Felieton „Myśląc Ojczyzna”


Pobierz Pobierz

Szanowni Państwo!
Właśnie zakończyły się wybory i na Białorusi i na Ukrainie, więc jest okazja
do podsumowania efektów naszej polityki wschodniej. Wybory na Ukrainie miały
charakter demokratyczny, co potwierdziła nawet Organizacja Bezpieczeństwa i
Współpracy w Europie. I całe szczęście, bo demokratyczny charakter wyborów
na Ukrainie, to dla nas jedyna pociecha. Tego samego dnia bowiem, gdy odbywały
się tam demokratyczne wybory, Ukraina wprowadziła embargo na import polskiego
mięsa i wędlin. Więc gdyby nie ten uznany demokratyczny charakter wyborów,
to nie mielibyśmy nawet czym się pocieszyć, no a tak – to bardzo się cieszymy.
Niestety na Białorusi wybory już demokratyczne nie były, także nawet i takiej
pociechy z naszej polityki wschodniej nie mamy.
Tymczasem, gdy my tu jesteśmy zajęci wprowadzaniem demokracji na Ukrainie i Białorusi,
od tyłu zachodzą nas Judejczykowie, próbując wymusić na naszym rządzie zapłatę
haraczu, zwanego dla niepoznaki rewindykacjami. Ale – od początku.
Te rewindykacyjne żądania pojawiły się już w połowie lat 90-tych, kiedy Polska
ogłosiła, że chce przystąpić do NATO. Środowiska żydowskie, głównie w Ameryce,
zażądały wtedy od rządu polskiego łapówki z tego tytułu. I rząd tę łapówkę zapłacił.
Przybrała ona postać ustawy o stosunku państwa do gmin wyznaniowych żydowskich,
przewidującej przekazanie majątku po dawnych gminach żydowskich w Polsce kilku
gminom istniejącym oraz – Organizacji Restytucji Mienia Żydowskiego w Nowym Jorku.
Mówię o łapówce, bo z punktu widzenia prawnego żaden "zwrot" mienia ani gminom,
ani tym bardziej nowojorskiej Organizacji się nie należał. Ale stało się i mówi
się: trudno.
Zachęcony tymi łatwymi pieniędzmi Światowy Kongres Żydów, główna firma koncernu
holokaustowej industrii, ustami swego ówczesnego sekretarza, pana Izraela Singera,
zażądała od Polski kolejnego haraczu. Tym razem chodziło o mienie pozostawione
przez Żydów zabitych w czasie wojny przez Niemców. Pan Singer wprawdzie ani ich
brat, ani swat, ale z dużym tupetem zagroził Polsce, ze jeśli nie zastosuje się
do żądań Kongresu i nie przekaże co najmniej 60 miliardów dolarów, to "będzie
upokarzana na arenie międzynarodowej" Efektem tego "upokarzania" były awantury
urządzane przez Żydów na terenie oświęcimskiego obozu, rozdmuchanie incydentu
w Jedwabnem, a obecnie – przygotowania do wielkiej propagandowej imprezy w Kielcach,
w rocznicę tak zwanego "pogromu". To "upokarzanie" Polski postępuje równolegle
do zdejmowania winy za wymordowanie Żydów z Niemców. Kontrolowana przez przedsiębiorstwa
holokaustu amerykańska prasa pilnuje się, żeby nigdy nie pisać o "Niemcach",
tylko zawsze – o "nazistach", którzy nawet posługiwali się "nazistowskim" językiem,
za to na Polsce używa sobie na całego, pisząc m.in. o "polskich obozach zagłady".
No ale Niemcy zapłacili Izraelowi co najmniej 100 miliardów marek i nadal płacą,
m.in. dostarczając okręty podwodne, więc jakiegoś winowajcę trzeba znaleźć, bo
w przeciwnym razie świat mógłby sobie pomyśleć, że ci Żydzi poumierali śmiercią
naturalną.
Żeby łatwiej rozmiękczyć Polaków i w ten sposób wyciągnąć od Polski co najmniej
60 miliardów dolarów, trzeba z jednej strony oczerniać nas przed światem jako
naród morderców, a z drugiej – doprowadzać nas do stanu bezbronności wobec żydowskich
żądań poprzez systematyczną tresurę w tak zwanej tolerancji i w tak zwanym dialogu.
Owa tolerancja, to nic innego, jak przyjęcie żydowskiego punktu widzenia, zaś
dialog – to nic innego, jak potulne spełnianie wszystkich zachcianek przedsiębiorstwa
holokaust.
W tej tresurze ogromna rolę pełni "Gazeta Wyborcza", będąca zresztą osobliwym
przykładem żydowskiej piątej kolumny na terenie Polski. Oto w grudniu ub. roku
odwiedzili Polskę przedstawiciele władz izraelskich, żądając od rządu polskiego
spacyfikowania Radia Maryja, które, nazywając rzeczy po imieniu, psuje przedsiębiorstwu
holokaust interes. Jednocześnie "Gazeta Wyborcza" przypuściła niezwykle intensywny
atak na Radio Maryja, pozyskując w charakterze tak zwanych "pożytecznych idiotów"
również niektórych przedstawicieli duchowieństwa. W samym tylko grudniu naliczyłem
w "Gazecie Wyborczej" aż 26 publikacji poświęconych Radiu Maryja, a wszystkie
utrzymane mniej więcej w takim samym tonie, jakiego arcykapłan Kajfasz używał
wobec Pana Jezusa. Ta gazetowa ofensywa miała na celu stworzenie atmosfery sprzyjającej
ustępliwości rządu wobec żądań przedstawicieli izraelskich władz. Nawiasem mówiąc,
wysunięte przez przedstawicieli izraelskich władz żądanie spacyfikowania Radia
Maryja stanowiło bezprzykładną ingerencję w polskie sprawy wewnętrzne i zamach
na wolność słowa i wolność mediów. Warto zatem pokazać, jak "Gazeta Wyborcza"
realizuje zlecone zadania w dziedzinie kneblowania wolnych mediów w Polsce.
Po co była potrzebna ta akcja przeciwko Radiu Maryja w grudniu ub. roku? Ano
po to, że 16 marca roku bieżącego zjawił się w Polsce pan Dawid Harris i po raz
kolejny zażądał od rządu pieniędzy. Pan Harris stoi na czele Amerykańskiego Komitetu
Żydowskiego. Jest to jeden z mniejszych zakładów przedsiębiorstwa holokaust,
ale jest to jego jedyna zaleta. W odróżnieniu od Światowego Kongresu Żydów, który
idzie na całość i żąda od Polski co najmniej 60 miliardów dolarów, Komitet pana
Harrisa chce tylko 2,5 miliarda. Jest mniejszy i tańszy, ale to jedyna jego zaleta,
bo tak naprawdę, to nic nie może. Pan prezydent Kaczyński podczas swojej wizyty
w Ameryce prosił go, żeby wstawił się za nami w amerykańskich mediach, by przestały
pleść o "polskich obozach zagłady", ale pan Harris, mimo obietnic, nie ma na
to żadnego wpływu, bo oto najwuększe nowojorskie gazety używają tego określenia
w najlepsze, bez oglądania się na pana Harrisa.
Więc 16 marca pan Harris pojawił się w Polsce po raz kolejny, stanowczo żądając
pieniędzy. Niestety tym razem uzyskał obietnicę, że rząd postara się załatwić
tę sprawę "jeszcze w tym roku".
Dlaczego "niestety"? Dlatego, ze z punktu widzenia prawnego żadne pieniądze ani
panu Harrisowi, ani jego Komitetowi, ani Światowemu Kongresowi Żydów się nie
należą. Zgodnie z prawem polskim, a konkretnie – z przepisami dekretu z 8 października
1946 roku – prawo spadkowe – jeśli do 1 stycznia 1949 roku nie zostało przed
polskim sądem wydane postanowienie o stwierdzeniu nabycia spadku – to taki spadek,
jako tzw. utracony, przypada Skarbowi Państwa. Oznacza to, że menażerowie przedsiębiorstwa
holokaust zwyczajnie chcą od państwa polskiego te miliardy dolarów wyłudzić.
Dlaczego w takim razie rząd złożył im jakieś obietnice? Trzeba wyraźnie powiedzieć:
wszelkie próby smarowania tego tłustego połcia pieniędzmi wyłudzonymi od Polski
borykającej się z ekonomicznymi problemami, są nie do pogodzenia z obroną narodowego
interesu. Trzeba w związku z tym przypomnieć, że zarówno pan prezydent Kaczyński,
jak i pan premier Marcinkiewicz obiecywali zwrócić szczególną uwagę na obronę
interesu państwowego w stosunkach międzynarodowych. Niechże go więc bronią, zaś
my życzymy, żeby nigdy nie zabrakło im odwagi, zwłaszcza gdyby jeszcze raz przyjechał
pan Harris, nawet w towarzystwie naszego wroga, pana Izraela Singera. Szczęść
Boże! Mówił Stanisław Michalkiewicz.

drukuj