Homilia wygłoszona Bazylice Św. Krzyża w Warszawie podczas Mszy św. za Ojczyznę w Uroczystość 92. rocznicy odzyskania przez Polskę Niepodległości


Pobierz Pobierz


 

Listopadowe pielgrzymowanie po cmentarzach prowadziło nas nad mogiły tych,
którzy przed nami byli pełni zatroskania o losy naszej rodziny i naszej
Ojczyzny. Uroczystość Wszystkich Świętych i Dzień Zaduszny to przykład mądrego,
głębokiego i prawdziwie ludzkiego świętowania. To zastanawiające, że przebywając
"zmarłych żyjących w Chrystusie”, można nauczyć się życia mądrego i
odpowiedzialnego.

Wiele kamiennych epitafiów w naszych świątyniach i na cmentarzach przypomina, że
nieśmiertelną jakością ludzkiego życia jest patriotyzm. 

To świadczy dobrze, że nie przechodzimy obojętnie nad grobami tych, którzy
wypełnili swoje życie ofiarną służbą Ojczyźnie i służyli naszej Ojczyźnie swoim
życiem, nic ze swego nie zatrzymując dla siebie. 

Tak, patriotyzm, czyli umiłowanie Ojczyzny ziemskiej, jest cechą mówiącą
o jakości ludzkiego życia. Patriotyzm jest wartością świadczącą o jakości
człowieka. Jest wartością dającą świadectwo również o jego świętości; o jego
nadprzyrodzonym wymiarze.
 

Ostatnimi laty patriotyzm, jako wartość życia indywidualnego i wspólnotowego,
przestał być uważany za konieczny dla egzystencji. Zaradność w zaspokajaniu
własnych potrzeb i gromadzenia dóbr osobistych, nawet za cenę zniszczenia dobra
wspólnego, stała się wartością. U podstaw III Rzeczpospolitej miejsce
patriotyzmu, zajęło stwierdzenie jednego z pierwszych premierów "nowej” Polski,
który powiedział, że "aby zostać bogaczem, to pierwszy milion trzeba ukraść". 

Propagowanie podobnych haseł zaowocowało tym, że wartość została zastąpiona
"anty-wartością”. Patriotyzm zastąpiono promowanym kosmopolityzmem; miejsce
uczciwości zajęła nieuczciwość; prawdę zastąpiono kłamstwem i pomówieniem;
ofiarność i poświęcenie  –  chciwością i pazernością; miłość  –  nienawiścią. Natomiast
z dziejowego doświadczenia Kościoła i Narodu wiemy, że "prawdziwym bogactwem
jest stan ducha i umysłu ludzkiego, a nie grubość portfela”.
 

Każda społeczność, która swe prawa opiera na "anty-wartościach”, napełnia się
bólem i krzywdą. 

Czy w czasie zeszłorocznych uroczystości Święta Niepodległości, ktokolwiek z nas
przypuszczał, że prawo do własnej, niepodległej Ojczyzny oraz obowiązek ochrony
i obrony jej niepodległości zostanie nam przypomniane krwią Prezydenta
Rzeczypospolitej, Lecha Kaczyńskiego i 95 towarzyszących mu osób? 
Kolejny raz potwierdziła się prawda, że "drogę do wolności i niepodległości,
krzyżami się mierzy”. 

Czy ktokolwiek przypuszczał u progu III Rzeczpospolitej, że aby "Polska nie
zginęła” za naszego życia to koniecznie trzeba nam uczyć się miłości do Polski i
Polaków? 

Tak, drodzy Siostry i Bracia Polacy, żeby "…Polska żyła w nas”, żeby nie
utraciła niepodległości, żeby Polska nie utraciła władzy nad sobą jeszcze za
naszego życia i przez nasze życie, koniecznie natychmiast, od zaraz, musimy
uczyć się miłości do niej i do siebie nawzajem; potrzeba
od dziś uczyć się patriotyzmu!
 

Ojczyzna nasza umiłowana nie musi być miejscem na świecie "jękiem i
gniewem drgającym”, ale musi i może być "krainą mlekiem i miodem płynącym”. 

Dlatego garniemy się do Jezusa Chrystusa; garniemy się do Boga, który
jest Miłością, by z Nim i od Niego nauczyć się patriotyzmu, czyli miłości do
Ojczyzny ziemskiej, która jest "Bramą Niebios, dla pokoleń wędrujących przez
polską ziemię”. (Stefan kardynał
Wyszyński, Jasnogórskie Śluby Narodu Polskiego)
 Ten,
który był i jest odwiecznym Synem Boga Ojca, "zrodzonym, a nie stworzonym”, "gdy
nadeszła pełnia czasu” stał się człowiekiem, który według ciała narodzonego z
Dziewicy Maryi należał umęczonego Narodu Izraelskiego. 

Lekcję patriotyzmu dostali od Jezusa Apostołowie, którzy otoczeni kilkutysięczną
rzeszą głodnych Rodaków chcieli ich odprawić, aby zaspokoili głód chleba własną
zaradnością. 

Jak czytamy w Ewangelii: "A gdy nastał wieczór, przystąpili do Niego uczniowie i
rzekli: /…/ Każ więc rozejść się tłumom: niech idą do wsi i zakupią sobie
żywności! Lecz Jezus im odpowiedział: Nie potrzebują odchodzić; wy dajcie im
jeść!” (Mt 14, 15-17) Zewnętrznym
przejawem patriotyzmu jest dzielenie ciężarów codzienności bliźniego. Natomiast
wyrazem braku miłości do Ojczyzny jest zrzucanie z siebie odpowiedzialności za
innych na innych. 

O tym, jak bardzo Jezus był oddany sprawom Ojczyzny mówią słowa: "Jeruzalem,
Jeruzalem! Ty zabijasz proroków i kamienujesz tych, którzy do ciebie są posłani.
Ile razy chciałem zgromadzić twoje dzieci, jak ptak swoje pisklęta pod skrzydła,
a nie chcieliście”. (Łk 13, 34) 
Tak, patriotyzm to przejaw wielkości ludzkiego życia. 
W skarbcu narodowego dziedzictwa znajdujemy liczne tego przykłady. 

Rodacy! 
Sursum corda! ("W górę serca!)
Jest od kogo w Ojczystym domu uczyć się miłości do Ojczyzny. Jak nie wspomnieć w
dniu dzisiejszym, marszałka Jozefa Piłsudskiego, gorliwego i oddanego żołnierza,
polityka, ale też wielkiego patriotę. 

Jak przejść obojętnie wobec premiera Ignacego Jana Paderewskiego, wspaniałego
pianisty, kompozytora, polityka, porywającego mówcy i jednocześnie wielkiego
patrioty?

Jak nie zauważyć dziś wielkich miłośników wolnej i niepodległej Polski: Romana
Dmowskiego, Wincentego Witosa i wielu, wielu innych? Są ich tysiące – patriotów
na miarę żołnierzy z pól Ossowa pod Radzyminem z sierpnia 1920 roku, "często
mniejszych od własnego karabinu”, którzy bohaterstwem odpowiedzieli na wezwanie
"Za Boga i Ojczyznę”, wypowiedzianego przez księdza majora Ignacego Skorupkę. 

Prymas Tysiąclecia, Stefan kardynał Wyszyński, kamień węgielny powojennego
patriotyzmu, przez całe dziesięciolecia przypominał i nauczał nas, swoich
rodaków: "Dla nas po Bogu największa miłość to Polska! Musimy po Bogu dochować
wierności przede wszystkim naszej Ojczyźnie, kulturze narodowej i polskiej. /…/
Stąd istnieje obowiązek obrony kultury rodzimej. /…/ Mamy obowiązek chrzcić i
nauczać Naród polski oraz upominać się o uszanowanie naszej kultury rodzimej,
narodowej, abyśmy nie musieli kochać najpierw wszystkich narodów, a potem
dopiero na zakończenie, czasami od święta, i Polskę”.(S.Wyszyński, Prosimy –
wymagamy – żądamy, Kraków 12 maja 1974)

Doświadczony w patriotyzmie Biskup Warszawy i Gniezna, Prymas Polski wiedział,
że "…podstawą wszystkich cnót, jakimi ma żyć naród, jest miłość. /…/ Miłość ku
ojczyźnie uczy męstwa. A męstwo, wiemy, broni czasu wojny, służy słabym,
potrzebującym opieki czasu pokoju. Miłość uczy roztropności, umiarkowania w
wymaganiach dla siebie, uczy też wielkoduszności, gdy mamy myśleć o innych.
Naród prawidłowo wychowywany i wychowujący młode pokolenie wie, że bez miłości
nie przygotuje młodego pokolenia do wypełnienia przyszłych zadań. Miłość ku
ojczyźnie jako wartość wychowawcza uczy też wspaniałomyślności i daje siłę ducha
na chwile trudne, gdy trzeba zapomnieć o sobie.

Miłość ku ojczyźnie uczy patrzeć daleko w przyszłość ojczyzny i pragnie jej
istnienia i pomyślności  –  nie tylko dziś, ale i w przyszłości. Uczy też
przebaczać innym! (S.
Wyszyński,Bezimienny bohater symbolem ofiarnego poświęcenia dla Ojczyzny,
Warszawa, 31 października 1975)
 

Nauka Prymasa Tysiąclecia to nauka wielkiego Biskupa i wielkiego
Patrioty, która nie może leżeć w archiwum. Przyszedł czas, aby Prymas
Tysiąclecia jeszcze raz przeprowadził nas przez czasy trudne!

Gdyby nie miłość Prymasa Wyszyńskiego do Boga i Ojczyzny nie byłoby
Polski; nie byłoby też Papieża-Polaka.   Niech
nam zostanie w pamięci widok wielkiego Ojca świętego Jana Pawła II klęczącego
przed wielkim Prymasem i wielkim patriotą Stefanem kardynałem Wyszyńskim. Jan
Paweł II, syn polskiej ziemi i Kościoła Chrystusowego, w dzień po inauguracji
pontyfikatu, na spotkaniu z Rodakami uczył patriotyzmu. Mówił wówczas: "Miłość
Ojczyzny łączy nas i musi łączyć ponad wszelkie różnice. Nie ma ona nic
wspólnego z ciasnym nacjonalizmem czy szowinizmem. Jest prawem ludzkiego serca.
Jest miarą ludzkiej szlachetności – miarą wypróbowaną wielokrotnie w ciągu
naszej niełatwej historii”.(Rzym, 23 października 1978 roku) 

Bracia i Siostry!
Odpowiedzcie zatem, dlaczego posiadając tak wspaniałych Nauczycieli patriotyzmu,
na co dzień doświadczamy tak wielu braków, a czasami wręcz zaprzeczeń,
podstawowej sprawności w życiu społecznym jaką jest miłość? 

Przecież Chrystus przez dzieło Odkupienia uzdolnił nas do miłości i
zobowiązał do miłości nawet wobec nieprzyjaciół!
 

Dlaczego wciąż odradza się w nas egoizm, nieuporządkowana miłość do samego
siebie, zaspokajana kosztem bliźniego, często nawet za cenę jego zdrowia,
cierpienia, a nawet życia? 

Polityka to zadanie dla ludzi wielkich duchem, wielkich intelektem, wielkich
kulturą osobistą i wielkich charakterem. Zadaniom polityki są w stanie sprostać
tylko ludzie wielkiej miłości do Ojczyzny, a nie polityczni "klauni” z
antykościelnymi kompleksami. Przypomnę, że wszelkie nawoływanie do rasizmu i
nienawiści wobec kogokolwiek nie jest politykowaniem, ale działalnością
przestępczą. Takie zachowania zawsze poprzedzały krwawe akty przemocy człowieka
wobec człowieka. Ernest Hemingway w książce pt.: "Komu bije dzwon” opisuje
wojnę domową w Hiszpanii w 1937 r., w czasie której z nienawiści mordowano:
księży, policjantów, wojskowych, lekarzy, kolejarzy, burżuazję. Niech jej
lektura będzie przestrogą dla tych, którzy wmawiają, że religia chrześcijańska
jest przyczyną zniewolenia i wojen, gdy ona, tymczasem, prowadzi do miłości i
pokoju. 

Żadna ani żaden Polak nie może być człowiekiem pozbawionym wyobraźni,
szczególnie wyobraźni niepodległości i wyobraźni nieśmiertelności. Nadchodzi
bowiem czas, kiedy trzeba zdać sprawę ze swego włodarzowania przed Bogiem i
Narodem. 

Są takie decyzje, które umacniają niepodległość Polski i wolność
Polaków. Ale są też takie postawy i zachowania, słowa i decyzje, które
bezpośrednio zmierzają do utraty niepodległego bytu Narodu i państwa oraz
pozbawiają człowieka łaski Odkupienia. 

Wyobraźnia niepodległości i wyobraźnia nieśmiertelności każą wejść na
drogę miłości Boga i Ojczyzny. 

Do narodowego skarbca wielkich Nauczycieli Patriotyzmu, z dniem 10
kwietnia br., dołączyło 96 wielkich Polaków , którzy z niewyjaśnionych do dnia
dzisiejszego przyczyn, zginęli w katastrofie lotniczej pod Smoleńskiem, będąc w
pielgrzymce pamięci o Katyniu. Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej, pan profesor
Lech Kaczyński i towarzyszące mu w drodze do Katynia Osoby, kierując się
wyobraźnią niepodległości, przypomnieli nam, że fundamentem miłości jest pamięć,
nawet wtedy, gdy zachowanie pamięci może kosztować nawet życie. 

W tegoroczne obchody Święta Niepodległości, w kolejną rocznicę wspaniałego dla
nas 11 Listopada 1918 roku, ocalmy od zapomnienia piękną pieśń  –  marzenie o
Polsce wolnej, Polsce bez kłamstwa i krat.  Pieśń powstała w latach
sowiecko-komunistycznej okupacji, w więzieniu mokotowskim. Jej autorzy to
uwięzieni, wspaniali patrioci. Słowa napisał Bohdan Rudnicki, żołnierz
wileńskiej AK, muzykę stworzył kapelan AK w Powstaniu Warszawskim  –  ks. Tomasz
Rostworowski, który śpiewał tę pieśń współwięźniom:

"Ojczyzna moja to malowane łany, 
Wichry szarpiące całunami chmur.
To błękit fali srebrną pianą tkany;
To czarne hałdy i zielony bór.
/…/

Ojczyzna moja to nie spętane słowo,
Spiżowych haseł modlitewny dźwięk;
To myśl radosna, że już ponad głową
Nie załopocze czarnym skrzydłem lęk.

Ojczyzna moja to kęs pszeniczny chleba,
Podany głodnym z wszystkich świata dróg.
Słoneczna przystań na drodze do nieba,
Statek dla Bożych i człowieczych sług.

Takiej Ojczyzny daj nam dożyć Panie
I znowu klęknąć w progu naszych chat.
Wiemy, że dobroć Twa rozwalić może
Gmachy obłudy w plątaninie krat.

 

—————————————————————



Komorowski pcha się na ambonę
Nasz Dziennik, 2010-11-25

Już niedługo kazania, które mają zostać wygłoszone podczas Mszy św. z
udziałem prezydenta RP, będą musiały zostać najpierw zweryfikowane, a może
nawet napisane, przez służby prasowe Bronisława Komorowskiego. Prezydentowi
nie spodobała się homilia, którą 11 listopada, w Święto Niepodległości, w
bazylice Świętego Krzyża w Warszawie wygłosił administrator Ordynariatu
Polowego Wojska Polskiego ksiądz prałat pułkownik Sławomir Żarski.
Komorowski dał temu wyraz, besztając publicznie po Mszy św. ks. Żarskiego.
Osoby będące świadkami zdarzenia są zszokowane zachowaniem prezydenta.

Jak daleko głowa państwa może posunąć się w ingerencji w nauczanie głoszone
przez duchownego z ambony? Na stanowisku prezydenta trzeba było dopiero
Bronisława Komorowskiego, aby stwierdzić, iż bardzo daleko. Jego ambicją
jest najwyraźniej, w myśl polityki józefinizmu, rozwijanej w XVIII wieku
przez Józefa II Habsburga, przeprowadzenie procesu podporządkowywania
Kościoła katolickiego państwu i regulowania życia religijnego swoich
poddanych. 
10 listopada br. w wywiadzie dla Katolickiej Agencji Informacyjnej prezydent
Komorowski pouczał Kościół, "gdzie tkwi największe zagrożenie" dla stosunków
Kościół – państwo. 
To wcale nie w głoszących antykościelne hasła – lewicy czy środowisku
Janusza Palikota – widzi to zagrożenie. – Poważne zagrożenie dostrzegam
gdzie indziej. W pierwszym rzędzie obserwując katastrofalne skutki działania
prawicowych i przy tym katolickich fundamentalistów – mówił prezydent. –
Jestem przekonany, że dla Kościoła olbrzymie zagrożenie płynie ze strony
radykalizmów i fundamentalizmu różnej maści. Kościół katolicki jest
Kościołem powszechnym – musi być otwarty na innych ludzi, na różne poglądy
czy kultury. A każda forma wewnętrznego bądź zewnętrznego fundamentalizmu
Kościołowi szkodzi. Bardzo szkodzi jego wizerunkowi, szczególnie dla młodego
pokolenia. Spycha też Kościół na niewygodne pozycje (…) – pouczał
Komorowski. 
11 listopada prezydent wykonał następny krok. Po Mszy św. w Święto
Niepodległości prezydent zbeształ publicznie kapłana za treść kazania, które
ten wygłosił. Eucharystia w bazylice Świętego Krzyża w Warszawie była jednym
z elementów obchodów rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości. Do
zdarzenia z udziałem prezydenta Komorowskiego i administratora Ordynariatu
Polowego Wojska Polskiego ks. płk. Sławomira Żarskiego doszło w przejściu
między prezbiterium a zakrystią w kościele Świętego Krzyża, w stosunkowo
szerokim kręgu osób. Świadkami zdarzenia byli znajdujący się tam: minister
obrony narodowej Bogdan Klich, księża i wojskowi, liczni wierni. Jedna z
osób, która widziała całe zdarzenie, powiedziała "Naszemu Dziennikowi", że
prezydent Komorowski, zwracając się do ks. Żarskiego, stwierdził, że jest
zawiedziony i zaskoczony fragmentem kazania dotyczącym antywartości. – Jest
ksiądz pułkownikiem, wojskowym, jak tak można – że Polska jest budowana na
antywartościach – relacjonował część wypowiedzi prezydenta świadek
zdarzenia. Duchowny z prezydentem w polemikę nie wchodził. Stwierdzić miał
natomiast, iż prezydent chyba nie zrozumiał kazania i odesłał głowę państwa
do treści homilii. Świadkowie incydentu byli zszokowani słowami Bronisława
Komorowskiego, który tak wprost pozwolił sobie skrytykować treść kazania. 
To, że prezydent Komorowski interweniował w sprawie kazania, potwierdził
minister w Kancelarii Prezydenta Sławomir Nowak. – Prezydent akurat w tej
kwestii bardzo jasno się wypowiedział również zaraz po tej homilii, odbył
rozmowę z tym księdzem, księdzem pułkownikiem, i wyraził swój – powiem
delikatnie – sceptycyzm wobec tego rodzaju słów. Uważam, że tego rodzaju
wypowiedzi, jak powiedziałem, zbudowane na nieprawdzie, polskiego oficera po
prostu nie przystoją – powiedział wczoraj Nowak w Radiu Zet. Dodał, że "jest
kłopot z narracją i pewnymi zachowaniami księdza pułkownika".
Ksiądz płk Sławomir Żarski, administrator Ordynariatu Polowego Wojska
Polskiego, był wymieniany jako główny kandydat na stanowisko ordynariusza
polowego Wojska Polskiego, które od śmierci w katastrofie smoleńskiej ks.
bp. Tadeusza Płoskiego pozostaje nieobsadzone. Sam ks. Żarski nie chce
komentować swojej rozmowy z prezydentem Komorowskim. 

Co zabolało prezydenta? 
Jakie to – jak twierdzi minister Nowak "zbudowane na nieprawdzie", a może po
prostu niewygodne dla prezydenta Komorowskiego – treści zawarł w swoim
kazaniu ks. Żarski? Fragmenty kazania z 11 listopada były przytaczane w
wielu mediach, w "Naszym Dzienniku" jego pełną treść opublikowaliśmy 12
listopada. 
Ksiądz Żarski z ubolewaniem stwierdzał m.in., że patriotyzm przestał być
dziś w Polsce uważany za konieczny do egzystencji. We fragmencie, w którym
pada słowo "antywartości", mówił: "(…) Ostatnimi laty patriotyzm jako
wartość życia indywidualnego i wspólnotowego przestał być uważany za
konieczny do egzystencji. Zaradność w zaspokajaniu własnych potrzeb i
gromadzeniu dóbr osobistych, nawet za cenę zniszczenia dobra wspólnego,
stała się wartością. U podstaw III Rzeczypospolitej miejsce patriotyzmu
zajęło stwierdzenie jednego z pierwszych premierów 'nowej’ Polski, który
powiedział, że 'aby zostać bogaczem, pierwszy milion trzeba ukraść’.
Propagowanie podobnych haseł zaowocowało tym, że wartość została zastąpiona
'antywartością’. Patriotyzm zastąpiono promowanym kosmopolityzmem; miejsce
uczciwości zajęła nieuczciwość; prawdę zastąpiono kłamstwem i pomówieniem;
ofiarność i poświęcenie – chciwością i pazernością; miłość – nienawiścią.
Natomiast z dziejowego doświadczenia Kościoła i Narodu wiemy, że 'prawdziwym
bogactwem jest stan ducha i umysłu ludzkiego, a nie grubość portfela’. Każda
społeczność, która swe prawa opiera na 'antywartościach’, napełnia się bólem
i krzywdą. Czy w czasie zeszłorocznych obchodów Święta Niepodległości
ktokolwiek z nas przypuszczał, że prawo do własnej niepodległej Ojczyzny
oraz obowiązek ochrony i obrony jej niepodległości zostaną nam przypomniane
krwią prezydenta Rzeczypospolitej Lecha Kaczyńskiego i 95 towarzyszących mu
osób? Kolejny raz potwierdziła się prawda, że 'drogę do wolności i
niepodległości krzyżami się mierzy’ (…)".
W innym fragmencie homilii stwierdzał natomiast: "Polityka to zadanie dla
ludzi wielkich duchem, wielkich intelektem, wielkich kulturą osobistą i
wielkich charakterem. Zadaniom polityki są w stanie sprostać tylko ludzie
wielkiej miłości do Ojczyzny, a nie polityczni 'klauni’ z antykościelnymi
kompleksami. Przypomnę, że wszelkie nawoływanie do rasizmu i nienawiści
wobec kogokolwiek nie jest politykowaniem, ale działalnością przestępczą.
Takie zachowania zawsze poprzedzały krwawe akty przemocy człowieka wobec
człowieka".
Co takiego w tych słowach mogło wzbudzić tak stanowczą reakcję prezydenta
Komorowskiego? Można tylko spekulować. Być może prezydent nie zgadza się ze
stwierdzeniem, że "zadaniom polityki są w stanie sprostać tylko ludzie
wielkiej miłości do Ojczyzny, a nie polityczni 'klauni’ z antykościelnymi
kompleksami". Zwłaszcza jeśli prezydent mógł pomyśleć, iż może chodzić np. o
któregoś z jego przyjaciół. 
A może nie zgodził się ze zdaniem, że: "U podstaw III Rzeczypospolitej
miejsce patriotyzmu zajęło stwierdzenie jednego z pierwszych premierów nowej
Polski, który powiedział, że 'aby zostać bogaczem, pierwszy milion trzeba
ukraść’"? Zwłaszcza jeśli były premier, a obecnie bliski współpracownik
premiera Donalda Tuska, "podejrzewany" o to, że był bohaterem tych słów,
dzień wcześniej został odznaczony przez prezydenta Komorowskiego Orderem
Orła Białego. Albo może wreszcie prezydent uznał za niestosowne kolejne
przypomnienie osoby Lecha Kaczyńskiego. 

Głowa państwa w roli cenzora
– Upomnienie skierowane ze strony prezydenta nosi znamiona ograniczania
księży w swobodzie ich pasterskiego nauczania – mówi w rozmowie z "Naszym
Dziennikiem" jeden z hierarchów. – Uczestniczę właśnie w rekolekcjach dla
biskupów polskich na Jasnej Górze, które głosi biskup kielecki ks. Kazimierz
Ryczan. Ich celem jest ukierunkowanie biskupów, ich posługi, a przez to
wiernych, na Chrystusa, naszego Najwyższego Kapłana, Proroka, Nauczyciela,
oraz na zachowanie całej Ewangelii. Rekolekcjonista przywoływał wielkie
postacie ojców Narodu Wybranego, proroków i apostołów, wyprowadzał wnioski
teologiczne i konsekwencje moralne oraz aktualizował je – wskazywał na
odniesienia we współczesności. Ksiądz biskup, mówiąc o ukierunkowaniu,
wspomniał o tym, że kaznodzieje powinni tak jak prorok odważnie głosić
prawdę i dążyć konsekwentnie w tym kierunku, zejść na inną drogę. Wszyscy,
którzy przychodzą na Mszę Świętą, niezależnie od stanowiska, jakie pełnią w
życiu publicznym, przychodzą jako osoby wierzące i powinni przede wszystkim
wykazywać posłuszeństwo Panu Bogu, Jego Słowu wypowiadanemu przez kapłana,
które przemienia nasze życie i porządkuje nasze sumienia. To jest obowiązek
duszpasterzy i wierzących – przyjmowanie Słowa Bożego, również jako dobra
dla całego Narodu. Odnosząc się do homilii ks. prałata Sławomira Żarskiego,
skrytykowanej przez prezydenta Bronisława Komorowskiego, należy podkreślić,
że treść tego kazania nie jest tajemnicą, każdy może do niego sięgnąć –
dodaje. Przypomina, że na łamach "Naszego Dziennika" był opublikowany tekst
homilii. – Nie sposób dopatrzyć się w nim czegoś niezgodnego z nauczaniem
Magisterium Kościoła. Przeciwnie, wzywał on do poszanowania wartości w życiu
publicznym. Upomnienie skierowane ze strony prezydenta nosi znamiona
ograniczania wolności księży, ponieważ może rodzić to precedens – od tej
chwili będą próby wpływania na to, żebyśmy nie mogli mówić prawdy przez
kapłanów, a każde kazanie może być przedmiotem cenzury – wyjaśnia ksiądz
biskup. Jego zdaniem, społeczeństwo może to odebrać jako sygnał, że skoro
prezydent tak postępuje, to teraz każdy może publicznie cenzurować treść
homilii, które są przecież tłumaczeniem Słowa Bożego. – Ksiądz głosi kazanie
do wszystkich wiernych, aby przekazywać prawdę, a nie po to, aby przypodobać
się indywidualnym gustom. Bardzo cenię ks. prałata Sławomira Żarskiego jako
wielkiego przyjaciela ks. bp. Tadeusza Płoskiego, tragicznie zmarłego w
katastrofie smoleńskiej, jako duszpasterza wojska, człowieka bardzo
szlachetnego. Niepokojąca jest ta sytuacja, zwłaszcza że w roli cenzora
występuje głowa państwa – konkluduje nasz rozmówca. 
"Gazeta Wyborcza" we wczorajszym wydaniu oceniła, iż szanse na to, że ks.
Żarski zostanie biskupem polowym Wojska Polskiego, gwałtownie zmalały,
podając jedynie, iż decydujące znaczenie w tym przypadku miała właśnie Msza
św. w bazylice Świętego Krzyża, gdzie "wobec najważniejszych polityków i
generalicji ostro zaatakował on całą III Rzeczpospolitą". 
Według "GW", jeszcze 11 listopada doszło do rozmowy prezydenta Komorowskiego
z szefem MON Bogdanem Klichem w sprawie kandydatury ks. Żarskiego. Prezydent
miał wtedy przypomnieć, że choć o nominacji decyduje Papież, to prezydent
przyznaje awans generalski, który nadawany jest ordynariuszowi polowemu. O
kompromitującym Komorowskiego zachowaniu wobec ks. płk. Sławomira Żarskiego
"Wyborcza" oczywiście milczy.
 

Artur Kowalski
Współpraca Paulina Jarosińska

 

drukuj