Duchowe oblicze Konfederacji Barskiej (cz.I)


Pobierz Pobierz

    Dzisiaj
Konfederację barską pomija się zazwyczaj milczeniem, większość Polaków zapewne
niewiele o niej wie, a przecież trzeba pamiętać, że było to zjawisko szersze niż
Sejm Czteroletni, a kilkakroć trwalsze niż Insurekcja kościuszkowska. Świadkowie
obcy piszą w tym czasie o trzech czwartych częściach narodu bądź formalnie, bądź
w "sercach" skonfederowanych.

Na początku
naszej audycji należy sobie postawić pytanie: w jakim kluczu rozważać to
zjawisko historyczne, jakim była Konfederacja barska? Czy przez pryzmat walki o
suwerenność Rzeczypospolitej Obojga Narodów, czy przez pryzmat osób ją
tworzących? Nie jest to proste: bo w pierwszym przypadku Konfederację należy
rozumieć szerzej, jako całokształt związków antyrosyjskich w ciągu pięciolecia
1768-1772.  A wtedy należałoby wyczerpująco omówić każde z nich. A tego w jednej
audycji nie jesteśmy w stanie tego uczynić.  

W drugim zaś
przypadku dotyczącym osób ją tworzących, powiemy tylko, że w losach
Czartoryskich, Potockich, Radziwiłłów, Krasińskich, Lubomirskich, Branickich,
Pułaskich, Kossakowskich, Bohuszów odzywały się wieczne i wciąż aktualne
dylematy narodowych zwycięstw i klęsk: kto lub co decyduje w dziejach: jednostka
czy naród? Wybrańcy czy ogół, Mózg czy serce? Praca czy walka? Jak się zachowają
wychowankowie marnych czasów saskich wobec tragicznych wymagań stanisławowskich?
A trzeba powiedzieć, że zachowywali się różnie. Jedni byli wierni sobie i
sprawie wolności Ojczyzny od początku do końca; inni ją zwalczali ze wszystkich
sił, jeszcze inni (jak choćby Szymon Kossakowski), służalczy wobec obcych
mocarstw, na czas trwania Konfederacji poddawali się urokowi jej idei, by po jej
upadku znowu pogrążyć się w letargu zniewolenia. Można i znaleźć takich wśród
Konfederatów o których wiersz mówi:

"Nieraz
bywamy szlachetni i czyści,

Gdy grzech
nie daje korzyści
" (B. Hertz, Przyjaciel)

I znowu każdy z
bohaterów zasługuje na szczególne zajęcie się jego postacią, a na to czas nie
pozwala. Więc tylko możemy skonstatować, że słusznym jest stwierdzenie, iż w
ruchu narodowym jakim była Konfederacja barska łatwiej znaleźć rycerzy bez
strachu niż rycerzy bez skazy[1].
 

Więc klucz do
omówienia Konfederacji barskiej znaleźliśmy w polityce rosyjskiej wobec Polski,
a dokładniej mówiąc podaje nam go ambasador carycy Katarzyny II Mikołaj Repnin,
który będąc wszechwładnym panem w Polsce, stosującym zasadę "divide et impera"
nie przewidział jednego, mianowicie siły katolickiej wiary w społeczeństwie
polskim.  

Repnin swym pojmowaniem religii
zdawał się wołać;

 "Czemuż raczej nie wierzą
Kancelarii,

Ojczyznę woląc niż rubryki;

A ufać śmią w Jezusa moc i
Marii  –

Te  –  buntowniki" ( C.K. Norwid,
Buntowniki, czyli stronnictwo wywrotu
)

 

I to jest
klucz w naszym spojrzeniu na Konfederację barską: obrona katolickiej wiary w
narodzie polskim przed jej pohańbieniem ze strony jej wrogów.

Przypatrzmy się
dokładniej temu stwierdzeniu, bo kryje się za nim istota polskości.

Cechą
genialnych historyków jest odgadywać, odtwarzać i na jaw niemal uprzytomniać
dawno minioną przeszłość. A jednak skromny historyk-teolog ma tę przewagę nad
innymi badaczami przeszłości, że jednym rzutem oka potrafi dostrzec w toku
badanych wypadków dziejowych palec Opatrzności Bożej wyznaczającej każdemu
narodowi właściwe mu zadanie. Otóż głównym zadaniem Polaków jest budowanie
Królestwa Bożego na ziemi; najpierw ad intra, wewnątrz samych siebie,
tak, by w  życiu prywatnym, jak i publicznym każda czynność wypływała z miłości
Boga i bliźniego, a nie z nienawiści, zazdrości lub samolubstwa, następnie ad
extra
na zewnątrz poprzez apostolstwo wolności wyrosłej z ducha Ewangelii.
To dlatego Polska niosła ideę dobrowolnej unii, na prawach równouprawnienia
narodów, a podając ją z miłosną bezinteresownością, a nawet z gotowością
poświęcenia własnej krwi za nią, nic nie żądała w nagrodę, krom miłości
wzajemnej.  

Przyznacie
drodzy telewidzowie, że tak pojęta istota polskości wykracza daleko poza
rozumienie nie tylko rosyjskiego ambasadora[2],
ale jak to w dalszej części audycji zobaczymy, i samych Konfederatów barskich.
Niemniej ona w nich, jak i w całym narodzie, była głęboko zakorzeniona. Dlatego
walcząc o niepodległość, niejako podświadomie czuli, że wolność jest tylko
niezbędnym warunkiem do wywiązania się z włożonego na nas przez Opatrzność
zadania bycia apostołem Królestwa Bożego na ziemi.

To wypracowała
katolicka wiara. Powtarzam: była ona piastunką naszej narodowej cywilizacji od
jej kolebki, co tylu cnotami ubogaciła naszych przodków. I ona kojarzyła się
Konfederatom ściśle z naszym posłannictwem dziejowym i według nich, tylko ona
była jedyną siłą zdolną nasz kraj odrodzić, bo wiążąc nas nierozerwalnym węzłem
z przeszłością i dawne wskrzeszając cnoty, nie tylko broniła nas od utonięcia w
morderczych falach zaborczej myśli rosyjskiej czy pruskiej, ale darzyła tak
potężnym duchem ofiary, że naród gotów dać świadectwo prawdzie, chociażby zgonem
męczeńskim, że chce żyć podług swego charakteru czyli w wolności, i sam stanowić
o sobie[3].

To stwierdzenie
obowiązuje i nasze pokolenie, które nie może wyrzec się swego posłannictwa za
cenę dobrowolnego wcielenia się w cielsko jakiejś nowej hydry, bo posłannictwo
to nie jest zużytym gratem przeszłości, lecz gotowaniem drogi pod cywilizację
miłości
.  

To tytułem
wstępu.

A teraz wypada
bardzo krótko nakreślić moralny stan naszych przodków, w czasach wieku
Oświecenia.

U nas był to
okres powolnego chylenia się ku upadkowi państwa, jakim była Rzeczpospolita
Obojga Narodów. Naród był jak w malignie. Dyplomacja rosyjska, która doskonale
opanowała sztukę zniewalania, wypróbowała ją na Polsce i to skutecznie. Rosyjscy
ambasadorzy w Warszawie tacy jak Patkul, Dołgoruki, Osterman, Bestużew, Woroncow
poznawszy sekret psychiki szlacheckiej, zapuścili w nią jad, mianowicie, że
niepotrzebne nam wojsko, wystarczy nam pomoc rosyjska, bo interesem Rosji jest
obrona nas[4]
i doprowadzili do tego, że ich władca Piotr I zgwałcił pierwszy ciało Polski, a
potem działalność ministra Nikity Panina i jego siostrzana Mikołaja Repnina
sprawiła, że Katarzyna II ugięła duszę polską do ziemi.

Naród zakochany
w sobie, dumny na całą Europę ze swej wolności, naród niegdyś wytworny i
dostojny, światły i zdolny do postępu, naród, który królewicza Władysława na
Kreml prowadził, pędząc przed sobą dziesięciokrotnie liczniejszych niewolniczych
Moskali, krzewiąc polską mowę i obyczaj w Kijowie i Moskwie, teraz ciemny i
wylękniony klęczał przed wspaniałomyślną imperatorową Zofią Augustą von Anhalt
Zerbst  –  Katarzyną II prosząc o przyjaźń, opiekę i prawa. Bez straty
jednej kropli krwi, zahipnotyzowany ogromem możliwych klęsk i ugłaskany
blichtrem łask, wiązał się niepodzielnie ze sprawą rosyjską, z ideą imperium.

Polska oddając
się wschodniej przemocy musiała się wyrzec własnej istoty moralnej i miotała się
w swej bezsile. Nic dziwnego, że rosyjski poseł urągał Polakom mówiąc: "Dziwny
wy naród, brzydki naród, nie chcecie pozwolić czego imperatorowa chce, bić się
nie chcecie, biedę cierpicie. Żeby to inny naród byłby, to by się bił od dawna
"[5].

A w innym
miejscu z przekąsem dodaje, że dwa uczucia rządzą niemal powszechnie narodem
polskim: strach i interes. A my dodajmy krytycznie od siebie, że obojętność.
Przytoczmy tu wiersz doskonale oddający, jaką troską o dobro wspólne odznaczała
się warstwa możnowładcza naszego kraju. Dodam,  że wiersz od razu poddaje ocenie
tę troskę:

"Pewien z
magnatów słowem, że magnat nie lada

Co dobrze
pija, jeszcze lepiej jada

Chcąc po
objedzie użyć przyjemnego chłodu

Zszedł do
ogrodu

I gdy się
tam widokiem przyrodzenia poił

Tak sobie
roił:

Jak mnie też
bawi ta tłuszcza uliczna

Co ją to
martwi byle zmiana polityczna

Co do mnie
zdania nie odmienię

Strawność
żołądka nad wszystko cenię

I każdy z
rozsądnych przyzna

Że owo
bóstwo "Ojczyzna"

Jest to
czyste urojenie.

Bo gdy
spoczywam pod tym drzew chłodem

Gdy mi ta
ziemia jak wprzódy chleb rodzi

Co mi do
tego

Kto tam po
niej chodzi

I kto tam
rządzi narodem.

Wtem świnia
co w pobliskiej kałuży leżała

Gdy już
wszystko wysłuchała

Rzekła:
Jaśnie panie!

Słowo w
słowo moje zdanie
."

Dodajmy do tego
sprzedajność i bycie na cudzym żołdzie najwyższych dostojników państwowych i
kościelnych, nie wyłączając w tym króla Stanisława[6]
i poniżające skamlenie o łaski u stóp tronu carycy, a będziemy mieli rzeczywisty
obraz stanu Polski. Trzeba jeszcze było zdeptać, obmierzłą Moskwie, ideę
katolicką. Zaczął więc Repnin od hierarchów polskich; jednych awansował, innych
upodlił, a tych, którzy zdobyli się na śmiałość łamał terrorem. Tak było w
przypadku biskupa krakowskiego Sołtyka, który w przypływie odwagi zachęcał
wiernych do stania przy prawie i wierności wierze ojców[7].
Tego, obok trzech innych odważnych, uwięził i zesłał w głąb Rosji[8].
W kraju, w którym obowiązywała zasada: "Neminem captivabimus nisi jure dictum"
( nie można aresztować nikogo, jak tylko na podstawie prawa) dokonał się gwałt
na stróżach wolności obywatelskiej. Tym aresztowaniem zdawał się mówić ambasador
rosyjski całemu narodowi: "wyrzeczcie się waszej przeszłości, waszej wiary i
aspiracji narodowych, stańcie się bezmyślnymi pionkami w rękach zaborczego
rządu, a wolno wam będzie używać w życiu prywatnym, a nawet na piersiach waszych
zaświeci order, lecz jeśli Polakami pozostać zapragniecie, czekają was kazamaty
i Sybir
"[9]

I mógł już
spokojnie upodlonemu narodowi podyktować prawa, wśród których widniało prawo dla
innowierców nadane im po to, by mieć stale pretekst do interwencji, nawet
zbrojnej, w wewnętrzne sprawy Polski[10].
Kraj słynący nie tylko z tolerancji, ale będący azylem dla prześladowanych z
powodu wyznania, w którym odnajdywali oni swój dom, musiał przyjąć to prawo od
satrapy, który mordował bez skrupułów swoich własnych duchownych, gdy próbowali
upomnieć się o ludzkie traktowanie poddanych[11].
Były to wyjątki, bo zazwyczaj hierarchia duchowna prawosławna w Rosji "spełniała
niewolniczo wymagania władcy, tolerowała bezprawia możnych, w obyczaje prostego
ludu nie wglądała wcale, pozwalając mu dziczeć moralnie, bez upomnienia i
przykładu pasterzy
"[12].

 Słusznie jeden
z konfederatów barskich Ignacy Bohusz pisał, że myśl polska z moskiewską do
harmonii nie dojdzie, bo "równa zasługa Polakowi mówić za wolnością, jako
Moskalowi za ślepem panującemu posłuszeństwem
"[13].
 

   Skoro ocenie
poddaliśmy możnowładców, to zapytajmy: jaki był poziom Kościoła i świadomość
niezwykłej jego misji politycznej u ludzi, którzy stali na jego czele?

Jest to
niezwykle ważne pytanie, bo musimy pamiętać o tym, o czym mówiliśmy na początku,
mianowicie, że tak ukształtowane były nasze dzieje, że poziom cywilizacyjny
Polski zawsze odpowiadał poziomowi polskiego Kościoła. I tak w zasadzie jest
dotychczas.

Ze względu na
czas rozważmy tylko jeden aspekt tego poziomu lecz najistotniejszy, bo
decydujący w jakimś sensie o tym, czy będziemy wierni Bogu i samym sobie. Chodzi
o więź ze Stolicą Św. Piotra w Rzymie, który stanowi centrum świata
chrześcijańskiego, a dla nas jest, jak słusznie mówi Norwid, źródliskiem
polskości.    

Najgłębszy jej
wymiar  –  powtarzam- to związek ze Stolicą św. Piotra w Rzymie
pojmowanej jako niepokonany zwornik dziejów, bo oparty na Chrystusowym
zapewnieniu, że bramy piekielne nic tu nie wskórają. I choć ta Stolica
Apostolska w wymiarze ludzkim nie zawsze szczęśliwie wyrokowała, to więź Polski 
z nią nie ustawała, bo sięgała do owego najgłębszego wymiaru. Sama Opatrzność
niejako to potwierdziła przez zasiadanie Polaka na rzymskiej Stolicy św. Piotra,
by powiedzieć, że słuszną drogą szliśmy; następnie, by związać to dziedzictwo,
któremu na imię Polska dalej z Rzymem, by włączyć się świadomie w realizację
prymatu Piotra już w wymiarze globalnym z tym szlachetnym polskim odczytaniem
prymacjalności Rzymu św. Piotra, realizującego dzisiaj, w znacznej mierze dzięki
papieżowi z Polski, ideę bycia głową ludzkości (caput mundi).

Nie zawsze w
naszej historii Kościół w Polsce to należycie rozumiał, nawet były próby
odłączenia go od wspólnoty z Rzymem[14].

Kilka
przykładów: Kiedy w połowie XII wieku papież Eugeniusz III rozumiejąc, że
dzielnice książęce przeszkadzają politycznemu rozwojowi Polski, poparł
Władysława II Wygnańca w sporze z jego braćmi, to biskupi nasi nie rozumiejąc
papieskiej myśli, jawnie jej się sprzeciwili, uważając, że im słabsza będzie
władza książęca w Polsce, tym bardziej Kościół będzie od niej niezależny.
Przyszłość miała pokazać, że w Rzymie lepiej rozumiano, czego wymaga dobro
Polski, a myśmy stracili ziemie za Odrą, zmarnowali trud Bolesława Krzywoustego
i doczekaliśmy się osłabienia państwa przez rozbicie dzielnicowe.

Ile straciło
też państwo polskie na zgodzie biskupów na sekularyzację Zakonu Krzyżackiego i
to wbrew Rzymowi. Gdy Albrecht składał hołd poddańczy na rynku krakowskim, a
Ewangelię, na którą przysięgał trzymał prymas Polski wraz z biskupem krakowskim,
to tylko arcybiskup lwowski Bernard Wilczek, nie dał zgody na to, słusznie
mówiąc, że jeśli ktoś nie dotrzymał przysięgi Bogu, to jak dotrzyma królowi
polskiemu? Papież posłowi polskiemu słusznie zadał pytanie: jakim prawem coś
podobnego mogło mieć miejsce pod okiem pasterzy w Polsce? Jak to
sprzeniewierzenie się Rzymowi poprzez wyrażenie zgody na sekularyzację Prus
odbiło się w naszej historii, wiemy aż nadto dobrze: rozbiorem Polski.

Z drugiej zaś
strony przykład pokazujący, jak biskupi polscy popierając polityczny rozwój
Polski w XIV wieku, opierali się o Stolicę Piotrową rozumiejąc, że ona jest
najlepszym opiekunem narodów. Zabiegi kolejnych arcybiskupów Gniezna Jakuba
Świnki, Borzysława, Janisława zaowocowały koroną królewską dla Władysława
Łokietka i stopniowym wzmocnieniem polskiego państwa.

W czasach przez
nas omawianych na stanowisko prymasa został wybrany przez Petersburg Gabriel
Podoski, a to głównie w tym celu, aby zerwać więź z papieskim Rzymem. Nic
dziwnego, że zaczęły się światłym duchownym otwierać oczy w bolesnym
przebudzeniu, że oto zostaje zagrożony filar wiary katolickiej, ona sama
pohańbiona, a cała Rzeczpospolita ulega zwyrodnieniu. Wespół z niektórymi
magnatami zaprzysięgają w Warszawie organizację mającą się temu przeciwstawić[15].
Wsparł ich swym wystąpieniem nuncjusz apostolski w Polsce Angelo Durini, który
bacznie obserwując politykę Rosji w sprawie narzucenia Rzeczypospolitej ustawy
pomniejszającej znaczenie religii katolickiej w życiu publicznym, zdecydowanie
się temu przeciwstawił. W swojej proklamacji z 1768 roku pisał między innymi
tak:

"Gdy
zepsucie obyczajów w Królestwie Polskim doszło za dopustem Bożym do takiego
stanu, że grozi szkaradna zagłada i pełnie wszelkich nieszczęść, przez co zaiste
ulega osłabieniu troska o religię katolicką, by wypełnić zadanie powierzone mi
przez Stolicę Apostolską
(…) starałem się prosić, zaklinać oraz ganić w
porę czy nie w porę wszelkimi dostępnymi mi środkami tych wszystkich, których
należało
(…) wielebnych braci, prymasa i biskupów tego Królestwa,
samego króla i w końcu wszystkie stany
(…) by prawowierna nacja, która
zawsze była najuleglejszą córką wiary katolickiej i rzymskiej Stolicy
Apostolskiej, dała świadectwa takiej samej gorliwości i pobożności, którymi do
tego czasu błyszczała na sławę oraz na szczególną ozdobę swoją i imienia
katolickiego
"[16].

W tym
wystąpieniu w obronie praw religii katolickiej obnażył też obłudę ówczesnych
idoli tzw. opinii publicznej Europy, między innymi Woltera, którzy politykę Prus
i Rosji wobec Polski nazywali triumfem światła nad mrokiem i nowoczesnej swobody
nad średniowiecznym uciskiem.  Jak się to skończyło wiemy. 

A do samych
Polaków kieruje zachętę, "by nie opuszczali sprawy Bożej z powodu
wyrachowania politycznego czy też strachu o rzeczy ziemskie
" mimo że "powstrzymuje
się z największą siłą i niesprawiedliwością katolików słusznie myślących, by nie
wyrażali publicznie i jawnie świadectwa braku swej zgody na wszystko, co
sprzeciwia się wierze katolickiej, kultowi Bożemu, zbawieniu dusz, Stolicy
Apostolskiej
(…) czy też wolności".

I stawia
nuncjusz kropkę nad "i", gdy wszelkie ustawy, umowy, artykuły przeciwne wierze
katolickiej uznaje "za niedozwolone, bezecne, bezbożne, za nie mające mocy
prawnej, za zawarte i zamierzone zuchwale i bezprawnie
" oświadczając
stanowczo, "że żaden chrześcijanin ze spokojnym sumieniem nie może być
zobowiązany i zmuszany do ich zachowywania i wykonywania
"[17].  
 

I oto w chwili,
gdy wszystko podeptała pycha rosyjska narzucając na sejmie hańbiący Polskę
traktat gwarancyjny oznaczający koniec jej suwerenności, następuje zwrot
niespodziewany w dziejach upadającej Rzeczypospolitej. 29 lutego 1768 roku, w
małej mieścinie Barze, ma miejsce przebudzenie "sumienia narodowego i
wiekuistej woli do prawdziwej niepodległości
". Dopiero ów motyw religijny
podany tak jasno w proteście nuncjusza Stolicy Apostolskiej doprowadził do
uświadomienia, że są rzeczy świętsze niż złota wolność i fortuny, rzeczy za
które warto nieść życie na szaniec: wiara katolicka i wolność Ojczyzny. 
Rankiem podczas uroczystego nabożeństwa w kościele Ojców Karmelitów doszło do
zawiązania i ogłoszenia manifestu Konfederacji w celu ratowania wiary i
wolności.

Sumienie
narodowe poruszał z ambony duchowy przywódca Konfederacji Ojciec Karmelita Marek
Jandołowicz. Jego słowa oddajmy wierszem genialnego naszego Wieszcza:

"Ksiądz Marek wczoraj to z
ducha

Wytłumaczył na ambonie;

Mówiąc o różnej pokusie.

Miecze te, powiada , bolu,

Bolące w Panu Jezusie,

To są gorsze od kąkolu

Wady na ojczystym polu,

Z których boleść ma Ojczyzna.

Pierwszy miecz, co w niej
usterka,

Mówił, jest to francuszczyzna,

A drugi miecz – to szulerka,

A trzeci  –  to
kieszeń stratna,

A czwarty  –  kobiece
rządy:

Piąty  –  to
przedajne sądy;

A szósty  –  zawiść
prywatna,

A siódmy  –  zgniłe
sumienie
",

Te wszystkie, mówił, ościenie

 W jednym sercu, co je mieści,

 Zatknięte ręką morderczą,

 Jako błyskawice sterczą;

 Jak słońce srebrne boleści,

 Słonecznik siedmiomieczowy,

 Co ma w środku serce Boże,

 A na rękojeściach głowy

 Do panów naszych podobne".
(Słowacki, Pieśń konfederatów, w. 91-106)

 Zachętę charyzmatycznego
Karmelity do podjęcia walki z zepsutym duchem narodu przez zebrane rycerstwo
oddajmy słowami Wyspiańskiego:

"Nie upodlenie to, kto w walce
pada,

Czyli zwyciężon przemocą, czy
zdradą;

Lecz ci, podobni do owczego
stada,

Co stopę
cudzą na kark własny kładą
".( Wyspiański, Na odebranie Wawelu, w.
17-20
)

    4 marca w
dzień św. Kazimierza patrona polskiego rycerstwa i Korony Polskiej zawiązano
zbrojną Konfederację. Jej marszałkami zostali Michał Krasiński, podkomorzy
rożański, a od wojska Józef Pułaski starosta warecki. Ten ostatni, po odbytej
wpierw spowiedzi świętej, co było tradycją w wojsku polskim, Bogu władcy dziejów
zawierzył Konfederację:

"Niech nam
Bóg będzie pomocą, tarczą i puklerzem w każdych utarczkach i potyczkach
wojskowych. Niech Kościół swój święty, wiarę i wolność naszą, którą w narodach
wsławieni jesteśmy, mocą, potencją i opatrzną łaską swoją wspiera. Niech nam św.
Kazimierz, królewicz i patron Polski, w wielu wojnach i niebezpieczeństwach
doświadczony, dziś za patrona uroczystości wezwany i postanowiony, hetmani w
potyczkach, podjazdach i utarczkach wszelkich z nieprzyjaciółmi wiary i wolności
"
[18]
.
   

 Po tych słowach padł krzyżem na
ziemię , rycerstwo wydobyło szable z pochew śpiewając ,,Te Deum", i "Kto
się w opiekę
".

W ogłoszonym
akcie Konfederacji rycerstwo zobowiązywało się: "wiary świętej katolickiej
życiem i krwią bronić!
"

A skoro się
jest rycerzem Chrystusowym, to: "żadnych gwałtów, rabunków między katolikami,
żydami, lutrami nie czynić
".

"Komendy choćby
z hazardem życia słuchać".

Chorągwi z
wizerunkami Pana Jezusa ukrzyżowanego i Matki Najświętszej bronić do ostatka, "trup
na trupie padając
".

"Żadnej
korespondencji ani porozumienia nie mieć z nieprzyjaciółmi wiary, tudzież z
niesprzysiężonymi katolikami
".

Mundur ma mieć
na lewym boku znak krzyża świętego, by przypominał, że "płaca nasza Chrystus
i Opatrzność Jego najświętsza
".

Każdy rycerz ma
czuć się zobowiązanym do pomocy drugiemu, gdy ten będzie potrzebował wsparcia.

Hasło generalne
Konfederacji: "Jezus Maria". 

Ważne jest to,
że punkty te nie były tylko hasłami propagandowymi lecz istotnie obowiązywały.

I zapewne
niejeden z Konfederatów mógł mieć szablę z napisem:

"Kiedy mnie
ściśnie jaka ciężka trwoga,

Daj mi
ratunek, Rodzicielko Boga
"

I nazywał ją
<starą sługą Matki Boskiej>[19].

W taki duchowy
rynsztunek odziana Konfederacja barska, rozmodlona, niosąc na piersi ryngrafy
Bogurodzicy, z krzyżem na chorągwiach, rozpoczynała powstanie narodowe. Czekało
tych rycerzy Zakonu Kawalerów Krzyża świętego odparcie przemożnego wroga, podbój
duchowy reszty narodu i co najważniejsza, przezwyciężenie samych siebie.

Przerwa

    Program
polityczny Konfederacji,  w którym odwoływano się do czegoś, co możemy nazwać
sumieniem zbiorowym narodów, był jasny: przede wszystkim zwrócić swoim
wystąpieniem uwagę całej Europy na Polskę, na wzrost potęgi rosyjskiej; i
skłonienie zainteresowanych dworów do czynnego zaangażowania się w sprawy
Rzeczypospolitej jako tej, która jest niezbędną dla zachowania równowagi w tej
części Europy. W tym celu starano się zawrzeć porozumienie także z Turcją
zachęcając ją do wojny z Rosją. Utworzyć Generalność (Rada Generalna Stanów
Skonfederowanych Konfederacji Barskiej) czyli naczelny organ władz Konfederacji
utrzymującej swoich przedstawicieli dyplomatycznych w ważniejszych stolicach
europejskich. Wewnątrz kraju dokonać niezbędnych reform administracji skarbowej
i wojskowej, i wprowadzić dziedziczność tronu, i porwać za sobą do czynu cały
naród.  

Dlatego 12
marca zwrócili się Konfederaci do króla Stanisława Augusta z apelem o
przystąpienie do skonfederowanych stanów Rzeczypospolitej,  celem spełnienia
monarszego obowiązku. Niejeden prosty szlachcic rozumował tak: "My jesteśmy
kawałkami ciała. Ruszamy się wprawdzie i ratujemy jak można, ale cóż z tego,
jeżeli głowa odcięta gdzie indziej leży. A król w narodzie to przecież głowa.
Mocarstwa inne patrzą na tę głowę. Gdyby ta głowa z nami była, inaczej by sprawa
poszła!

W ich imieniu
pisał marszałek Józef Pułaski:

"
Najjaśniejszy Panie
(…) składam u stóp Waszej Królewskiej Mości prócz
listu publicznego ten mój partykularny na wypełnienie zadawnionych obowiązków
moich
(…) a z ofiarą wierną i prawdziwą krwi i życia wraz z całem
wojskiem, na skutkowanie żądań naszych stosowanych do woli i pomyślności Waszej
Królewskiej Mości i do uszczęśliwienia przez to całego narodu naszego w
upragnieniu prawdziwem prędkiego ad regnum
(tj. do obozu stanów
sprzymierzonych, u.w.) przybycia"[20].

Stanisław
August Poniatowski podjął jedną z najzgubniejszych dla kraju decyzji podczas
swego panowania. Zamiast przystąpić i stanąć na czele Konfederacji, przez co
poruszyłby i cały naród do walki na śmierć i życie, i dopomógłby do wzrostu
znaczenia jej postulatów na dworach europejskich, dał posłuch ambasadorowi 
rosyjskiemu Repninowi, który strasząc króla utratą korony narzucił mu się z
ofertą , aby wezwać na pomoc rosyjskie wojska przeciwko Konfederatom.
Argumentum ad baculum
brzmiało aż nadto wyraźnie: zapewne Konfederacja "
nie omieszka się rozszerzyć na całe królestwo. Ale gdy to nastąpi, wydamy
otwartą wojnę całej Rzplitej, tak jakby ją król rozpoczął i o wszystkim
rozstrzygnie prawo zwycięstwa, na szkodę tych, co złamali świeżo zawarty traktat
".
  

Ale prawdziwy
kunszt przewrotności pokazał rosyjski poseł, gdy wmówił królowi i Senatowi, żeby
wojsko polskie czynnie pomagało do stłumienia buntu dla własnego
dobra…Konfederatów.

Natomiast co on
sam myślał o pogardzanych przezeń Konfederatach zdradza jego deklaracja wydana w
imieniu carycy Katarzyny II pokazująca przy okazji całą perfidię. Pisze tak:

"Z
prawdziwym żalem Jej Cesarska Mość dowiedziała się o zgromadzeniach
buntowniczych w Barze i Trembowli, zawiązanych pod sztandarem fanatyzmu i
rebelii. Może je tylko uważać za mącicieli pokoju publicznego i wrogów ich
własnej ojczyzny, którzy nie bacząc na najświętsze zobowiązania
Rzeczypospolitej, nie bacząc na jej prawa, jej spokój i dobrobyt, ośmielili się
uczynić podobne powstanie, mając na uwadze tylko swój własny interes, którego
szukają w niepokojach i dla niego poświęcając szczęście swojej ojczyzny".

Ich prawdziwe zamiary to: "występna żądza, niepokoje, grabieże, rozboje,
pragnienie wzbogacenia się spuścizną publiczną i wzniesienie się ponad prawa,
które depczą swoimi stopami, by w ten sposób uniknąć kary, należnej za ich
występki
".

Ale to, co
bodajże najbardziej zaniepokoiło posła carycy w działalności Konfederacji to jej
manifest z 7 marca wystosowany do generalicji rosyjskiej i  "do uczciwych
narodu rosyjskiego obywateli, aby zganili gwałty Repnina i po przyjacielsku, po
koleżeńsku znosili się z Polakami koło obrony swojej i naszej wiary starodawnej
".

Apel ten
zaniepokoił do tego stopnia Repnina, że dał upust swojej wściekłości pisząc, że
"mogła go wydać tylko banda łajdaków, jakimi oni są. Podobnymi ekscesami i
swoim występnym trybem życia nie zdołają zniweczyć i odsunąć wszystkich środków
zaradczych, jakie mogłoby im nasunąć współczujące serce Jej Cesarskiej Mości.
Jej wojska, na skutek wyżej wymienionych przyczyn otrzymały rozkaz podjęcia
działań przeciwko tym buntownikom i im podobnym, tak jak zasługuje na to ich
zbrodniczy tryb życia i by traktować ich jako nieprzyjaciół jej imperium, ich
własnej ojczyzny i mącicieli spokoju publicznego, by ścigać i ukarać ich za ich
zuchwałą i buntowniczą śmiałość"[21]
.

Mimo woli
narzuca się porównanie z wydarzeniami z grudnia 1981 roku. Twórcy stanu
wojennego w Polsce mieli skąd czerpać argumentację uzasadniającą jego
wprowadzenie w celu stłamszenia naszej wolności.

Obłuda
rosyjskiego ambasadora udzieliła się innym dyplomatom rezydującym w Warszawie.
Duński poseł (Saint Saphorin) ubolewa nad głupotą Konfederatów, którzy
posiadając dobra i rodziny dla jakiejś mrzonki wyrzekają się ich, byle tylko
dogodzić swym burzliwym instynktom. Angielski dyplomata Wroughton nie może się
nadziwić zuchwalcom, którzy podważają postanowienia traktatu z Rosją. Wtóruje mu
francuski ambasador Gèrault, który w Konfederatach widzi rabusiów żądnych łatwej
zdobyczy[22].
Najdalej posunął się w oskarżeniach Konfederatów o warcholstwo pruski minister
pełnomocny Gedeon Benoît, który 9 lipca 1768 roku w imieniu króla pruskiego w
sposób cyniczny wyraża przekonanie, że religia katolicka i wolność polska nie
tylko nie są zagrożone, ale wzmocnione i dlatego Konfederaci to "mąciciele
spokoju publicznego, którzy pod fałszywym pretekstem zachowania religii i
wolności wystawiają ojczyznę na nieskończone zło, przede wszystkim, gdy nie mają
żadnej możliwości pomocy ze strony innych państw
". W zakończeniu listu jest
rada, by Polacy porzucili niecne przedsięwzięcia i pogodzili się z tym, co "najzdrowsza
część narodu uchwaliła i zaakceptowała
"[23].
Czyli krótko mówiąc Fryderyk Pruski na zimno pisał śmierć Polsce.

A co z Sasami,
którzy bądź co bądź rządzili w Polsce ponad pół wieku? Gdy przybył do Drezna
biskup Krasiński jako przedstawiciel walczącej o wolność Polski zamknięto przed
nim drzwi, gdyż Repnin w Warszawie pouczył posła saskiego Essena, że "za
najlżejszy cień stosunku z polskim buntem, stracą łaskę carowej
"[24].
Więc było jasne, że na saskiej porcelanie nie można będzie oprzeć sprawy
niepodległości Polski.   

Odnieśmy do
tych reakcji europejskich dyplomatów słowa Norwida:

"Świat radujący się różą
miesięczną,

Lub zamykanym co wieczór
powojem,

Dolę ci twoją obwoła
niewdzięczną-

Jałowym trudy twe obwoła znojem

Dziewice piękne i bardzo
rzewliwe,

Z których nie była żadna na
Golgocie,

Wymówki będą ci posyłać tkliwe,

Kabalistyczne rzucać w twarz
stokrocie
" (C.K. Norwid, Człowiek, 3.

    A jak
zareagowała tzw. elita warszawska? Rozumując jak inteligentny niewolnik, że
Konfederacja jest zbrodnią przeciw Polsce i należy ją karać orężem polskim, a
nie rosyjskim, 8 maja w dzień św. Stanisława fetowała dekorację Orłem Białym
rosyjskich żołdaków, którzy aresztowali i wywieźli na zesłanie polskich biskupów
i senatorów, a potem tych, którzy idą gromić Konfederację. Zaiste miał rację ks.
Marek, gdy w poemacie Słowackiego mówi o mieczu siódmym jako zgniłym sumieniu w
rażonym w Serce Zbawiciela.

Przerwa

    W celu
zgniecenia w zarodku Konfederacji najpierw rozciągnięto kordon oddzielający
ognisko ruchu od wnętrza Rzeczypospolitej a potem dwaj generałowie rosyjscy
Piotr Kreczetnikow i Iwan Podgoryczanin mimo zaciętego oporu zepchnęli
Konfederatów do granicy tureckiej i 20 czerwca wraz z pułkami królewskimi zajęli
Bar. Zdawało się że sprawa jest skończona tym bardziej, że do tego doszedł
wybuch rebelii hajdamackiej tzw. koliszczyzny  na ziemiach, z których
mogło popłynąć wsparcie materialne dla Konfederacji. Jeśli nawet  podważa się
tezę, że główną inspiratorką tej rebelii była władczyni Rosji, to przecież była
ona na rękę Rosji w walce z Konfederacją, bo przeszkodziła jej rozszerzeniu się
na województwa południowe Rzeczypospolitej. W agitacji prowadzonej często przez
duchowieństwo prawosławne padały mniej więcej takie słowa:

"Laccy
pankowie się rozigrali, zawiązali konfederację w Barze i do reszty chcą wleźć n
kark naszym, ale Bóg się zmiłował i natchnął carycę Moskwy, aby nam pomoc
przysłała. Ona nam swobodę i grecką wiarę, a Lachy niewolę i nawrócenie na ich
przeklętą łacinę obiecają
"[25].  
 

Nie będę mówił
o okrucieństwach, jakie miały miejsce podczas rebelii hajdamaków, za ich opis
niech wystarczy fragment z poematu Juliusza Słowackiego:

"Czy nie
wiesz o tym, że na Ukrainie

Zaczęła się
rzeź i szlachty wyrżnięcie?

Pod
święconymi nożami krew płynie;

Pop otwiera
pierś, a chłop daje cięcie

W bijące
serce. Cały naród ginie

Jak w
zapalonym przez Boga okręcie
". (Beniowski, ks. II)

Oblicza się, że
w rzeziach tych wymordowano do 200 tysięcy niewinnych ludzi. Ci, którzy czynili
rzeź na Wołyniu w ubiegłym stuleciu mieli skąd czerpać okrutne wzorce.

I na tle tego
czasu w którym zdawały się panować niepodzielnie czart, śmierć i trwoga,
padają  słowa na pół legendarnego Wernyhory wieszczące przyszłość Polski i
wzywające nie tylko do pojednania, ale do sojuszu polsko-kozackiego we wspólnej
walce:

"Biedna
Polsko! Biedna Ukraino! Twoje dzieci się żrą z sobą, jak pies z kotem.
(…)
Sioły i grody się zawalą, chłop zbrodnią hojnie natoczy krwi bratniej, krwi
szlacheckiej, a sądy hojnie skazywać będą na gardła zbrodnicze chłopstwo; i ci,
co wasze ręce zbroją, co się waszymi przyjaciółmi mienią, uderzą na was mieczem
i zdradą. Przyjdzie czas, kiedy szlachcic i chłop poddadzą karki pod obce
jarzma, nadstawią plecy na obce baty, a odludne stepy, dalekie krainy zaludnią
się synami polskiej ziemi, a Polskę na szmaty rozżarzą obce ręce i długie lata
będzie łzami się skrapiać, krwią broczyć i na łożu śmierci ze śmiercią walczyć
.
(…) Nareszcie skona. (…) Ale zmartwychwstanie".

 Kim był ten
ukraiński Wieszcz przyszłości Polski?

Michał
Czajkowski zebrał krążące o nim wśród ludu opowieści i pisze tak:

"Czy kozak,
czy Lach nie wiadomo; służył na Zaporożu, ale powiadają, że niegdyś walczył pod
koronnemi znaki; lubi kozacką wolność, ale brata się ze szlachtą lacką; w cerkwi
śpiewa:"Hospody pomyłuj! i pokłony bije. Od katolickiego kościoła nie ucieka. W
książkach czyta i pisze listy, wschodniemi językami gada; wie, co się dzieje w
petersburskim dworze; nawet gada o Wiedniu i o królu pruskim; a co ważniejsza
przyszłość nawet przepowiada.

Od trzech
miesięcy, jak zawiązała się Konfederacja barska jeździ po domach, zachęca
szlachtę, aby przystępowała do niej; robi nadzieję zasiłków w pieniądzach i w
ludziach, byle tylko Moskalów wyparować z Polski. Jenerał Kreczetników i pan
jenerał Branicki obiecali tysiąc czerwonych złotych za jego głowę; musi to być
ważna figura, musi to być albo czarnoksiężnik, albo polityk
". (Wernyhora)

Obraz
Wernyhory

Matejko
przedstawił go z ogniem w oczach połyskujących jak u proroka, kiedy wyrzucał
zbrodnie Saulowi i przepowiadał jego koniec. A otaczającym go ludziom zdaje się
mówić:

"Panowie
Lachy i panowie mołodce, kochajmy się, bośmy dzieci jednej matki. Nie o was mi
tu chodzi, ale o naszą biedną matkę, o Polskę. Jej właśni synowie serce jej
rozdzierają. Nie ma co tu długo myśleć: trzeba bić się, jak szlachta dawnych
czasów; walczyć i ginąć, jak szlachta dawnych czasów.
(…) Kochajcie się
jak bracia, a Polskę, jak matkę!
"  

    Nie padły
te słowa w próżnię, bo ucieleśnienie swoje znalazły w osobie słynnego
Konfederata Józefa Sawy – Calińskiego, prostego Rusina, który został marszałkiem
wyszogrodzkim podczas Konfederacji. Słuchali go w walce prowadzonej przez niego
po całym kraju prości żołnierze, szlachta i magnaci. Słowacki uczynił zeń
głównego bohatera swego dzieła "Srebrny sen Salomei", a Jędrzej Kitowicz
utrwalił legendę o jego śmierci, która nastąpiła w wyniku odmowy przez rannego
Sawę przyjęcia z rąk Moskali jakiejkolwiek pomocy. Bezimienny poeta uczcił go
prostym, szlachetnym wierszem:

"Legł
Sawa….Oto śmutna, krwią zlana mogiła,

Gdzie go
ledwo wtłoczyła cała Moskwy siła

Dziedzina
jego wszystka  –  kawałek nietęgi.

Nie miał
starostw ni krzeseł, ni błękitnej wstęgi.

Od ojczyzny
nic nie wziął. Za ojczyznę przecie

Nie dał
spocząć Moskalom ni w zimie, ni w lecie…

Bił Moskwę,
bił ją nieraz. Szlachcic na zagonie,

Czegóż by
nie dokazał, gdyby był na tronie?
"

 

    Nie zgasła
iskra rzucona w Barze. Polacy zrozumieli, że walka idzie na całego: o wolność, o
to, czy król Stanisław August będzie ojcem narodu czy też zostanie na zawsze
wasalem Katarzyny II, o przeobrażenie złotej anarchii w swobodę praworządną,
konstytucyjną. I jak przysłowiowe grzyby po deszczu powstawać zaczęły nowe
związki, aż okazało się, że  cała Rzeczpospolita jest skonfederowana. I tak
wypełniły się słowa poety:

" Bóg tysiące już cudów z tą
Polską porobił,

Tysiąc nań śmierci zsyłał, a
żadną nie dobił,

Z każdą  –  większą
chęć życia zapuścił w jej rany

Że się z grobu wydziera
nastraszać tyrany

I świadczyć, że w nieszczęściu
wierzący i dzielny

Lud jest nieumorzony jak Bóg
nieśmiertelny
" (K. Brodziński, Do Niemcewicza)

   I oto
pogardzana dotąd Konfederacja barska zaczyna stawać się potęgą, mogącą
wydźwignąć kraj z zapaści, a sprawa Polska wchodzi na porządek dzienny polityki
europejskiej: Francja zaczyna słać pomoc materialną i wojskową, Turcja wydaje
wojnę Rosji, nawet dwór austriacki i pruski, bojący się jak ognia wojny na skale
europejską zalecają Rosji umiarkowanie i pójście na znaczne ustępstwa. A w kraju
niezdecydowany król Stanisław August daje posłuch rzymskim słowom Andrzeja
Zamoyskiego, że pierwszym stopniem do odzyskania serca narodu jest zerwanie
poufałych stosunków z perfidną Rosją. Ostro brzmiały słowa odważnego kanclerza:

"Barbarzyńska
jest dla mnie każda potęga, która mnie uciska i uważałbym samego papieża za
niewiernego, gdyby dopuszczał się nade mną takich gwałtów i prześladowań, jakich
doznajemy
".

I faktem jest,
że od tej pory król Stanisław August szukać będzie dróg porozumienia z
Barszczanami, bo tylko w połączeniu się wszystkich sił narodowych można dać
odpór  wrażej, obcej sile.

    Ale zanim
król zrozumiał dobrze, co znaczy być władcą, zanim Francja dostarczyła jednego
instruktora wojskowego czy luidora, zanim Turcja stoczyła jeden choćby bój,
naród polski zbudził się do walki z obcą przemocą.

Nie mogły nie
oddziaływać na serca Polaków takie słowa, jakie czytamy w odezwie do oziębłych
obywateli Wielkiego Księstwa Litewskiego, by też chwycili za broń:

"O politycy,
o statystowie, albo raczej tchórze, niewieściuchy, lichwiarze, podchlebnicy
odarci z cnoty i charakteru, usiłujecie swoją filozofią  własną pokrywać nędzę!
Chcielibyście podobno, aby corocznie takie bywały konfederacje, na których
pieniądze pobrawszy zagraniczne w domach siedzieć można
"
[26]
.
(Odezwa z września 1768 roku)

I trzeba
przyznać, że Litwa odpowiedziała na te słowa czynem zbrojnym.

Nie sposób w
krótkiej audycji omówić niezliczonej liczby bitew, mniejszych czy większych
potyczek zbrojnych z wrogiem. Liczy się ich na setki. Miały one miejsce na
terenie całej Rzeczypospolitej w Koronie i na Litwie. Doskonale oddaje ten
wysiłek obu narodów wiersz: 

"Tu Litwin szermuje dotrwały,
waleczny,

"Tu działa rycerski Sarmata,

"Polacy i Litwa jak miecz
obosieczny,

Co razem dwa cięcia rozpłata"[27].

    Były
zwycięstwa, sukcesy, porażki i klęski. Ponieważ o tych ostatnich mówi się wiele
chcąc celowo w nas wmówić jacy to my jesteśmy nieudacznicy także pod względem
militarnym, to ja powiem o zwycięstwie Konfederatów, które szerokim echem odbiło
się w ówczesnej Europie i zjednało dla Polaków przychylność wielu cudzoziemców.
Mam na myśli obronę Częstochowy podjętą przez bohatera tych zmagań Kazimierza
Pułaskiego.

Wiedząc, że
wojska rosyjskie, którymi dowodził wielokrotny pogromca Konfederatów Drewicz
mają zająć Jasną Górę uprzedził Moskali, wkroczył 8 września 1770 roku do
Częstochowy umacniając jasnogórską twierdzę. W porozumieniu z Józefem Zarembą
stojącym na czele wielkopolskich Konfederatów pozostawił część wojska w
twierdzy, a sam na czele nielicznego oddziału robił niezwykle skuteczne wypady
podjazdowe przeciwko carskim wojskom, jak niegdyś ( sto lat wcześniej) Stefan
Czarniecki przeciwko armii szwedzkiej Karola Gustawa. Tymczasem Drewicz po
zapewnieniu sobie pomocy artyleryjskiej ze strony Prusaków, zdążył był wydać
instrukcję o zapłacie za otrzymaną pomoc z kontrybucji, a "po zdobyciu
Częstochowy
– pisał dalej pewny siebie  –  klasztor należy
obsadzić rosyjskim wojskiem, a szlachtę polską odesłać etapami w głąb Rosji
".  

Czuć było, że w
tym świętym miejscu rozstrzygają się losy narodu. Z upadkiem Częstochowy
upadłaby od razu sprawa barska.

Sylwestra 1770
roku i Nowy Rok 1771 spędziły oba wojska w walce. Polskie rozpoczęło jak to było
w jego zwyczaju pieśnią ku czci Maryi, Gwiazdy zarannej i przemową wodza:

"Mości
Panowie i bracia ! W każdej niedoli Bóg był z Polską! Otóż i Polska zawsze niech
będzie z Bogiem! Stąd rozlecimy się jak pisklęta na wszystkie strony! Zanieśmy
więc Królowej Polsce pieśń naszą. Zaintonuj regimentarzu, zawołali wszyscy
chórem, my zawsze i wszędzie z tobą!

Pułaski
zdjął czapkę i przyklęknął. Uczynili to samo wszyscy obecni. Poczem zaśpiewali
wszyscy razem:

"Najświętsza
Panno, Opiekunko nasza!

Pod Twą
Opieką nic nas nie zastrasza!

Choć wróg
się sroży i wydziela ciosy-

W Twojem to
ręku naszej Polski losy!

 

Nie dasz nam
zginąć Opiekunko Święta!

Wszak Ty nam
Matką  –  my twoje pisklęta!-

Dopóki Polak
wiary swej nie zziębi,

Bronić nas
będziesz od wszelkich jastrzębi!
"[28]

 Obraz Modlitwa Konfederatów i
Gwiazda zaranna

Patrząc na ten obraz i
słuchając słów tej modlitwy aż się serce wyrywa, by powiedzieć:

"Bo cudny urok miał ten
śpiew poranny

Polskich rycerzy do
Najświętszej Panny,

Który po wiekach i
pobojowiskach

Od pokolenia starej Polski
płynął
…" (W. Pol, Mohort)

 

Nie pomogło
ostrzeliwanie przez artylerię wroga Jasnej Góry. Kule się jej nie imały. Więc
gdy po kilku dniach Drewicz wysłał propozycję poddania dla obrońców na
honorowych warunkach, wódz polski odpowiedział: "Powiedzcie waszemu
Drewiczowi, że jeśli chce się ocalić, niech każe złożyć broń pod murami fortecy.
Otrzyma za to pas wolnego przejazdu aż do Petersburga
". I poparł Pułaski te
słowa z wypadem na zajętych strzelaniem Rosjan, z których wielu padło, a Polacy
wycofali się bez strat. A ponieważ była to dla prawosławnych żołnierzy carskich
wigilia, więc szeptali o cudowności "monastyru", który kazano im zdobyć. Nie
pomógł wściekły szturm kolumn żołnierzy wroga, którym dla dodania odwagi dano do
picia gorzałkę. Odparto ich zadawszy im wielką klęskę. 16 stycznia Drewicz
zarządził odwrót, ale nie byłby sobą, gdyby nie pokazał swego okrucieństwa.
Zabrał młodych kleryków z nowicjatu św. Barbary i prawie nagich pędził po
śniegu. Pościg Pułaskiego zmusił okrutnika do ich uwolnienia. Zwycięstwo było
zupełne.

2 lutego w
uroczystość Matki Bożej Gromnicznej podczas Najświętszej Ofiary padły z ambony
krzepiące ducha obrońców słowa kaznodziei:

"Walczycie
za wiarę i Maryję, za prawo i Ojczyznę. Głosi to napis umieszczony na Krzyżu i
potwierdza to wizerunek Matki Boskiej Częstochowskiej. Ona jest pogromczynią
nieprzyjaciół. Królowa naszej Korony i polskiego orła. Pod znakiem orła
zwyciężajcie nieprzyjaciół i precz przepędzajcie obcą przemoc
".

Zdawało się że
zwycięska obrona Jasnej Góry będzie punktem zwrotnym w walce z wrogiem. Z całej
Europy napływały gratulacje. Pułaskiego okrzyknięto nowym Czarnieckim. Słynny
Jan Jakub Rousseau napisał, że "Konfederacja ocali konającą Ojczyznę Polaków"[29].

A jednak tak
się nie stało? Dlaczego? Król Stanisław August nie poszedł za przykładem swego
poprzednika na polskim tronie króla Jana Kazimierza i nie zawierzył siebie
osobiście i narodu w ręce Królowej Korony Polskiej. Akt taki pociągnął by za
sobą niezdecydowanych i skonsolidowałby naród jako obrońcę wiary i wolności
przed wrażą siłą.

(Nie
popełniliśmy tego błędu królewskiego w 1920 roku, gdzie wysiłkowi żołnierza na
polu bitwy towarzyszyła wstawiennicza modlitwa miliona rodaków na Jasnej Górze,
gdzie "zawsze byliśmy wolni
".)

   (Obraz
Cud nad Wisłą)

    Na dworze w
Petersburgu zaczęto zdawać sobie sprawę, że sama Rosja nie będzie wstanie
pokonać Rzeczypospolitej i dlatego zaczęli Rosjanie czynić starania o
wciągnięcie do koalicji przeciw Polsce Austrii i Prus, które już wcześniej
wysuwały projekty rozbioru Polski. 

Wszystkie te
mocarstwa bały się jak ognia, że oto słowiańska Polska mająca tradycje
republikańskie, zbuduje gmach praworządnego, silnego rządu i stanie się wzorem
dla innych wolnych narodów.

Więc mylnym
jest stwierdzenie, jakie niestety jeszcze do tej pory pokutuje w nauce historii,
jakoby Konfederacja barska stała się przyczyną pierwszego rozbioru Polski. Jest
to nic innego jak pójście tropem myślenia narzuconego nam właśnie przez
zaborców, którzy robili wszystko, by zwalić winę na samych Polaków[30].
W rzeczywistości ta zbrodnicza idea była spopularyzowana i uprawniona już przez
Augusta Mocnego, który przekonywał Europę, że niedorzeczny, nierządny świat
sarmacki nie da się zeuropeizować inaczej, jak przez rozbiór kraju. A za
rozbiorem Polski poszedł i upadek Konfederacji. Część Konfederatów udała się na
emigrację, część przeszła na pozycje przeciwne, kajając się przed wolą carycy,
kilkadziesiąt tysięcy trafiło na Syberię[31],
gdzie często doznawali nie tylko upokorzeń, ale i straszliwych  kaźni, część z
nich siłą wcielono do rosyjskiej armii. Caryca Katarzyna cynicznie mówiła: "Potrzebni
mi są tam dla zaprowadzenia pięknych manier w tych prowincjach
"[32].
Niewielu wróciło do kraju po udręce poniewierki, by być wyrzutem dla
małodusznych święcących triumf. Mimo woli nasuwa się biblijna myśl z księgi
Koheleta: "Jest zło, które widziałem pod słońcem: choć lepsza jest mądrość
niż siła, to mądrość ubogiego jest w pogardzie
"[33].
Uboga w siłę Rzeczpospolita doznała tego na sobie.     

Przerwa na telefony

 

Do tej pory
znakiem obecności ideałów Konfederacji barskiej w sercu Polaków jest
konfederatka, którą polskie wojsko nosi w jej odmianie rogatywki. Ubierając ją
na głowę trzeba pamiętać o całym tym dziedzictwie, jakie kryje się w tym
nakryciu głowy :

"Amarantową
włożyłem na skronie


Konfederatkę,

Bo jest to
czapka, którą Piast na w koronie

Miał za
podkładkę.

I nie dbam w
cale, że już zapomniano,

Skąd ona
idzie?

Ani dlaczego
spospolitowano

Tę rzecz 
–  o! wstydzie.

A jednak
widać, że znam klejnot wielki


Rzeczpospolitej,

Skoro
przenoszę ponad wieniec wszelki

Z baranka
wity!
" (C.K. Norwid, Na zapytanie czemu w konfederatce?Odpowiedź)

 

 

    Żeby nie
zakończyć tej części audycji w minorowym nastroju powiedzmy, że dzieło
Konfederacji nie upadło, bo nie mogło. Było ono, jak to powiedzieliśmy na
początku, ponownym wejściem w nurt budowania civitas Dei, wyznaczony
Polsce przez Opatrzność, a zapoznany w czasach saskich. A zadanie to przekracza
realizowanie go przez jedno pokolenie, jest wyznaczone wszystkim dokąd istnieją
dzieje człowieka. Pojmowanie jako dzianie się zbawienia w historii. I dlatego na
miejscu jest przytoczenie proroctwa Juliusza Słowackiego, bo ono oddaje zadanie
jakiemu nie może się sprzeniewierzyć Polska ni żaden z nas, jeśli chcemy
pozostać sobą. W swoim dramacie "Beniowski" przywołuje nasz Wieszcz
postać samego Zbawiciela, który przechadza się nad upadłą Rzeczpospolitą i
wypowiada słowa:

"O Jeruzalem 
–  Jeruzalem sławiańska  –  przychodzi godzina, że będziesz
rozwaloną, i rozbitą jak naczynie garncarza.
I tłumaczy Chrystus dlaczego
tak się stało: Dlaczegoście wy wieże (Jeruzalem) nie szły z krzyżami na
głowach mówiąc…Chrystus! Chrystus! Stałyście na miejscu  –  jako
morze bez fali…zasypiałyście jako trumny ołowiane -; gdzie była praca i kuźnie
nowych myśli…nie było was.

I po owym
wyrzucie porzucenia budowania królestwa Bożego (cywilizacji miłości) Chrystus
wypowiada dalej słowa nadziei, że dziejów praca nie skończona:

Podniosę
rękę nad tobą  –  lecz nie potępię  –  albowiem będziesz ty
ukrzyżowaną w dzieciach twoich  –  i położoną w grób przez dzieci
twoje, i zmartwychwstaniesz przez dzieci twoje…

-Przyszedłem
w nocy cichej  –  z matką moją, abym cię pożegnał idącą do mogiły 
–  przyjdę w noc piorunową, abym cię widział zmartwychwstającą…i
powitał…
"  


 



[1]

W. Konopczyński, Konfederacja barska, t. 2, Warszawa 1991, s.
898.


[2]

Pojęła to Rosja właśnie dopiero po Konfederacji barskiej, że idzie tu
nie tylko o walkę z katolicyzmem, ale o walkę cywilizacji klasycznej,
bez której nie ma prawdziwej polskości,  z bizantyjsko- stepową, . 


[3]

Parafraza fragmentu z "Pamiętników" Zygmunta Szczęsnego
Felińskiego, Warszawa 1986, s. 227.


[4]

Zauważmy, że dziś podobną koncepcję głosi specjalista od robienia błędów
ortograficznych w jednym zdaniu na forum europejskim twierdząc, że coraz
większe zrzeczenie się suwerenności państwa na rzecz Unii jest czymś
najlepszym dla Polski.


[5]

Cytata za W. Konopczyński, dz. cyt., t.
1, s. 19.

 


[6]

W zachowanych sekretnych rozchodach ambasadora Rosji Repnina mamy
dokładny spis osób na których potrzeby szły pieniądze z carskiej
szkatuły. Odnośnie zaś króla czytamy w tajnej instrukcji carycy
Katarzyny do swych posłów w Warszawie: "w czasie trwania swoich
rządów będzie miał na uwadze interes naszego imperium jako swój własny,
będzie wypełniał nasze słuszne zamiary, wbrew wszystkim okolicznościom,
zachowując szczere przywiązanie do naszej osoby
". (Tajne instrukcje
Katarzyny II dla dyplomatów rosyjskich w Warszawie (1763))


[7]

Dramatycznie zabrzmiały w sejmie słowa Biskupa: "Niech nam Bóg będzie
miłosierny! Niepożyteczno byłoby nam odstąpić sprawy i interesu
Boskiego. Teraz więc obstawajcie przy prawie i dajcie dusze wasze za
zakon ojców waszych, a nabędziecie chwały wielkiej i imienia wielkiego
". 
Nic dziwnego, że po takich słowach Repnin wykonał swoją groźbę, którą
cynicznie przekazał przez prymasa, że zrobi z księcia siewierskiego,
którym był biskup Sołtyk, księcia sybirskiego.


[8]

W deklaracji uzasadniającej porwanie senatorów Repnin w sposób cyniczny
winę zwala na nich samych pisząc, że stało się to "z powodu ich
prowadzenia się uwłaczającego godności Jej Cesarskiej Mości,
podważającego czystość jej zbawiennych, bezinteresownych i przyjaznych
intencji w stosunku do Rzeczypospolitej
".  No i oczywiście muszą po
tym paść słowa o stałej przyjaźni Jej Cesarskiej Mości, która "pragnie
tylko dobrobytu Rzeczypospolitej (…) pragnąc tylko bezpieczeństwa,
szczęścia i wolności narodu polskiego
" (Z deklaracji posła
rosyjskiego Nikołaja Repnina z 14 X 1767 roku).


[9]

Zygmunt Szczęsny Feliński, dz. cyt., s. 143.


[10]

Katarzyna rozpoczynając tę swoistą kampanię tolerancyjną chciała upiec
parę pieczeni na jednym ogniu: przypodobać się prawosławnej opinii
Rosji, utrzymać w zależności od siebie pół miliona wiernych stronników i
skłócić króla Stanisława z konserwatywną szlachtą.


[11]

O prawdziwych zamiarach wprowadzenia prawa dla innowierców dowiadujemy
się z deklaracji rosyjskiej przeciwko Konfederacji barskiej, z której
jasno wynika, że nie można dopuścić, by Polska wyzwoliła się spod
kurateli Rosji.    


[12]

Zygmunt Szczęsny Feliński, dz. cyt., s. 210.


[13]

I. Bohusz, Rada przeciwko Radzie Patriotycznej, BAU 317. (Biblioteka
Polskiej Akademii Umiejętności)


[14]
Jak choćby w czasach
zygmuntowskich w XVI stuleciu, ale genialna intuicja ostatniego z
Jagiellonów zwyciężyła. Nawet Wieszczowie, którzy wołali o zgubie Polski
w Rzymie, nie zgadzali się z decyzjami doraźnymi papieża, nie z jego
najgłębszym posłannictwem.

 


[15]

Należeli do niej między innymi Jan Klemens Branicki, Wacław Rzewuski, bp
Adam Krasiński, Józef Pułaski, Anna Jabłonowska wojewodzina Bracławska.


[16]

A.M. Durini, Proklamacja z 1768 roku, w: Trzy mało znane
wypowiedzi dyplomatyczne z różnych wieków
, opr. A Obrębki, Łódzkie
Towarzystwo Naukowe, 1998, s. 17n.


[17]

Tamże, s 20n.
Stolica Apostolska,
która dużo wcześniej apelowała do różnych władców o pomoc w sprawie
dysydentów, powiadomiona o wszystkim, co się dzieje w Polsce przez swego
nuncjusza Duriniego milczała, a to dlatego, że Klemens XIII sam miał
kłopoty z antyklerykalnymi zapędami Francji, Hiszpanii, Portugalii,
Neapolu, z atakiem na zakon Jezuitów, z podważaniem prymatu biskupa
Rzymu  przez febronianizm w Niemczech.  


 

 


[18]

Por. A. Mickiewicz, Księgi narodu polskiego i pielgrzymstwa polskiego,
XII, gdzie czytamy: "Przetoż Wy zaczynajcie radę i zmowę obyczajem
przodków, idąc na mszę, i do komunii; a co wtenczas uradzicie mądre
będzie
". Warszawa 1983.


[19]
Szable z napisami
były rzeczą powszednią, a najczęściej znajdują się na nich wezwania do
Matki Boskiej, albo apostrofy do klejnotu szlacheckiego. (Zob. W. Pol,
Mohort, s. 96)

 


[20]

Cytata za W. Konopczyński, dz. cyt., t.1, s. 48.


[21]

Deklaracja rosyjska z 29 maja 1768 roku przeciwko Konfederacji barskiej.


[22]

Na szczęście we Francji znaleźli się ludzie o których Mickiewicz pisał
że Polskę uznawali za siostrę Francji w Chrystusie i pragnęli mieć garść
polskiej ziemi nazywając ją relikwiarzem świata. Zob. A. Mickiewicz,
Konfederacja Barska


[23]

Deklaracja pruska z 9 lipca 1768 roku w sprawie Konfederacji barskiej.


[24]

W. Konopczyński, t. 1, s. 106.


[25]

M. Czajkowski, Wernyhora.


[26]
I istotnie, nagle
okazało się, że Konfederacja barska wcale nie jest pozbawiona szans na
zwycięstwo. Wystarczy wspomnieć Szymona Kossakowskiego zwanego litewskim
Pułaskim, który odnosił wiele zwycięstw na wojskami rosyjskimi, a swymi
śmiałymi wypadami w głąb smoleńszczyzny alarmował rosyjskie garnizony
wojskowe aż w Pskowie, gdzie 200 lat wcześniej stanął był Stefan Batory.

 


[27]

M. Sarbiewski, Pienia liryczne, przekł. Wł. Syrokomla, w :
Poezje Ludwika Kondratowicza
, t. 9, Warszawa 1872, s. 138.


[28]

Parafraza na podstawie powieści Jana Zacharyasiewicza, Marek Poraj,
Powieść z czasów pierwszego rozbioru Rzeczypospolitej
, Kraków 1867.


[29]

Jeszcze raz oblegał Drewicz Jasną Górę pod koniec czerwca 1771 roku. Tym
razem asystowały mu wojska królewskie. Podczas rozmowy z Ksawerym
Branickim, który komenderował wojskiem królewskim, ale miał polecenie,
by nie atakował Jasnej Góry,  Pułaski na propozycję poddania twierdzy
wysunął kontrpropozycję, by król i jego zwolennicy przyłączyli się do
Konfederacji. Co więcej, z fantazją odpowiedział, że za pół roku sam
zbrojnie wkroczy do Petersburga. I tym razem Drewicz i wspomagający go
Branicki zmuszeni zostali do odstąpienia od Jasnej Góry.


[30]

Doświadczył tego Kazimierz Pułaski, którego do tej pory uważa się za
głównego sprawcę porwania króla Stanisława Poniatowskiego. Nieważne są
jego słowa w których wyjaśnia, że "przypisywany mi udział w  zamachu
na życie władcy, dość już nieszczęśliwego pod ciężarem gryzących go
wyrzutów sumienia, jest  wstrętnym oszczerstwem, pozbawionym wszelkiej
podstawy
"; posłuch daje się oszczerstwom, choć całe zajście z
porwaniem króla nosi wyraźne znamiona prowokacji, za którą jeśli nawet
nie kryje się Rosja, to właśnie ona zrobiła wszystko, by zohydzić w
oczach opinii publicznej Europy dzieło Konfederacji.


[31]

Jedna trzecia zesłańców była pochodzenia plebejskiego, co świadczy o ich
licznym udziale Konfederacji.


[32]

Konfederatów , którzy odmówili przysięgo na służbę w grenadierskich
pułkach rozebrano do naga, bito do kilkuset uderzeń knutem aż do
odlatywania ciała. Tak oto stosowała Katarzyna II prawa narodów i
poszanowanie godności ludzkiej. 


[33]

Por. Koh 9, 16.

drukuj