Felieton „Spróbuj Pomyśleć”


Pobierz Pobierz

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus
i Maryja Zawsze Dziewica!

Drodzy Słuchacze!

Zbliżający się czas Wielkiego Postu wzbudza w nas refleksje nad naszym człowieczeństwem,
przeżywanym w Chrystusie. Każdy chrześcijanin stara się w tym czasie na nowo
zastanawiać, co buduje jego tożsamość? Idzie o to, aby zastanawiając się
kolejny raz nad tymi samymi prawdami, które od dzieciństwa poznajemy, przeżyć
je głębiej i przemieniać nasze życie. Obecny rok 2006 przyniósł nowy wymiar
w przeżywaniu naszej chrześcijańskiej tożsamości. W tym roku bowiem obchodzić
będziemy rocznicę chrztu Polski, ale także rocznicę Ślubów Królewskich Jana
Kazimierza i Jasnogórskich Ślubów Narodu. Te rocznice dotykają głębi naszej
narodowej tożsamości, niejako zmuszają, by przeżyć te wydarzenia na nowo,
by odpowiedzieć na pytanie, co znaczy polskość ukształtowana przez chrześcijaństwo
w 1040 lat po Chrzcie? Czy byliśmy tylko statystami na tle wielkiej kultury
zachodu, czy też twórczym Narodem wnoszącym wiele do europejskiego skarbca?
Czy dziś wystarcza nam rola statystów, czy też umiemy stawiać sobie wielkie
cele, a potem je zrealizować? Z kolei rocznica Wielkich Ślubów Narodowych
wskazuje na charakterystyczną dla polskiej religijności maryjność, wyrażoną
już w najstarszej polskiej pieśni Bogurodzica, a jakże głęboko rozwiniętej
w czasach współczesnych, przez największego z Polaków, papieża Jana Pawła
II. Tenże Jan Paweł II ukształtował swą maryjność, w dużej mierze, pod wpływem
św. Ludwika Grignion de Montfort, zaś św. Ludwik, gdy w początkach XVIII
wieku pisał swe dzieło "O doskonałym nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny",
wskazywał na Polskę jako kraj, w którym kwitnie idea niewolnictwa maryjnego.
Tak więc Polska czerpała obficie ze skarbca Kościoła Powszechnego, ale i
umiała wnosić do niego drogocenne klejnoty, będące wykwitem polskiego i chrześcijańskiego
ducha. Maryja stała się Królową Korony Polskiej, a Polacy zobowiązywali się
do przemiany serc i odnowy moralnej, aby stawać się godnymi poddanymi swojej
Monarchini.
Szkoda, że zapominamy dziś o ogromnym znaczeniu publicznego wymiaru kultu
religijnego. Przyszło nam żyć w czasach, gdzie z ogromną siłą usiłuje się
wypchnąć z przestrzeni publicznej wszelkie formy kultu, zamykając go albo
w przestrzeni domowej, albo w murach świątyni. Dzieje się to pod hasłami
uwalniania społeczeństw od wszelkiej ideologii i religii, a celem tych działań
jest osiągnięcie stanu, w którym przestaną obowiązywać jakiekolwiek powszechne
zasady moralne, a zostanie tylko prawo państwowe uchwalane przez aktualnie
rządzącą opcję polityczną. Kiedy 26 sierpnia 1956 r. cała niemal Polska wołała
u stóp Pani Jasnogórskiej – "Królowo Polski przyrzekamy" – uwięziony w Komańczy
Prymas zapisał w swych notatkach takie zdanie: "Ufam, że Królowa Niebios
i Polski dozna dziś wielkiej chwały na Jasnej Górze. Jestem już w pełni spokojny.
Dokonało się dziś wielkie dzieło". Dziś niektórzy wzdrygają się, że tego
rodzaju publiczne wyrażanie wiary niesie w sobie zagrożenie jej instrumentalizacji,
czyli że ktoś publicznie wyrażając wiarę tak naprawdę realizuje ukryte cele
polityczne. Te obecne zarzuty są dziwnie zbieżne z zarzutami formułowanymi
w czasach gomułkowskich przez komunistyczną propagandę. Wówczas wyrażano
je w dosadnym języku. Mówiono o szpiegach Watykanu, czy o polityce w ornatach.
Im głębiej będziemy brnęli w kierunku zsekularyzowanego państwa liberalnego,
tym bardziej będziemy doświadczać podobieństwa bolszewizmu. Bo nienawiść
do Boga, do religii i kościoła zawsze ma jedno źródło. Dziś jeszcze w postępowaniu
niektórych chrześcijan obecna jest jakaś fałszywa pruderia, która podpowiada,
że publicznie wyrażony kult może obrażać tych, którzy nie wierzą, bądź wierzą
inaczej. Nie miał tych skrupułów Jan Kazimierz, kiedy klęczał w katedrze
lwowskiej przed obrazem Matki Bożej Łaskawej, a ówczesny prymas Andrzej Leszczyński
udał się na dobrowolne wygnanie, aby się nie zhańbić koronowaniem heretyckiej
głowy Karola Gustawa. Nie miał ich również Stefan kard. Wyszyński, kiedy
pisał tekst Ślubów Jasnogórskich i polecił odczytać je w uroczystość Matki
Boskiej Częstochowskiej w 1956 r. Zarówno Szwedzi w wieku XVII jak i komuniści
w XX wieku mogli się obrazić na publiczny kult, wyrażony w Ślubach Narodu,
ale trudno by katolicy organizowali swoje obrzędy wedle sugestii heretyków
i komunistów. Jak to wyraził Benedykt XVI po powrocie z Kolonii "Publiczny
wymiar kultu religijnego nie jest naszym przywilejem, ale obowiązkiem wypływającym
z Ewangelii".
Siły dążące dziś do zsekularyzowania świata działają szczególnie aktywnie
nad tym, aby ile to tylko jest możliwe, ograniczyć wpływ religii na życie
publiczne. Tam gdzie do prawa państwowego udało się wprowadzić zapisy sprzeczne
z rozumem i ludzką naturą, usiłuje się karać sądownie tych, którzy bronią
rozumu i natury, protestując przeciw aborcji, eutanazji czy homoseksualizmowi.
Niezwykle ważne staje się dzisiaj działanie na rzecz obecności religii w
przestrzeni publicznej. Ważny jest ów czytelny sygnał skierowany do ludzi,
że ponad wszelką doczesną władzą jest Pan Bóg ze swoim prawem, że nad tymi,
którzy odbierają wszelkie ziemskie zaszczyty jest Rzeczywistość, przed którą
ziemscy królowie muszą zgiąć kolano. Naszą polską tożsamość ukształtowała
wiara chrześcijańska, zawsze zachowująca łączność z Rzymem, ukształtowała
pobożność maryjna i umiłowanie wolności. Dziś istotnym wymiarem tej wolności,
w 1040 lat po chrzcie Polski, jest prawo do wyrażania naszej wiary również
w życiu publicznym.

Mirosław Król

drukuj