Wychowanie czy hodowla dzieci

Według badań Eurostatu, Polacy plasują się w ścisłej czołówce najdłużej pracujących narodów Europy. Nie dziwi zatem, że w naszym kraju żłobki, przedszkola i szkoły są czynne coraz dłużej, a także pojawiają się całodobowe przedszkola. Choć pomysł szokuje – bo dziecko to nie walizka w przechowalni bagażu – to nie brakuje chętnych rodziców do korzystania z tej usługi opiekuńczej, zwłaszcza z kręgów mediów i służby zdrowia, gdzie regularnie trzeba pracować nocą.

Ponoć pierwsze w Polsce przedszkole całodobowe zaczęło działać w Krakowie przed dziesięciu laty. Niedawno wiele komentarzy wywołała informacja o otwarciu tego typu placówki w Warszawie. Organizatorzy twierdzą, że jest takie zapotrzebowanie, dlatego też planują uruchomienie sieci placówek w największych miastach Polski. Zachwalają swój pomysł, podkreślając wyższość profesjonalnej opieki nad dziećmi w stosunku do opieki, jaką mogą zapewnić dziecku babcie, ciocie czy „przypadkowe” opiekunki, wynajmowane przez rodziców w razie potrzeby na całą noc. W takim przedszkolu jest zatrudniony pedagog i pielęgniarka, a budynek strzeżony przez firmę ochroniarską.


Całodobowe przedszkole


Jego szef reklamuje się, że jest to „usługa” przeznaczona dla aktywnych rodziców, którzy będą mogli powierzyć nam opiekę nad ich pociechami na kilka godzin lub całą noc, jak również na całe weekendy: „Jesteśmy do Państwa dyspozycji 24 h, 365 dni w roku. Gwarantujemy wyspecjalizowaną opiekę, wyżywienie, specjalny pokoik dziecięcy i dobrą zabawę waszych dzieci”. Usługa nazywa się „PRESCHOOL 24 H” i sprowadza się do tego, że maluch zamiast w swoim łóżeczku jest usypiany w przedszkolnej „sypialni” pod czujnym okiem opiekunek. Godzina pobytu dziecka po 18.00 kosztuje niemało, bo 35 zł, cała noc aż 225 zł, czyli tyle, ile noc w niezłym hotelu. Pociechą jest to, że można też wykupić karnet na 35 h lub na pięć nocy za 1000 zł.

Idea całodobowego przedszkola została skrytykowana przez pedagogów i psychologów. Specjaliści zwracają uwagę, że regularne pozostawianie dziecka w takiej placówce – choćby była najlepiej prowadzona – narusza poczucie bezpieczeństwa dziecka i zakłóca jego więź z rodzicami, która we wczesnym wieku ma zasadnicze znaczenie dla jego rozwoju. Dziecko, które traktowane jest jak coś, co się oddaje na przechowanie, może mieć problemy z ukształtowaniem prawidłowej emocjonalności i zamykać się w sobie. Rodzicom znajdującym się w sytuacji podbramkowej zalecają, by lepiej, zamiast takiego przedszkola, wynajęli opiekunkę. Wtedy dziecko może nocować w swoim domu, w swoim łóżku i w bezpiecznej, znanej mu przestrzeni.

Podobne placówki, ale za znacznie mniejszą opłatę, działają już od dawna w Szwecji, która tradycyjnie słynie z kontrowersyjnych koncepcji polityki państwa wobec rodziny. To u naszych północnych sąsiadów w okresie międzywojennym pojawiała się usystematyzowana ideologia wyprowadzenia kobiety z domu. Kobietom wmawiano, że praca zawodowa jest ich najwyższym dobrem i potrzebne jest upaństwowienie wychowania dzieci. W 1930 roku wydano w tym kraju książkę Alvah i Gunnara Myrdalów (Gunnar Myrdal – ekonomista i polityk, oboje laureaci Nagrody Nobla) zatytułowaną „Crisis in the Population Questions”. To w tej publikacji zajmująca się dziećmi i domem kobieta została określona jako „słaba”, „głupia”, „leniwa” i „nieambitna istota”. Od tego czasu upowszechnia się tę ocenę w świadomości wielu społeczeństw, a w Polsce szczególnie w okresie PRL. Slogan „kobieta pracująca” miał być symbolem nowoczesności i postępu oraz kryterium ideologicznie rozumianej emancypacji.

Ciekawe, że jednak w Sztokholmie – jak wynika z informacji Ewy Kłoskowskiej, zamieszczonej na stronie internetowej szwedzkiej Polonii – jest tylko jedno przedszkole całodobowe – Rektangeln na Södermalmie. Gdy dzienna zmiana personelu opiekuńczego idzie do domu, w przedszkolu pojawia się zmiana nocna. „Nattis” (w potocznym języku: przedszkole nocne) przyjmuje dzieci w wieku od 1 do 10 lat, których rodzice muszą pracować nocą bądź w weekendy. Dzieci na miejscu otrzymują kolację, personel czyta im bajki na dobranoc, ktoś nad nimi czuwa, gdy położą się spać. Liczba miejsc jest ograniczona, więc nie każdy rodzic znajdzie tu miejsce dla swojego dziecka. Poza tym w sztokholmskich przedszkolach spora część dzieci odbierana jest jednak już o 15.00. Ponieważ według prawa szwedzkiego, rodzice małego dziecka, aż do końca roku, w którym dziecko rozpoczyna pierwszą klasę szkoły podstawowej, mają zagwarantowaną ustawą możliwość skrócenia godzin pracy do 75 proc. jej wymiaru, co jednak powoduje zmniejszenie pensji. Jednakże dochody rodziny można dodatkowo uzupełniać tzw. dodatkiem rodzicielskim, czyli „föräldrapenning”. Z tego prawa korzysta około połowy mam i raczej niewielu ojców.

„Moje własne wrażenie – pisze Ewa Kłoskowska, porównując przedszkola szwedzkie i polskie – jest takie, że w Szwecji przedszkola są trochę bardziej przestronne, dzieci mogą swobodnie przemieszczać się między salami/pokojami; że jest mniejszy nacisk na zajęcia ogólnogrupowe (’a teraz wszyscy lepimy plastelinowe ludziki’), więcej podejścia indywidualnego (’my lepimy ludziki, tamci pieką ciasteczka, a reszta robi, co chce’).

W Polsce 6-latki są objęte obowiązkiem szkolnym (mogą uczęszczać do klasy zerowej w szkole bądź w przedszkolu). W Szwecji zajęcia przygotowujące do szkoły są prawem każdego 6-latka, ale jeszcze nie obowiązkiem. Prywatne przedszkola w Polsce kładą duży nacisk na wczesne oswajanie dziecka z językiem angielskim. Tutaj raczej nikt sobie tym aż tak bardzo głowy nie zaprząta. Wszystkie dzieci w Szwecji rozpoczynają naukę języka angielskiego w czwartej klasie szkoły podstawowej (najpóźniej)”. Tymczasem w Polsce rząd lansuje praktyczny obowiązek szkolny już dla pięciolatków.


Praca kobiet na dwa etaty


Problem opieki nad małymi dziećmi w kraju takim jak Polska, który jest na dorobku – stąd kult i w pewnym sensie przymus pracy – jest znacznie szerszy. Nie przypadkiem zatem w „Deklaracji Komisji Wspólnej Rządu i Episkopatu Polski” z listopada 2008 roku jako drugi na dziewięciopunktowej liście, zapisano priorytet dla polityki państwa „umożliwienia rodzicom połączenia ich ról rodzinnych i zawodowych. Szczególnie cenne są działania zmierzające do stworzenia im realnej możliwości wyboru pomiędzy wychowaniem swoich dzieci w domu a możliwością korzystania z opieki nad dziećmi poza domem”. Częstym argumentem na rzecz pracy zawodowej kobiety, poza ideologicznym, jest czynnik ekonomiczny. Jest on pochodną systemu, w którym z jednej średniej pensji nie można utrzymać na zadowalającym poziomie nawet 3-osobowej rodziny. Obecnie blisko połowa Polek (poza rolnictwem) pracuje zawodowo. Poza tym w Polsce znikoma część pracujących kobiet może korzystać z elastycznych form zatrudnienia: częściowego czasu pracy, zmiennych godzin pracy, telepracy, czy job sharing. Jest to dobrowolnie przyjęte rozwiązanie, w którym dwie osoby podejmują łączną odpowiedzialność za jeden etat w pełnym wymiarze czasowym, rozdzielając między siebie płacę oraz świadczenia odpowiednio do czasu pracy każdego z nich. Podział pracy może występować w postaci podziału dni lub tygodni bądź też rzadziej w formie pracy co drugi tydzień.

Kobiety w Polsce, mając w praktyce bardzo ograniczone możliwości korzystania z elastycznych form zatrudnienia, które znakomicie ułatwiałyby opiekę nad dziećmi, pracują więc na cały etat, a nierzadko po godzinach, bo takie są realia, czyli wymagania i oczekiwania pracodawców. Przy czym, jak już wspomniano, według Eurostatu, Polacy plasują się w ścisłej czołówce najdłużej pracujących narodów Europy. Jeżeli przeciętny Europejczyk pracuje zaledwie 36,7 h tygodniowo, a w przypadku takich krajów jak Dania liczba ta spada poniżej pułapu 35 h, to statystyczny Polak i Polka poświęca pracy 40,3 h tygodniowo. Tyle wynika z badań, ale w praktyce czas pracy bywa, niestety, znacznie dłuższy i niejeden ojciec i niejedna matka w tygodniu nie ma kontaktu z własnymi dziećmi.

Kobiety jako pracownicy są poddawane różnym praktykom dyskryminacyjnym i nieprawidłowościom. Są wypytywane o swoje życie prywatne, narażone na naciski, by nie zachodziły w ciążę, wracając z urlopu wychowawczego, często otrzymują wypowiedzenie. Narusza się ich prawa pracownicze, w tym te związane z obowiązkami macierzyńskimi. Nagminnie – pracując na równorzędnych stanowiskach – są gorzej wynagradzane niż mężczyźni, mają trudniejszą drogę do awansu zawodowego. Nierzadkie są praktyki mobbingu, a także wykorzystywania seksualnego.

Zwłaszcza w dużych firmach i korporacjach istnieje zjawisko pracy za seks. W świetle badań warszawskiej Wyższej Szkoły Pedagogiki Resocjalizacyjnej, niemal w każdej dużej instytucji zdarzają się przypadki szybkiego awansu czy podwyżki w nagrodę za nawiązanie intymnych relacji z przełożonym. Z taką ofertą w pracy osobiście spotkało się 12 proc. ankietowanych kobiet. Trzy czwarte propozycji pochodziło od przełożonych. To już poważny problem społeczny, choć nie dotyczy tylko kobiet – bo praktyki molestowania, gdy przełożony wymusza na pracowniku kontakty seksualne pod sankcją wyrzucenia z pracy albo tak zwany „sponsoring zawodowy”, gdy przełożony i podwładny godzą się na taki układ w zamian za awans, premię czy intratne szkolenia – coraz częściej dotyka również mężczyzn ze strony agresywnych kobiet na stanowiskach.

Poza tym badania specjalistów ze Szkoły Głównej Handlowej potwierdzają to, co jest oczywiste: prawie każda kobieta w Polsce pracuje jeszcze przynajmniej na jeden etat w domu! Wycena pracy domowej – w przeważającej części wykonywanej przez kobiety – wskazuje, że w skali roku stanowi ona równowartość kilkuset miliardów złotych, czyli 1/3 produktu krajowego brutto. Jednak kobiety, które nie pracują zawodowo, nie uczestniczą w jego podziale. Jest to przyczyną niesprawiedliwości dotykającej kobietę, ponieważ jeżeli zrezygnuje ona z zarobkowej pracy zawodowej na rzecz aktywnego życia domowego, to zostanie wraz z rodziną ukarana, gdyż nie uzyskuje uprawnień do zasiłków czy emerytury oraz pełni usług socjalnych. W ten sposób jest systematycznie zaniżany wkład kobiet w rozwój kraju, co powoduje fałszywy obraz gospodarki i jego zasobów ludzkich. I tak jest wzmacniany zaklęty krąg nierównego traktowania kobiet i mężczyzn, pogarszany jeszcze niewłaściwymi programami i politykami społecznymi.


Sedno problemu


Dlatego kobiety w Polsce stają przed dramatycznym wyborem: opiekować się własnym dzieckiem kosztem emerytury w przyszłości i codziennych kłopotów materialnych czy podjąć pracę zarobkową kosztem dobra własnych dzieci. Ocena podjętych decyzji nie jest łatwa. Decyduje nie tylko przymus ekonomiczny, ale także ogólny klimat społeczny i lansowany w mediach model „kobiety pracującej” lub bizneswoman, presja rodziny i otoczenia. Niekiedy impulsem jest mimowolna uwaga sąsiadki w windzie nad wózeczkiem: „O, jaki śliczny dzidziuś, to kiedy pani wraca do pracy?”.

I tu dochodzimy do sedna problemu. Nowoczesna polityka społeczna i rodzinna polega na prawie wyboru i wdrożeniu systemu, w którym kobieta może wybierać i realizować się albo przez pracę zawodową, albo pracując w domu. Wybierając którekolwiek rozwiązanie, nie jest dyskryminowana ideologicznie i ekonomicznie, tak jak obecnie, gdy decyduje się na pracę w domu. Przecież rola kobiety nie polega tylko na wykonywaniu prac domowych, ale przede wszystkim na kształtowaniu nowego człowieka w procesie wychowania. Stąd – i to jest charakterystyczne dla naszej narodowej tradycji – wyjątkowa rola kobiety, która jako strażniczka ogniska domowego nie tylko zajmuje się prowadzeniem domu, ale przede wszystkim kształtuje nowego człowieka i buduje wspólnotę osób opartą na miłości.

Tymczasem zarówno poprzedni rząd PiS, jak i obecny rząd PO mają dość podobne spojrzenie na politykę rodzinną. Najlepszym dowodem są wzajemne oskarżenia o podkradanie sobie pomysłów ustawodawczych. Wnikliwa analiza tego, co proponują, wskazuje na to, że ich wizja polityki rodzinnej jest faktycznie wyraźnie inspirowana ideologicznie. W swojej konstrukcji nie opiera się, niestety, na nowoczesnych rozwiązaniach, które dają kobiecie prawo wyboru: czy chce się realizować, łącząc obowiązki zawodowe z wychowaniem dzieci, czy też chce się całkowicie skoncentrować na pracy w domu i wychowaniu dzieci, a ona i jej rodzina nie jest z tego tytułu – jak obecnie – karana przez system emerytalny oraz dyskryminowana ekonomicznie, społecznie i prawnie. Propozycje rządowe są podporządkowane przede wszystkim wytycznym Komisji Europejskiej odwołującym się do feminizmu i dogmatycznej polityki równouprawnienia kobiet. Sztafaż „prorodzinny” jest niejako uzupełnieniem i tłem filozofii myślenia mającej źródło w zideologizowanym gender mainstreaming.

Dotychczasowe propozycje rządowe są oparte na założeniu, że można zwiększyć liczbę urodzeń w Polsce i jednocześnie zwiększyć aktywność zawodową kobiet. Trudno to nazwać polityką prorodzinną, gdyż celem tych postulatów nie jest poprawa jakości życia i kondycji polskich rodzin, a przede wszystkim nakłonienie kobiet do jeszcze większej pracy zawodowej poprzez korzystniejszy wymiar urlopów macierzyńskich (co jest pozytywne, ale nie rozwiązuje problemu) oraz poszerzanie organizowanej przez państwo opieki nad ich dziećmi. To prawda, że również należy wiele zrobić, by ułatwiać godzenie obowiązków rodzicielskich z zawodowymi, chociażby poprzez zapewnienie pomocy w opiece nad dziećmi. Mogłoby to sprzyjać temu, by kobiety nie odkładały decyzji o macierzyństwie oraz decydowały się na większą liczbę dzieci. Państwo winno prowadzić politykę zachęt, mając na względzie fakt, że w perspektywie najbliższych kilku dziesięcioleci o jedną czwartą zmniejszy się liczba Polaków. Jest to więc także problem ekonomiczny, bo w starzejącym się społeczeństwie rosną wydatki socjalne i zdrowotne, a spada liczba osób, które na te wydatki zarabiają.

Proponowany przez władzę system jest jednak jednostronny i nie daje możliwości wyboru rodzicom, w jaki sposób będą się opiekowali swoimi dziećmi. Teoretycznie są to rozwiązania pronatalistyczne, ale jednocześnie praktycznie antyrodzinne. A przecież wszyscy raczej są zgodni, że rodzina powinna być podstawowym podmiotem działań państwa. To prawda, że otwiera pewną szansę realizacji zawodowej i społecznej kobiet, ale nadal podtrzymuje dyskryminację zaangażowania kobiety w wymiarze macierzyńskim i wychowawczym jej dzieci. Wciąż bowiem nierozwiązanym problemem jest sytuacja tych kobiet, które poprzez pracę w domu i wychowanie dzieci – zwłaszcza w tych rodzinach, gdzie jest przynajmniej trójka dzieci, i dzięki którym jest amortyzowana dramatyczna zapaść demograficzna Polski – powiększają produkt krajowy brutto, ale nie uczestniczą w jego podziale.

W ten sposób znajdujący się w trudnej sytuacji materialnej sektor powołujący do życia „kapitał ludzki”, z którego potem korzysta państwo i pracodawcy, jest drenowany. Państwo i pracodawcy odnoszą z niego wymierne korzyści, ale nie partycypują w kosztach jego tworzenia. Umożliwienie rodzicom połączenia ich ról rodzinnych i zawodowych ma zatem zasadnicze znaczenie. W Polsce potrzebne jest wdrożenie systemu umożliwiającego wsparcie dochodowe rodziców rezygnujących z pracy w celu opieki nad swoimi dziećmi oraz zapewnienie im odpowiedniego zabezpieczenia emerytalnego.


Solidarność między pokoleniami


Instrumentami nowoczesnej polityki rodzinnej są elastyczne przepisy prawne, które dają możliwość wyboru sposobu, w jaki rodzice chcą godzić życie zawodowe i rodzinne. Niezbędne jest wprowadzenie takiej polityki społecznej i podatkowej, która uwzględnia finansowe zobowiązania gospodarstw domowych względem dzieci oraz osób starszych pozostających pod opieką. Niemiecki makroekonomista Frierdrich List – jeszcze w XIX wieku – zwrócił uwagę na paradoks, że ten, „kto hoduje świnie, jest produktywnym członkiem społeczeństwa, zaś kto wychowuje ludzi – nieproduktywnym”. A przecież „kapitał ludzki”, który powstaje w rodzinie jest podstawą każdej gospodarki. Rodziny i inne gospodarstwa domowe są w praktyce małymi przedsiębiorstwami, które również w najbardziej rozwiniętych krajach dostarczają wiele cennych towarów i usług, a przede wszystkim powołują do życia i ponoszą ciężar przygotowania do funkcjonowania w społeczeństwie przyszłego obywatela i pracownika.

Państwo i system ekonomiczny powinien uwzględniać ten fakt, bo inaczej wykładzina podłogowa staje się więcej warta niż dziecko. Gdy się prowadzi np. niektóre rodzaje działalności gospodarczej, wówczas koszty za wykładzinę można sobie odliczyć od podstawy opodatkowania, kosztów „wytworzenia” przyszłego obywatela i pracownika niestety nie. Współczesne państwa coraz bardziej oswajają się z myślą, by uznać na płaszczyźnie społecznej i gospodarczej (w szczególności w odniesieniu do zabezpieczenia statusu społecznego i zawodowego, wynagrodzenia i równych szans kobiet i mężczyzn) dotąd dla nich niewidoczną i nieformalną pracę w dziedzinie solidarności między pokoleniami wykonywaną przez kobiety-matki i mężczyzn-ojców. Dlatego nawet w Unii Europejskiej coraz częściej mówi się o konieczności zmiany zasad liczenia PKB, tak by uwzględniać w tym współczynniku pracę wykonywaną w domu oraz aby zmienić zasady statystyki i zmodernizować rachunki narodowe. Trwają również intensywne prace nad projektem ujednoliconej metodologii wyliczania wartości pracy domowej. Podkreśla się przy tym, że uwzględnienie w PKB pracy wykonywanej w domu zwiększy świadomość społeczną i wzmocni rangę rodziny.

Znana z działań na rzecz rodziny słowacka eurodeputowana Anna Záborská w konkluzji projektu „Sprawozdania w sprawie niedyskryminacji ze względu na płeć i solidarność między pokoleniami” z 21.10.2008 r. napisała m.in.: „Wielokrotna dyskryminacja w odniesieniu do działalności niezarobkowej powstaje na skutek sprzeczności między logiką rynku a logiką natury ludzkiej. Zgodnie z logiką gospodarczą każdy obywatel w wieku rozrodczym powinien być zaangażowany na rynku pracy. Jednakże logika natury ludzkiej uczy nas, że nowo narodzone dziecko w swoim rozwoju potrzebuje matki i ojca dla wspierania swoich umiejętności społecznych. Polityki europejskie nie są całkowicie dostosowane do tych praktycznych wymogów społecznych. Na przykład nadal nie zapewniono możliwości połączenia życia zawodowego z życiem rodzinnym, a oba światy i wynikające z nich modele czasowe nie są ujmowane wspólnie i całościowo (…).

Kobietom i mężczyznom dano możliwość podejmowania formalnej działalności zarobkowej, bez odpowiedniego dopasowania przedsiębiorstw. Kiedy kobiety i mężczyźni chcą dokonać wyboru między formalną pracą określaną powszechnie jako 'kariera zawodowa’ a działalnością niezarobkową, zwaną powszechnie 'wspieraniem umiejętności społecznych i solidarności międzypokoleniowej’ [czyli mówiąc językiem normalnym – wychowaniem dzieci – dop. J.M.J.], ujawnia się ukryta wielokrotna dyskryminacja w postaci konieczności dokonania wyboru między dwiema opcjami, które z ekonomicznego punktu widzenia w żadnej mierze nie są uważane za równoważne. Dlatego społeczeństwo musi zapewnić, że kobiety i mężczyźni mogą dokonać wyboru między obiema możliwościami, których istnienie uzasadnione jest w wizji wykraczającej poza granice rynku. To wyzwanie obejmuje również wymóg stawienia czoła wygodnej logice rynku pozbawionego wszelkich ograniczeń i zamiast tego wsparcia dobrobytu ogółu i przyszłości społeczeństwa ukierunkowanej na rozwój osoby ludzkiej”.

Polityka rodzinna państwa nie może ograniczać się wyłącznie do kobiet pracujących zawodowo. Powinna być adresowana równolegle do kobiet, które ciężko i wymiernie pracują w gospodarstwie domowym. Polskim rodzinom należy stworzyć możliwość wyboru: czy mają korzystać z opłacanych przecież przez państwo placówek opiekuńczo-wychowawczych, czy otrzymywać dodatkowe środki na utrzymanie i edukację domową dziecka. Zwiększenie ochrony rodziny w Polsce i wprowadzenie elastycznych regulacji sprzyjających posiadaniu dzieci to najpilniejsze obecnie wyzwanie dla państwa.


Jan Maria Jackowski
drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl