Felieton „Spróbuj Pomyśleć”


Pobierz Pobierz

Szczęść Boże!

Jeszcze w połowie XVII w. Chiny liczyły o 1/5 mniej ludności niż Europa. W połowie XX w. liczba Chińczyków i Europejczyków była mniej więcej równa. W połowie XXI w., już za 43 lata, za życia wielu obecnie żyjących, a na pewno za życia naszych dzieci i wnuków, szacowana liczba mieszkańców Chin ma sięgnąć 1 miliarda 606 milionów, a Europy – spaść do 678 milionów. Można sobie wyobrazić ogrom nadchodzących zmian na świecie wynikających z tak nagle następującej polaryzacji demograficznej na obszarze Eurazji.

Rozrost ludności Chin następuje w sytuacji gwałtownego uwolnienia inwencji i legendarnej pracowitości obywateli Chińskiej Republiki Ludowej, a co Chińczyk potrafi w warunkach wolności gospodarczej łatwo dostrzec w tych miastach Zachodu, w których kolonia chińska kontroluje znaczną część usług i handlu, oferując okazyjne ceny i miażdżąc konkurencję szybkością decyzji i sprawnością działania.

Już teraz gospodarka Chin bije rekordy ekspansywności, mierzone ilością asortymentów wypychających z półek sklepowych produkcję innych krajów, też wprowadzanych do obrotu legalnie, z zachowaniem wszystkich praw własności intelektualnej, standardów sanitarnych i innych jakościowych. Jaki jest udział pracy niewolniczej i zanieczyszczenia środowiska w zaniżaniu cen produktów chińskich, można się tylko domyślać, znając drastyczne przejawy łamania praw człowieka w Chińskiej Republice Ludowej oraz skażenie wody, gleby i powietrza niszczące nie tylko w same Chiny, lecz sięgające nawet po zachodnie wybrzeże USA. Należy jednak podkreślić, że zachodni model praw człowieka i wolności obywatelskich jest wyprowadzony wprost z wartości chrześcijańskich i to co dla nas jest oczywistą reakcją na krzywdę ludzką, dla innych może być pretekstem do wtrącania się w wewnętrzne sprawy narodu o tradycjach innych niż chrześcijańskie. Z kolei problemami skażenia środowiska władze chińskie zajmują się już bardzo, ale to bardzo intensywnie, zabiegając o poprawę wizerunku Państwa Środka w oczach turystów, importerów żywności i światowej opinii publicznej zatroskanej globalnym kryzysem środowiska, a przede wszystkim odpowiadając na niepokoje społeczne, wręcz masowe bunty rzesz obywateli wystawianych na skutki skażenia rzek stanowiących źródło zaopatrzenia ludności w wodę pitną, powietrza wokół zakładów pracy emitujących trucizny i wreszcie żywności wytworzonej w skażonym środowisku i przy użyciu metod bezpośrednio zagrażających zdrowiu konsumentów.

Rozwiązywanie tych problemów ma miejsce w czasie intensywnego wzrostu ludności Chin i w związku z tym coraz głośniej słychać zadawane od lat pytanie czy Chiny są w stanie same się wyżywić. Po wyłączeniu z produkcji rolnej obszarów pustynnych i półpustynnych, skalistych, wysokogórskich, stepowych, a także intensywnie skażonych, bądź zniszczonych w wyniku suszy i działania innych klęsk i żywiołów, areał zaspokajający zapotrzebowanie na żywność już wkrótce ponadpółtoramiliardowej populacji Chin będzie stanowczo niewystarczający.

Należy wątpić, czy USA zdołają wyżywić Chińczyków, skoro zaczęły pojawiać się poważne ostrzeżenia przed skutkami wykorzystywania ziemi rolnej do produkcji biopaliw kosztem żywności. Nasilają się obawy, że lukratywna i nie obciążona wymaganiami jakości konsumpcyjnej produkcja roślin przemysłowych, oparta o odmiany genetycznie modyfikowane, może doprowadzić nie tylko do upadku średnich i małych gospodarstw rolnych, ale i wywołać kryzys w zakresie wyżywienia Amerykanów, nie mówiąc o eksporcie.

Póki co USA zabiegają skutecznie o względy Chin, aż do tego stopnia, że rozważany jest legalny import drobiu z Chin do USA, a więc z kraju będącego rozsadnikiem ptasiej grypy H5N1 do kraju konsumentów szczególnie wyczulonych na zagrożenia zdrowia. Być może jest to transakcja wiązana. W zamian za import pasz genetycznie modyfikowanych i opatentowanych nasion genetycznych mutantów, których właścicielami są koncerny amerykańskie, czy też raczej ponadnarodowe, do Ameryki ma niejako wrócić produkcja zwierzęca powstała w oparciu o tego rodzaju pasze. Szkoda, że podobnego gestu ze strony naszych sojuszników nie mogą się doczekać hodowcy przekształcający w Polsce importowane z USA genetycznie modyfikowane pasze na drób, wieprzowinę czy wołowinę i inne produkty spożywcze pochodzenia zwierzęcego. Jest jednak nadzieja, że Komisja Europejska wkrótce podejmie decyzję nakazującą zamieszczać na produktach pochodzenia zwierzęcego informację, że do ich powstania wykorzystano pasze genetycznie modyfikowane. W świetle badań nad poparciem dla żywności genetycznie modyfikowanej zależnie od jej znajomości w Unii Europejskiej i w każdym z krajów członkowskich w 2005r. oraz w USA w 2006r. nie ma wątpliwości, że nastąpi wtedy kres sprzedaży mięsa, mleka, jaj i innych produktów pochodzenia zwierzęcego powstałych w oparciu o pasze genetycznie modyfikowane. Poparcie w Unii Europejskiej i USA dla żywności genetycznie modyfikowanej deklaruje zaledwie 27% osób, czyli co czwarty konsument, w najbogatszym Luksemburgu 13%, w Grecji 14%, we Francji 20%, w Niemczech 21%, w Polsce 23%. Odsetek osób deklarujących znajomość żywności genetycznie modyfikowanej w Unii Europejskiej sięga 80%, w USA jest o połowę mniejszy. Szczegółowe dane udostępniam na stronie internetowej www.halat.pl i pochodnych. Nie są znane wyniki podobnych badań przeprowadzonych w Chinach, ale wiadomo, że lawinowo narasta tam zapotrzebowanie na żywność ekologiczną, a więc atestowaną i pochodzącą z państw cieszących się na świecie dobrym wizerunkiem w zakresie ochrony dzikiej przyrody i wolnych od organizmów genetycznie modyfikowanych.


Z Panem Bogiem

dr Zbigniew Hałat

drukuj