Ks. kard. Grocholewski: Wielki Papież naszych czasów

„Sądzę, że to był Papież bardzo nowoczesny, który podchodził do głównych spraw dzisiejszego świata. Kościół musi być mu za to wdzięczny”. Z ks. kard. Zenonem Grocholewskim, Prefektem Watykańskiej Kongregacji ds. Wychowania Katolickiego rozmawia Tomasz Burza.

Ojciec św. Benedykt XVI podjął decyzję o rezygnacji z urzędu. Ta decyzja wszystkich zaskoczyła. Eminencja był obecny na Konsystorzu. Jak Eminencja przyjął tę decyzję?

– Konsystorz dotyczył kanonizacji męczenników włoskich z Otranto i dwóch założycielek zgromadzeń zakonnych. Na końcu Konsystorza Papież po łacinie odczytał krótki tekst, w którym ogłosił swoją rezygnację. Informacja ta wszystkich zaskoczyła. Jak powiedział ks. kard. Angelo Sodano – ta wiadomość była jak grom z jasnego nieba. Papież tę decyzję na pewno bardzo mocno przemodlił, przemyślał i podjął w poczuciu odpowiedzialności za Kościół. To niewątpliwie akt wielkiej pokory. Papież mówi, że jest niezdolny do dalszej posługi. Wyjaśnia, że motywem jest wiek oraz zmęczenie wobec trudności dzisiejszego świata, charakteryzującego się bardzo szybkimi zmianami.

Mówi, że chociaż bardzo potrzebne jest cierpienie i modlitwa to bardzo potrzebne są również siły fizyczne i duchowe, a on czuje się niezdolny do podjęcia wyzwań. Dodał, że rezygnuje ze względu na stan zdrowia. Niemniej jednak powiedział też, że będzie złączony z Kościołem, będzie się modlił i swoim cierpieniem uczestniczył w życiu Kościoła. Myślę, że nie tylko będzie się modlił, ale też ubogacał Kościół swoim umysłem. Napisał i powiedział wiele różnych wspaniałych rzeczy. Myślę, że każde jego słowo będzie przyjmowane z wielką uwagą. Przecież wiemy, że obecny Papież był bardzo wyrafinowanym i wykwintnym teologiem. Prawdziwym teologiem, który bazował na wierze, na kontakcie z Panem Bogiem.

Sam mówi, że wiara to nie jakiś zbiór prawd, ale kontakt z Chrystusem. Tę wiarę budował na studiach, na kontakcie z Chrystusem. Myślę, że jest to istotne dla teologii, dlatego nas tak bardzo ubogacił. Przeciwstawiał się relatywizmowi poprzez to, że podejmował główne problemy dzisiejszego świata – np. problem rozumu wiary, racjonalności wiary, konieczności prawdy obiektywnej. Potrafił ustosunkować się do wszystkich kryzysów, wskazując, że u ich podłoża leżą problemy moralne. Starał się zwrócić na to uwagę. Sądzę, że to był Papież bardzo nowoczesny, który podchodził do głównych spraw dzisiejszego świata. Kościół musi być mu za to wdzięczny.

Jego decyzja to także poczucie odpowiedzialności za Kościół, miłość do Kościoła. Dla Niego Kościół był wszystkim. Benedykt XVI żył dla Kościoła, starał się go ubogacić, kochał go. Wszyscy, którzy pracowali razem z Ojcem św. kochali go, bo widzieli w jego wielkim zaangażowaniu w sprawę Kościoła ogromną mądrość, która płynęła z jego wiary, modlitwy, studiów. Nie szczędził siebie. Jak został wybrany Papieżem miał dwadzieścia lat więcej, niż kiedy został wybrany Ojciec św. Jan Paweł II. Niemniej jednak nie oszczędzał się; jego podróże, encykliki, książki, wystąpienia. Poza tym ta ogromna praca; każdego dnia tyle różnych spotkań, podczas których trzeba decydować o ważnych sprawach. W ostatnim czasie trudno było wykalkulować trochę czasu, żeby z nim porozmawiać. Nic dziwnego, że czuł się zmęczony i już nie w pełni zdolny do tego, by skutecznie kontynuować tak bardzo angażującą pracę.

Dlatego myślę, że jego decyzja to akt miłości do Kościoła i akt pokory. Wyznanie, że czuje się niezdolny – to owoc bardzo długich i głębokich przemyśleń, spotkań z Chrystusem na modlitwie. Dlatego należy mu się wdzięczność całego Kościoła. To był niewątpliwie wielki Papież naszych czasów.

Co decyzja Ojca św. Benedykta XVI oznacza dla Kościoła katolickiego? Co oznacza dla Kościoła w Polsce?

– Myślę, że Benedykt XVI okazywał specjalną przychylność dla Kościoła w Polsce. Poświęcał mu specjalną uwagę, był z nim bardzo związany. Sądzę, że także ze względu na Ojca św. Jana Pawła II, którego nie tylko cenił, ale uwielbiał i był z nim mocno złączony. Niemniej jednak nie myślę, żeby stosunek przyszłych Papieży do naszego kraju miał być słabszy. Może mniej ostentacyjny. Obecny Papież, wybrany po Janie Pawle II, czuł się zobowiązany do tego żeby nauczyć się przemawiać do Polaków w ojczystym języku. Polacy bardzo to sobie cenili, bo wiedzieli że był to wielki wysiłek. Wystąpienia do Polaków były niekiedy dosyć długie, ale przede wszystkim bardzo częste. Może przyszły Papież nie będzie tego robił. Bo jeżeli mówiłby do Polaków, musiałby także przemawiać w innych językach. To jest prawie niemożliwe, żeby na tyle nauczył się wszystkich języków, żeby mógł spokojnie czytać teksty. Niemniej jednak nie sądzę, żeby miłość jakiegokolwiek Papieża do Polski była słabsza.

Jak my katolicy mamy przyjąć decyzję Papieża? Jak mamy się zachować?

– Powinniśmy ją przyjąć z wielkim szacunkiem. To nie jest decyzja pochopna, to nie ucieczka od problemu. To realistyczne spojrzenie na fakt, że ze względu na wiek, na zmęczenie nie jest w stanie podołać zadaniom. Dziś obserwujemy bardzo szybkie zmiany naszego społeczeństwa. Nowe problemy, które narastają. Papież zdawał sobie sprawę, że do tego potrzeba modlitwy, cierpienia, ale także sił fizycznych i psychicznych. Myślę, że przede wszystkim powinna nas charakteryzować wdzięczność dla tego wielkiego Papieża, za jego miłości do Kościoła, za jego całościowe oddanie się Kościołowi. Poświęcił mu wszystkie swoje siły, cały swój trud, cierpienie, studia. Wszystko poświęcił po to, żeby ubogacić Kościół Ewangelią, Prawdą Bożą. Myślę, że to jest właściwa postawa wdzięczności  i uszanowania jego decyzji.

Ojciec św. Benedykt XVI ogłosił, że jego pontyfikat zakończy się 28 lutego. Po tej dacie zwołane zostanie konklawe w celu wyboru następcy św. Piotra. Niespełna ośmioletni pontyfikat tak wybitnego Papieża z pewnością pozostanie wielkim darem dla Kościoła.

– Niewątpliwie, kardynał Sodano w krótkim przemówieniu – po decyzji Papieża – powiedział, że gwiazdy zawsze błyszczą na niebie i przed naszymi oczyma będzie błyszczała gwiazda jego pontyfikatu. Bardzo ładnie powiedział, i myślę że tak będzie. Będzie nas budowało jego umiłowanie do Kościoła, oddanie się całkowite Kościołowi, a przede wszystkim jego nauka. Ona jest ogromnym bogactwem. Obecny Ojciec św. Benedykt XVI ma wielki dar syntezy i jasności wypowiadania się w kwestiach, które są kluczowe dla dzisiejszego świata. Relatywizm, mówię o dyktaturze relatywizmu, wskazuje podłoże różnych kryzysów. Te wszystkie problemy podejmował w takich przemówieniach, które przejdą do historii. Czy w Parlamencie w Berlinie, czy na uniwersytecie w Ratyzbonie – to były przemówienia niewątpliwie przełomowe, które rzuciły ogromne światło na dzisiejszą rzeczywistość.

Jaki to był pontyfikat? Jakie kluczowe momenty można wyróżnić?

– Papież podjął się omawiania najtrudniejszych spraw, w tym najbardziej istotnego dla współczesnego świata problemu racjonalności wiary. Wiara nie jest czymś nieracjonalnym. Rozum i wiara się uzupełniają, człowiek może dochodzić do prawdy, tylko tymi dwoma drogami. Myślę, że to jest kluczowa kwestia, o której powiedział nam Papież – konieczność prawdy obiektywnej. Przeciwstawił się relatywizmowi etycznemu. Równocześnie w kwestii podstawowych prawd człowieka wskazywał na podłoże różnego rodzaju kryzysów o podłożu etycznym, moralnym. Myślę, że uwrażliwił współczesny świat – ludzi którzy chcą go słuchać – na fundamentalne problemy, od których będzie zależała przyszłość świata, człowieka, prawdziwy rozwój. Jednak prawdziwy rozwój to nie tylko postęp techniczny, dlatego że osiągnięcia techniki i nauki mogą być używane dla dobra i dla zła. Bardzo często używane są dla zła. Nie tylko dla wojen i terroryzmu, ale dla coraz bardziej wyrafinowanych niesprawiedliwości, które niejednokrotnie godzą w samą godność człowieka. Chodzi więc o to, by przede wszystkim budować człowieka, który będzie umiał wykorzystać osiągnięcia wiedzy i techniki dla dobra, a nie dla zła. To jego przesłanie jest bardzo mocne i wymaga przestudiowania. Ojciec św. miał ogromną zdolność syntezy i jasności wyrażania swoich myśli. Bardzo to cenię i uważam, że to jest jego główny wkład.

Jaki Kościół pozostawia nam Ojciec św. Benedykt XVI? Przed jakimi wyzwaniami stanie nowo wybrany Papież?

Wyzwania są bardzo różne, do tych głównych zaliczyć można problemy życia ludzkiego, poszanowanie człowieka od poczęcia aż do naturalnej śmierci, różne metody bioetyki itd. Poza tym należy zwrócić uwagę na pewne zeświecczenie współczesnego świata, również w Kościele. Musimy o tym wyraźnie powiedzieć. Jednak trzeba zwrócić uwagę na fakt, że zawsze patrzymy na negatywne elementy, ale w Kościele i w świecie jest bardzo dużo elementów pozytywnych. Wróciłem w tych dniach z Indii, gdzie odwiedziłem bardzo dużo różnych ośrodków naukowych, katolickich szkół, uniwersytetów itd. Byłem zachwycony ich prężnością. Czasem w wyższych szkołach i na uczelniach jest więcej uczniów, studentów niż wszystkich katolików w danym miejscu.

Na przykład przy Katedrze w Bombaju jest parafia licząca 5 tys. osób, ale ma szkołę katolicką która ma 3 tys. dzieci i to nie jest jedyna szkoła. Palcówki katolickie mają tam jeszcze różni zakonnicy. Czyli więcej dzieci chodzi do szkół katolickich, niż jest wszystkich parafian katolickiej szkoły. Byłem też w innej szkole. Tam jest 13 tys. dzieci, oczywiście ogromna większość z nich nie jest katolikami. Niemniej jednak chodzą do szkół katolickich bo uważają, że one przekazują jakieś wartości i treści. Uważam, że to ogromny potencjał. W Indiach widziałem też wiele katolickich uczelni wyższych. Niektóre są na bardzo wysokim poziomie. Znajdują się w czołówce i mają bardzo wielu studentów. To są te elementy pozytywne. Szkoły katolickie są szanowane na całym świecie, nawet w krajach muzułmańskich np. w  Indonezji, czy nawet biorąc pod uwagę kraje Azjatyckie gdzie katolików jest bardzo mało.

Naszych katolickich szkół jest bardzo dużo w Tajlandii. Tam jest 300 tys. katolików, a w szkołach katolickich 465 tys. uczniów. To jest ogromny potencjał, który wartościami chrześcijańskimi będzie mógł ubogacać świat. Oczywiście to nie znaczy, że nie ma problemów.  One są, są kryzysy, ale patrząc ogólnie, z mojego punktu widzenia, to bardzo duży potencjał dobra, który się dokonuje, który Kościół spełnia. Oczywiście nie można patrzeć tylko na te elementy negatywne, które zostają w Kościele, ale także trzeba spojrzeć optymistycznym okiem na to dobro, które jest i na to, co możemy zrobić. W jaki sposób możemy ubogacić dzisiejszego człowieka, dzisiejszy świat? Przede wszystkim przyczynić się do postępu. To nie tylko technika, ale przede wszystkim człowiek. Trzeba ubogacić człowieka w wartościach. To jest zadanie Kościoła i naszych uczelni.

Trzeba uczelniom dodawać odwagi i umacniać je. Chodzi mi m.in. o dziennikarstwo. Jak się patrzy w telewizor zauważa się elementy negatywne, nie widzi się pozytywnych. Np. sprawa tej całej pedofilii – prawie nikt nie zauważył, że po tym wszystkim zwiększyła się ilość powołań. Wielu ludzi potrafiło dostrzec właściwe podejście Kościoła, który zajął się tą sprawą. Który cierpiał z powodu tej sprawy i który chce naprawić tę rzeczywistość. Dlatego wzrosła ilość powołań kapłańskich. Czyli nowemu Papieżowi zostaną pewne problemy, kwestie do których trzeba będzie się ustosunkować. Jednak z drugiej strony byłoby niedobrze, gdybym był pesymistą i nie widział ogromu dobra, które się dokonuje w Kościele, w którym nasze uczelnie, różne instytuty ubogacają dzisiejszy świat.

Patrząc na współczesny kontekst społeczno-kulturowy z pewnością nie był to łatwy pontyfikat. Z jednej strony ogromne ciernia ataków na Papieża, a z drugiej – to o czym Eminencja mówił – konsekwentne realizowanie misji Kościoła w świecie. Z czego wynikały te ataki na Papieża i jak Ojciec św. je przyjmował?

– Myślę, że Ojciec Św. przyjmował te ataki ze spokojem, zdając sobie sprawę, że jest logika tego świata i logika wiary. Logika tego świata to logika, gdzie życie zaczyna się narodzeniem i kończy śmiercią fizyczną, i dlatego tu musimy sobie zapewnić szczęście itd. Logika wiary to logika w perspektywie wiecznej. Człowiek nie kończy się na śmierci fizycznej, tylko ma wymiar transcendentny, wymiar wieczny i dlatego to, co wydaje się jakimś dobrem konkretnym, to niekoniecznie jest dobrem w perspektywie całej prawdy, perspektywie wieczności. Człowieka czasem denerwuje to, że jemu się stawia  pewne wymagania. Myślę, że tu jest problem. Niemniej jednak Papież nigdy się nie zrażał tym i nigdy nie próbował naginać swojej myśli, swojego wkładu w myśl dzisiejszego świata, naginać w stronę tych sytuacji – tylko mówić prawdę. To wymaga odwagi z narażaniem się na krytykę, a często na niezrozumienie. Trzeba się z tym liczyć, że nie każdy ma złą wolę, ale chodzi po prostu o pewne niezrozumienie.

Mamy w pamięci wybór Papieża i słowa, które wtedy wypowiedział: „Po Wielkim Papieżu Janie Pawle II, kardynałowie wybrali mnie – prostego, skromnego pracownika Winnicy Pana”. Czy te słowa w jakiś sposób oddają pontyfikat Benedykta XVI?

– Te słowa oddają jego samego. Pamiętam, kiedy przyjechałem do Rzymu przedstawiano mi kard. Ratzingera, jako człowieka pancernego, mocnego, który nie dopuszcza dyskusji, czy sprzeciwu. Potem gdy pracowałem z nim w Kongregacji Doktryny i Wiary widziałem to zupełnie inaczej. To człowiek ogromnej pokory, prostoty, wrażliwy, otwarty na wszelkie dyskusje, przyjmuje uwagi, zmienia opinie pod wpływem uwag. Byłem po prostu zaskoczony prostotą i pokorą tego człowieka. Jeżeli On na początku mówił, że wybrano prostego, pokornego człowieka, to mówił z całym przekonaniem. Myślę, że najgorszą chorobą w Kościele i na świecie jest pycha. Obecny Papież był człowiekiem wielkiej pokory. To samo wyrażało się podczas pewnych spotkań, w których miałem możliwość uczestniczyć gdzie trzeba było omawiać z Papieżem niektóre sprawy, poprosić go o decyzję.

To człowiek bardzo otwarty, szczery, pokorny. Szukał nie siebie, a prawdy. Chciał, by Ewangelia mogła być jak najbardziej głoszona. Bardzo mnie to uderzyło, jestem o tym bardzo przekonany, bo tego doświadczałem we wszystkich spotkaniach z obecnym Ojcem św. i za to go bardzo cenię. Trzeba powiedzieć, że jego podziw dla Jana Pawła II był bardzo szczery. Widział w nim Wielkiego Papieża, który nie tylko uczy, ale daje świadectwo. Nikt nie mógł wątpić w to, że Papież żyje tym, co mówi. Dlatego Benedykt XVI bardzo często wyrażał uznanie dla Jana Pawła II, w różnych okolicznościach, to było szczere. Ukazywało cechę pokory. Nie wynosił się nad kogoś, ale starał się doceniać. Dlatego jego szacunek dla Jana Pawła II, tego co zrobił w świecie, przeniósł się także na nasz kraj. Zaraz na początku pontyfikatu przyjechał na pielgrzymkę do Polski. Wiele razy przemawiał po polsku do Polaków, wyrażał wdzięczność za obecność, wiarę, przykład. Słowa Papieża były autentyczne, oddawały jego osobowość i to, co przeżywał w tamtym czasie.

Ks. Kardynał mówił już o osobistych spotkaniach z Ojcem św. Benedyktem XVI. Na pewno było ich wiele. Czy Eminencja pamięta jakieś szczególne chwile, które utkwiły w pamięci?

– Uderzał mnie zawsze fakt pewnej otwartości. Niejednokrotnie podchodziłem do Ojca św. z pewnymi obawami. Wiedziałem, że gdybym przedstawiał te sprawy komuś innemu – kto nie ma takiego zrozumienia dla spraw nauki, studiów – to zostałyby odrzucone. Chodziło także o pewne sprawy finansowe. Podchodziłem do Papieża, przedstawiłem mu wszystkie racje. Nie podejmowałem nawet dyskusji. A Benedykt XVI tylko napisał „zgadzam się”. Jeżeli widział słuszność, to nie robił problemów; nawet gdy wiedział, że łączy się to z pewnymi trudnościami. Podobnie było w sytuacji kiedy rozpoczęliśmy kontakty międzynarodowe z różnymi organizacjami. Poprosiłem wówczas Ojca św. o więcej personelu, który by się tym zajmował. Gdy w kurii rzymskiej powiedziano, że nie możemy przyjmować nowych osób, bo jest ich już za dużo i kryzys, Ojciec św. od razu zrozumiał sytuację, nie dyskutował, tylko powiedział: „zgadzam się”. Rozumiał, że tego co ważne nie można pomijać. To decyzja spontaniczna w rzeczach ważnych. Oczywiście trzeba było przedstawić tematykę i konsekwencje związane z tym, o co prosiłem.

W naszej pamięci, w pamięci Rodziny Radia Maryja pozostaną szczególne chwile spotkań z Ojcem św. Benedyktem XVI. Jesteśmy wdzięczni za list z okazji XX-lecia Radia Maryja, słowa pozdrowień, które Ojciec św. skierował do Rodziny Radia Maryja zgromadzonej podczas lipcowej pielgrzymki na Jasnej Górze, ale także nasza ostatnia obecność w Watykanie – pielgrzymka Rodziny Radia Maryja do Stolicy Piotrowej. Jak Eminencja wspomina wizytę Rodziny Radia Maryja u Benedykta XVI?

– Bardzo dobrze wspominam tę ostatnią pielgrzymkę. Tyle radości, pozytywnych uczuć w ludziach, miłości do Kościoła, przywiązania do wiary, modlitwy. Bazylika św. Piotra wypełniła się ludźmi z biało-czerwonymi chorągiewkami. To robiło wrażenie i budziło ogromną sympatię. Potem spotykałem tych ludzi na ulicy, na placu św. Piotra, szukali miejsc by zjeść, kupić pamiątkę. Wszyscy pogodni, radośni, pozytywnie ustosunkowani. To mnie budowało, tym się bardzo cieszyłem.

Czy słowa pozdrowień wypowiedziane przez Ojca św. Benedykta XVI świadczą o tym, że Papież doceniał pozytywny wkład Radia Maryja w misję Ewangelizacji?

Sądzę, że nie ma wątpliwości. Ojciec św. zdawał sobie sprawę z roli ewangelizacyjnej naszej rozgłośni. To jest coś, co należy uznać.

Eminencjo, bardzo dziękuję za rozmowę.

RIRM

drukuj