Myśląc Ojczyzna – red. Stanisław Michalkiewicz


Pobierz

Pobierz

Drapieżna ręka sięga coraz dalej

Szanowni Państwo!

Od dawna powtarzam, że pan Seweryn Blumsztajn jest bardziej szczery od swoich kolegów. Tamci przeważnie ukrywają się za górnolotnymi frazesami, które robią takie wielkie wrażenie na mikrocefalach, co to myślą, że to wszystko naprawdę, a pan Seweryn Blumsztajn zawsze wychlapie wszystko, co tam ma na języku. Nie są to oczywiście jakieś smakowitości, co to, to nie. Smakowitości z języka pana Seweryna Blumsztajna nawet najbardziej odpornego człowieka mogłoby przyprawić o torsje – ale co prawda, to prawda; nie są to wprawdzie rzeczy smakowite, ale za to szczere. Jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma. Zresztą chociaż ludzie rosną razem z krajem, towarzyszą temu procesowi znane z czasów Edwarda Gierka tak zwane „trudności wzrostu”. Wzrost, jak zresztą wszystko inne, upadek też, kosztuje, więc czasy są ciężkie i nie ma co grymasić.

Dlaczego pan Seweryn Blumsztajn jest bardziej szczery od innych, na przykład od swoich kolegów z „Gazety Wyborczej” – mniejsza w tej chwili o to, bo ważniejsze jest to, co mu się w chwili szczerości z otworu gębowego wypsnęło. A wypsnęła mu się deklaracja, że jeśli sprawa nowelizacji ustawy o IPN ma się posunąć do przodu, to „musi zostać przyjęta żydowska opowieść o Holokauście.” No dobrze, w to już wiemy, ja sprawę załatwić i w ten sposób uchronić nasze „interesy strategiczne” wobec naszego Najważniejszego Sojusznika. Ale jaka właściwie jest ta „żydowska opowieść o Holokauście”? Aaaa, to zależy od etapu, który pociąga za sobą odpowiednie mądrości. Jeśli trzeba napiętnować winowajcę, niechby nawet zastępczego, to wtedy liczba ofiar holokaustu może rosnąć w postępie geometrycznym, a jeśli trzeba winowajcę zastępczego raczej wyszlamować, to znowu będzie rosła liczba „ocalałych”, których trzeba by „wspierać” i w ogóle.

Dlatego strona żydowska podniosła taki klangor, kiedy mniej wartościowy naród tubylczy zapragnął użyć tego samego narzędzia gwoli chronienia własnej reputacji. Zostało to uznane nawet przez naszego Najważniejszego Sojusznika za zamach na żydowski monopol na ustalanie prawdy historycznej i wszelkiej innej Ciekawe, czy panu redaktorowi Wildsztajnowi też przekazano podobną instrukcję? Wykluczyć się tego nie da, bo oto cały obóz płomiennych dzierżawców monopolu na patriotyzm z podwiniętymi ogonami będzie nowelizował dopiero co znowelizowaną ustawę o IPN, podobnie jak wszystkie inne.

Najwyraźniej PiS w tej sytuacji przestał już być uważany za groźnego wroga, bo oto pojawiła się zupełnie nowa inicjatywa. Oto grono sygnatariuszy, o których za chwilę, wystosowało list do przeora Jasnej Góry protestując przeciwko zapowiedzianej na 14 kwietnia pielgrzymce środowisk narodowych. W odróżnieniu od pana red. Blumsztajna, u którego co w głowie, to zaraz na języku, sygnatariusze protestu sprytnie chowają się za górnolotnymi frazesami, spoza których jednak przebija totalniackie pragnienie dyktowania wszystkim i każdemu z osobna swoich politycznych i ideologicznych gustów. Bo wśród sygnatariuszy są ludziska znani jeszcze z dawnych czasów, z czasów głębokiej komuny, kiedy to ćwierkali z całkiem innego klucza. Ot, weźmy taki profesor Jan Woleński, który teraz nawet przypomniał sobie dawne nazwisko Hertrich.

Za głębokiej komuny był działaczem Stowarzyszenia Ateistów i Wolnomyślicieli, ale kiedy za wolnomyślicielstwo (a jakież to wolnomyślicielstwo mogło rozkwitać pod kierownictwem Partii i SB?), to jednym susem wskoczył do żydowskiego Zakonu Synów Przymierza. No a teraz przyłączył się do robienia porządku na Jasnej Górze, który musi być wolna od narodowców i dostępna tylko dla kosmopolitów. Wśród sygnatariuszy są też organizacje, w rodzaju Obywateli SB, to znaczy pardon – jakiego tam znowu SB, kiedy to są Obywatele RP, no i oczywiście – Otwarta Rzeczpospolita, która do narodowców od lat ma specjalnego nosa. Wśród sygnatariuszy takiego protestu nie mogło zabraknąć pani Magdaleny Środy, no i jej nazwisko figuruje wśród uczonych profesorów.

Kiedy papież Jan Paweł II po raz pierwszy przyjechał do Polski w roku 1979, odwiedził oczywiście Jasną Górę, gdzie powiedział między innymi: „Tutaj zawsze byliśmy wolni”. Najwyraźniej wrogowie naszej wolności też to usłyszeli i zapamiętali. Odczekali cierpliwie 39 lat i najwyraźniej pomyśleli, że już pora sięgnąć drapieżną ręką również tam.

red. Stanisław Michalkiewicz

drukuj