Myśląc Ojczyzna – red. Stanisław Michalkiewicz


Pobierz

Pobierz

Pierwszy rok „ciekawych czasów”?

Szanowni Państwo!

Kraj nasz pogrążony jest w świątecznej nirwanie, chociaż polityczna wojna i na niej wyciska swoje piętno. Oto z okazji Sylwestra wojujące ze sobą telewizje: rządowa i nierządna – zorganizowały zabawy. Jedna zorganizowana została z myślą o folksdojczach, stanowiących najtwardsze jądro płomiennych bojowników o demokrację i praworządność w naszym nieszczęśliwym kraju, a druga – z myślą o wszystkich pozostałych. Ponieważ jedna zabawa oddalona była od drugiej o kilkaset kilometrów, obyło się bez incydentów, a zresztą, kto by tam myślał o jakichś incydentach, kiedy podczas świątecznej nirwany najważniejszą sprawą jest wypić i zakąsić? Na incydenty przyjdzie czas później, kiedy z jednej strony folksdojczom odpowiedni rozkaz da Nasza Złota Pani, a z drugiej – kiedy rozpocznie się zapowiedziana „głęboka rekonstrukcja rządu”.

Tymczasem na świecie mają miejsce wydarzenia, których skutki mogą zaważyć na najbliższej i dalszej przyszłości. Niepodobna przy tym nie zauważyć, że historia się powtarza. Oto w czterdzieści lat po wybuchu w Iranie zamieszek przeciwko tamtejszemu szachowi Mohammadowi Rezie Pahlawiemu, kraj ten stał się ponownie widownią rozruchów, które tym razem wymierzone są w ajatollahów. Pierwsza rewolucja, jaka rozpoczęła się 40 lat temu, odbywała się pod hasłami religijnymi, przeciwko zachodniej zgniliźnie, forsowanej przez reżym szacha. Reza Pahlawi rzeczywiście był z jednej strony bardzo prozachodni, ale z drugiej – modernizował kraj metodami bardzo podobnymi do sowieckich za czasów Stalina. Między innymi powołał swoje NKWD pod nazwą SAWAK, w czym pomagali mu pierwszorzędni fachowcy z Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych. W rezultacie do Iranu wrócił z wygnania ajatollah Chomeini i po ucieczce szacha objął władzę, przekształcając Iran w republikę islamską. W rezultacie świat muzułmański, który dotychczas próbował szczęścia pod czerwonymi sztandarami socjalizmu, odtąd w swoich dążeniach do emancypacji skupia się pod czarnym sztandarem proroka. Bo wiele narodów, w tym również muzułmańskich, nie chce pogodzić się z rolą i miejscem, jakie sto lat temu wyznaczyli im kierownicy Imperium Brytyjskiego.

Jak wiadomo, po drugiej wojnie światowej zaczęło ono zanikać, a rolę organizatora świata stopniowo przejmowały Stany Zjednoczone, którym najwięcej zgryzot sprawiają ich dawni sojusznicy. Wojny, jakie Stany Zjednoczone prowadziły po zakończeniu II wojny światowej, to były konflikty z dawnymi sojusznikami, niekiedy w interesie aktualnego sojusznika USA, czyi bezcennego Izraela. Jak wiadomo, jest on zaniepokojony irańskim programem atomowym i nie jest wykluczone, że za obecną falą zamieszek, jaka stopniowo ogarnia Iran, mogą stać pierwszorzędni fachowcy ze Stanów Zjednoczonych i Izraela. Czy doprowadzi do do powstania w Teheranie „majdanu”, na podobieństwo tego, jaki został zorganizowany w Kijowie gwoli wyłuskania Ukrainy z rosyjskiej strefy wpływów – trudno zgadnąć, bo „Strażnicy Rewolucji”, będący muzułmańskim odpowiednikiem SAWAK-u, zapowiadają spacyfikowanie rozruchów „żelazną pięścią”, ale szach Pahlawi też się tak odgrażał, ale kiedy również armia zaczęła mu się rozprzęgać, uciekł do Egiptu.

Widać zatem, że rok 2018 zapowiada się ciekawie tym bardziej, że i Stany Zjednoczone sprawiają wrażenie, jakby chciały załatwić wszystkie sprawy rodzinne. Jak pamiętamy z filmy „Ojciec chrzestny”, tak właśnie mówi Michael Corleone, kiedy przystępuje do robienia porządku z wrogami i zdrajcami. To nawet logiczne, bo o ile w roku 2009 Stany Zjednoczone miały budżet wojskowy na poziomie ponad 663 mld dolarów, co stanowiło tyle samo, co wydatki wojskowe państw Unii Europejskiej, Rosji, Chin i Japonii, a generalnie – niewiele ponad 40 procent wydatków wojskowych świata, to w roku 2017 udział wydatków wojskowych USA w światowych wydatkach wojskowych zmalał do 36 procent, przede wszystkim ze względu na wydatki chińskie, które wyniosły 215 mld dolarów. Wydatki wojskowe Rosji to 69 mld dolarów, czyli trochę więcej, niż wydatki Arabii Saudyjskiej, wynoszące prawie 64 mld dolarów. Skoro tak, to rzeczywiście – jeśli Stany Zjednoczone chcą coś na świecie załatwić, to muszą zrobić to teraz, bo potem może być coraz trudniej. Wygląda na to, że nie tylko Polska, ale i świat może wkroczyć w tak zwane „ciekawe czasy”.

red. Stanisław Michalkiewicz

drukuj