Znaki mądrości?

Zdolność porządkowania jest znakiem rozpoznawczym mędrca, twierdził święty Tomasz z Akwinu. Nie wnikając w trafność i podstawy tej definicji mądrości, jasne jest, że nasza współczesność ma poważne problemy najpierw właśnie z trafnym porządkowaniem rzeczy i spraw różnych. W pierwszej kolejności odnotować należy zadziwiające kłopoty z identyfikacją naszego bytowego „początku”, którym jest zaistnienie na mocy życiodajnego spotkania mężczyzny i kobiety, naszych rodziców. Jednak zamiast promocji takiego ludzkiego „początku” zadomowiły się dzisiaj w umysłach praktyki sztucznego zapłodnienia. Chociaż budzi optymizm podjęta u nas próba zdelegalizowania jednej z jego form, którą jest zapłodnienie in vitro, to niepokoi, iż jeszcze brakuje nam odwagi, aby zawstydzić się każdym sztucznym zapłodnieniem. Istotne zło poczęcia w probówce jest dokładnie tym samym złem, które ma miejsce w przypadku tzw. sztucznej inseminacji. Chcąc być konsekwentnymi w odróżnianiu rzeczy różnych, trzeba wreszcie dać sobie spokój z fundowaniem obywatelom tej typowo weterynaryjnej praktyki. Inaczej bowiem stajemy się mniej konsekwentni niż jeden z pionierów in vitro, który rozpoczął swoją „karierę” od zapładniania krów. Pewnie nie widział różnicy pomiędzy człowiekiem a bydlęciem. Ktokolwiek jednak upiera się przy istnieniu tej różnicy, konsekwentnie powinien też dystansować się wobec każdej formy sztucznego zapłodnienia.
Nieraz też deklarujemy się jako przeciwnicy antykoncepcji, a zarazem gorący zwolennicy tzw. naturalnych metod planowania rodziny (NPR), ale sposób prezentacji tego tematu zdaje się wskazywać, że nie rozumiemy istotnej różnicy pomiędzy jednym i drugim działaniem. Dość przyjrzeć się niektórym stronom internetowym czy poczytać pewne publikacje, aby odnieść wrażenie, iż zachwala się tylko zdrowotne, ekonomiczne i konsumpcyjne efekty „naturalnych metod”, bo w nagrodę po poście wszystko lepiej smakuje, samopoczucie się podnosi z racji zera ekstrawydatków i ekologicznej krystaliczności organizmu. Czyż nie są to cudowne skutki w porównaniu z antykoncepcją będącą medycznym horrorem, przyczyną znużenia współmałżonkiem oraz frustracją estetyczną na jego widok z plastrem antykoncepcyjnym na ciele lub w „erotycznym” stroju pochodzącym ze Stomilu? Można by zatem odnieść wrażenie, że różnica pomiędzy antykoncepcją a NPR dotyczy odmienności sposobu osiągania tego samego celu. Tymczasem owa różnica polega na czymś zupełnie innym, bo w przypadku praktyk antykoncepcyjnych zmierzać można tylko w kierunku poszukiwania jakichś własnych interesujących przeżyć (włącznie z tzw. świętym spokojem gwarantowanym przez spełnianie życzeń współmałżonka). Tymczasem praktyka NPR stanowić powinna ćwiczenie się w posiadaniu niezbędnej każdemu człowiekowi – jeśli tylko ma żyć na ludzkim poziomie – cnoty czystości, będącej jednym z gatunków kardynalnej cnoty umiarkowania. Małżeństwo nie jest bowiem zalegalizowanym brakiem panowania nad sobą i instytucją konsumpcyjną, ale jest stanem, który w sposób szczególny zobowiązuje i służy zdobyciu tego samoopanowania jako warunku szacunku dla drugiej osoby i chodzenia po świecie na ludzkich nogach. Jeśli w prezentacji NPR zaciera się ich związek z cnotą czystości, to tym samym zaciera się całą ich przepaść wobec postępowania antykoncepcyjnego. Być może z tego powodu rzadko się u nas zauważa – chociaż Karol Wojtyła, późniejszy Papież Jan Paweł II, co najmniej dwukrotnie o tym pisał – antykoncepcyjne wypaczenie NPR. Można je bowiem stosować z intencją antykoncepcyjną.
I jeszcze jeden przykład współczesnych kłopotów z mądrością. Z lektury najbardziej obleganych u nas portali internetowych można wnioskować, że nawet niektórzy lekarze już nie potrafią odróżniać układu pokarmowego od tzw. układu rozrodczego i promują w biały dzień praktyki, które przywołany już święty Tomasz nazywał „bydlęcymi” i w randze występków moralnych lokował je tuż po zabójstwie człowieka. Z miłością bowiem nie mogą one mieć nic wspólnego. Co tu jednak od lekarza (specjalisty od zdrowia i choroby) wymagać, skoro podobną ars amandi prowadzi od jakiegoś czasu pewien katolicki tygodnik, a pewien duszpasterz doradza w swoich książkach spieszącemu się małżonkowi – mówiąc ezoterycznie – koniec końców spożyć owoce swojego pośpiechu, aby „razem” dojść na szczyty harmonii małżeńskiej…
Jeśli tych rozróżnień nie potrafimy dokonać, to może dlatego, że zamiast czytać dzieła Tomasza z Akwinu i Jana Pawła II, karmimy swoje umysły jakąś niestrawną potrawą.


Marek Czachorowski
drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl