[TYLKO U NAS] T. Stankiewicz-Podhorecka: Teatr zaczął ze sceny wypełniać zapotrzebowanie poprawności politycznej
Przez wejście w politykę teatr przestał zajmować się stroną artystyczną. Przez to stał się zakładnikiem i narzędziem rozmaitych ideologii lewicowych, włącznie z tak radykalnymi ideologiami jak gender czy LGBT. (…) Teatr zaczął ze sceny wypełniać zapotrzebowanie poprawności politycznej – powiedziała w sobotnim programie „Rozmowy niedokończone” na antenie TV Trwam i Radia Maryja Temida Stankiewicz–Podhorecka, krytyk teatralny.
Dziś teatr popełnił kilka grzechów, które spowodowały, że znalazł się on w zapaści. To jest bardzo przykre – powiedziała Temida Stankiewicz–Podhorecka.
– Teatr ma ogromne znaczenie, jeśli chodzi o kształtowanie widza. Pierwszym grzechem, które teatr popełnił, jest ostre wejście w politykę. Przez to teatr stał się zakładnikiem i narzędziem rozmaitych ideologii lewicowych, włącznie z tak radykalnymi ideologiami jak gender czy LGBT, które dziś dochodzą swoich praw. Teatr jest jakby usłużnym narzędziem realizującym ten scenariusz, który dawno temu już został napisany – zaznaczyła krytyk teatralny.
Przez wejście w politykę teatr przestał zajmować się stroną artystyczną – dodała.
– Teatr zmienił formę, w której wyraża treści ze sceny. Te treści płynące ze sceny są tak bełkotliwe, że czasami naprawdę nie wiadomo o co chodzi. Coś takiego jak harmonia czy związek przyczynowo skutkowy, które obowiązują w sztuce, która powinna być harmonijnie poprowadzona, tutaj tego nie ma. Jest moda na postdramat, w związku z czym jest dekonstruktywizm i nie można poprowadzić akcji np. linearnie. W tym bełkocie dominują różne rzeczy: seks, sprawy reportażowe – teatr jakby wchodził w kompetencje mediów. To mu bardzo zaszkodziło, bo jest teraz zobowiązany, ażeby ze sceny wypełniać zapotrzebowanie poprawności politycznej – zwróciła uwagę gość TV Trwam.
Kolejnym grzechem jest fakt, że teatr uprzedmiotowił człowieka. Postać ludzka, która jest prezentowana, ogołocona jest z wielu przymiotów – mówiła Temida Stankiewicz–Podhorecka.
– Postać ludzka jest obecnie w teatrze sprowadzona do roli biologicznej, do jego ciała. Przecież człowieka nie można postrzegać inaczej, jak tylko w trzech płaszczyznach razem: poprzez ciało, intelekt i duchowość. Te trzy elementy tworzą całego człowieka. W teatrze mamy natomiast człowieka pozbawionego duchowości i intelektu. Obecne przedstawienia – w większości – nie niosą ze sobą żadnego wymiaru intelektualnego – powiedziała krytyk teatralny.
Jak wskazała gość „Rozmów niedokończonych”, wszystkie te grzechy służą rozbiciu tego, co kiedyś nazywało się triadą w sztuce, czyli piękna, dobra i prawdy.
RIRM