fot. PAP/EPA

Wybór przewodniczącego Komisji Europejskiej ze złamaniem uzgodnień odnośnie stanowiska dla byłej polskiej premier w tle

Parlament Europejski przegłosował kandydaturę Ursuli von der Leyen na stanowisko przewodniczącego Komisji Europejskiej. Nazwisko niemieckiej minister obrony, jako kandydata na to stanowisko, pojawiło się po zablokowaniu m.in. przez Polskę kandydatury Fransa Timmermansa.

Kandydaturę minister obrony Niemiec Ursuli von der Leyen na przewodniczącą Komisji Europejskiej Rada Europejska zaproponowała na początku lipca. Wcześniej za przyczyną m.in. Polski odrzucono kandydaturę Fransa Timmermansa.

– Nowe czasy potrzebują nowych ludzi, nowych idei, nowych otwarć – podkreślał wówczas Mateusz Morawiecki, premier RP.

We wtorek rano w Parlamencie Europejskim niemiecka polityk mówiła o kierunkach, jakimi pod jej przewodnictwem kierować ma się Komisja Europejska. W ciągu 10 lat Wspólnota ograniczyć ma emisję CO₂ nie o 40 procent (jak zakładano), ale o 55 procent. Ważnym zadaniem dla von der Leyen jest walka z kryzysem migracyjnym. 

– Zaproponuję nowy pakt na rzecz migracji i azylu, jak również reformę systemu dublińskiego. Pozwoli nam to powrócić do dobrze prosperującego systemu Schengen – wskazywała Ursula von der Leyen i dodała, że duże firmy ma objąć mechanizm skutecznego opodatkowania.

Była niemiecka minister obrony wskazała na kwestie praworządności.

– Kompromisów nie będzie, jeśli chodzi o poszanowanie zasad praworządności, nie dopuszczę do tego – zapewniała.

Wypowiedź ta może świadczyć o kontynuacji nacisków na Polskę – akcentował politolog dr Aleksander Kozicki.

– Oczywiście jest to pewne stwierdzenie, pod którym podpisze się każdy. Natomiast tego typu zwrot może być odczytywany jako kontrowersja czy też zarzut w stosunku do krajów Europy Środkowo-Wschodniej – wskazywał ekspert.

Kontrowersyjny jest pomysł unijnej polityki zagranicznej opartej na decyzjach podejmowanych większością kwalifikowaną – podkreślał europoseł PiS Ryszard Czarnecki.  

– Może to oznaczać podejmowanie decyzji ponad głowami Polski czy innych krajów naszego regionu – mówił.

Jak zaznaczał politolog dr Paweł Momro, Ursula von der Leyen próbowała przypodobać się wielu frakcjom.

– W tym momencie jej oferta polityczna to typowy rezultat przetargu i typowy skręt w lewo – akcentował.

Współprzewodniczący Europejskich Konserwatystów i Reformatorów Raffaele Fitto wskazał na poniedziałkowe odrzucenie kandydatury Beaty Szydło na stanowisko szefowej komisji zatrudnienia i spraw socjalnych Parlamentu Europejskiego.

– Była premierem w swoim kraju w Polsce otrzymała ogromną ilość głosów w wyborach do Parlamentu Europejskiego, a nie została wybrana na stanowisko w sposób całkowicie nielogiczny – podkreślał.

W Polsce jej kandydaturę do PE poparło ponad pół miliona osób. Wczoraj w dwukrotnym głosowaniu w PE Beata Szydło nie otrzymała wystarczającego poparcia. To niezrozumiała decyzja – mówiła była premier. 

– Bardzo martwię się, że te wartości, które przecież tak ważne są dla Europejczyków i budują wspólnotę, zostają tutaj w taki sposób łamane – wskazywała europoseł.

W czasie głosowania doszło do złamania ustaleń – podkreślał prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński.

„To zaskoczenie nie tylko dla nas, bo mieliśmy zawarte pewne porozumienia na najwyższym szczeblu. (…) Beata Szydło zapłaciła po prostu za to, że jest reprezentantką katolickiego kraju i uznaje chrześcijańskie wartości” – powiedział lider Zjednoczonej Prawicy.

Według europosła PiS Bogdana Rzońcy niekorzystny wynik głosowania to zemsta socjalistów za zablokowanie kandydatury FransaTimmermansa.

– To jest zemsta, to jest akt polityczny, który musimy bardzo mocno odnotować i głośno mówić o tym, kto za taką decyzją stoi – akcentował europoseł.

Frakcja Europejskich Konserwatystów i Reformatorów będzie miała kolejną szansę, by przeforsować swojego przedstawiciela. Po dwóch posiedzeniach komisja wciąż nie ma przewodniczącego.

TV Trwam News/RIRM

drukuj