Wciąż nie ma oficjalnego stanowiska rządu ws. uchodźców
Rzecznik rządu Cezary Tomczyk przyznaje, że 12 tysięcy uchodźców w Polsce to podział sprawiedliwy. Podczas wywiadu w RMF FM unikał on jednak konkretnej odpowiedzi, czy na taką obowiązkową liczbę proponowaną przez Komisję Europejską polski rząd zgodzi się podczas szczytu UE w przyszłym tygodniu.
Również w środę, podczas nadzwyczajnego posiedzenia Sejmu, premier Ewa Kopacz i jej ministrowie unikali jasnej deklaracji w tej sprawie, mimo konkretnych pytań m.in. poseł niezrzeszonej Marzeny Wróbel.
– W zasadzie z tego, co powiedziała pani premier i ministrowie polskiego rządu wynika, że nasz rząd już się zgodził na wszystkie kwoty, które Zachód chce nam narzucić – wszystkie kwoty nielegalnych imigrantów. W zasadzie w tej chwili mowa jest jedynie o kosmetyce. Mam takie wrażenie, że ta decyzja została podjęta, tylko rząd – tuż przed wyborami – boi się ją ogłosić Polakom. Więc pytam, na co się państwo tak naprawdę zgodziliście w Brukseli? Miejcie odwagę i powiedzcie to wprost Polakom, ponieważ nam się to najzwyczajniej w świecie należy – podkreśliła Marzena Wróbel.
W odpowiedzi przedstawiciele rządu mówili tylko, że na razie rząd zadeklarował przyjęcie 2 tys. uchodźców.
Cezary Tomczyk przyznał, że liczba ta może być większa, jeśli zostaną spełnione nasze warunki. Wymienił uszczelnienie granic zewnętrznych UE i oddzielenie uchodźców od emigrantów zarobkowych. Dodał, że nasz kraj jest przygotowany na każdą liczbę.
Przeciwne stanowisko w sprawie uchodźców ma Prawo i Sprawiedliwość. Prezes partii Jarosław Kaczyński powiedział w środę, że nasz kraj powinien wybrać bezpieczną formę pomocy i finansowo wspierać ośrodki dla uchodźców na Bliskich Wschodzie i Afryce. To spotkało się z reakcją PO, która oskarżyła byłego premiera o antyeuropejskość i ksenofobię.
Politolog Lech Jańczuk mówi, że ta złość partii rządzącej wynika m.in. z niechęci społecznej wobec propozycji przyjmowania uchodźców.
– Jak szacują różne źródła i badania, około 70 proc. Polaków obawia się wejścia uchodźców do Polski z różnych względów. Przede wszystkim dlatego, że Polska jest państwem unitarnym, jednolitym narodowo. To by oczywiście rodziło szereg konsekwencji ekonomicznych i politycznych. Poza tym, należałoby się spodziewać, że w ramach limitów, które byśmy otrzymali, w ciągu kilku lat ta liczba migrantów mogłaby się podwoić, a nawet potroić, ponieważ oni będą prawdopodobnie ściągali tutaj swoich krewnych i swoje rodziny. Kolejny przykład jest taki, że ta uległość Polski, uległość zaplecza politycznego, z którego wywodzi się Donald Tusk ma służyć kolejnej jego reelekcji, a bez zgody Niemiec prawdopodobnie do tego nie dojdzie – zwraca uwagę Lech Jańczuk.
Tymczasem Niemcy kolejny raz próbują wywrzeć na Polskę nacisk w celu poparcia propozycji Komisji Europejskiej. Wicekanclerz Niemiec Sigmar Gabriel zagroził dziś w wywiadzie dla dziennika „Bild”, że kraje UE, które nie podzielą wartości wyznawanych przez Niemcy, nie mogą liczyć na niemiecką pomoc finansową. Wcześniej w podobnym tonie wypowiadali się niemiecki minister spraw wewnętrznych i szef Parlamentu Europejskiego Martin Schulz.
RIRM