Felieton „Z Ojczyzny Jezusa”


Pobierz Pobierz

Pokój i Dobro!

„Status quo” jest w Ziemi Świętej jednym z najczęściej używanych wyrażeń w odniesieniu do kwestii religijnych. Ustanowione dekretem sułtana tureckiego w 1852 roku, „status quo” określa przede wszystkim prawa regulujące obecność różnych wspólnot chrześcijańskich i program sprawowanych liturgii w bazylice Narodzenia w Betlejem, w bazylice Zmartwychwstania oraz w sanktuarium Grobu Matki Bożej w Jerozolimie. W szerszym znaczeniu termin ten oznacza ustalone tradycją prawa oraz przywileje, i w tym sensie dotyczy również miejsc świętych islamu. Do tej „magicznej formuły” odwołują się także religijni Żydzi, kiedy czują się zagrożeni decyzjami laickiego rządu Izraela. Można więc powiedzieć, że „status quo” stoi na straży religijnej tradycji i broni przed autorytatywnym działaniem jakiejkolwiek instytucji.


W minionym tygodniu kwestia „status quo” stała się głośna w związku z konfliktem izraelsko-arabskim wywołanym podjętymi pracami przy jednym z wejść na plac świątynny, zwanym przez wyznawców Allaha Czcigodnym Dziedzińcem (Haram asz-Sharif), na którym wznosi się złota Kopuła na Skale i meczet al-Aksa. Jest to dla muzułmanów, po Mekce i Medynie, trzecie pod względem ważności miejsce islamu. Izraelski Departament Starożytności, odpowiedzialny za ochronę, opiekę i szerzenie znajomości dziedzictwa archeologicznego w Izraelu, wydał zezwolenie na wybudowanie pochylni ze stali długości około 60 metrów, która z placu przy Ścianie Płaczu będzie dochodzić do bramy Maghrebinów. Jest to jedno z dziesięciu wejść na teren meczetów, ale tylko tą bramą są wpuszczani nie muzułmanie. Plan przewiduje wyburzenie części nasypu, otworzenie nowego przejścia na plac przy Ścianie Płaczu i stworzenie miejsca na nową synagogę. Rozpoczęte prace są w pewnym sensie kontynuacją działa rozpoczętego 40 lat temu. Po zdobyciu Jerozolimy w czasie wojny sześciodniowej w 1967 roku władze izraelskie zburzyły istniejącą tam biedną dzielnicę maghrebską, czyli marokańską. Dwa meczety oraz 135 domów mieszkalnych znikły pod spycharkami gąsienicowymi, pozostawiając 650 muzułmanów bez dachu nad głową. Na oczyszczonym i wyrównanym terenie został stworzony duży plac kończący się pod murem wydzieloną częścią synagogi na otwartej przestrzeni. Kotel, zachodni mur ostatniej świątyni żydowskiej jest obecnie dla narodu żydowskiego najważniejszym symbolem religijnym.

Według ekspertów izraelskich, nasyp ziemny prowadzący obok Ściany Płaczu do bramy marokańskiej, był zagrożeniem dla modlących się w synagodze przy zachodnim murze i dla turystów odwiedzających plac świątynny. W lutym 2003 roku po obfitych opadach deszczu i śniegu, część nasypu obsunęła się i od tamtego czasu jedyne dojście do bramy prowadziło po zbudowanym drewnianym pomoście. Z punktu wiedzenia architektonicznego decyzja podjęta przez rząd izraelski o przeprowadzeniu prac wydaję się bardzo słuszna. Prowizoryczny pomost nie pasował do architektury wielowiekowych murów i archeologicznych pozostałości.

Rozpoczęte, bez zgody islamskich władz, prace budowlane na terenie sąsiadującym bezpośrednio z meczetem al-Aqsa naruszyły jednak panujący „status quo”. Relacje pomiędzy Waqf, czyli islamskim zwierzchnictwem religijnym, a władzami Izraela są od lat bardzo napięte. Z jednej strony Izraelczycy oskarżają muzułmanów o przeprowadzenie nie autoryzowanych prac na terenie meczetów, w czasie których mogły być zniszczone cenne pamiątki archeologiczne z okresu świątyni żydowskiej. Władze islamskie zarzucają natomiast Izraelowi hebraizację Jerozolimy i prowadzenie nieustannych wykopalisk pod terenem świątynnym, zagrażających samej strukturze meczetów. To co dla strony izraelskiej ma być bezpiecznym i wygodnym pomostem ułatwiającym dostęp na obszar świątynny dla turystów i pielgrzymów, według opinii Palestyńczyków stanie się zagrożeniem dla świętych miejsc muzułmańskich, ułatwiając wtargnięcie na teren meczetów izraelskiemu wojsku i policji. Smutną rzeczą jest fakt, że jedynym kanałem komunikacji pomiędzy islamską radą a urzędem miasta Jerozolimy są oświadczenia publikowane w środkach masowego przekazu.

Sytuacja jest bardzo napięta a Brygady Męczenników al-Aksa, zbrojnego ramienia ruchu Al Fatah, zapowiedziały zamachy na synagogi na całym terytorium Izraela. Nie wolno nam zapominać, że dotychczasowe powstania palestyńskie, określane jako intifada, zostały sprowokowane wydarzeniami o charakterze religijno-politycznym. W 1996 roku pierwsza intifada była reakcją na otwarcie dla turystów przejścia archeologicznego przez tunel przebiegający pod terenem świątynnym od Ściany Płaczu do wyjścia przy klasztorze Biczowania na Drodze Krzyżowej. W 2000 roku tak zwaną drugą intifadę, niosącą eskalację konfliktu palestyńsko-izraelskiego wywołała nie uzgodniona z władzami islamskimi wizyta Ariela Sharona i jego militarnej eskorty na terenie świątynnym. Izraelskie siły bezpieczeństwa zdają sobie doskonale sprawę z ryzyka jakie niesie podjęta inicjatywa prac przy Ścianie Płaczu. Minister obrony narodowej, Amir Pertz, w liście do premiera, poprosił o zaprzestanie prac, argumentując swoją pozycję obawami przed niebezpiecznymi rozruchami. Członkowie izraelskiej partii pracy uważają, że istniejący nasyp powinien zostać wzmocniony i zabezpieczony, ale nie rozebrany.

Do protestów, palestyńskich muzułmanów dołączyły państwa arabskie. Słów krytyki nie szczędzi przede wszystkim Jordania, która czuje się bezpośrednim protektorem meczetów w Jerozolimie. Król Abdullah II między innymi powiedział: „to co Izrael czyni w swoich gestach przeciwko świętym miejscom islamu, a zwłaszcza przeciwko meczetowi al-Aksa, jest zuchwałym znieważeniem, nie do przyjęcia pod żadnym pretekstem”. Liga Państw Arabskich ostro skrytykowała postępowanie Izraela, a palestyński przedstawiciel napisał w oświadczeniu, że „ta agresja jest kolejną próbą Żydów narzucenia własnej dominacji w Jerozolimie”. Egipt na ręce ambasadora Izraela wyraził ubolewanie z powodu rozpoczętych prac, które mogą poważnie wpłynąć na rozwój dialogu pokojowego.

Miniony piątek, dzień modlitwy i świętowania, był dla muzułmanów Ziemi Świętej „dniem gniewu” w reakcji na „agresję” izraelską na święte miejsce islamu. Tylko dzięki masowej obecności policji i wojska izraelskiego nie doszło do poważnych rozruchów. Od chwili rozpoczęcia prac nad nowym projektem pracownicy mają silną obstawę wojskową, a do Starego Miasta i do meczetów są wpuszczani mężczyźni powyżej 45 lat.

„Prace jakie są prowadzone – podkreślił izraelski archeolog Gidon Avni – są całkowicie poza granicami placu świątynnego. Jesteśmy około 50 metrów od muru. Nie zrobimy nic w obrębie murów” – zapewnił. Premier Izraela, ex burmistrz Jerozolimy, Ehud Olmert broni swojej decyzji przekonując, iż „prowadzone prace nie przyniosą nikomu szkody i nie ma podstaw, by kontynuować protesty”. Dla przekonania przeciwników politycznych i uspokojenia napiętej sytuacji wśród muzułmanów, izraelski premier zapowiedział, że w najbliższym czasie zostaną udostępnione w internecie dokładne plany prowadzonych robót, a zainstalowana kamera pozwoli zainteresowanym śledzić na stronie internetowej na żywo postęp prac. Czy wystarczą te koncesje, aby uspokoić wzburzony świat islamski? Na razie wydaje się że nie!

Wszyscy liczymy jednak, że podpisane w Mekce porozumienie pomiędzy Hamasem i Fatahem wpłynie pozytywnie również na kryzys religijno polityczny wywołany naruszeniem „status quo” w sercu Jerozolimy i przyczyni się do przywrócenia spokoju w całej Ziemi Świętej.

jk

drukuj