Felieton „Spróbuj Pomyśleć”


Pobierz Pobierz

Szczęść Boże!

Zbyt wielu z nas ma problemy z tożsamością. Przychodzą i odchodzą w miarę nacisków otoczenia, rozmaitych pokus, załamań i wątpliwości. Obok banalnych, są też bardzo poważne. Dobry katolik czasem popełni grzech śmiertelny, patriota niekiedy wyprze się ojczyzny, sprawiedliwy sędzia weźmie w łapę, strzegący prawa policjant usiądzie za kierownicą po spożyciu alkoholu. Jak to? – zapyta grzeszny katolik – zawsze byłeś patriotą, a dzisiaj pracujesz dla obcych? To musi pana drogo kosztować – mówi sędzia, zwalniając z odpowiedzialności pijanego kierowcę w mundurze.

A tymczasem na katolików liczą wszyscy, nawet ci, którzy prawdy o Chrystusie nigdy nie słyszeli, jak pariasi z Kalkuty objęci niegdyś posługą błogosławionej Matki Teresy, a teraz innych Misjonarek Miłości. Na patriotów liczy cały naród w kraju i zagranicą, na sędziów – praworządni obywatele, na policjantów – ludzie zagrożeni przez kierowców wiozących śmierć.

Każdy, kto liczy na zachowanie innych zgodne z deklarowaną przez nich tożsamością, może srogo się zawieść. Jakże częsta jest kradzież tożsamości! Za lekarzy przebierają się aktorzy reklamujący jakieś produkty niby to zdrowsze od innych, za dobroczyńców – zwykli przedsiębiorcy, którzy koszty wizerunku zdobionego hojnością i tak przerzucą na barki drobnych klientów ledwo wiążących koniec z końcem. Kradzioną tożsamością posługują się także absolwenci szkół różnych szczebli, którzy ściągając, załatwiając, czy wręcz płacąc łapówki, także w postaci zawyżonego czesnego, formalnie zrównali swoje pseudokwalifikacje z dorobkiem uczniów i studentów solidnie przykładających się do nauki. Ich ukradziona tożsamość w postaci niezasłużonego świadectwa lub dyplomu może zaważyć na losach wielu ludzi, liczących na fachowość obsady w administracji publicznej, w ochronie zdrowia, przemyśle, rolnictwie, tak jak pasażerowie pędzącego ekspresu liczą na fachowość maszynistów pociągu i przedstawicieli innych zawodów niezbędnych do utrzymana bezpieczeństwa na kolei.

Bywają takie czasy w historii narodów, że większość obywateli godzi się na rozpanoszenie ukradzionych i kalekich tożsamości. Pojawia się specyficzna cicha umowa społeczna. Taka zmowa złodziei. Za przyzwoleniem, a nawet za przykładem władzy ludzie kradną i zaraz rozgrzeszają się sami, mówiąc: przecież wszyscy kradną, to i mi wolno. Tego rodzaju postawa dominowała pod rządami PZPR i jej następców, budząc zgrozę Polaków ukształtowanych w okresie przedwojennym, ale już nie następnych pokoleń. Podobno jeszcze dzisiaj 1/3 naszej gospodarki rozwija się w szarej strefie, nieobciążonej żadnymi podatkami i obowiązkowymi składkami, nie objętej żadnym nadzorem i kontrolą i choćby z tych względów oferującej ceny tańsze, tym samym konkurencyjne. Na rynku pojawia się tania mąką z ochratoksyną, albo tani ryż genetycznie modyfikowany. Nie trzeba dodawać, że organizmy genetycznie modyfikowane są typowym przykładem ukradzionej tożsamości. Zgodnie z ustawową definicją organizmy genetycznie modyfikowane są to takie, w których materiał genetyczny został zmieniony w sposób nie zachodzący w warunkach naturalnych. Zanim zachorujemy, sami nie potrafimy ustalić, czy tożsamość ryżu, kukurydzy, soi, pomidora i kurczaka jest naturalna czy ukradziona. Wykryć kradzież tożsamości środków spożywczych może tylko inspekcja utrzymywana przez podatników i o ile tożsamość tej inspekcji nie została ukradziona – wykonująca swoje ustawowe obowiązki na rzecz zdrowia narodu tak sumiennie, jak na to liczą Polacy.

Z gąszczu wzajemnie przenikających się ukradzionych i kalekich tożsamości dopiero od niedawna zaczęliśmy się wydobywać. Nawet głosiciele PRL-owskiej doktryny niskich płac dla lekarzy, którym za to pozwalano zdzierać skórę z pacjentów, musieli troszeczkę ustąpić i dzięki temu odzyskali w pewnym zakresie tożsamość wiarygodnych polityków. Znacznie trudniej przyjdzie przywrócić tożsamość każdemu ze zbankrutowanych szpitali. Z napisu na szyldzie wynika, że jest to lecznica, a w środku nie leczą, tylko każą czekać albo udają, że leczą. Za zorganizowanie, prowadzenie i nadzorowanie systemu opieki zdrowotnej obywatele jako podatnicy od lat płacą niebotyczne pensje i nagrody. Za leczenie dzieci chorych na raka ci sami obywatele jako ludzie dobrej woli znowu płacą, odpowiadając na rozpaczliwy apel lekarzy oraz samych pacjentów i ich rodziców. Za leczenie innych chorych może już nikt nie zapłacić. Mało zostaje do podziału po opłaceniu kosztów refundacji leków i obsługi systemu.

W kontraście z ułomną tożsamością organizatorów ochrony zdrowia pozostaje wyrazista tożsamość patriotyczna na samym szczycie władzy w Polsce.

Niedawno Polska Agencja Prasowa cytowała mocne słowa premiera Jarosława Kaczyńskiego w sprawie stosunków polsko-niemieckich: Czy to Polska nie chce potwierdzić praw własności na jednej trzeciej terytorium Niemiec? Czy to Polska próbuje zweryfikować obraz historii, by w istocie przerzucić część odpowiedzialności ze sprawców na ofiarę? Czy Polska forsuje rozwiązania europejskie niekorzystne dla Niemiec? A może to mniejszość niemiecka w Polsce podlega zakazowi mówienia we własnym języku do własnych dzieci? I wreszcie, czy to my podejmujemy inicjatywy gospodarcze zagrażające bezpieczeństwu energetycznemu Niemiec? Polska byłaby w nieporównanie lepszej sytuacji wobec partnerów, gdyby elity jako całość broniły polskich interesów narodowych – powiedział premier.

Po wielu, wielu latach miliony polskich wyborców usłyszały słowa zdecydowanie bliższe ich poglądom niż dusery, którymi był obdarzany wielki przyjaciel niektórych Polaków, kanclerz Gerhard Schroeder, obecnie ikona rurociągu zamieniającego Bałtyk i całe wybrzeże w obszar megakatastrofy ekologicznej.

Skoro polskie interesy narodowe były tak chwalebnie wzięte w obronę w obszarze stosunków polsko-niemieckich, jako obecni i przyszli pacjenci z niecierpliwością wypatrujemy tego samego w obszarze ochrony zdrowia.

Z Panem Bogiem

dr Zbigniew Hałat

drukuj