Kazanie pasyjne („Jezus przed Piłatem”) wygłoszone podczas Gorzkich Żali w Bazylice św. Krzyża w Warszawie

– „Kto Mękę Pańską w swym sercu nosi, … z niej – wielkie łaski sobie uprosi” (L. Staff) – wyznaje jeden z naszych poetów.

Podążając śladami bolesnej Męki Zbawiciela, pragniemy uwielbiać Pana, składać Mu dziękczynienie za dzieło naszego odkupienia, a także jak najobficiej czerpać ze zdrojów zbawienia. Sługa Boży Jan Paweł II w Liście apostolskim na trzecie tysiąclecie, który stanowi swoisty drogowskaz na nowe millennium przypomniał nam „kluczową zasadę chrześcijańskiej wizji życia: zasadę pierwszeństwa łaski”! „To prawda, że Pan Bóg oczekuje od nas konkretnej współpracy z Jego łaską… Biada jednak, gdybyśmy zapomnieli, że bez Chrystusa
"nic nie możemy uczynić" (por. J 15,5)” (NMI nr 38).

W dzisiejszym rozważaniu Męki Pańskiej chcemy być z Panem Jezusem, którego wydano Piłatowi. Decyzję Wysokiej Rady żydowskiej i wolę ludu, że Jezus winien jest śmierci, musiały zatwierdzić okupacyjne władze rzymskie, które odebrały Sanhedrynowi prawo wykonywania wyroków śmierci. Dlatego też Pan Jezus zostaje postawiony przed sądem Piłata.

Piłat nie jest jakąś postacią legendarną. Podczas prac wykopaliskowych znaleziono w Cezarei Palestyńskiej inskrypcję dotyczącą Poncjusza Piłata, pochodzącą z czasów Pana Jezusa. Piłat był namiestnikiem rzymskim Judei, która była wtedy jedną z prowincji Imperium Rzymskiego. Źródła pozabiblijne przedstawiają go jako despotę i z racji okrutnych nieraz posunięć został odwołany do Rzymu.

Z pałacu arcykapłana Pan Jezus zostaje teraz zaprowadzony do fortecy Antonia. Ten smutny orszak podąża zatłoczonymi uliczkami Jerozolimy. Liczyła wtedy Jerozolima kilkadziesiąt tysięcy mieszkańców, a w okresie świąt pielgrzymkowych – a więc także i na nadchodzące święta Paschy – liczba ludności Jerozolimy znacznie się powiększała.

Forteca Antonia – był to wspaniały zamek obronny górujący nad całym terenem świątyni jerozolimskiej, przylegający do jego północno-zachodniego rogu. Forteca Antonia wsparta była na litej skale, tworząc z nią jak gdyby jednolitą całość. Twierdzę zajmowali Rzymianie, którzy pilnowali porządku w Jerozolimie, zwłaszcza podczas świąt Paschy, kiedy to tysiące Żydów przybywało, z różnych stron, na te Święta. Przybywał wtedy też ze swojej siedziby, która była w Cezarei, i namiestnik, a jego miejscem pobytu była najprawdopodobniej właśnie twierdza Antonia i to tutaj Pan Jezus stanął przed Piłatem. Pielgrzymujący dzisiaj do Jerozolimy mogą oglądać fragment bruku odkrytego przy dawnej twierdzy Antonia, który jest prawdopodobnie miejscem określonym w Ewangelii wg. św. Jana jako Litostrotos (por. J 19, 13), czyli miejsce wyłożone kamieniami, gdzie Piłat wydał wyrok śmierci krzyżowej na Pana Jezusa.

Członkowie Wysokiej Rady wydając Jezusa w ręce Piłata, wysuwają przeciwko Jezusowi trzy zarzuty: że podburza naród, że odwodzi od płacenia podatku Cezarowi, i że podaje się za Mesjasza – Króla. Te przestawione wobec Piłata zarzuty dotyczące osoby Jezusa miały charakter, po części, polityczny. Zwierzchnicy żydowscy celowo przenoszą proces Jezusa na płaszczyznę polityczną, ponieważ wiedzą, że Piłat jako poganin, nie uzna zarzutu o bluźnierstwo związanego z tym, że Jezus nazywał siebie Synem Bożym. Władze rzymskie bowiem nie zwykły mieszać się w spory wewnętrzno- religijne Żydów. Piłat rozpoczyna przesłuchanie Pana Jezusa od zarzutu, że mieni się królem żydowskim, bo gdyby to okazało się prawdą, to z punktu widzenia władz rzymskich mogłoby stać się dla nich niebezpieczne. Odpowiedź Jezusa jest zarazem twierdząca i przecząca: Jezus jest królem, ale nie w takim sensie, jak to sobie wyobrażał Piłat. „Tak, jestem królem” – mówi Pan Jezus i też zaznacza: „Królestwo moje nie jest z tego świata” (J 18, 33 nn.). Przesłuchując Pana Jezusa Piłat wnet, jak się wydaje, przejrzał rzeczywiste zamiary Żydów. Nie chodziło o rozsądzenie sprawy wg. jakichś norm prawnych, ale o potwierdzenie wydanego już wcześniej na Jezusa przez Sanhedryn wyroku śmierci.

Wszyscy Ewangeliści opisują proces przed Piłatem, ale Ewangelista Jan relacjonuje ten proces Pana Jezusa przed Piłatem z wielkim dostojeństwem, chcąc nam uświadomić, że to Jezus, choć staje teraz przed Piłatem w niemocy, jest faktycznie Królem ludzi, pełnym majestatu i chwały i że to On będzie kiedyś sądził świat; ludzie zaś mają dokonać wyboru w obliczu Chrystusa.

Przesłuchiwany przez Piłata Jezus mówi z mocą: „"Ja się na to narodziłem i na to przyszedłem na świat, aby dać świadectwo prawdzie. Każdy, kto jest z prawdy, słucha mojego
głosu". Rzekł do niego Piłat: "Cóż to jest prawda?"” (J 18, 37 n.). Przez wieki aż do naszych dni rozbrzmiewa to pytanie o prawdę! Piłat tylko je wyraźnie postawił, ale nie chciał na to pytanie znaleźć odpowiedzi i dlatego w ostateczności skazał Pana Jezusa na śmierć krzyżową, bo zalękniony o swój los, uległ żądaniom Wysokiej Rady i presji tłumu. A przecież Piłat stanął wobec Tego, który jest Prawdą wcieloną, odwieczną, prowadzącą nas do Życia wiecznego! Potem, już przed samym wydaniem wyroku skazującego, Piłat umywając ręce (por. Mt 27, 24) – co było gestem typowym dla ludów wschodnich – odżegnuje się od jakiejkolwiek odpowiedzialności. Ten symboliczny gest, który nie usuwa i jego winy, łączy się jakoś z brakiem odpowiedzi na pytanie o prawdę, które sam sobie stawia w obliczu spotkania z Jezusem. A jaka jest nasza odpowiedź na to jedno z najważniejszych pytań, jakie stają przed człowiekiem? W naszych czasach, gdy do głosu tak często dochodzi relatywizm i subiektywizm, nie chce sę uznać prawdy obiektywnej! Próbuje się narzucać jako kryterium prawdy – wolę większości, czy wręcz lansuje się kłamstwo, jako obowiązującą prawdę. I co gorsza, głosiciele tych różnych kłamstw, sami w nie zaczynają wierzyć. Jakiś czas temu ukazała się w Polsce książka pod charakterystycznym tytułem: Bitwa o prawdę (Jan Maria Jackowski) i to zmaganie o prawdę, walka o człowieka dalej trwa. A chrześcijanin ma być tym, który żyje w świetle pełni Bożej prawdy, objawionej przez Wcielonego Syna Bożego Jezusa Chrystusa! Znamienny tytuł nosi encyklika Jana Pawła II dotycząca nauczania moralnego Kościoła: Veritatis splendor – Blask prawdy. Wskazuje w niej Ojciec Święty, że „Według wiary chrześcijańskiej i nauki Kościoła… dobrem osoby jest istnienie w Prawdzie i czynienie Prawdy” (Veritatis splendor, nr 84). Pan Jezus do nas mówi: „poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli” (J 8, 32). Natomiast kłamcą i ojcem kłamstwa Pan Jezus wyraźnie nazywa diabła (por. J 8, 44). Natchniony Autor Apokalipsy zaś dopowie, że diabeł zwodzi całą ziemię (por. Ap 12, 9; 20, 10). Kłamstwo prowadzi do zniewolenia człowieka i gdy człowiek zatraca prawdę – ponosi większą szkodę niżby popełnił grzech. Warto też zatrzymać się nad myślą ulubionego przez Jana Pawła II naszego wielkiego poety – C.K. Norwida, że „nadzieja jest z prawdy”.

Szczególnie obecnie, tak bardzo potrzeba, abyśmy, na nowo, odkryli dla siebie prawdę zawartą w Bożych przykazaniach, ufając Bogu także wtedy, gdy daje nam przykazania, bo one są dla naszego dobra. Jan Paweł II pielgrzymując po ojczystej ziemi w 1991 roku, a więc po odzyskanej wolności, na poszczególnych stacjach tej wizyty apostolskiej, nauczał nas o przykazaniach Bożych, byśmy robili dobry użytek z wolności, okupionej wielką ceną cierpienia, łez i krwi tak wielu. I było to czymś bardzo bolesnym, że niektóre środowiska to nauczanie papieskie przyjmowały z rezerwą i niechęcią.

Proces Pana Jezusa przed Piłatem, czy raczej pseudo-proces, ujawnia jednocześnie ludzką słabość tego namiestnika rzymskiego. W przekonaniu o niewinności Jezusa próbuje Piłata utwierdzić jego żona, przesyłając mu ostrzeżenie – o czym wspomina Ewangelista Mateusz – że we śnie wiele wycierpiała z powodu tego sprawiedliwego, którego teraz sądzi jej mąż (por. Mt 27, 19). Piłat podejmuje nawet próbę uwolnienia Pana Jezusa, korzystając z prawa amnestii świątecznej. Jak relacjonują nam Ewangelie, przebywał wówczas w więzieniu, wszystkim dobrze znany niebezpieczny przestępca imieniem Barabasz, który był tam wtrącony „za jakiś rozruch powstały w mieście i za zabójstwo” (Łk 23,17 nn.). Ponieważ był to człowiek, który wyrządził wiele zła innym, Piłat był przekonany, że gdy zapyta, kogo należy uwolnić: Barabasza, czy Jezusa, lud będzie się domagał uwolnienia Jezusa. Jednak ku zdumieniu Piłata, tłumy namówione przez starszych ludu prosiły o Barabasza, domagając się jednocześnie śmierci krzyżowej dla Jezusa, a wobec oświadczenia Piłata, że nie jest on winny krwi tego Sprawiedliwego, cały lud zawołał: „Krew Jego na nas i na dzieci nasze” (por. Mt 27,15). Tak więc Pan Jezus zostaje boleśnie odrzucony przez swój naród, który bierze na siebie odpowiedzialność za zbrodnię, której się domagał. Następuje dramatyczne zerwanie między Izraelem a Mesjaszem; w miejsce Izraela wkracza Kościół – nowy Lud Boży, wywodzący się ze wszystkich narodów, także i z tych synów Izraela, którzy się nawrócili, czynili pokutę i uwierzyli Jezusowi. Uwolniony złoczyńca Barabasz, może być pewnym symbolem ocalenia, jakie dzięki Jezusowi staje się udziałem każdego z nas. Nie wiemy, co dalej działo się z Barabaszem, choć możemy w literaturze napotkać różne wizje literackie jego dalszych losów.

Po uwolnieniu Barabasza, Pan Jezus zostaje przez Piłata skazany na ubiczowanie. Dokonują tego żołnierze w pretorium – czyli w miejscu zakwaterowania gwardii namiestnika. Był to wyjątkowo okrutny rodzaj kary, a u Rzymian ilość razów była nieograniczona i ponieważ do rzemieni przywiązywano często kawałki ołowiu czy kolce rozszarpujące ciało, zdarzały się wypadki śmierci przy zastosowaniu tego rodzaju kary. Św. Augustyn z przerażeniem woła: „To straszne! Bóg jest wystawiony na razy człowieka; mękę zbrodniarza cierpi Ten, w którym nie było nawet śladu grzechu”.

Do naszych czasów zachowała się przedziwna relikwia – niemy świadek Męki i Zmartwychwstania Pana Jezusa – Całun Turyński. Jan Paweł II był w Turynie trzykrotnie i modląc się przed Całunem, nazwał go „drogocennym Płótnem”, „wymownym i wstrząsającym wizerunkiem nieopisanej boleści”, „niezwykłym znakiem wskazującym na Jezusa” (Jan Paweł II, Turyn, 24.05.1998 r.). Otóż krwawe ślady utrwalone na Całunie Turyńskim mówią m.in. o straszliwym biczowaniu. Znajdują się one nie tylko na plecach, ale również na całym tułowiu i na kończynach, zarówno z przodu, jak i z tyłu. Doliczono się co najmniej 120 ran, które są wynikiem uderzeń straszliwym flagrum – czyli biczem rzymskim. Na Całunie są także ślady licznych ran twarzy i wiele śladów ran głowy – a te pochodzą od cierniowej korony, którą uplótłszy z ciernia, żołnierze włożyli na głowę Pana Jezusa (por. Mt 27,29). Wbrew obiegowym opiniom, korona cierniowa przypominała bardziej rodzaj czapy, aniżeli znany z ikonografii wieniec. Doliczono się 13 ran na czole i 20 z tyłu. Biorąc pod uwagę, że Całun nie stykał się bezpośrednio z bokami głowy, szacuje się, że tych urazów mogło być około 50. Tak skatowanego i zakrwawionego Pana Jezusa, którego żołdacy okryli łachmanem purpurowym, cierniem ukoronowanego, ze związanymi rękami, Piłat ukazuje ludowi, może w nadziei, że wzruszając tłum, uda się uniknąć wydania wyroku skazującego Jezusa na śmierć krzyżową. Wypowiada przy tym Piłat słowa „oto Człowiek” – „ecce Homo”. Niestety, nienawiść do Jezusa wybuch na nowo, z całą gwałtownością. I choć Piłat uląkł się słysząc słowa oskarżycieli, że Jezus uczynił siebie Synem Bożym (por. J 19,7n.), ale wobec groźby, że jego zachowanie jako namiestnika rzymskiego, gdyby uwolnił Jezusa – Króla, byłoby brakiem lojalności wobec cesarza, ostatecznie wydaje wyrok śmierci krzyżowej na Pana Jezusa. Jeden z wielkich Ojców Kościoła – św. Leon, papież zauważa, że „Choć zbrodnia oskarżycieli jest większa niż wina Piłata, przecież i on również popełnił przestępstwo. Wydał wyrok wbrew swemu sumieniu i przyłączył się do cudzej zbrodni”.

Wielbiąc Zbawiciela, w serdecznej modlitwie, rozpamiętujemy Jego Mękę i Śmierć krzyżową. Z tego rozważania Męki Pańskiej opisanej przez Ewangelistów, wyrosły m.in. dzieła wielu malarzy, przybliżających nam te bolesne, ale też pełne tajemnicy wydarzenia. Powszechnie znany jest obraz namalowany przez Adama Chmielowskiego – czyli św. Brata Alberta, nazwany Ecce Homo. Przedstawia ten obraz Pana Jezusa ubiczowanego, cierniem ukoronowanego, którego Piłat ukazuje ludowi. Ten niezwykły wizerunek miał w swoim apartamencie, przed swoimi oczami Jan Paweł II, gdy odchodził do domu Ojca, a kolejną rocznicę śmierci Papieża – Polaka przeżywaliśmy w dniu wczorajszym (2.04.). Ten wyjątkowy obraz, bo namalowany przez tak bardzo cenionego przez Jana Pawła II – św. Brata Alberta, był zawsze drogi Papieżowi. Gdy na trasie papieskiego pielgrzymowania w Ojczyźnie znalazł się Kraków, to z kościoła Ecce Homo, na krakowskim Prądniku, przywożono ten obraz do kaplicy Pałacu Arcybiskupiego, by Ojciec święty miał możliwość modlitwy przed tym szczególnym wizerunkiem Pana Jezusa! A tak wiele mówi ta tajemnica wyrażona w słowach Ecce Homo w odniesieniu do Zbawiciela. Oto Ten, który jest przecież Synem Bożym, prawdziwym Bogiem, Królem wszechświata, stał się Człowiekiem dla naszego zbawienia. Stał się bliski nam – jednym z nas. Swoim cierpieniem, uniżeniem nas odkupił, byśmy byli dziećmi Bożymi. Jest Królem w cierniowej koronie; Jego tronem – krzyż, a Jego królestwo – to „królestwo prawdy i życia, świętości i łaski, sprawiedliwości, miłości i pokoju” (Prefacja na uroczystość Chrystusa Króla wszechświata). To królestwo mamy szerzyć i „jest ono nie do pogodzenia z królestwem grzechu” (Orygenes), a zajaśnieje ono na końcu czasów, gdy nasz Pan przyjdzie w pełni mocy i chwały.

Ten wizerunek Ecce Homo – Oto Człowiek z pewnością miał dla Jana Pawła II także jeszcze znaczenie pewnego symbolu, związanego z istotą Jego posługi papieskiej: na wszelkie sposoby chciał Ojciec święty służyć człowiekowi!

Jan Paweł II przemawiając do przedstawicieli polskich władz państwowych, na Zamku Królewskim, 8.06.1987 r. m.in. żarliwie wołał: „Człowiek jest zawsze pierwszy”. I to każdego człowieka chciał Papież prowadzić ku Chrystusowi – jedynemu „Odkupicielowi człowieka” (por. Enc. Redemptor hominis), by w nim osoba ludzka znalazła swoją pełnię.

Jeśli teraz, w naszej wyobraźni, możemy odwołać się do wspomnianego obrazu św. Brata Alberta – Ecce Homo, to przypomnijmy sobie, że czerwona chlamida tak opada z ramion Jezusa, że zarysowuje się na ubiczowanej piersi Chrystusa olbrzymie serce. Cały Chrystus jakby zmienia się w serce. To zbiczowane Boże Serce – symbol zbawiającej nas miłości!

Gdy teraz jesteśmy przed Tobą, Panie Jezu, to nie mówimy, że nasze ręce są czyste od Twojej krwi. Przeciwnie! Wyznajemy ze skruchą i pokorą, że są splamione, bo jesteśmy grzesznikami. I dlatego też błagamy: przebacz nam grzechy i przemień nas mocą swojej łaski i miłości.

A za św. Bratem Albertem wołamy:

„Królu Niebios, Królu cierniem ukoronowany, ubiczowany, w purpurę odziany, Królu Niebios znieważony i oplwany, bądź Królem i Panem naszym tu i na wieki. Amen.”.

 

Ks. Piotr Rutkowski CM



drukuj
Tagi:

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl