Felieton „Myśląc Ojczyzna”


Pobierz Pobierz

Dlaczego się zaostrza?

Szanowni Państwo!

Józef Stalin nie ma dzisiaj najlepszej reputacji. Szczerze mówiąc, ma całkiem złą, chociaż oczywiście nie tak złą, jak inny przywódca socjalistyczny Adolf Hitler. Ten ma reputację fatalną, całkiem zresztą słusznie, chociaż – jeśli brać pod uwagę liczbę ofiar – to Józef Stalin zdecydowanie Adolfa Hitlera wyprzedza. Dlaczego zatem ma reputację wprawdzie złą, ale jednak lepszą od Hitlera? Składa się na to szereg zagadkowych przyczyn, których nie będę tu omawiał, bo chodzi mi o coś innego.

Otóż Józef Stalin zauważył kiedyś, że walka klasowa zaostrza się w miarę postępów socjalizmu. Im więcej socjalizmu, tym gwałtowniejsza, tym ostrzejsza, tym bardziej bezlitosna walka klasowa. Stalin tłumaczył to zjawisko tym, że klasy skazane przez socjalizm na eksterminację, bronią się do upadłego, więc walka się zaostrza. Niby logiczne, ale zwróćmy uwagę na konsekwencje.

Skoro walka zaostrza się w miarę postępów socjalizmu, to co nastąpi, kiedy socjalizm tak się rozwinie, że aż zatriumfuje? Wtedy i walka klasowa powinna zaostrzyć się do tego stopnia, że wszyscy eksterminują się nawzajem i nastąpi koniec Historii. Coś musiało być na rzeczy, bo wszyscy teoretycy marksizmu, tak sprawnie interpretujący przeszłość w duchu materializmu dziejowego, wykazywali zdumiewającą bezradność w kwestii przyszłości. Ta bezradność była zastanawiająca tym bardziej, że marksizm przedstawiany był jako światopogląd naukowy, a cóż to za nauka, która nie potrafi przewidzieć następstw zastosowania własnych propozycji? W tej sytuacji można podejrzewać, że skoro myśmy wpadli na trop ostatecznego zakończenia Historii, to musieli wpaść na to również marksistowscy ideologowie, ale najwidoczniej ktoś im surowo nakazał, by o tym głośno nie mówić, by nie płoszyć mas ludowych i nie zniechęcać ich do socjalizmu.

Wprawdzie jesteśmy już w 18 roku transformacji ustrojowej, ale ciekawa rzecz – u nas też walka klasowa jakby się zaostrzała. Widać to zwłaszcza na przykładzie pana senatora Stefana Niesiołowskiego, który już nie może nadążyć z wymyślaniem, chociaż uwija się, jak w ukropie. Według Stalina świadczyłoby to o postępach socjalizmu, czego oczywiście wykluczyć niepodobna, ale wydaje się, że pewną rolę odgrywa też zbliżanie się terminu publikacji Raportu Komisji Weryfikacyjnej, przewidzianej na 16 lutego. Nawet jeśli Raport zostanie opublikowany fragmentarycznie, to i tak niektóre środowiska mają powody do niepokoju.

Na tę sytuację nałożyła się akcja przeglądu resortów w rządzie, jaką przeprowadził pan premier Kaczyński. Mówiło się na mieście o różnych zmianach, ale dość nieoczekiwanie pierwsza zmiana nastąpiła na stanowisku ministra obrony; do dymisji podał się minister Sikorski, którego zastąpił minister Szczygło.

Właściwie nie wiadomo, co naprawdę było przyczyną złożenia dymisji przez ministra Sikorskiego i przyjęcia jej przez premiera. O pierwszym konflikcie w łonie rządu usłyszeliśmy przy okazji rozwiązywania Wojskowych Służb Informacyjnych. Utworzone na ich miejsce Służby Kontrwywiadu i Wywiadu Wojskowego są kierowane przez szefów mających status centralnych organów administracji rządowej z podwójnym, a nawet potrójnym podporządkowaniem. Podlegają bowiem ministrowi obrony narodowej, ale również – w pewnym zakresie – bezpośrednio premierowi, a także – w pewnym zakresie – ministrowi-koordynatorowi służb specjalnych. Takie potrójne podporządkowanie stanowiło – jak się wydaje – zarzewie konfliktu, jaki musiał się pojawić, niezależnie od przyczyn, dla których w ustawie takie rozwiązanie przyjęto. Stwarzało bowiem ono jeśli nawet nie formalną, to faktyczną autonomię szefów tajnych służb wojskowych wobec ministra obrony.

Czym zostało podyktowane to rozwiązanie? Czyżby prezydent i premier nie mieli do ministra Sikorskiego dostatecznego zaufania i w związku z tym chcieli mieć możliwość korzystania z tajnych służb wojskowych bez pośrednictwa ministra obrony? Dlaczego w takim razie zaproponowali mu udział w rządzie? Z powodów jakiejś wyższej konieczności? Cóż to mogły być za powody i czy właśnie teraz ustały, albo przestały mieć znaczenie?

Wszystkie te pytania prawdopodobnie pozostaną bez odpowiedzi, natomiast charakterystyczne są komentarze dotyczące dymisji ministra Sikorskiego. Opozycja rozdarła szaty, upatrując w tym wydarzeniu rodzaj tragedii narodowej. W przypadku Platformy Obywatelskiej może to być zwyczajny dalszy ciąg mechanicznego, bezmyślnego negowania rządu; jak Kaczyński białe, to my – czarne, jak on czarne – to my białe – i tak dalej. Wielkiej mądrości do tego nie trzeba, podobnie jak do stworzenia programu „gabinetu cieni”, jaki ogłosił Jan Maria Rokita i który właściwie nie różni się specjalnie od programu PiS. O cóż w takim razie ta zaostrzająca się walka klasowa? Czyżby o to, kto będzie budował socjalizm i ile na tym skorzysta?

Znacznie bardziej intrygujące są lamenty dobiegające ze strony Sojuszu Lewicy Demokratycznej, przy czym zarówno pan Szmajdziński, jak i pan Zemke lamentują na tę samą nutę, co profesor Zbigniew Brzeziński oraz inni komentatorzy amerykańscy. Jaki wpływ na ten ton ma opinia, iż właśnie minister Sikorski usiłował wyciągnąć zbyt duże fundusze” od Stanów Zjednoczonych w związku z planami budowy w Polsce amerykańskiej „tarczy antyrakietowej”? Czyżby tymi ostentacyjnymi lamentami świadomie wyrządzali ministrowi Sikorskiemu niedźwiedzią przysługę? Przyłączenie się do tych lamentów Aleksandra Kwaśniewskiego wzbudza najgorsze podejrzenia. Ano – zobaczymy, jak będzie prowadził negocjacje minister Szczygło i co uda mu się uzyskać w negocjacjach nad tarczą – o ile oczywiście do nich dojdzie.

Bo jest jeszcze jedna możliwość – że odejście ministra Sikorskiego wiąże się z przełożeniem akcentów w polskiej polityce zagranicznej z opcji amerykańskiej na opcje europejską. W tej sytuacji dalszy udział ministra Sikorskiego w rządzie rzeczywiście nie byłby konieczny. To zresztą tłumaczy też zaostrzenie walki klasowej. W Unii Europejskiej socjalizm kwitnie!

Szczęść Boże!

Stanisław Michalkiewicz

drukuj