Ewangelia na XIV niedzielę zwykłą
W owym czasie Jezus przemówił tymi słowami: Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom. Tak, Ojcze, gdyż takie było Twoje upodobanie. Wszystko przekazał Mi Ojciec mój. Nikt też nie zna Syna, tylko Ojciec, ani Ojca nikt nie zna, tylko Syn, i ten, komu Syn zechce objawić. Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię. Weźcie moje jarzmo na siebie i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych. Albowiem jarzmo moje jest słodkie, a moje brzemię lekkie.
Mt 11,25-30
* * *
Ileż to razy podczas pieczenia ciasta w domu przez mamę oczekiwaliśmy niecierpliwie – podglądając przez szybkę w piekarniku – aż będzie gotowe! Na osłodę oczekiwania mogliśmy wylizać ze słodkości łyżki, miskę i może mieszadła miksera. Trudno o cierpliwość, gdy jest się pewnym, że pojawi się coś naprawdę dobrego i pysznego!
Podobnie jest z dłużącą się drogą, by odwiedzić w końcu najbliższych. Jeszcze pół dnia, jeszcze godzina, jeszcze pięć minut, gdy będzie można wziąć w ramiona, ucałować i być z ukochanymi osobami. Trudno być cierpliwym, gdy wszystko mówi, że miłość zostanie odwzajemniona.
Jezus w Ewangelii przytacza przypowieść o siewcy. Jak dobrze wiemy, różnie bywa z tym ziarnem, ale tam, gdzie pada na glebę żyzną, wyda na pewno obfity plon według Bożego zamiaru. Jest pewnym, że przyniesie dobry owoc. Ziarno jest najlepsze – przecież od Boga, siewca najdoskonalszy – sam Jezus, pole nie gorsze – serce człowieka stworzonego na obraz i podobieństwo Boże oraz łaknące Jego łaski. Wszystko przemawia za tym, że można spodziewać się wspaniałych rzeczy!
Tak trudno jednak czekać, aż zakiełkuje, wypuści źdźbło i wyrośnie. Potrzeba cierpliwości, gdy zamiast spodziewanej przemiany mojego serca, widzę jeszcze ciągle brud i powroty do starych grzechów i błędów. Niełatwo zachować spokój, gdy oczekuje się owoców dobrego wychowania dzieci i wnuków, a jak do tej pory dostrzega się tylko niewiarę i nowe pogaństwo. I można by tak wymieniać bez końca te zawiedzione nadzieje, niejednokrotnie żal do Pana Boga, smutek…
Jeżeli Chrystus przypomina nam dziś tę przypowieść, to nie po to, by odświeżyć w nas ból. Przychodzi, by zapewnić, że nieustannie jest z nami. I jak dzieciom czekającym na upieczenie ciasta czy osobom tęskniącym za spotkaniem z bliskimi, dodać cierpliwości i otuchy, zapewnić o swej miłości i pokazać, że już niedługo to ziarno zasiane przez Niego osobiście, wyda owoc.
Odkupiciel wlewa w serca cierpliwość i łaskę postrzegania spraw Jego oczyma.Rozszerza horyzont i pokazuje, że wszystko jest w Jego ręku, poddane Jego Boskiemu siewowi i mocy. I przecież do Niego należy zebranie plonów tego, co sam zasiał.
Cierpliwości! Słowo, które wychodzi z ust Boga, nie wraca do Niego bezowocne.Spełni w nas i bliźnich to, czego Bóg chce. Jeszcze raz mogę uczynić swe życie żyzną glebą i otworzyć je na tę jedyną Miłość.
o. Mariusz Mazurkiewicz CSsR