Encyklika o cierpieniu, umieraniu i śmierci

Z ks. kard. Stanisławem Nagym SCJ o świętości Jana Pawła II w kontekście świadectwa ostatnich dni jego życia rozmawia Małgorzata Bochenek

Eminencjo, panuje powszechne przekonanie o świętości Sługi Bożego Jana Pawła II. Wierzymy w to, że umiłowany Ojciec Święty osiągnął pełnię doskonałości chrześcijańskiej. Jakie racje obiektywne wpływają na takie odczytywanie życia Papieża Polaka, w czym wyrażała się Jego świętość?

– To oczywiste, że jest to temat ogromnie szeroki i głęboki. Można tutaj dotknąć jedynie niektórych aspektów tego ważnego zagadnienia, bez pogłębionej refleksji. Mamy przecież do czynienia z fenomenem głębi duszy ludzkiej, prześwietlonej łaską i działaniem Ducha Świętego.

Od samego początku moich kontaktów ze Sługą Bożym Janem Pawłem II obserwowałem, jak poszukiwał On więzi z Panem Bogiem, nawet w okolicznościach niekoniecznie temu sprzyjających. Choćby wyprawy na narty z grupą przyjaciół, podczas których potrafił się oddalić, nagle zniknąć. Odnajdywaliśmy Go w zadumie i na modlitwie. Otwarcie na Pana Boga stawało się coraz bardziej widoczne w Jego życiu. To całkowite oddanie streszczało się w zawołaniu, będącym dewizą życiową: Totus Tuus. Z Bogiem było związane całe Jego męczeńskie życie. Totus Tuus Deus Meus, wskazywało na zasadniczy element Jego świętości.


Ojciec Święty miał wyjątkową świadomość odpowiedzialności za Kościół, żył cały dla Kościoła, dla człowieka…


– Podejmowanie każdego rodzaju wysiłku, gotowość na każdą ofiarę, uderzały i stanowiły o Jego fenomenie świętości w stosunku do Kościoła. Ilustrują to dobitnie liczne heroiczne podróże apostolskie. Wydawało się niekiedy niektórym, że miały one charakter przygodowy, a tymczasem były one spalaniem się dla całego Kościoła. Często niełatwe, a nawet grożące niebezpieczeństwami, choćby wymienić tylko podróż do Nikaragui czy Sudanu. Poświęcał się Kościołowi także poprzez różnego rodzaju inicjatywy wewnątrzkościelne. Służenie to odbierało prawo do spoczynku, kazało się trudzić bez końca, od wczesnego rana do późnego wieczora.

Jego świętość ukazała się wreszcie w całej rozciągłości w otwarciu na człowieka. Dla Niego każdy człowiek był kimś, istotą stworzoną na obraz Boży, odkupioną przez krew Chrystusa na Krzyżu. Jego głęboka troska o człowieka przejawiała się m.in. w woli eliminowania wszelkiego ludzkiego cierpienia. Był oddany człowiekowi poprzez autentyczne zaangażowanie w pomoc wszędzie i zawsze, gdy zachodziła potrzeba.

Jego świętość realizowała się zatem na tych trzech wielkich odcinkach: oddania bez reszty Bogu; oddania Kościołowi, którego czuł się Głową; oddania – z przekreśleniem samego siebie – człowiekowi. Oczywiście jest to pewne uproszczenie, schematyzacja trudnego, rozległego zagadnienia świętości.

Warto jeszcze wspomnieć o Jego cudownym oddziaływaniu na ludzi młodych, którzy potrafią przecież być surowymi sędziami. Aż do końca życia urzekał ich swoją autentycznością, oddaniem i głęboką troską o ich los.

Swój ślad odcisnął na młodych i nie tylko, na wierzących, ale nie tylko, na Kościele, ale nie tylko. Był słupem ognistym dla całej ludzkości, torował jej drogę, by kroczyła ku swojemu ostatecznemu spełnieniu.


Sługa Boży Jan Paweł II pozostawił nam ogromne dziedzictwo. Jedną z ostatnich, ale jakże wymownych nauk, było Jego umieranie. Eminencjo, jak należy odczytywać świętość Jana Pawła II w kontekście świadectwa ostatnich dni Jego ziemskiej pielgrzymki?


– Papież był autorem czternastu wielkich encyklik, ostatnią, piętnastą, napisał językiem cierpienia, umierania i śmierci. Nie pisał jej więc piórem, nie dyktował sekretarzowi, pisał ją męką, która bardzo wcześnie zaczęła Mu towarzyszyć w pontyfikacie. Dzień 13 maja 1981 roku przyczynił się do tego, iż Jan Paweł II miał trzy Watykany: w Rzymie, w Castel Gandolfo oraz w poliklinice Gemelli.

Krzyż zresztą towarzyszył Mu od najwcześniejszych lat młodości, ale w postaci coraz bardziej bolesnej objawiał się na etapie Jego pontyfikatu.

Jeden z upadków Papieża zakończył się złamaniem kości udowej. W konsekwencji człowiek, który na własnych nogach przemierzył tyle szczytów górskich, tyle krętych ścieżek i dróg, musiał wziąć do ręki laskę. A potem było zwichnięcie ramienia i kolejne operacje. Był wreszcie świadomy swojej choroby Parkinsona. Wiedział o niej długo przed śmiercią. Widział, że choroba się nasila, postępuje. Umęczonym życiem pisał kolejne rozdziały tej piętnastej encykliki. Nie ustawał, mimo że z czasem musiał zamienić laskę na wózek inwalidzki.

Wstępem do piętnastej encykliki był list apostolski o ludzkim cierpieniu „Salvifici doloris”, który napisał jeszcze piórem. Jednak z czasem pióro trzeba było odłożyć.

W Wielki Piątek, kilka dni przed śmiercią, towarzyszył nabożeństwu Drogi Krzyżowej, która trwała w Koloseum. Zapatrzony w krzyż i do niego przytulony.

W Wielką Niedzielę przyszło Mu już tylko ukazać się w oknie, słów nie mógł wymówić. Pan Bóg odebrał Mu także głos, który był tak wielki, genialny.

Aż doszło do chwili ostatniej…

– Etapu, na który sam się zgodził, który wybrał, mimo że z różnych stron słyszał, by zstąpił z krzyża, aby zrezygnował ze swojego posłannictwa Piotrowego. Przetrwał i dotrwał do apogeum, jakim była śmierć. Umierał na oczach świata zdziwionego, załzawionego, skupionego, wyciszonego.

Jak on umierał, zatopiony w modlitwie, świadczą relacje naocznych świadków. Świat modlitwy Jana Pawła II był światem głębokiej mistyki. Umierał, ale pozostał wierny głębi modlitwy, medytacji, brewiarzowi, a także praktykom nabożeństw paraliturgicznych. Z modlitwą przeszedł na drugi świat.

Ale przedtem odbyło się Jego konanie. Miało ono dwa potężne rozdziały. Jeden z nich odbywał się na placu św. Piotra i w całym Kościele. W owe dni świat zamilkł. Działo się coś dziwnego. Ludziom lały się łzy z oczu, bo wiedzieli, że tracą kogoś bliskiego. Z drugiej strony były to łzy wdzięczności za takie życie.

Natomiast w rezydencji papieskiej gasło życie powoli, w męce, na krzyżu różnego rodzaju narzędzi medycznych, które bolały i dokuczały.

W tę sobotę, w przeddzień Białej Niedzieli, święta Bożego Miłosierdzia, Jan Paweł II wisiał już na krzyżu. Nie było mu łatwo, czego wyrazem są owe słowa wyszeptane w ostatnich chwilach gasnącego życia: „Pozwólcie mi odejść do domu Ojca”. Te słowa były jak Chrystusowe: „W ręce Twoje oddaję duszę moją”. W ten sposób zamknięta została również wielka piętnasta encyklika, której tematem było: cierpieć, umierać i umrzeć z Chrystusem i w Chrystusie.

Świat otrzymał jedyne w swoim rodzaju przesłanie: jak cierpieć, jak umierać, jak umrzeć. I w tym widzę wielkość i wspaniałość tamtego czasu.

A później byliśmy świadkami owego oszałamiającego wydarzenia. Stanowił je manifestacyjny pogrzeb Jana Pawła II. Uczestniczył w nim ogromny tłum ludzi przy swoistego rodzaju nastroju nie pogrzebu, ale świadomości odejścia w inny wymiar. Papież wkroczył w inne życie, do którego podążał.

Podczas pogrzebu obecny Papież Benedykt XVI wyraził przekonanie, które trwa: Sługa Boży Jan Paweł II okrzyknięty „santo subito” patrzy przez okno w domu Ojca na tych, którzy zostali i których zostawił na ziemi, na wszystkich zapisanych w Jego wielkim sercu.

Dziękuję za rozmowę.

drukuj

Tagi:

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl