Państwo bez Boga?

Ks. prof. Czesław S. Bartnik

Ateizm w dawnych czasach był sprawą indywidualną i prywatną. Rzadko obejmował pewne grupy lub szkoły, jak szkołę czarwaków w Indiach, Pałac Nauki Ki-hia w Chinach czy atomistów greckich. Państwo bazowało całkowicie na religii, na jednej lub kilku, i Bóg był Bogiem publicznym i fundamentem całego życia społecznego, choć były pewne różnice rozwiązań szczegółowych. Dzisiaj doszło do odwrócenia sytuacji. W wielu krajach i kulturach kształtuje się ateizm społeczny i obejmuje on nieraz całe państwa i kultury, czyli powstają „państwa bez Boga”. Jaka jest nauka katolicka w tym względzie?

W najstarszych wielkich miastach świata, które często były zarazem państwami, jak Tell Hamoukar, Ebla, Ur, Uruk, Jerycho, Troja, Rzym i inne, w centrum znajdowała się świątynia poświęcona bóstwu najwyższemu i była ona sercem, mózgiem i głównym elementem miasta-państwa. Można powiedzieć, że miasto-państwo było samo w sobie światem boskim. Bóstwa były bóstwami państwowymi i zarazem politycznymi. Co więcej, w kulturach wschodnich władca państwa był uważany za istotę boską, często za „syna bożego”, któremu należy się kult boski i który zarządza miastem jako dominium lokalnego bóstwa. Słowem, państwo było uważane za królestwo boga czy bogów. Władcy przypisywali sobie atrybuty boskie i wszystko, co robili, miało mieć charakter religijny. Nawiązując do tej tradycji jeszcze Aleksander Wielki, Juliusz Cezar i niektórzy inni cesarze rzymscy sami ogłaszali się bogami.

Wielkiej rewolucji dokonało dopiero chrześcijaństwo. Chrystus jako Syn Boży mówił: „Jestem królem, ale królestwo moje nie jest z tego świata” (J 18, 36). I tak chrześcijaństwo rozróżniło społeczny porządek religijny i świecki, czyli że społeczność religijna nie tworzy państwa ziemskiego, a państwo nie jest Królestwem Bożym. Rzecz jednak znamienna, że pewne elementy dawnych tradycji trwały jeszcze długo i w chrześcijaństwie. Przykładem jest choćby imperium bizantyjskie i potem rosyjskie, gdzie cesarz miał być jednocześnie głową Kościoła, przynajmniej w sensie administracyjnym i pozasakramentalnym. W Bizancjum uzasadniano to tak, że cesarz reprezentuje na ziemi Boga Ojca, a biskup – Chrystusa. Stąd i w Kościele władza cesarska miała być wyższa niż kapłańska i cesarz jako władca świecki miał być głównym realizatorem Królestwa Bożego na ziemi. Wiadomo, że pierwsze sobory Kościoła katolickiego do IX wieku zwoływał cesarz i on czuwał nad ich przebiegiem z mandatu, jak wierzono, boskiego. Dopiero Zachód łaciński, rzymski, zaczął od V wieku rozwijać powoli naukę głoszącą, że państwo i Kościół są społecznościami różnymi, państwo pozostaje społecznością ziemską, świecką (civitas terrena), a dopiero Kościół jest społecznością boską (civitas Dei). Wszakże obie te społeczności wiążą się w Jezusie Chrystusie jak dwie natury w jednej osobie. W każdym razie chrześcijaństwo odbóstwiło i państwo, i jego władcę.

Ale oto od XIX wieku myśl polityczna Zachodu zaczęła niespodziewanie powracać do dawnych koncepcji wschodnich, zarówno w tym sensie, że Kościół ma być czymś niższym niż państwo, jak i w tym sensie, jakoby religia nie tworzyła społeczności realnej na tym świecie, a jedynie realnymi i uprawnionymi są społeczności świeckie.

W rezultacie społecznościom świeckim i ich władcom znowu przypisuje się atrybuty absolutne i boskie. Na tej zasadzie powstawały i powstają nadal państwa o atrybutach boskich, czyli pseudoreligie, jak choćby na bazie hitleryzmu, marksizmu, a także neoliberalizmu ateistycznego. W takich sytuacjach Kościół katolicki stanął ponownie przed wielkim zadaniem odbóstwiania państwa i jego władców, czyniących się „bogami świeckimi”. Ateizm społeczny i państwowy stał się nowym rodzajem religii, czyniąc się niezależną od niczego absolutnością, mającą rządzić całym światem i życiem ludzkim.


Państwo ateistyczne w ataku


Państwo ateistyczne dziś nie tyle pomija religię i Kościół, co raczej je zwalcza. Są tu w różnych krajach pewne różnice w metodach, ale cele są wspólne:

– Państwo „nowoczesne”, przypisując sobie atrybuty boskie, stara się wyrugować z życia samo słowo i pojęcie „Bóg” i przyjmuje za Fryderykiem Nietzschem, jakoby „Bóg umarł”.

– Państwo to usuwa religie i Kościoły nie tylko z życia publicznego, ale w ogóle ze świadomości i sceny publicznej.

– Religię uważa za coś negatywnego: za mitologię, ciemnotę, za coś szkodliwego dla jednostki i dla społeczności, a nawet – jak to było w Czechosłowacji – za rodzaj społecznej choroby psychicznej.

– Rozwija nauczanie i wychowanie antyreligijne, pozorując dla ateizmu podstawy naukowe w psychologii, pedagogice, socjologii i w innych naukach.

– Wyrzuca treści i wątki religijne z kultury, nauki, literatury, poezji, sztuk pięknych, oświaty itd.

– Przemilcza wszelkie motywy religijne w tradycji, obyczajach, w folklorze.

– Wyrzuca religijny kodeks moralny, negując jego obiektywizm, charakter boski i znaczenie ogólnoludzkie.

– Nie dopuszcza ludzi otwarcie wierzących i praktykujących do znaczących urzędów, stanowisk, funkcji, służb specjalnych, do dyplomacji itp.

– Trochę łagodniejsze formy ateizmu państwowego, jak obecnie w Polsce, pozwalają na „religię prywatną”, czysto osobistą, poza forum publicznym. Jeśli jednak ktoś wyznaje religię prywatnie, to musi być ateistą i zachowywać się jak ateista na forum publicznym, bo prawa i normy państwowe są nienaruszalne. I tak katolik ma być jak schizofrenik: w świątyni może być religijny, ale zaraz po wyjściu z kościoła musi być ateistą.

– Ateizm publiczny sączy nienawiść i niszczenie stworzenia oraz życia, co przypomina szatana będącego przeciwnikiem Boga jako Stwórcy. Kosmos, przyroda i życie są łupem człowieka, a nie darem Bożym.

Również inne liczne formy życia, działania społecznego i państwowego są pochodnymi założenia, że państwo jest ateistyczne. W Polsce po roku 1989 niektóre ugrupowania społeczno-polityczne próbowały nawiązywać żywe i twórcze więzi między religią a państwem, ale szybko przegrały. Pozostało niemal dokładnie tak, jak było za komunizmu. Robotnicy, chłopi, zwyczajni Polacy dostali się pod władzę przeważającej części tzw. elity, która publicznie była i jest ateizująca i zaczęła od niedopuszczenia ludzi Kościoła do życia państwowego. Ta elita, a raczej pseudoelita, uznaje ateizm państwowy za najwyższą i już ostateczną zdobycz społeczno-polityczną. I rzecz znamienna, że właśnie w Polsce ateizm publiczny jest wiązany ściśle, nawet i u niektórych nierozumnych duchownych, z antypolonizmem i z próbą zerwania więzów łączących tysiąc lat Kościół z Narodem. Zwolennicy ateizmu publicznego działają na dwa sposoby: przez wynoszenie ateizmu państwowego jako niepodważalnej kategorii politologicznej, a drugi raz przez przekonywanie „plebsu katolickiego”, że wara mu od polityki, od rządów i od administrowania krajem. Katolewica zaczęła wręcz dowodzić, że wiązanie Ewangelii z tradycją polską, polityką, ekonomią, kulturą, nauką i sztuką jest sprzeniewierzaniem się duchowi tejże Ewangelii. Ten ciemny „plebs katolicki” ma rzekomo nie rozumieć, że kontynuuje katolicyzm nacjonalistyczny, przedsoborowy i… antysemicki. Przy tym gdyby katolicy chcieli być politykami pierwszego frontu, to niech wiedzą, że właśnie wiara czyni ich rewanżystami, odwetowcami w stosunku do Niemców i komunistów, i ludźmi nietolerancyjnymi. Jeśli już katolicy chcą działać jako katolicy, to tylko w pokornym posłuszeństwie normom państwa bez Boga i jego „elitom”.

Nierzadko u nas zwolennicy tzw. Kościoła otwartego, tzn. godzącego się na państwo bez Boga, działający w różnych partiach politycznych, choć najliczniejsi w PO, uważają głos Kościoła w obronie życia za fundamentalizm, publiczne wyznawanie wiary za fanatyzm, patriotyzm za wrogość wobec mniejszości, obronę praw Kościoła za klerykalizm, a liturgiczne obchodzenie różnych rocznic polskich za szerzenie „katolickiego państwa narodu polskiego” (T. Mazowiecki). No i ciągle ci, którzy chcą zdławić Rydzykowy „głos wolny wolność ubezpieczający”, uważają się za jedynie „prawdziwych wyznawców Ewangelii”. Nie można wreszcie zrozumieć też tej grupy duchownych, która ciągle pluje na katolików żądających obecności Ewangelii w państwie polskim. Kto tych duchownych posłał? Co im skamieniło serca i wyprało mózgi?

Myślę, że wielu ludzi, nawet dobrej woli, jest tak zapędzonych sprawami codziennymi, że po prostu nie zastanawiają się nad tym, że jest zasadnicza kolizja między ich religią a państwem bez Boga. Przede wszystkim nie chwytają, że jakieś drobne, ich zdaniem, zjawiska nie są przypadkowe i neutralne, lecz wynikają konsekwentnie z założeń i zasad, które są ateistyczne i prowadzą do ateizacji wielu dziedzin życia.


Walka z krzyżem


Typowym przykładem jest sprawa krzyży. Wielu sądzi, że to sprawa drugorzędna: krzyże mogą wisieć i mogą nie wisieć. Tymczasem walka z krzyżem jest bezpośrednią konkluzją koncepcji państwa bez Boga. W imię tej koncepcji liczne państwa zachodnie walczą z krzyżami: przy drodze, na kościołach, na piersiach, na różnych emblematach, a nawet w formie zwykłego przeżegnania się. W państwie liberalnym, nieraz, niestety, popieranym i przez duchownych, nie ma miejsca na znak religijny, szczególnie chrześcijański. Czasami dochodzi do schizofrenii. Ostatnio w Valladolid w Hiszpanii pewien rodzic, Fernando Pastor, zaskarżył do sądu szkołę, do której uczęszcza jego córka, że narusza zasadę rozdziału Kościoła i państwa, bo na ścianach w klasach wiszą krzyże, i że krzyż w ogóle źle wpływa na kształtowanie się psychiki młodych ludzi. I sąd nakazał zdjąć krzyże w całej szkole, co z kolei może się stać regułą dla całego kraju. Żeby było bardziej pikantnie: ów rodzic jest katolikiem, a jego córka gra Matkę Bożą w jasełkach. O czym to wszystko świadczy? Zapewne o tym, że zarówno sąd, jak i ów rodzic nie zdają sobie sprawy, że ulegli zakłamanej ideologii liberalnej, pozornie wolnościowej, a faktycznie w swych zasadach ateistycznej.

Przypadek hiszpański pokazuje, że liberalizm idzie po tej samej linii co u nas za PRL, za rządów otwarcie ateistycznych. W Miętnem k. Garwolina 15 marca 1984 roku, a więc już po powstaniu potężnej „Solidarności” o profilu katolickim, rozpętała się prawdziwa wojna krzyżowa. Do Zespołu Szkół Rolniczych przyjechała marksistowska delegacja z Czech i wyraziła „zdziwienie”, że w szkole wiszą krzyże. Wtedy dyrektor polecił je w nocy usunąć. Następnego dnia uczniowie nie zaczęli lekcji. Poparli ich liczni rodzice. I zaczęła się długotrwała walka o krzyże, w której ateistycznym marksistom chodziło również rzekomo o zachowanie rozdziału Kościoła od państwa i o wolność sumienia. W obronę uczniów włączył się szlachetny i mocny w wierze ks. bp Jan Mazur, ogłaszając swój post o chlebie i wodzie. Zareagowali również Papież Jan Paweł II i ks. Prymas Józef Glemp. Za hierarchią stanęło całe społeczeństwo katolickie, co do którego jednak nie jestem pewien, czy tak samo by postąpiło w czasach liberalizmu. Ostatecznie wówczas uczniowie odnieśli wielki sukces.

Podobnie działo się we Włoszczowie od 12 kwietnia 1985 roku. Ale tutaj władze opowiadając się, rzekomo, za rozdziałem Kościoła od państwa, były jeszcze ostrzejsze. Kilku uczniów i kilkoro rodziców zostało ukaranych za obronę krzyży, które zdjął dyrektor. Dwóch uczniów usunięto ze szkoły, kilku przeniesiono, wielu obłożono karami finansowymi, a jednego, 19-letniego, przetrzymywano dwa miesiące w areszcie.


Ateizm publiczny


Również rząd ateistyczny atakował Kościół za obronę Ojczyzny i polskości, co częściowo czynią w pewnym sensie także współcześni liberałowie, choćby i katoliccy. Rząd PRL 6 lutego 1985 roku przygotował prawo represyjne wobec katolików broniących publicznie „Solidarności” i Polski niekomunistycznej. Co do księdza, to za takie wystąpienie z ambony miało być upomnienie, za drugie wystąpienie miało być zawieszenie w głoszeniu kazań na trzy miesiące. Jeśli jeszcze raz, to zawieszenie na rok, a potem już na zawsze. Jeszcze ostrzej miano się odnosić do publicznej działalności katolików w świątyni: gdy świecki wystąpi w kościele ze słowem na wspomniane tematy, to za pierwsze wystąpienie zostanie upomniany on i proboszcz, za drugie – kościół będzie zamknięty na miesiąc, a gdyby się to zdarzyło po raz trzeci, to świątynia będzie zamknięta na zawsze. Episkopat złożył ostry protest.

Kiedy zaś ks. Prymas Glemp 27 sierpnia 1985 roku zarzucił rządowi, że uprzywilejował ateizm publiczny, to rzecznik rządu Jerzy Urban odpowiedział, że właśnie „Kościół nie chce się włączać w porozumienie narodowe i w życie publiczne”. A więc jak wtedy, tak i dzisiaj, Kościołowi nie wolno ingerować w życie państwowe, ale całkowicie wolno, a nawet jest pożądane, jeśli popiera partię rządzącą.

Dosyć oryginalnie rządy ateistyczne interpretują prawo o wolności religijnej i obywatelskiej. W Olszynie 12 września 1985 roku skazano młodego ks. Edwarda Golińskiego na rok aresztu, 100 zł grzywny i zakaz uczenia religii w punktach katechetycznych przez cztery lata za „zmuszanie wiernych do praktyk religijnych”. Ksiądz bowiem zachęcał rodziców, by przysyłali na lekcje swoje dzieci. Natomiast 14 września 1985 roku skazano dwóch studentów KUL na rok więzienia bez zawieszenia za to, że przed 1 maja rozdawali ulotki nawołujące obywateli, by zamiast pochodu pierwszomajowego zamanifestowali za „Solidarnością”. A kiedy inny student, Leszek Zegzda, notabene mój magistrant, uśmiechnął się na słowa sędziego, że „nikt nie ma prawa agitować na rzecz pochodu pierwszomajowego”, to został przez sędziego wyrzucony z sali rozpraw.

Jest bardzo smutne, że liberalizm antykościelny obejmuje licznych katolików w niektórych krajach. Kiedy np. w maju 1985 roku Jan Paweł II przybył z pielgrzymką do postępowej rzekomo Holandii, to został silnie zaatakowany przez pewne grupy katolików za to, że Kościół katolicki nie chce popierać homoseksualizmu, w tym małżeństw homoseksualnych, że odrzuca aborcję i eutanazję, następnie święcenia kobiet, odprawianie Mszy Świętej przez świeckich bez święceń i że już dzieci uczy się i wychowuje religijnie, nie czekając, aż dojrzeją, żeby same mogły wybierać wiarę lub niewiarę. Poza tym uważali w ogóle, że głoszenie Ewangelii przez Kościół w sposób wiążący narusza wolność sumienia i zniewala człowieka.

U nas naczelne władze i instytucje nie manifestują państwa bez Boga oficjalnie, ale wspierają po cichu te nurty płynące z Zachodu. Tworzy się klimat ateizmu państwowego, pomniejsza się znaczenie Dekalogu, popiera się homoseksualizm, małżeństwa homoseksualne, aborcję, eutanazję, metodę zapłodnienia in vitro połączoną z zabijaniem ludzi w fazie embrionalnej, wspiera się ateizm w życiu publicznym, w kulturze, sztuce, nauce i w całym życiu społeczno-politycznym, atakuje się ciągle większe media katolickie, jak Radio Maryja i Telewizja Trwam, dyskryminuje się katolickie działania i przedsięwzięcia, posługując się kłamstwami, jak w sprawie odwiertów geotermalnych przez Fundację „Lux Veritatis”. Katolicy są ciągle dyskryminowani w polityce, urzędach, mediach publicznych, w administracji państwowej, w służbach specjalnych. Zwalczany jest ruch odradzający polskość i katolickość wśród Polonii. Zamykane są szkoły polskie w niektórych krajach, żeby Polaków wynaradawiać. W ogóle osłabia się poczucie tożsamości Narodu Polskiego, a wspiera się różne mniejszości. Podważa się wpływy i znaczenie katolicyzmu polskiego i polskiej kultury religijnej. A wreszcie bardzo boli i to, że rządy państwa bez Boga tak często posługują się oszukiwaniem i zakłamaniem. Zwykły obywatel katolik nic nie może.


Kościół i państwo powinny się wzajemnie wspierać


Krótko mówiąc: katolicyzm nie chce państwa wyznaniowego, tzn. katolickiego, prawosławnego, protestanckiego czy judaistycznego, ale mimo to opowiada się za państwem religijnym, za państwem „z Bogiem”. Co to znaczy? Otóż państwo i Kościół są autonomiczne, ale nie powinny być rozdzielone ani tym bardziej walczące ze sobą. Bóg jest nie tylko nad Kościołem i w Kościele, lecz także i nad państwem, i w społeczności państwowej. Kościoły i państwo winny się wzajemnie wspierać. Kościół powinien wspierać państwo i służyć konkretnemu narodowi i społeczeństwu, a państwo powinno odpowiednio wspierać Kościoły i wyznania (por. Soborowa konstytucja duszpasterska o Kościele w świecie współczesnym, nr 33-93). „Ściślejsze zespolenie ludzkiej aktywności z religią – uczy Sobór Watykański II – nie zagraża autonomii ludzi, społeczeństw lub nauk. Jeżeli przez autonomię rzeczy ziemskich rozumiemy to, że rzeczy stworzone i same społeczeństwa cieszą się własnymi prawami i wartościami uznawanymi, stosowanymi i porządkowanymi stopniowo przez człowieka, wówczas rzeczywiście godzi się jej domagać nie tylko jako postulat ludzi naszej epoki, lecz jest to także zgodne z wolą Stwórcy. Ze względu bowiem na sam fakt stworzenia wszystkie rzeczy uzyskują właściwą im trwałość, prawdziwość, dobro, a także własne prawa i porządek, które człowiek powinien szanować (…). Sprawy świata i sprawy wiary pochodzą od tego samego Boga i Bóg, który podtrzymuje wszystkie rzeczy w istnieniu, sprawia, że są tym, czym są (…). Jeśli jednak przez słowa 'autonomia rzeczy doczesnych’ rozumie się to, że rzeczy stworzone nie zależą od Boga i że człowiek może z nich korzystać bez odniesienia do Stwórcy, każdy, kto uznaje Boga, czuje, jak fałszywe są tego rodzaju stwierdzenia. Stworzenie bowiem bez Stwórcy ginie. Poprzez zapomnienie o Bogu samo stworzenie staje się niezrozumiałe” (tamże, nr 36). A zatem według Soboru, Bóg jest Bogiem nie tylko Kościoła, ale i państwa, autonomiczne są jedynie instytucje w tym sensie, że instytucje państwowe nie zależą od kościelnych, a instytucje kościelne nie zależą od państwowych. Wszakże „budowanie państwa ziemskiego ma być zawsze oparte na Bogu i ku Niemu skierowane” (tamże, nr 46).


Bóg ostatecznym odniesieniem religii i państwa


Szczególnie groźny jest dla religii, według Soboru, ateizm społeczno-polityczny, „który oczekuje, że wyzwolenie człowieka dokona się zwłaszcza poprzez jego wyzwolenie ekonomiczne i społeczne. Twierdzi on, że religia ze swej natury jest przeszkodą do tego wyzwolenia, gdyż wznosząc nadzieję człowieka ku przyszłemu i zwodniczemu życiu, odstręcza go od budowania ziemskiego społeczeństwa. Stąd zwolennicy, tam gdzie dochodzą do władzy w państwie, gwałtownie zwalczają religię, szerząc ateizm również przy zastosowaniu – szczególnie w wychowaniu młodzieży – takich środków nacisku, jakimi dysponuje władza publiczna” (tamże, nr 20).

Społeczność ziemska, państwowa, i społeczność religijna, kościelna, wzajemnie się przenikają i wspierają. „Kościół – naucza Sobór – dążąc do osiągnięcia swojego zbawczego celu, nie tylko daje człowiekowi udział w życiu Bożym, lecz także światłość, która z tego Bożego życia promieniuje, rozlewa na cały świat, szczególnie poprzez to, co uzdrawia i podnosi godność osoby ludzkiej, wzmacnia więzi społeczeństwa ludzkiego i napełnia głębszym sensem i znaczeniem ludzką działalność. Dlatego też Kościół wierzy, że za pośrednictwem swoich poszczególnych członków i całej wspólnoty może wnieść duży wkład w uczynienie rodziny ludzkiej i jej historii bardziej ludzkimi. Kościół katolicki poza tym chętnie podkreśla wielką wartość tego, co inne Kościoły chrześcijańskie albo wspólnoty kościelne we wspólnym trudzie wnosiły i wnoszą w wypełnianie tego samego zadania. Żywi jednocześnie mocne przekonanie, że od świata bądź od osób indywidualnych, bądź też od społeczności ludzkiej, dzięki ich uzdolnieniom i osiągnięciom, może uzyskiwać poważną i różnorodną pomoc w szerzeniu Ewangelii. Właściwe wspieranie wzajemnego odniesienia i pomocy dotyczy tych spraw, które w pewien sposób wspólne są Kościołowi i światu” (tamże, nr 40).

W każdym razie Bóg jest ostatecznym odniesieniem nie tylko religii, ale i państwa. Oba te światy utożsamiają się w jednej duchowej wartości osoby ludzkiej. Toteż państwo bez Boga staje się wcześniej czy później „bandą zbójców” (św. Augustyn, De civitate Dei). Ateizm państwowy staje się dziś główną przyczyną głębokiej degeneracji duchowej państw i kultur zachodnich i mocno zagraża też Polsce. Należy się przed tym bronić właśnie także przy pomocy normalnego i zdrowego państwa. Wielkim znakiem ateizmu państw o genezie chrześcijańskiej jest dziś i to, że nie bronią one prześladowanych i nieraz mordowanych masowo chrześcijan w Indiach, Sudanie, Afganistanie, Algierii, Arabii Saudyjskiej, Iraku, Birmie, Chinach, Egipcie, Etiopii i w innych krajach (ks. W. Cisło). Wstawiają się często za mordercami skazanymi na śmierć, ale nie wstawiają się za prześladowanymi i mordowanymi chrześcijanami.

drukuj

Tagi:

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl