[TYLKO U NAS] P. Ł. Andrzejewski: 4 czerwca ’89 otworzyliśmy drzwi do wolności
Dzisiaj nadużycia wolności są na porządku dziennym destrukcji państwa polskiego, natomiast wówczas chodziło o to, aby otworzyć drzwi do wolności. Myśmy je otworzyli – ci ludzie, którzy szli do wyborów z kartką wyborczą, a nie ci, którzy ustalali reguły gry na górze – mówił Piotr Łukasz Andrzejewski, członek Trybunału Stanu, podczas wtorkowych „Aktualności dnia”. Gość Radia Maryja odniósł się do wyborów z 4 czerwca 1989 r. Zasiadał wówczas w komisji wyborczej, która liczyła głosy.
Dokładnie 30 lat temu odbyły się wolne wybory do Senatu. Piotr Łukasz Andrzejewski zaznaczył, że wówczas dla wielu członków „Solidarności” i rzeszy opozycji nie było jasne, jakie były uzgodnienia okrągłostołowe na zapleczu i jak będzie wyglądała transformacja.
– Natomiast było wiadomo, że jesteśmy dopuszczeni do głosu jako ogół społeczny. Państwowa Komisja Wyborcza miała przeprowadzić uczciwe wybory, ale w ramach kontraktu okrągłostołowego, tzn. 35 proc. do Sejmu i 100 proc. do Senatu w wolnych wyborach. Liczono, że nie zdobędziemy tylu głosów, które pozwolą nam maksymalnie wykorzystać ofertę, jaką nam łaskawie strona rządowa zaoferowała będąc sama w kryzysie. Rola Kościoła katolickiego, hierarchów, zewnętrznej opinii publicznej, zwłaszcza prezydenta Stanów Zjednoczonych i jego doradców, wskazywała na to, że jest to tylko etap, który nie skończy transformacji, ale jest niezbędny – wskazał członek Trybunały Stanu.
Gość Radia Maryja zwrócił uwagę, iż wybory miały być eksperymentem wobec dopuszczenia do władzy opozycji. Wtedy także Mieczysław Rakowski „domagał się zgniecenia >>Solidarności<< do końca”.
– To był okres, kiedy za noszenie znaczka „Solidarności” było się pałowanym i zamykanym, gdzie było kilkadziesiąt skrytobójstw, tortur, ludzi terroryzowanych, wyrzucanych z pracy, represjonowanych. Otwarcie furtki do wolności wydawało się wtedy rzeczą niezwykle ważną i pożądaną (…). Były machlojki. Wbrew przyjętym zasadom między pierwszą a drugą turą wyborów strona solidarnościowa i rządowa wspólnie zmieniły ordynację wyborczą, co było bez precedensu w historii jakichkolwiek procedur demokratycznych. Do drugiej tury głosowania zrobiono drugą listę krajową i wyłoniono dodatkowo już nowych (…) kandydatów. Przeszły nazwiska, gdzie [na kartach wyborczych] na krzyż nie sięgały linie, m.in. Mikołaj Kozakiewicz i Józef Zych. Do końca próbowano realizować to, co wynikało z zakulisowych porozumień przedokrągłostołowych – powiedział.
To wszystko powinno być anulowane, bo sytuacja diametralnie się zmieniła, kiedy padł mur berliński – dodał Piotr Łukasz Andrzejewski.
– Tymczasem umawiano się (…), że strona rządowa, która już przedtem tworzyła spółki i rozpoczęła transformację w kierunku lewicowego liberalizmu oraz dzikiego kapitalizmu, będzie realizowała swoje plany ekonomiczne (uwieńczone zresztą i planem Balcerowicza, i wyprzedażą polskiego majątku (…). To wszystko nie było nam jeszcze znane. Dzień 4 czerwca był wielkim świętem, manifestacją wolności zainspirowaną przez Jana Pawła II. Entuzjazm, który towarzyszył tym wyborom był zwycięstwem ludzi i tych represjonowanych, i tych z „Solidarności”, i tych, którzy pokładali nadzieję, że ta transformacja będzie odpowiadała ich oczekiwaniom (…). Dzisiaj nadużycia wolności są na porządku dziennym destrukcji państwa polskiego, natomiast wówczas chodziło o to, aby otworzyć drzwi do wolności. Myśmy je otworzyli – ci ludzie, którzy szli do wyborów z kartką wyborczą, a nie ci, którzy ustalali reguły gry na górze – podkreślił członek Trybunału Stanu.
Cała rozmowa z mec. Piotrem Łukaszem Andrzejewskim dostępna jest [tutaj].
RIRM