fot. tv trwam

Myśląc Ojczyzna – prof. Mirosław Piotrowski


Pobierz

Pobierz

447

Mienie bezspadkowe to temat, który zaczyna coraz bardziej dominować w polskiej debacie publicznej, ale nie tylko – rezonuje także w Europie i na świecie. Nieustannie jest podgrzewany. Zaraz po konferencji bliskowschodniej, w trakcie której Sekretarz Stanu USA Mark Pompeo zaapelował do polskich władz o „poczynienie postępów w sprawie restytucji mienia utraconego w Holokauście”, czyli mienia bezspadkowego, pani ambasador USA w Polsce Georgetta Mosbacher podtrzymała i wzmocniła jego wypowiedź. W udzielonym wywiadzie powiedziała: „Myślę, że słowa sekretarza Pompeo mówią same za siebie. Nie uważamy, że ten problem został już finalnie rozwiązany. Nadal mamy tu sporo do zrobienia, ale uważamy, że osiągnięcie rozwiązania jest wykonalne”. Krótko rzecz ujmując, Stany Zjednoczone powoli, ale zdecydowanie chcą wypełnić treścią słynną już ustawę w skrócie „JUST”, nazywaną u nas powszechnie 447, przyjętą przez Kongres USA i podpisaną przez prezydenta Donalda Trumpa. Dotyczy ona mienia bezspadkowego, czy też bezdziedzicznego, które pozostawili w różnych krajach Żydzi zamordowani w Holokauście. Niewątpliwie jest to swoiste prawnicze kuriozum, bo żadne prawodawstwo chyba nie przewiduje dziedziczenia po osobach, które nie mają spadkobierców.

Zdaniem wielu przyjęta ustawa 447 jest niezgodna z prawem USA i prawem międzynarodowym. Cóż to jednak znaczy, gdy praktycznie została przegłosowana, a w niej władze Stanów Zjednoczonych zostały zobowiązane do raportowania na temat wywiązywania się niektórych państw, w domyśle także Polski, choć się jej nie wymienia, z realizacji celów Deklaracji Terezińskiej. Deklarację tę, która jest bardzo ogólna, Polska podpisała dziesięć lat temu wraz z 45-oma innymi krajami. Mowa tam była o wypracowywaniu instrumentów restytucji prywatnego i komunalnego mienia żydowskiego. Sama w sobie niewiele znaczyła, ale przyjęcie ustawy 447 diametralnie zmieniło sytuację. Dostrzegała to amerykańska Polonia, bijąc na alarm. Jednakże polski minister spraw zagranicznych Jacek Czaputowicz, o czym już Państwu mówiłem, bagatelizował sprawę. Podobną postawę zajmowali niektórzy europarlamentarzyści z Prawa i Sprawiedliwości oraz politycy „dobrej zmiany” wywodzący się ze środowisk Unii Wolności. Okazuje się, że usypiali naszą czujność, czego dobitnym dowodem są ostatnie wypowiedzi sekretarza Pompeo i ambasador Mosbacher.

Inni politycy, także z opozycji, upierali się i nadal twierdzą, że Stany Zjednoczone nie mogą być stroną w tym sporze, gdyż problem „roszczeń obywateli USA wobec Polski został uregulowany umową z 16. lipca 1960 roku. W zamian za wypłacone miliony dolarów Stany Zjednoczone przejęły na siebie zobowiązania z racji roszczeń odszkodowawczych. Zobowiązały się też nie wysuwać żadnych dalszych roszczeń. Polska wówczas zapłaciła za to 40 milionów dolarów. Obecnie kwoty są o wiele wyższe. Niektórzy politycy i publicyści alarmują, że idzie o zwrot kwoty sięgającej nawet 300-u miliardów dolarów.

Najprościej mówiąc, rząd polski miałby wypłacać odszkodowania za mienie osób, które nie pozostawiły spadkobierców, organizacjom społecznym zajmującym się pielęgnowaniem pamięci o Holokauście. Wystarczy więc założyć teraz organizację, która w statucie będzie miała takie cele i mogłaby ona domagać się tych pieniędzy. Sprawę można by bagatelizować, jak wcześniej czyniły to polskie władze, ale tę dziwną konstrukcję wspiera amerykański Departament Stanu. Niebawem wyniki tegoż procesu może uzależniać od oficjalnych stosunków z naszym krajem – relokacji baz NATO, rozmieszczania żołnierzy amerykańskich w Polsce itp. Naciski, i to duże, już się rozpoczęły. Na niektórych prawicowych portalach wysuwa się sugestię jakoby polski rząd mógł chcieć się w tej kwestii z Amerykanami dogadywać, czyli iść na ustępstwa, choć oficjalne wypowiedzi naszych władz temu przeczą. Jednakże nie możemy wykluczyć, że coś jest na rzeczy, skoro o tak ogromne sumy chodzi.

Jest to chyba nawet więcej niż wszystkie dotychczasowe unijne dotacje. Pojawiają się różne spekulacje. W stosunkach międzynarodowych wstępem do dobrych negocjacji jest stworzenie niejasnej sytuacji, celem wytworzenia świadomości, że powstał problem, który strony powinny jakoś rozwiązać, nie wskazując na tym etapie, komu tak naprawdę zależy na negocjacjach. Szum został wywołany przez izraelskich i amerykańskich polityków. Stworzyli właśnie wrażenie, że to nasz kraj, Polska, ma problem, mimo że winę za Holokaust i zniszczenia wojenne ponoszą Niemcy. Niestety przez błędy polskiej dyplomacji znaleźliśmy się w politycznym narożniku. W tej sytuacji nie wystarczy polityka uników. Trzeba wstać z kolan i walczyć.

prof. Mirosław Piotrowski

drukuj