Tylko się nie daj

Z o. dr. Tadeuszem Rydzykiem CSsR, dyrektorem Radia Maryja, rozmawia Beata Falkowska

Proszę Ojca, miał Ojciec okazję zetknąć się z bł. Janem Pawłem II jeszcze przed wyborem na Stolicę Piotrową. Jak wspomina Ojciec tamte spotkania z ks. kard. Karolem Wojtyłą?

– Kilka razy miałem kontakt z ks. kard. Karolem Wojtyłą. On mnie zachwycał. Nie zapomnę spotkania na Sacrosongu w Krakowie, później w Arce Pana, kościele, który wówczas jeszcze nie był do końca zbudowany. Porywał innych swą gorliwością. Ważny był Jego stosunek do oaz. W początkach Ruchu Światło-Życie biskupi bacznie przyglądali się temu dziełu i nie wszyscy byli ustosunkowani entuzjastycznie do działalności ks. Franciszka Blachnickiego. Nawet do tego stopnia, że kiedyś Ojciec Święty w prywatnej rozmowie, o której wiem, powiedział: „I kto bronił ks. Blachnickiego? Kardynał Wojtyła”. Na wszystko to patrzyłem. Widziałem jego podejście do świeckich, podkreślanie, że świeccy są nadzieją Kościoła, wzywanie do apostolatu świeckich. Mówił, że są oni prawdziwymi uczniami Chrystusa, ponoszą odpowiedzialność za losy Kościoła. To wszystko współbrzmiało z tym, w czym byłem wychowywany od dziecka, co przekazał mi Kościół, mój dom rodzinny, ludzie wierzący wokół mnie. To wszystko we mnie rosło i złożyło się na to, że w dojrzałym życiu pragnąłem czegoś więcej, czułem, że nie może być tak, że w kościele mamy księdza i słuchających ludzi, i to wszystko, taki układ: my i wy. Nie! Jesteśmy wszyscy – my. Wszyscy jesteśmy członkami Mistycznego Ciała Chrystusa, my wszyscy jesteśmy odpowiedzialni za Kościół. Gdy byłem już kapłanem, myślałem o tym, co i jak zrobić, by zmultiplikować to dojście do ludzi. Najpierw myślałem o Centrum dla Ewangelizacji. Pan Bóg tak sprawił, że dostałem się na Mszę św. do prywatnej kaplicy Ojca Świętego. To robiło niesamowite wrażenie, gdy wchodziło się do kaplicy i widziało klęczącego Papieża. Po koncelebrze z Ojcem Świętym czekaliśmy na Niego w bibliotece. Pamiętam tamtą rozmowę. Ojciec Święty pytał, co chcę robić, powiedziałem, że Centrum dla Ewangelizacji, i poprosiłem o błogosławieństwo. Jan Paweł II dał mi różaniec, bardzo długo na mnie patrzył i pobłogosławił. To był następny etap. Kiedyś były pragnienia, myśli, a później na serio sprawy poszły do przodu.

I powstało Radio Maryja, od początku wiernie stojące przy Ojcu Świętym.

– Od początku prezentowaliśmy nauczanie Jana Pawła II. Będąc u Papieża w 1993 roku, 4 listopada, w Jego imieniny, po koncelebrze spotkaliśmy się z Nim w prywatnej bibliotece i ofiarowaliśmy odbiornik satelitarny, by mógł odbierać Radio Maryja. Byli wtedy wszyscy ojcowie posługujący w Radiu: o. Jan Mikrut, ojciec prowincjał Leszek Gajda, o. Eugeniusz Karpiel, o. Piotr Andrukiewicz i ja. „To ja z tego mogę odbierać Radio Maryja?” – pytał Ojciec Święty. Powiedziałem do papieskiego sekretarza, obecnego ks. kard. Stanisława Dziwisza, że Rodzina Radia Maryja koniecznie musi przyjechać do Jana Pawła II. Ksiądz Dziwisz uśmiechnął się i zażartował: „Może za 10 lat”. Poprosiłem, by w najbliższym roku. Już w marcu byliśmy u Ojca Świętego na pielgrzymce. On nam pokazywał drogę, to, co mamy robić, jak iść. Dawał nam program. Tak to odbieram. Sześć razy przemawiał do Rodziny Radia Maryja. W tych przemówieniach jest wszystko. Są słowa o apostolstwie świeckich, o biurach Radia Maryja, kołach, o obronie życia, o niesieniu kultury chrześcijańskiej, o rodzinie, liturgii, o tym, jak pilną potrzebą jest ewangelizacja. W czasie tych przemówień Papież mówił: „Macie wiele do zrobienia w Polsce” i „codziennie dziękuję, że jest w Polsce takie radio i się nazywa Radio Maryja”.

Ojciec Święty wspierał Radio Maryja także wtedy, gdy było ciężko, pomagał przetrwać burze.

– Nigdy nie zapomnę jednego momentu, to było jak znak z Nieba. Myślałem wówczas, że z Radiem Maryja będzie koniec. Jeden z biskupów powiedział publicznie, że Radio Maryja kompromituje Kościół. Byłem zdruzgotany, nie wierzyłem w to, ale doszedłem do wniosku, że to chyba prawda, a jeśli organizując Radio, niszczę Kościół, to muszę natychmiast zaprzestać tego działania. Napisałem list do ojca prowincjała i do Ojca Świętego, że nie mogę szkodzić Kościołowi i wycofuję się ze wszystkiego. Ale żeby nie postąpić pochopnie, schowałem list do szuflady i postanowiłem odczekać co najmniej trzy dni. W międzyczasie wydarzyły się następujące rzeczy. Miałem spotkanie z ks. abp. Kazimierzem Majdańskim w Łomiankach – niezwykła postać, to święty, wielki Polak i święty biskup. Kilka godzin rozmawialiśmy, nic mu nie mówiłem o liście, a ksiądz arcybiskup przestrzegł mnie, że gdyby przyszła mi myśl, aby zrezygnować z tego wszystkiego, mam pamiętać, że to jest pokusa. „Nie wolno ojcu tego zrobić” – zastrzegł. Co jeszcze się wydarzyło? Czułem, że muszę jechać do Rzymu, miałem zawieźć jakieś dokumenty, mogłem to zrobić później, ale coś mnie przynaglało: musisz jechać. To była krótka wizyta. W piątek zostawiłem te dokumenty, w sobotę rano poszedłem przed cudowny obraz Matki Bożej Nieustającej Pomocy w naszym kościele na Via Merulana i powiedziałem Matce Najświętszej o tym wszystkim, prosiłem, by pomogła dostać się do sekretarza Papieża, by wszystko opowiedzieć. Ale od razu pomyślałem, że to za wysokie progi, i wycofałem się z tej prośby. O trzeciej po południu w sobotę zadzwonił do mnie o. Konrad Hejmo z pytaniem, jakie mam plany. Szczerze powiedziawszy, na początku się wystraszyłem, co teraz będzie. W Polsce w mediach trwała okropna nagonka na Radio. Pamiętajmy, że strach jest zawsze od diabła. Rano w niedzielę miałem lecieć do Polski. Ale o. Hejmo poprosił o zmianę planów, bo w niedzielę jestem zaproszony na kolację do Ojca Świętego. To było niezwykłe spotkanie. Na koniec ksiądz sekretarz dał mi figurę Michała Archanioła, mówiąc, że jest to dzieło sztuki. Powiedziałem, że rozumiem wymowę tego dzieła sztuki. Półtorej godziny trwała ta nasza rozmowa. Podczas tej skromnej wieczerzy patrzyłem w oczy Papieża, czułem się tak bardzo wolny, w atmosferze wielkiej miłości.

Ktoś powiedział, że w Jego oczach przechadzał się Pan Jezus.

– Było tak, jakby ogarniała mnie sama miłość. Papież zapytał mnie wówczas m.in., kto przeszkadza Radiu Maryja. Powiedziałem: „Ojcze Święty – libertyni”. Myślałem o ideologii, bo stąd idzie ten atak, w pewnej chwili powiedziałem, że tu już nie ma dialogu, tu już nie wolno prowadzić dialogu, a oni mogą najwyżej zabić. Jan Paweł II kiwał głową, patrzył na mnie i mówił: „Oni mogą zamordować”. Takie rozmowy były prowadzone z Ojcem Świętym. Były i inne, zawsze dzięki sekretarzowi Papieża. Ojciec Święty powtarzał mi wielokrotnie: „Tylko się nie daj”. Kiedyś już drzwi w sali Pawła VI zamknęły się za Ojcem Świętym, stałem jeszcze przy tych drzwiach, a one się otwierają, podchodzi Papież, kiwa mocno ręką i mówi: „Pamiętaj, najważniejsze to się nie dać”. To umacniało.

Jan Paweł II interesował się losami Radia Maryja, pytał o jego sytuację?

– Przy każdym błogosławieństwie Ojciec Święty pytał, co z Radiem i co może dla nas zrobić. Zawsze odpowiadałem jedno: „Dać błogosławieństwo”. I błogosławił. Ostatni raz rozmawiałem z Ojcem Świętym w listopadzie 2004 roku. Byliśmy jeszcze w Rzymie z o. Zdzisławem Klafką, wtedy prowincjałem, we wtorek w tygodniu odejścia Jana Pawła II do Pana, ale rozmawialiśmy już tylko z ks. abp. Dziwiszem. Wiedzieliśmy, że za ścianą jest Ojciec Święty. Pytałem, czy jak dojdzie do sił, studenci będą mogli przyjechać na audiencję generalną. Tej audiencji już nie było. To było nasze spotkanie przez ścianę. A w listopadzie 2004 roku widziałem już zmęczenie u Papieża, coraz bardziej było to widać. Wtedy także pytał, co u nas, co może zrobić. Pytał: „Problemy są?”. Odpowiedziałem, że nasze problemy to jest nic w porównaniu z problemami Ojca Świętego. Jak zawsze prosiliśmy o błogosławieństwo i Ojciec Święty pobłogosławił. On zawsze nam błogosławił i bronił nas. Czasem jedno Jego zdanie wystarczyło. Gdy trwała nieludzka napaść na nas w mediach w listopadzie 2003 roku, 29 listopada w czasie modlitwy „Anioł Pański” Papież powiedział: „Pozdrawiam także uczestników tej modlitwy przez Radio Maryja”, i to wystarczyło, by uciszyć medialną burzę. To znaczyło, że On jest z nami. Cały Jego pontyfikat to drogowskaz, jak iść, a Jego błogosławieństwo umacniało.

Kiedyś prosił Ojciec o błogosławieństwo Jana Pawła II, teraz prosi o wstawiennictwo?

– Tak jak modlę się do Pana Boga, do Matki Najświętszej, modlę się też od samego początku za wstawiennictwem ks. kard. Stefana Wyszyńskiego. Gdy w początkach Radia przechodziliśmy przez bardzo trudne historie, szedłem do katedry i klękałem przed doczesnymi szczątkami Prymasa, i zawsze byłem wysłuchany. Te trudności, umęczenie zostawały tam, a przychodziła moc i pewność, by iść i robić to dalej. Tak samo jest teraz z Janem Pawłem II. To uklęknięcie przy ołtarzu z Jego relikwiami, tam, w Rzymie, zawsze pomaga. Także w osobistych sprawach. Kiedyś miałem pewien zabieg, który mógł się różnie skończyć, nie wiedziałem, co robić, pomodliłem się przy grobie Jana Pawła II, polecając tę sytuację, i pozytywne rozwiązanie przyszło natychmiast. Intencji mam wiele i nieustannie liczę na Jana Pawła II. Potrzeba wielu ludzi oddanych ewangelizacji, sami tego nie zrobimy.

Zdarzało się Ojcu rozmawiać z Ojcem Świętym o telewizji?

– Pytał niejeden raz: „Kiedy telewizja?”. Kiedyś przy stole Ojciec Święty spytał podczas kolacji: „A kiedy telewizja?”. Odpowiedziałem: „Jak Ojciec Święty pobłogosławi, to za rok”. Ksiądz biskup Dziwisz powiedział, że telewizję mają franciszkanie. Powiedziałem: „Bardzo dobrze, ale ja bym do tego problemu podszedł jeszcze inaczej. Będzie normalnie w Polsce, kiedy będzie tyle procent mediów z polskim sercem, mediów katolickich, ile procent jest Polaków”. Katolickie nie znaczy pobożnościowe, to znaczy do Boga i człowieka. Stwierdziłem wówczas także, że to wszystko Pan Jezus nam daje. A skoro Pan Jezus daje, to trzeba brać w myśl słów: „Bogu dziękujcie, ducha nie gaście”. Te rozmowy z Papieżem to był wyjątkowy czas. Był czas i na uśmiech, i humor. Kiedyś Jan Paweł II, wskazując na mnie, powiedział do swojego sekretarza, Wietnamczyka: „Questo padre, e il fanatico per i medi?”. Zdziwiłem się: „Co, Ojcze Święty, ja jestem fanatykiem?”. „To ma inne znaczenie w języku włoskim. To znaczy, że ojciec jest cały oddany mediom” – wytłumaczył Papież. Tak więc i uśmiech był, i wielka miłość, i błogosławieństwo, wiedzieliśmy, że Ojcu Świętemu zależało na Radiu Maryja. Bez Niego nie dalibyśmy rady, na pewno by tego Radia nie było. Ojciec Święty pobłogosławił mi wówczas, w 1984 roku, gdy prosiłem o błogosławieństwo dla Centrum dla Ewangelizacji, i tak się zaczęło. I to błogosławieństwo było z nami do końca.

Moje dzieci filmy o bł. Janie Pawle II oglądają z zapartym tchem. Teraz Telewizja Trwam, Radio Maryja będą niosły pamięć o Papieżu Polaku. Podobnie jak toruńska świątynia pw. Maryi Gwiazdy Nowej Ewangelizacji i bł. Jana Pawła II.

– Jak mamy dojść do ludzi, jak nie przez media? Ludzie zapominają. Nasza świątynia, to wotum wdzięczności, ma też ten cel. Chciałbym, aby to dzieło całe mówiło o Papieżu. Mamy jeszcze dalsze plany. Jan Paweł II był i jest Największym z rodu Polaków i Słowian, był jednym z największych ludzi w świecie. A myśmy Go dotykali. W Nim widać, ile Pan Bóg potrafi zrobić w człowieku i z człowiekiem, jeśli człowiek odpowiada na natchnienia Ducha Świętego i idzie z Panem Bogiem. Jak wiele można. To jest zachęta dla nas wszystkich, Polaków, byśmy nie tylko narzekali, ale brali się do roboty i współpracowali z Panem Bogiem i Matką Najświętszą. Chciałbym, żeby to, co tutaj, w Toruniu, powstanie, mówiło Polakom i wszystkim o Janie Pawle II i podnosiło w górę i serca, i umysły, i osobowości. Żeby wyrastały potęgi, ludzie piękni i mężni.

Dziękuję za rozmowę.

drukuj