Utrudniony dostęp do wyników badań
Pacjent nie dowie się, czy jest zdrowy, dopóki nie porozmawia z lekarzem, który zlecił diagnostykę – napisał jeden dzienników. Placówki boją się, że nie dostaną z NFZ pieniędzy za badania, jeśli pacjent nie przyjdzie do lekarza, który je zlecił i odejdzie do innej przychodni.
Powszechną praktyka stało się to, że przychodnie nie chcą wydawać pacjentom wyników badań. Można je poznać dopiero w czasie wizyty, na którą nierzadko trzeba czekać miesiącami.
Adam Sandauer prezes Stowarzyszenie Pacjentów „Primum Non Nocere” zwraca uwagę, że taka sytuacja nie powinna mieć miejsca.
– Dobre intencje i opaczna realizacja. Dobre intencje wynikają z zasady, że lekarz ma wiedzieć lepiej (bo ma wiedzę) i wtedy pacjent się bez potrzeby się nie denerwuje. Natomiast w naszej realnej sytuacji, kiedy na wizytę u lekarza czeka się miesiącami, a czasami latami tego typu rozwiązanie jest po postu karygodne. Może to prowadzić do sytuacji, kiedy pacjent jest niezdiagnozowany, dzieje się coś niedobrego, a on o tym nie wie. Zasady zarządzania współczesną medycyną są jednak takie, że nie ma paternalistycznego (ojcowskiego) podejścia ze strony lekarza do pacjenta. Ma być podejście partnerskie, gdzie pacjent zgodnie z prawem może mieć dostęp do dokumentacji medycznej i tego typu czekanie jest bezzasadne – powiedział Adam Sandauer.Rozwiązanie problemu jest możliwe dopiero w 2017 r. Wtedy ma ruszyć system, dzięki któremu lekarz będzie mógł elektronicznie poznać wyniki badań.
RIRM