P. Brzezicki: polskie stocznie zamknięto w najwyższej hossie
Zamknięcie stoczni kosztowało nas 1,5 mld złotych – powiedział w programie „Rozmowy niedokończone” na antenie TV Trwam Paweł Brzezicki, wiceminister gospodarki morskiej i żeglugi śródlądowej.
Gość TV Trwam rozmawiał z prowadzącym o. Piotrem Dettlaffem CSsR m.in. na temat rządowych planów odbudowy polskiego przemysłu stoczniowego. Wyjaśnił założenia ustawy, odniósł się także do decyzji ekipy PO-PSL oraz polityki Unii Europejskiej i ich wpływu na zamknięcie rodzimych stoczni. Nas zamknięcie stoczni kosztowało 1,5 mld zł i jeszcze do tego dopłaciliśmy – zaznaczył Paweł Brzezicki.
Za czasów rządów koalicji PO-PSL w Polsce zamknięto dwie nowoczesne stocznie: w Gdyni i w Szczecinie. Nie musiało do tego dojść – przekonywał wiceminister.
– Zamknięcie stoczni, jeżeli uznajemy, że przynosi ona tylko straty i jest niepotrzebna, powinno zostać dokonane. Natomiast zamknięcie stoczni w latach 2007-2009 (…) nastąpiło w czasie, kiedy ceny statków były najwyższe od roku 1945. Mało tego – stocznie posiadały pełen portfel zamówień, tzn. moce przerobowe stoczni były obłożone w 100 proc. Dużo do życzenia, ale bez przesady, pozostawiała jakość tego portfela, czyli opłacalność. Nie spróbowano kontynuować rozpoczętego za czasów rządu PiS procesu restrukturyzacji tych umów czy renegocjacji, a w tym czasie armatorzy, klienci polskich stoczni byli skłonni (…) zapłacić za statki więcej – wskazał polityk.
Wiceminister podkreślił, że stocznie zamknięto w najwyższej hossie przemysłu stoczniowego z pakietem światowych, dobrych klientów i z pełnym portfelem zamówień. I to jest karygodne – zaznaczył.
Przyjęta w kwietniu przez rząd Prawa i Sprawiedliwości ustawa o aktywizacji przemysłu okrętowego ma według partii rządzącej doprowadzić do „wskrzeszenia” polskiego przemysłu stoczniowego. Resort gospodarki morskiej i żeglugi śródlądowej zakłada, że nowe przepisy w pierwszym roku ich funkcjonowania przyniosą ok. 5 tys. miejsc pracy w przemyśle stoczniowym. Ustawa obok samych stoczni reguluje także przemysły komplementarne – tłumaczył wiceminister.
– To obejmuje nie tylko stocznie, ale też huty, stalownie, producentów wyposażenia okrętowego – również takiego jak meble dostarczane na statki; pełnego zakresu towarów. Czy rzeczywiście ta ustawa pomoże? Tak, ta ustaw jest takim wyżłobieniem rynku, stworzeniem takiego drenu na rynek – mówił autor ustawy stoczniowej Prawa i Sprawiedliwości.
Wiceminister wyjaśnił, że istnieje pewna baza w postaci ludzi i pozostałości po zamkniętych stoczniach, która pomoże w ponownym uruchomieniu zakładów. Rząd PO-PSL zniszczył przedsiębiorstwa, podmioty prawne, natomiast to, czego nie zniszczył – bo pewnie było mu szkoda na to pieniędzy – to miejsca do produkcji statków; w tej chwili więc dysponujemy tymi miejscami – powiedział polityk.
Całość rozmowy w TV Trwam:
RIRM