Pomagał zrozumieć człowieka i jego dzieje

Ojciec Krąpiec należał do pokolenia Polaków, które niestrudzenie przypominało nam o naszej wielkości. Co ważne, on też tę wielkość budował własną pracą.

Na początku lat dziewięćdziesiątych, jeszcze jako student KUL, wspólnie z kolegami przywoziłem z Warszawy do Lublina reprinty wydanych na Zachodzie dzieł prof. Feliksa Konecznego. W kręgach naukowych Koneczny nie był i nie jest modny. Niewielu wykładowców zalecało go do czytania. Aż nagle gruchnęła wieść, że o. prof. Mieczysław A. Krąpiec analizuje na swoich wykładach koncepcje Konecznego. Wówczas, wraz z kilkoma kolegami studentami historii, stałem się słuchaczem tych wykładów. Były to dla nas prawdziwe intelektualne delicje. Dla ojca profesora nauka nie była pogonią za modą, nowatorstwem, wyścigiem po zaszczyty, wynalazczością, dla niego nauka była poszukiwaniem prawdy o świecie, o człowieku, była odsłanianiem rzeczywistości. Ojciec profesor Krąpiec sięgnął po Konecznego nie dlatego, że był modny lub nie, ale dlatego, że Koneczny miał rację i tę rację należało przypomnieć.
Ojciec Krąpiec szedł w swych rozważaniach dalej: dawał klarowną odpowiedź na temat kryzysu współczesnej kultury, zwłaszcza humanistyki. Nie można uprawiać nauk humanistycznych bez przyjęcia filozoficznej albo ideologicznej koncepcji człowieka. To, jaką koncepcję człowieka przyjmiemy, będzie rzutowało na nasze rozumienie historii. Dla historyków marksistowskich dzieje toczą się w sposób konieczny, rządzą nimi jakieś prawa dziejowe, a jednostka ginie w masie klas społecznych i grup narodowościowych, bo liczy się stado, a nie pojedyncze sztuki. Kiedy człowiek staje na drodze procesu dziejowego, rozjeżdża go walec historii. A gdzie prawda i dobro? Nad tym nie trzeba się było zastanawiać, bo te „wartości” ulegały ciągłej zmianie w marksistowskiej dialektyce. Coś „musiało się stać”, bo taka była konieczność dziejowa, niezależnie od tego, gdzie leżała prawda, gdzie było dobro.
Z kolei dla historyków uprawiających pozytywistyczny scjentyzm, a jest ich bardzo wielu, wzorem są nauki matematyczno-przyrodnicze, badające rzeczywistość w sposób ilościowy. Ci historycy pytają „jak?” coś się dokonało, pomijając zupełnie prawdziwe naukowotwórcze pytanie „dlaczego?” coś się dokonało. Pozytywiści będą więc deliberować nad tym, z ilu kości mamuta neandertalczyk budował swój szałas, jakby to miało jakieś poważniejsze znaczenie w dziejach. Ojciec profesor Krąpiec postulował powrót do klasycznie rozumianej humanistyki, w której twórcą dziejów jest człowiek pojęty jako osoba, uwarunkowany wprawdzie różnymi czynnikami zewnętrznymi, tj. sytuacją ekonomiczną, sytuacją polityczną, społeczną itp., ale zarazem u źródła swych decyzji wolny i rozumny. Człowiek działa w dziejach na podstawie pewnej wizji świata, jaką przyjmuje. Poznanie tej wizji i innych uwarunkowań filozoficznych i kulturowych pozwala sięgnąć do przyczyn ludzkich działań i dokonać ich oceny prawdziwościowej – na to zwracał uwagę o. prof. Mieczysław A. Krąpiec tym wszystkim, którzy chcą uprawiać nauki humanistyczne, opierając się nie o modę, ale o prawdę. Zrozumieliśmy wtedy, że nauki humanistyczne, stanowiące podstawę ludzkiej racjonalnej kultury, są poddawane wyciszaniu lub też swoistej eutanazji.
Ojciec profesor imponował swą ogromną wiedzą historyczną, znakomitą pamięcią, znajomością licznych szczegółów, które jednak nie przeszkadzały mu formułować ogólnego obrazu dziejów. On potrafił zanurzyć się w głębię polskiej kultury ukształtowanej przecież przez: Biblię, antyk i chrześcijaństwo. Uczył nas także, byśmy zakorzeniwszy się w ojczystej kulturze, wzrastali, a nawet imponowali rodakom i światu niezależnie od mody czy aktualnie obowiązującej ideologii, niezależnie od tego, czy państwo daje nam trochę swobody, czy akurat usiłuje ją zdusić. W każdym czasie naszym zadaniem powinna być obrona ładu rozumu i dobra, obrona wolności decyzji zarówno pojedynczego człowieka, jak i całego narodu.
Żartowano czasem, choć było w tym sporo prawdy, że spod domu o. Krąpca w Berezowicy Małej na Podolu wypływała rzeczka Gniezna, która wpadała następnie do stawu w Zbarażu. Znakomicie opisał scenę forsowania zbaraskiego stawu przez Jana Skrzetuskiego Henryk Sienkiewicz w „Ogniem i mieczem”. Skrzetuski miał przedostać się przez zwodniczy muł i straże, wśród pływających w stawie trupów, właśnie do rzeki Gniezna, by jej korytem wydostać się z oblężenia i dotrzeć do króla. Ta literacka fikcja znakomicie oddaje rzeczywistość życia o. prof. M.A. Krąpca. Miał on w sobie coś z determinacji Jana Skrzetuskiego, wiele z jego wytrwałości w dążeniu do celu, zdawał sobie sprawę, że toczy się gra o wielką stawkę. Ojcu profesorowi też przez całe życie przyszło przeprawiać się i pokonywać pokłady ideologicznego mułu niesłusznie zwanego nauką. On jednak szedł naprzód, niestrudzony „Sługa prawdy”, mimo że spod mułu ideologii co chwila wypływały trupy jakichś mitologii niesłusznie zwanych filozofiami. A on szedł, by „odzyskać świat realny”. On też był obrońcą Zbaraża polskiej nauki, który stworzył na KUL, Zbaraża polskiej kultury, z której zawsze był dumny, której zawsze bronił i którą tak wysoko podniósł.


Mirosław Król
drukuj
Tagi:

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl