Wzmożenie ateizacji Polski

Audyt rządowy pokazał, co uczynili Polsce i nam ludzie do niedawna kierujący państwem i Narodem. Odkryła się jawnie i dowodnie „ohyda spustoszenia” (Dn 12,11). Przeprowadzający ten audyt ograniczyli się, zgodnie z regułami prawa, do dziedzin świeckich. Nie należy jednak zapominać i o dziedzinie duchowej, moralnej, religijnej. Warto więc przedstawić kilka uwag także z tej dziedziny.

O co głównie idzie?

Oto stała się rzecz dziwna. W Polsce po wygraniu wyborów prezydenckich i parlamentarnych przez PiS i Zjednoczoną Prawicę, wszystko lege artis, nagle okazało się, że naruszyliśmy demokrację naszą i europejską i zadaliśmy zbójecki cios w samo serce „Świętej Europie”. A przecież powinniśmy byli przegrać z kretesem. Powinniśmy byli przegrać, bo złamaliśmy jakieś wielkie przykazanie boga unijnego: „Nie będziesz czciła, Polsko, ’dawnego Boga’ przede mną i nie naruszysz nowego ładu, który może zaistnieć tylko bez Niego”. Widząc, co się święci, „dzieci nocy i ciemności (2 Kor 5,9), żeby się ostać, miały do wyboru: albo użyć siły, albo oszukać wyniki wyborów, albo zastawić zasadzkę prawną, a mianowicie tak ukształtować Trybunał Konstytucyjny, zdobyty w całości przez przegranych, żeby sparaliżował całkowicie działanie zwycięzców albo nawet zdelegalizował ich partie. Przegrani wybrali to trzecie, zresztą we współpracy z zarządem Trybunału. Kiedy jednak władze wybranych odkryły te zasadzki i odrzuciły je, przegrani wpadli w szał i zawołali do Komisji Europejskiej, do całej UE i do swych współbraci w wyrzucaniu Boga z życia publicznego na całym świecie, żeby pomogli obalić rząd albo przynajmniej sparaliżować go.

Z czego to wszystko wynikło? Oczywiście najpierw z przykucia grubymi łańcuchami do własnej wszechwładzy, choćby i w najgorszym wydaniu. I wielu na tym domyśle kończy. Ale jest coś jeszcze głębszego. Dlatego niektórzy naprawdę i szczerze odchodzą od zmysłów, co widać w Sejmie? Dlaczego przegrani ryzykują odrzucenie ich całkowite przez społeczeństwo? Dlaczego nie zważają na to, że premier David Cameron przegra bliskie referendum? Dlaczego nie boją się, że przyczynią się wydatnie do rozbicia UE dzięki matactwom prawnym?

Otóż najgłębiej biorąc, dlatego to wszystko, że nawet władze polskie wraz z licznymi milionami obywateli katolickich i religijnych rozbijają podstawowy dogmat w doktrynie liberalnej, a mianowicie, że nowe życie publiczne ma być ”rdquo;bez Boga„ we wszystkich dziedzinach. Owszem, może ktoś mieć swoje takie ”hobby religijne„, że wierzy w Boga, ale tylko prywatnie i osobiście, bo w życiu publicznym, we wszystkich jego dziedzinach, od zwykłych gestów aż po sztukę i literaturę, Bóg ma zostać ”zabity„ po nietzscheańsku. Z Bogiem nie będzie wolności, nie będzie rozkoszy, nie będzie nowego, rajskiego świata.

A tu nagle jawi się jakaś Polska jak Michał Archanioł z Bogiem w sercu, obrońca Kościoła, z mieczem przeciw diabłu. Złodzieje, korupcjoniści, oszuści wszelkiego rodzaju, zdrajcy, gorszyciele, degeneraci, mordercy bohaterów i obrońców Ojczyzny pierzchają przed światłem publicznym. Budzi się kultura inspirowana Bogiem i chrześcijaństwem, ożywia się genialny duch polski, poczucie godności i honoru, radość dziecka Bożego, ludziom daje skrzydeł nadzieja na życie doczesne i wieczne. Wolność i dobroć, zwalczane lub pomijane idee: osoby ludzkiej, prawa do życia, czystej miłości, rodziny, Ojczyzny, Narodu. Prezydent i prezes zwycięskiej partii przystępują do Komunii Świętej, partia rządząca rozumna i dostojna, rząd kieruje się prawem Bożym, nie tylko partyjnym, wojsko, policja, straż pożarna, służby specjalne, urzędnicy chodzą do kościoła, liczni świeccy są apostołami Ewangelii, młodzież zwiastuje lepszy świat… Wszystko to zaczyna rzutować i na sąsiednie kraje i na może 20-milionową Polonię rozsianą po całym świecie. A pani premier jest jak prawdziwa Matka Polka z eposów polskich i chyba dlatego rozwścieczeni wyznawcy ”świata inaczej„ chcieliby ją wysłać na ambasadora do Watykanu. Tak trudno się pogodzić z tym, że i największe dobro może być najbardziej znienawidzone przez człowieka złej woli.

Rugowanie katolicyzmu

Obłędne zachowania krajowych przeciwników ”zmiany polskiej„ tłumaczą jeszcze inne motywy, m.in. janczarowe wychowanie postkomunistyczne, ateistyczne i patriotyczne ”inaczej„ – ”patriotyzm antypolski„, lęki wielu, że po audycie może dojść do licznych i wielkich rozpraw prokuratorskich, co byłoby jeszcze groźniejsze, gdyby i obecny Trybunał Konstytucyjny doszedł do porozumienia z nowymi władzami. Stąd przywódcy buntu nie chcą żadnych porozumień, a jedynie obalenia rządu. Pośpiech zaś w próbach obalenia nowych władz tłumaczy się zapewne i tym, że Światowe Dni Młodzieży łącznie z wizytą Ojca Świętego zafiksują zwycięstwo patriotycznego PiS i osłabią bardzo antypolskie kalumnie rzucane na Polskę przez tych pseudoliberałów, no i umocnią i katolickość, i patriotyczność polską, przede wszystkim ożywią mocno postać i dzieło św. Jana Pawła II. W ogóle bardzo się cała Unia obawia, żeby Polska nie wyszła ze stanu wasalnego wobec Niemiec, w czym pomaga szczególnie żywy katolicyzm i dumny patriotyzm. Teraz rozumiemy, dlaczego za naszą katolickość i polskość jesteśmy ciągle przez naszych i niemieckich propagandystów tak usilnie nazywani faszystami, rasistami, nacjonalistami i ksenofobami. Wyjście Polski ze stanu wasalnego czy nawet kolonialnego staje się bardzo zaraźliwe dla państw Europy Środkowo-Wschodniej, która przez Zachód jest coraz gorzej traktowana. Niemcy nie chcą dopuścić, by Polska wyrosła na silną przywódczynię rządów katolickich, jak i ludzi Kościoła, do czego przyłączają się nawet niektórzy wyżsi duchowni niemieccy. W niemieckim Kościele katolickim tylko trzej biskupi diecezjalni nie zgodzili się na normalne udzielanie Komunii Świętej rozwodnikom żyjącym w nowym, nielegalnym związku małżeńskim.

”Państwo świeckie”

Prawników i polityków dzieli od dawna ostry spór, jaki powinien być stosunek między państwem a Kościołem: ”państwo świeckie„ czy ”państwo wyznaniowe„. Tymczasem oba określenia są nieostre i bywają opacznie rozumiane. Wiadomo, że dziś nie do przyjęcia są rozwiązania skrajne: z jednej strony ”teokracja„, gdzie Kościół sprawuje władzę nad państwem, jak kiedyś kahał nad Izraelem, a z drugiej strony ”państwo totalnie antyreligijne„ występujące niekiedy w XX wieku.

Otóż zarówno Sobór Watykański II, jak i twórcy UE musieli się zmierzyć z tym problemem. W świeckiej teorii państwa utrwaliło się pojęcie rozdziału państwa i Kościoła. Jednak okazało się, że ten rozdział może być także różny: czysty prawnie, wrogi i przyjazny (M. Sitarz). Sobór obawiał się, że skrajny rozdział do postaci ”państwa świeckiego„ prowadzić może wprost do ”państwa ateistycznego„. I istotnie tak się dzieje często dzisiaj, że z człowieka wierzącego robi się schizofrenika, czyli rozdwojonego: na forum prywatnym, osobistym może sobie wierzyć w Boga i zachowywać Jego przykazania i prawa, ale na forum publicznym w ogóle, zwłaszcza państwowym, ściśle musi być ateistą i przestrzegać tylko prawa państwowego, choćby było ono przeciwne religijnemu. Na przykład prywatnie aborcję, czyli naruszanie życia drugiego, może sobie uważać za niedozwolone i religijnie za grzech, a publicznie, jeśli państwo zezwala na zabijanie, a on jest funkcjonariuszem publicznym, to musi zabijać, i nie tylko nie ma za to winy, lecz nawet ma zasługę za wykonanie prawa świeckiego. Tutaj trzeba zauważyć, że prawodawstwo niektórych państw pozwala wierzącym na zastosowanie klauzuli sumienia, choć nie brak u wielu takiej mętności, iż uważają oni, że prawo jest ponad klauzulą sumienia i lekarzy, np. choćby zabił i tysiące nienarodzonych, nawet tuż przed ich narodzeniem, nie ma żadnej winy w swoim sumieniu.

Jednak problemy są bardzo poważne. Sobór zaproponował rozwiązanie ogólne w postaci autonomii państwa i Kościoła, lecz autonomii współpracy, a nie rozdziału absolutnego o charakterze państwowego ateizmu, czego domagają się i u nas niektóre całe partie i pojedynczy ateiści. ”Kościół – uczy Sobór – w żaden sposób nie utożsamia się ze wspólnotą polityczną i nie łączy z żadnym systemem politycznym, jest równocześnie znakiem i obroną transcendencji osoby ludzkiej. Wspólnota polityczna i Kościół są, każde na własnym terenie, od siebie niezależne i autonomiczne. Jednak i wspólnota polityczna, i Kościół, choć z różnego tytułu, służą osobistemu i społecznemu powołaniu tych samych ludzi. Służbę będą mogli pełnić dla dobra wszystkich tym skuteczniej, im lepiej prowadzić będą ze sobą zdrową współpracę, uwzględniając także okoliczności miejsca i czasu. Człowiek bowiem nie jest ograniczony do samego porządku doczesnego, ale żyjąc w historii ludzkiej, integralnie zachowuje swoje powołanie do życia wiecznego… Kościół posługuje się rzeczami doczesnymi, na ile wymaga tego jego posłannictwo… Zadaniem Kościoła jest popieranie i uwznioślenie wszystkiego, co we wspólnocie ludzkiej jest prawdziwe, dobre i piękne. Szanuje również i popiera polityczną wolność obywateli i ich odpowiedzialność… Zawsze i wszędzie niech będzie jego obowiązkiem głoszenie wiary z prawdziwą wolnością, pouczanie na temat swojej doktryny społecznej, efektywne wykonywanie swego zadania wśród ludzi, a także wydawanie osądu moralnego o sprawach, które dotyczą porządku politycznego, zwłaszcza gdy wymagają tego fundamentalne prawa osoby albo zbawienie dusz„ (KDK 76).

UE cały problem przerzuca na prawodawstwo poszczególnych państw, ale raczej tylko w teorii, bo w praktyce różne czynniki unijne starają się, jak mogą, sugerować ateizację państwową. Według zapisów traktatowych UE szanuje się status Kościoła i związków religijnych nie na forum całej UE, lecz taki, jaki jest w poszczególnych państwach członkowskich (DzU UE 2010, C 83). U nas zaś Konstytucja z 1997 roku mówi wprawdzie o autonomii obu instytucji, ale też o przyjaznej współpracy dla dobra wspólnego: ”Stosunki między państwem a kościołami i innymi związkami wyznaniowymi są kształtowane na zasadach poszanowania ich autonomii oraz wzajemnej niezależności każdego w swoim zakresie, jak również współdziałania dla dobra człowieka i dobra wspólnego„ (art. 25 p. 3). ”Stosunki między Rzeczpospolitą Polską a Kościołem katolickim określają umowa międzynarodowa zawarta ze Stolicą Apostolską i ustawy„ (art. 25 p. 4). Mimo sformułowań o autonomii i niezależności oraz współdziałaniu dla dobra człowieka i dobra wspólnego wystąpiły u nas coraz silniejsze tendencje różnych orientacji, żeby separację przekształcić we wrogość państwa wobec Kościoła, przede wszystkim katolickiego, i zaprowadzić w pełni ateizm państwowy, czyli usunąć religię katolicką ze wszystkich dziedzin życia publicznego. I tak to ”państwo świeckie„ rozumieją jako instytucję ateistyczną i o misji ateizującej. Toteż obecna pozytywna współpraca między państwem a Kościołem doprowadza ich do szału, nawet tzw. katolików liberalnych. I uważają to za śmiertelne zagrożenie dla całej UE i dla ideologii unijnej. Przy tym całą swoją wściekłość ogniskują propagandowo na osobie Jarosława Kaczyńskiego, bo konkretna jednostka zawsze łatwiej ulega zniesławieniu, zwłaszcza gdy jest symbolem jakiejś antagonistycznej wspólnoty.

Toteż Sobór uczy, że choć jest autonomia instytucji państwa i Kościoła, to jednak nie ma autonomii między wiarą a życiem, gdyż byt osobowy transcenduje ostatecznie obie te płaszczyzny i wiąże je z Bogiem. ”Jeżeli – uczy Sobór – przez autonomię rzeczy ziemskich rozumiemy to, że rzeczy stworzone i same społeczeństwa cieszą się własnymi prawami i wartościami uznawanymi, stosowanymi i porządkowanymi stopniowo przez człowieka, wówczas rzeczywiście godzi się jej domagać; nie jest to tylko postulat ludzi naszej epoki, lecz jest to zgodne z wolą Stwórcy, który podtrzymuje wszystkie rzeczy w istnieniu i […] sprawia, że są tym, czym są. […] Jeżeli jednak przez słowa ’autonomia rzeczy doczesnych’ rozumie się to, że rzeczy stworzone nie zależą od Boga i że człowiek może z nich korzystać bez odniesienia do Stwórcy, każdy, kto uznaje Boga, czuje, jak fałszywe są tego rodzaju stwierdzenia. Stworzenie bowiem bez Stwórcy ginie… Co więcej, poprzez zapomnienie o Bogu samo stworzenie staje się niezrozumiałe„ (KDK 36) (por. KDK 41). Toteż ”wiara przenika całe, także świeckie, życie wiernych i skłania ich do sprawiedliwości i miłości, zwłaszcza wobec potrzebujących„ (KDK 21). Kościół jednak jest otwarty na współpracę z ateistami w państwie: ”Kościół zaś, chociaż zupełnie odrzuca ateizm, szczerze jednak wyznaje, że wszyscy ludzie, wierzący i niewierzący, powinni przyczyniać się do właściwego zbudowania tego świata, w którym wspólnie żyją; nie można tego z pewnością dokonać bez szczerego i roztropnego dialogu. Kościół uskarża się jednak na dyskryminujące zróżnicowanie na wierzących i niewierzących, jakie niesprawiedliwie wprowadzają niektórzy przywódcy państw, nie uznając fundamentalnych praw osoby ludzkiej„ (KDK 21).

W każdym razie nie można w wielu dziś państwach, np. we Francji, chwalić ”państwa świeckiego„, gdyż oznaczać ono może to samo co ”państwo ateistyczne„ i realizujące ateizm we wszystkich dziedzinach życia tak publicznego, jak i osobistego. Obecnie to już i w Polsce znaczna część opozycji politycznej chce rozumieć ”państwo świeckie„ jako równoznaczne z ”państwem ateistycznym„, rugującym religię z życia zbiorowego.

Problem islamski w Europie

Niedawno jeden z moich studentów zapytał mnie, czy nie można by przyjąć, że i islam należał do korzeni Europy. Otóż według wiedzy historycznej i zwykłej obserwacji dzisiejszej kultury europejskiej są trzy jej korzenie: Jerozolima – judaizm i osoba Jezusa Chrystusa, Grecja ze swoją genialną myślą i sztuką oraz Rzym ze swoją ideą prawa i organizacji społecznej. Islamiści pojawili się w Arabii w wieku VII. Od razu ruszyli na podbój świata w sensie religijnym i militarnym. W roku 711 dotarli do Europy, zajęli Hiszpanię i nacierali na Galię. Wyparł ich stąd Karol Młot w bitwach pod Tours i Poitiers w roku 732. Z Hiszpanii zostali wyparci w XV wieku. Tatarzy atakujący Polskę i Europę Południowo-Wschodnią nie byli jeszcze muzułmanami, dopiero Złota Orda, która w XIII w. podbiła Ruś Kijowską. Podobnie Turcy osmańscy w XIV w. podbili Bułgarię, następnie Serbię, część Węgier, a inne jeszcze tereny w XV wieku. Następnie były częste walki z wojskami polskimi. Europa istniejąca jeszcze przed Chrystusem była terenem wędrówek i walk różnych ludów: celtyckich, germańskich, słowiańskich, bałtyckich, kaukaskich, mongolskich i innych, ale nie były one głównymi korzeniami kultury europejskiej, raczej oznaczały tylko pewne, raczej znikome wpływy. Kultura jest wysokim tworem duchowym i ma jedne istotne struktury (F. Koneczny). W każdym razie nie można też przyrównywać rozesłania apostołów przez Chrystusa na cały świat (Mt 28,19-20) z powstaniem islamu w 632 roku, bo Jezus wysłał dwunastu ludzi do głoszenia orędzia miłości Boga i ludzi, a w 632 roku zostali wysłani ludzie na dżihad, czyli świętą wojnę. Także i dziś wśród przybyłych do Niemiec ”uchodźców„ odkryto ok. 500 dżihadystów i ok. 2000 ludzi ich wspierających.

Współcześni janczarowie

Ciśnie się i dzisiaj pytanie, jak wytłumaczyć takie zjawisko, że oto jakaś sprawa jest jasna jak słońce, że trzeba mieć dobrą wolę, nie oszukiwać, miłować bliźniego, radować się drugim człowiekiem, żyć prawdą, kochać Ojczyznę… A tu odkrywamy całe wspólnoty czy ugrupowania ludzi, polityków, obywateli, inteligentów, którzy potrafią twierdzić coś akurat przeciwnego. Że prawda jest fałszem, że dobro jest złem, że piękno jest brzydotą, że miłość jest nienawiścią. Gotowe są setki i tysiące ludzi zagłosować przeciwko Polsce, przeciw suwerenności, przeciw Kościołowi Chrystusowemu, przeciw bliźniemu. I taką postawę mogą traktować jako swoje zadanie i posłannictwo. Czym to tłumaczyć? Słabością osobowości, wypraniem mózgu, niechwytaniem odpowiednich fal wyższych wartości, zwyczajnym zaślepieniem? A może to takie zdradliwe zjawisko jakiejś hipnozy społeczno-wychowawczej lub propagandowej?

Przypomina się tu zjawisko janczarów. Janczarowie to była gwardia sułtana w Turcji osmańskiej od XIV wieku, składająca się z dzieci i młodzieńców schwytanych w wyprawach tureckich, na początku przeważnie z krajów chrześcijańskich, w tym także i z Królestwa Polskiego, i wychowywanych sterylnie w islamie, właśnie w nienawiści do chrześcijan, do niemuzułmanów, do Polaków. Nie mogli niczego widzieć ani słyszeć, ani rozumieć prócz świata sułtana i islamu.

A zatem już bardzo dawno odkryto, że można psychikę ludzką, zwłaszcza dziecka, ukształtować jak plastelinę. Można wymodelować jego osobowość, umysłowość, uczucia, zasady postępowania. I tak powstają różne typy janczarów do dziś. Tworzą ich nurty umysłowe, ideologiczne, propagandy, mody, działania zwyrodnieniowe. Ludzie tak kształtowani myślą nieraz, że posiedli całą mądrość i słuszność, a tymczasem są jak somnambulicy lub obiekty hipnotyzerów. Czymże są wspólnoty hitlerowskie, bolszewickie, różne współczesne spotworkowane przez obłędne kierunki jak nie współczesnymi janczarami, którzy zamordują wszelką wartość i świętość. Jak inaczej wytłumaczyć np. takie zjawisko, kiedy w Rosji na wielką uroczystość państwową potrafi jakiś człowiek nieść w jednej ręce portret Stalina, jednego z największych morderców świata, a w drugiej obraz Chrystusa, Zbawiciela Świata. I osoba ta czci ich obu.

* * *

Takie różne myśli smutne cisną się do głowy, gdy się słucha niektórych mów sejmowych. Kiedyś mówili o takich ludzie normalni: ”Chyba w nich zły duch wstąpił„. Czy nie będzie opamiętania?

Ks. prof. Czesław S. Bartnik

Nasz Dziennik

drukuj
Tagi:

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl