowie, ale Naród polski. Tzn. też, że sędziowie podlegają i winni podlegać regułom demokracji. A to, moim zdaniem, oznaczać powinno prawo nas Polaków do merytorycznej oceny działań sędziów, spośród których wielu, z naruszeniem etyki i prawa, sprzeniewierza się swej funkcji wymiaru właśnie sprawiedliwości.
Media coraz częściej opisują przypadki głęboko niesprawiedliwych, niezrozumiałych wyroków sądowych. Skoro inne władze; ustawodawcza i wykonawcza są pod demokratyczną kontrolą społeczną, tzn. posłowie mogą być rozliczeni przy kolejnych wyborach, a władza wykonawcza, tzn. rząd, pośrednio lub bezpośrednio np. przez votum nieufności, to trzeba zadać pytanie: dlaczego żadnej kontroli społecznej, będących przecież istotą systemów demokratycznych, nie podlega władza sądownicza w Polsce?!
Brak zewnętrznej oceny społecznej demoralizuje. Zgłaszam więc postulat, by w Polsce, podobnie, jak np. w Ameryce, sędziowie byli wybierani na kadencje. Aby byli więc w odpowiednich procedurach właśnie wybierani i to wybierani właśnie na określone kadencje, jeśli ich praca zostanie pozytywnie oceniona. Albo niewybierani na kolejne kadencje, jeśli z pogardą dla elementarnego poczucia sprawiedliwości, z lekceważeniem faktów będą uniewinniać winnych lub ulegać będą wpływom i naciskom np. politycznym czy finansowym i skazywać niewinnych lub odmawiać im ochrony.
Działalność władzy sądowniczej, także w systemach demokratycznych, musi podlegać społecznej ocenie. Choćby np. przez wybory na te funkcje i obowiązek publicznego ujawniania oświadczeń majątkowych, tak jak to ma miejsce np. w odniesieniu do posłów. Na dziś takich oczyszczających mechanizmów dla władzy sądowniczej brak. Zaś między bezkarnym, pozostającym dziś poza realną demokratyczną kontrolą środowiskiem sędziowskim, często z góry i wyniośle spoglądającym na innych, a zwykłymi obywatelami istnieje pełna strachu i nieufności przepaść. Szczęść Boże!

drukuj